Niemal rok temu na terytorium DRK przy zabitym bojowniku Sojuszu Sił Demokratycznych (ADF) odnaleziono materiały propagandowe tak zwanego Państwa Islamskiego. Była to pierwsza wskazówka sugerująca, iż Da’isz może pozyskiwać zwolenników w tym kraju.
W czwartek 18 kwietnia powiązana z ekstremistami agencja prasowa poinformowała o zamachu na żołnierzy w Beni we wschodniej części DRK. Terroryści zabili wówczas osiem osób. Kongijskie władze potwierdziły, że grupa uzbrojonych bojowników zaatakowała niewielki posterunek wojskowy. Napastnicy byli jednak członkami ADF, od lat działającego w kraju, a nie Da’isz.
Analitycy uważają jednak, iż obie organizacje nawiązały współpracę. Ekstremiści przekazywali za pośrednictwem Walida Ahmeda Zeina, Kenijczyka oskarżanego o związki z terrorystami, fundusze na konta ADF. Ustalono, że większość przelewów pochodziła z Wielkiej Brytanii, RPA i Syrii.
Laren Poole, współautor raportu dotyczącego aktywności islamistów w DRK, jest zdania, iż niestabilność wschodniej części DRK sprzyja powstaniu ośrodków szkoleniowych wykorzystywanych przez afrykańskie komórki Da’isz. Wielu miejscowych bojowników nie stać na podróż na Bliski Wschód, dlatego konieczne jest powstanie lokalnych baz, mogących zapewnić rekrutom niezbędne przeszkolenie.
Każda nowa siła planująca wkroczyć do Demokratycznej Republiki Konga musi nawiązać relacje z istniejącymi już organizacjami dysponującymi doświadczeniem w operowaniu w regionie. Dlatego zarówno Da’isz, jak i rywalizująca z nim Al-Ka’ida walczą o zabezpieczenie monopolu na kontakty z ADF.
Zobacz też: Da’isz wyprowadziło 400 mln USD z Iraku i Syrii na dalszą działalność
(nytimes.com)