Lockheed Martin podzielił się ze światem kilkoma teoretycznymi rozważaniami na temat przyszłego amerykańskiego myśliwca przewagi powietrznej. Podstawowe stwierdzenie brzmi: nie wolno sądzić, iż wysoka manewrowość nie będzie warunkiem koniecznym, mimo że rozwijająca się technologia rakietowa czyni manewrowe walki powietrzne mniej prawdopodobnymi.
Bob Ruszkowski – dyrektor do spraw zaawansowanych systemów przewagi powietrznej – powiedział, że Stany Zjednoczone muszą być przygotowane do walki z przeciwnikiem mającym przewagę liczebną, a pociski powietrze-powietrze mogą być zwalczone. – W sytuacji, w której może występować różnica w liczebności pomiędzy samolotami wrogimi i sojuszniczymi, mogą zaistnieć warunki do manewrowej walki powietrznej, a nawet jeśli będzie to sporadyczne, trzeba być do tego przygotowanym. Albo może powstać sytuacja, w której rakiety dalekiego zasięgu zostaną zneutralizowane przez technologie, które dzisiaj jeszcze uważamy za nieefektywne – powiedział Ruszkowski.
Z drugiej strony waszyngtoński think tank Center for Strategic and Budgetary Assessments stwierdził w raporcie, że szybkość i zwrotność nie powinny automatycznie być uważane za jedne z głównych cech nowego myśliwca i można z nich zrezygnować na rzecz większego udźwigu i zasięgu. Skuteczność bojowa dużego samolotu może być taka sama lub nawet wyższa w porównaniu do tradycyjnych myśliwców. Autor raportu powiedział: – Jesteśmy w odpowiednim momencie, żeby myśleć długookresowo na temat tego, jakie charakterystyki powinna mieć nowa platforma. Nie przesądzajmy że musi być szybka i zwrotna.
Bob Ruszkowski zgadza się, że duża platforma może być preferowana w przyszłości, ale jest za wcześnie by o tym przesądzać. – Nie wierzę, ze ktokolwiek jest w stanie już określić te parametry – powiedział i przywołał przykład F-4 Phantomów II, które początkowo produkowano bez działek pokładowych, ale doświadczenia z wojny wietnamskiej wymusiły dodanie tego uzbrojenia, ponieważ ówczesne rakiety powietrze-powietrze okazały się mniej efektywne, niż zakładano.
Lockheed Martin pracuje nad myśliwcem szóstej generacji od 2009 roku i rozgląda się za technologiami, w które warto zainwestować. Za kluczowe uznaje się bezpieczną łączność satelitarną i uzbrojenie nowej generacji, które zdeterminuje wygląd samolotu. Z tego powodu firma inwestuje w uzbrojenie hipersoniczne i laserowe. W ubiegłym roku Lockheed zaprezentował podwieszaną na belce wieżyczkę dla broni laserowej i przeprowadził osiem lotów testowych (zobacz też: ATHENA zatrzymała ciężarówkę). Innymi obszarami zainteresowań są napędy, materiały i czujniki potrzebne do opracowania odpalanej w powietrzu rakiety hipersonicznej, która mogłaby znaleźć zastosowanie nie tylko w przyszłych, ale również w obecnych samolotach.
US Navy zamierza zacząć zastępować swoje F/A-18 w końcu lat dwudziestych, a USAF chce opracować myśliwiec szóstej generacji w ramach inicjatywy Przewagi Powietrznej 2030. Wśród poruszanych zagadnień nie pojawiła się kwestia załogi nowego samolotu, a jak wiemy, US Navy optuje za bezzałogowcem, a USAF chce mieć na pokładzie pilota.
(flightglobal.com, fot. USAF)