W dniach 11 i 12 lipca, na terenie poligonu położonego nieopodal Kołobrzegu odbył się już po raz czwarty piknik wojskowy zorganizowany w głównej mierze przez przedsiębiorstwo Bastion zajmujące się, na co dzień organizacją imprez militarnych typu paintball, czy firmowych imprez integracyjnych o wojskowym charakterze. Dysponuje ona kilkunastoma pojazdami, na których odbywają się przejażdżki. Drugim najważniejszym organizatorem było Centrum Promocji i Informacji Turystycznej. Wszytko to nie doszłoby jednak do skutku, gdyby nie pomoc okolicznych jednostek wojskowych, które udostępniły do zwiedzania swój sprzęt, a także zorganizowały bardzo ciekawe pokazy.

Wspomniany sprzęt wojskowy, który pojawił się na pikniku, w większości udostępniony był do oglądania nie tylko z zewnątrz, ale też od środka. Dotyczyło to oczywiście dzieci, które stanowiły bardzo znaczny odsetek gości odwiedzających imprezę. Oprócz tego mogły dowiedzieć się więcej o tych niezwykłych dla nich maszynach od obsługujących je żołnierzy, którzy byli uczynni i chętnie odpowiadali na wszystkie pytania, co nie zawsze ma miejsce w takich wypadkach. Myślę, że miało to związek z jeszcze jedną funkcją – poza czysto rozrywkową – pikniku. Teraz, kiedy pobór został zawieszony, a wojsko postawiło na żołnierzy zawodowych, trzeba się bardziej wysilić, aby pozyskać kandydatów do służby zawodowej. Imprezy takie mają służyć promocji wojska i pozyskaniu rekrutów. Nie tylko tych, którzy mieliby wstąpić do wojska natychmiast, ale także w przyszłości, dlatego wojsko tak szerokim frontem kieruje się ku dzieciom. Dodatkowo na terenie, gdzie odbywała się zabawa, istniały punkty, w których można było dowiedzieć się od fachowców już konkretnych rzeczy na temat wojskowej służby – szczególnie widoczne były Siły Powietrzne. Myślę, że jest to bardzo dobry sposób na zainteresowanie młodego człowieka służbą w wojsku, która póki co nie może zaoferować młodemu żołnierzowi wiele więcej niż tylko ciekawą, ale bardzo wymagającą i niezbyt dobrze opłacaną pracę.

Program pikniku zapowiadał się bardzo interesująco i został zrealizowany niemal w całości. Pewne problemy mogła sprawić pogoda, ponieważ cały poranek mocno padało, ale kiedy miało nadejść rozpoczęcie zabawy, rozpogodziło się i nie padało aż do zakończenia.

Na wystawie statycznej ze sprzętu pancernego można było zobaczyć czołg podstawowy T-72, bojowy wóz piechoty BMP-1 oraz haubicę 2S1 Goździk. Stanowiły one największą atrakcję dla najmłodszych zwiedzających. Lecz oprócz nich był także guntruck na podwoziu Stara, na którym zamontowane było działko ZU-23, samobieżna wyrzutnia zestawu Newa oraz towarzyszący jej wóz do transportu rakiet. Ciekawostkę stanowiła rakieta przeciwlotnicza systemu S-200 Wega, potężna, dalekiego zasięgu, niegdyś przeznaczona do zwalczania NATO-wskich bombowców, które miały nadlecieć z zachodu nad bałtyckie wybrzeże. Dywizjon tych rakiet znajduje się niedaleko Kołobrzegu, stąd jej obecność. Był to swego rodzaju rarytas, którego nie zobaczymy na innych pokazach, gdyż nadmorski dywizjon jest jedynym tego rodzaju w Polsce.

Pokazy dynamiczne rozpoczęła kompania rozpoznawcza 7 Brygady Obrony Wybrzeża, która zaprezentowała pokaz sprawności i wytrzymałości, urządzając pokaz walki wręcz oraz rozbijanie dachówek o własne głowy. Pokazali także symulowaną walkę z udziałem broni palnej. Po tym mocnym początku cofnęliśmy się w czasie o kilkaset lat do czasów Bolesława Chrobrego gdzie dane nam było zobaczyć pokaz wyposażenia i inscenizację walk wojów króla Bolesława w wykonaniu pasjonatów z grupy rekonstrukcyjnej odtwarzającej tamten okres historyczny. Zarówno przed jak i po pokazach można było podejść do ich stoiska i zamienić kilka słów, a także przebrać się za średniowiecznego woja. Na koniec pierwszej części pokazów zaprezentowała się orkiestra wojskowa należąca do Sił Powietrznych.

