We wtorek indyjskie wojska przekroczyły granicę z Mjanmą i dokonały precyzyjnego ataku na obozy bojowników odpowiedzialnych za majowe i czerwcowe ataki na żołnierzy hinduskich. W wyniku operacji na obcym terytorium indyjscy specjalsi wspierani z powierza przez lotnictwo zabili około stu piętnastu terrorystów, którzy wcześniej, w maju i w czerwcu, doprowadzili do śmierci trzydziestu indyjskich żołnierzy.

– Rajd armii indyjskiej na obozy indyjskich rebeliantów w sąsiedniej Mjanmie zmienił krajową strategię zwalczania terrorystów – powiedział minister obrony Manohar Parrikar. Nie wiadomo do końca jak należy odczytywać słowa szefa indyjskiego resortu obrony. Należy jednak przypuszczać, że od tego czasu Nowe Delhi będzie bardziej rygorystycznie podchodzić do sprawy zwalczania bojowników w państwach ościennych. Oczywiście w przypadku, gdy polityczni decydenci uznają, że działalność bojowników jest wymierzona w bezpieczeństwo narodowe Indii.

W środę indyjskie media, cytując słowa Rajyavardhana Singha Rathore, sekretarza stanu w indyjskimi ministerstwie informacji, zaznaczyły, że rajd na obozy bojowników w sąsiadującej Mjanmie personalnie aprobował Narendra Modi. Premier Indii wykazuje „zero tolerancji” wobec terroru. Wojsko unicestwiające obozy terrorystów miało być przekazem dla innych krajów, które stanowią bezpieczną przystań dla różnych grup bojowników, pozwalając im „naładować baterie” przed kolejnymi atakami. Summa summarum wtorkowa operacja poza granicami Indii jest sygnałem nie tylko dla terrorystycznych grup zbrojnych, ale również dla innych państw. Od dzisiaj kolejna operacja wojsk indyjskich poza granicami kraju staje się bardzo możliwa. Co więcej, pojawiają się już głosy bardziej radykalne, według których operacja w Mjanmie powinna być kontynuowana aż do całkowitego zniszczenia grup terrorystycznych.

Północnowschodnie Indie są obszarem działania kilkudziesięciu grup separatystycznych, których działalność opiera się między innymi na prowadzeniu akcji terrorystycznych. Wymusza to stałą obecność wojsk indyjskich w strefie bezpieczeństwa. Jednak nigdy dotąd nie przeprowadzono operacji po drugiej stronie granicy.

Akcja w Mjanmie i towarzyszące jej wypowiedzi polityków indyjskich wywierają wpływa na przywódców pakistańskich. Islamabad zdaje się mówić jednym głosem: Pakistan nie jest Mjanmą. Jest to jedno z wielu ostrzeżeń, które w ostatnim czasie skierowali politycy pakistańscy w kierunku Nowego Delhi. Pakistański minister spraw wewnętrznych, Chaudhry Nisar Ali Chan skwitował akcję indyjskich żołnierza słowami przestrogi, mówiąc że Hindusi nigdy nie powinni przekraczać granicy z jego państwem. W przeciwnym wypadku akty agresji spotkają się z odpowiednią reakcją wojsk pakistańskich. Na koniec należy dodać, że w świetle ostatnio zaostrzającej się atmosfery w relacjach Islamabad-Nowe Delhi jakakolwiek próba podobnej akcji wojskowej mogłaby być iskrą w beczce prochu.

(defencenews.in; fot. Defense Dept. / U.S. Air Force / Tech. Sgt. Jerry Morrison)