Wczoraj informowaliśmy o tragicznym wypadku okrętu pomocniczego Konarak. Feralna jednostka podczas ćwiczeń marynarki wojennej Islamskiej Republiki Iranu miała być trafiona pociskiem uzbrojonym w głowicę ćwiczebną – najprawdopodobniej wystrzelonym z fregaty Dżamaran typu Mudże – który spowodował bardzo duże zniszczenia. Jak się okazuje, nie przypadkowe uderzenie kierowanego pocisku przeciwokrętowego Nur, ale wybuch miny (a potem ćwiczebnego pocisku manewrującego) doprowadził do tragedii irańskiego okrętu.

Informacje tej treści podał kuwejcki dziennik Al-Dżarida, powołując się na wysoko postawione źródło w dowództwie sztabu irańskich sił zbrojnych.

Teheran pozyskał 47-metrowy okręt z Holandii, aby zapewnić marynarce odpowiednie wsparcie logistyczne. Następnie Konaraka przebudowano siłami krajowego przemysłu obronnego, aby mógł przenosić pociski manewrujące i stawiać miny bez wykrycia z powietrza. 10 maja zdolność stawiania min przez załogę okrętu poddano sprawdzianowi podczas ćwiczeń marynarki. Testowano, czy Konarak będzie zdolny wykonać to zadanie bez wykrycia przez radary lub inne środki, na przykład zwiad powietrzny.

Nie może dziwić szum informacyjny przy okazji takiego zdarzenia. Początkowo źródła rządowe informowały, że Konarak dostał się pod bratobójczy ogień. Prawdopodobnie celem dezinformacji było ukrycie prawdziwego charakteru ćwiczeń: sprawdzenia zdolności do szybkiego i niezauważonego zaminowania części Zatoki Perskiej w przypadku konfrontacji z US Navy.

Od czasu zdarzenia pojawiło się też wyjaśnienie pośrednie: iż okręt prawdopodobnie wszedł na minę, którą chwilę wcześniej postawił na dnie morskim. Według najświeższych informacji urządzenie odpowiedzialne za postawienie min uległo awarii, co doprowadziło do odłączenia się jednej z nich i wybuchu, a w konsekwencji – do eksplozji ćwiczebnego pocisku manewrującego i śmierci dziewiętnastu marynarzy.

Zobacz też: Kolejny miniaturowy Ghadir w służbie

(defenseworld.net)