Warto na moment jeszcze zatrzymać się i powiedzieć o innym aspekcie tak dużego zaangażowania lotnictwa w kołobrzeski piknik. Otóż wśród organizatorów znalazła się także 40 Eskadra Lotnictwa taktycznego ze Świdwina, która straciła kilku ludzi w pamiętnej katastrofie C-295 w Mirosławcu. Cały piknik z motywem przewodnim, jakim było lotnictwo, był więc swego rodzaju wspomnieniem tamtych ludzi.
Druga część pokazów odbywała się już na samym poligonie, a w jej czasie zaprezentowały się pododdziały z 36 Brygady Zmechanizowanej z Trzebiatowa. Publiczność zobaczyła symulowany atak plutonu zmechanizowanego w sile trzech BMP-1 z desantem na okopanego przeciwnika również dysponującego pojazdem opancerzonym. Pokaz uzupełniony był komentarzem pułkownika pochodzącego z tej brygady, który objaśniał zgromadzonym widzom taktyczne niuanse „bitwy”. Zaraz po rozgromieniu przeciwnika nieopodal odbył się kolejny pokaz, który inscenizował zasadzkę zorganizowana przez pododdział piechoty na Honkera, który wedle scenariusza wiózł ważne dokumenty, które musiały być przechwycone. Zasadzka w pełni się udała, dokumenty zostały zdobyte, a dodatkowo pozyskano ważnych jeńców, których można było później przesłuchać.

Ta część pokazu odbyła się w ciągu dnia dwukrotnie z tą różnicą, że za drugim razem, w trakcie pierwszej inscenizacji oddział atakujący wspierany był przez dwie pary myśliwców uderzeniowych Su-22 z 40 Eskadry.

Szturmowce latały nie tylko podczas pokazów, ale przez cały dzień. Czasami pojedynczo, czasami parą, albo tak jak na koniec – czwórką. Jednak niezależnie od tego, za każdym razem, kiedy pojawiały się na niebie, ludzie odrywali się od tego, co robili i zadzierali głowy wysoko do góry. Samoloty, pomimo że nie wykonywały podniebnych ewolucji, robiły wielkie wrażenia. Zresztą jest tak niemal zawsze, podczas każdych pokazów. Tak samo było na przykład podczas pikniku w Góraszce, gdzie było wiele ciekawych samolotów i pokazów, ale wszyscy tak naprawdę czekali na przelot F-16.
Ogólnie pokazy w czasie całego pikniku były ciekawe, a samą imprezę należy uznać za jak najbardziej udaną i mieć nadzieję, że kolejne edycje nie będą pod tym względem gorsze. Jednak dwie rzeczy wymagają pewnej poprawy. Po pierwsze: zaplecze gastronomiczne było zdecydowanie zbyt ubogie i obejmowało jedynie pojedynczą kuchnię polową z małym wyborem dań, do której w dodatku ciągle była ogromna kolejka. Ten element należałoby urozmaicić na wzór zaplecza, które pojawia się na zlotach militarnych w Darłowie czy Bornym Sulinowie. Po drugie: należałoby bardziej zadbać o plac, na którym była ustawiona wystawa statyczna i gdzie odbywała się pierwsza część pokazów. Nie wyglądał on zbyt estetycznie, w okolicy porozrzucane kawałki gruzu, trawa wysoka i nieskoszona, a teren urozmaicony różnymi fałdami i gdzieniegdzie wyglądający, jakby go ktoś niedawno zaorał. Nie dość, że nie wyglądało to ładnie, to jeszcze utrudniało poruszanie się po terenie pikniku.

Jeśli oceniać same atrakcje zlotu, należy go uznać za w pełni udany, choć nie było zapowiadanych w programie lotów samolotów bezzałogowych, ale spodziewałbym się nieco lepszej jego organizacji od strony logistycznej i zaplecza. Mam nadzieję, że w przyszłym roku zostanie to poprawione, bo naprawdę nie będzie z tym dużo pracy.