Timothy Snyder jest kolejnym przykładem historyka zachodniego pochodzenia, który zajął się badaniem historii naszego regionu, a co za tym idzie, także i naszego kraju. Ponieważ często przy różnych okazjach mówi się, że Polska sama nie jest w stanie się wypromować, głośno i ciekawie opowiadać o swojej historii na Zachodzie, przez co ciągle pozostaje mało znanym tam krajem, a wiele faktów jest tam przeinaczanych lub przemilczanych, powinniśmy cieszyć się, że przynajmniej częściowo te niedociągnięcia są rekompensowane przez zachodnich autorów.

W tym konkretnym przypadku specjalizujący się w problematyce mniejszości narodowych Amerykanin podjął temat z okresu II Rzeczpospolitej. Pełny tytuł jego książki brzmi „Tajna wojna. Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę”. Jak wiemy, w okresie po zakończeniu I wojny światowej na mapie Europy pojawiło się wiele nowych państw, których narody do tej pory znajdowały się pod panowaniem obcych władców, a upadek trzech wielkich mocarstw dał im przyczynek do ogłoszenia własnej niepodległości. Tak też uczynili Polacy, ale i wiele innych narodów. Jednym z tych, którym się nie udało, byli Ukraińcy. Co prawda i oni dążyli do niepodległości, lecz ich pech polegał na tym, że znaleźli się pomiędzy dwoma silniejszymi od siebie państwami – Rosją, która była w trakcie wojny domowej białych z bolszewikami, oraz nowo odrodzoną Polską, która wykorzystywała okres zamętu na wschodzie, aby jak najbardziej powiększyć swoje terytorium. Naród Ukraiński został więc podzielony pomiędzy Ukrainę wschodnią, która ostatecznie weszła w skład Związku Radzieckiego, oraz Ukrainę zachodnią, która weszła w skład trzech województw państwa polskiego. Oczywiście wszystko to było bardziej skomplikowane, lecz nie jest to odpowiednie miejsce na zajmowanie się tą kwestią.

To pobieżne nakreślenie sytuacji konieczne było, aby zrozumieć, o czym jest książka Snydera. Opowiada ona o polityce II Rzeczpospolitej i ZSRR wobec Ukraińców. Z jednej strony Polacy dążyli do ich asymilacji – według różnych koncepcji – z resztą społeczeństwa, a poprzez operacje wywiadowcze do osłabiania władzy komunistów w Ukraińskiej SSR, a z drugiej strony władcy na Kremlu wykorzystywali swoją agenturę do wpływania na Ukraińców po polskiej stronie granicy i prowadzonego różnymi środkami i osobami osłabiania swojego zachodniego sąsiada.

Z polskiej strony kluczową postacią był tytułowy Henryk Józewski – zaufany człowiek Józefa Piłsudskiego, w przeszłości działacz polskich organizacji niepodległościowych, po zamachu majowym wojewoda województwa wołyńskiego, w czasie II wojny światowej członek państwa podziemnego, a po zakończeniu wojny działacz antykomunistycznego ruchu oporu. Oprócz tego wszystkiego był także malarzem i scenografem, która to praca zajmowała go na równi z działalnością społeczno-polityczną.

Na książkę należy patrzeć dwojako. Najpierw jest to historia walki o wpływy wśród Ukraińców i podejmowanych przez obie strony prób osłabienia czy nawet pokonania przeciwnika. W niektórych polskich ośrodkach rozwinęła się nawet tak zwana myśl prometejska, zgodnie z którą przy pomocy mniejszości narodowych zamieszkujących ZSRR udałoby się to państwo zlikwidować. Wtedy, przy szczelnych granicach i słabym przepływie informacji odnośnie tego, jak funkcjonowało to państwo, niektórzy idealiści mogli snuć takie plany, dziś jednak wiemy, jak bezsensowne były. Przy czytaniu poświęconych temu rozdziałów uderza niewiarygodna wręcz naiwność i romantyzm ludzi zaangażowanych w ten ruch, który z czasem stał się międzynarodowy. Autor przedstawia także klasyczne akcje wywiadowcze obu stron na terenach drugiego państwa. Traktuje ten temat jednak nieco zbyt pobieżnie – poprzestaje na ogólnym przedstawieniu działań obu stron wspominając, że w takim to a takim okresie stosowały one takie to a takie środki w celu osiągnięcia założonych celów. Za mało miejsca poświęcono na przedstawienie, być może mniejszej ilości, ale bardziej szczegółowych operacji. To oczywiście tylko kilka przykładów tego jak oba państwa wpływały na ludność zamieszkującą ziemie ukraińskie. Ogólnie, pomimo pewnych niedociągnięć czy może raczej powinienem powiedzieć: moich zawiedzionych nadziei, za tę część „Tajnej wojny” należy się ocena pozytywna.

Gorzej ma się według mnie „druga część”. W cudzysłowie, ponieważ podział ten nie jest formalny, a wytworzył się jedynie w mojej głowie na potrzeby tej recenzji. Sama książka ma układ czysto chronologiczny, a omawiane przeze mnie części cały czas wzajemnie się przenikają i zlewają w jedność. Owa umowna druga część dotyczy życia Henryka Józewskiego, który jak wspomniałem, odgrywał wiele ról społeczno-politycznych, a także wojskowych. Był jednym z najbardziej zaufanych ludzi marszałka Piłsudskiego, a przy tym znanym malarzem. Timothy Snyder przedstawia nam całą jego sylwetkę od lat młodości, aż do śmierci w latach osiemdziesiątych. I to w moim bardzo subiektywnym odczuciu jest błąd. O ile w pełni zgadzam się, że jako postać ważna dla opisywanych w całej książce zdarzeń postać wojewody wołyńskiego powinna być przedstawiona szeroko, aż do konsekwencji, jakie go spotkały w PRL za wcześniejszą działalność, o tyle uważam, że biograficzne wątki powinny ograniczać się jedynie do wspomnianej – szeroko rozumianej – działalności politycznej, w zakresie wyznaczonym tytułem książki.

Może nie zupełnie niepotrzebne, ale zdecydowanie zbyt rozbudowane wydają mi się fragmenty dotyczące jego działalności artystycznej. Nie bardzo widzę związek – poza samą postacią Józewskego – pomiędzy tematyką książki, a jego wyobrażeniami, przemyśleniami na temat filozofii, kubizmu czy rozbudowanych rozważań na temat najlepszej scenografii do „Hamleta”. Sporo miejsca autor poświecił też – chyba niepotrzebnie – na opis licznych kontaktów towarzyskich ze współczesnymi mu artystami, na przykład Marią Dąbrowską czy Zofią Nałkowską, i ich przeżyciami i uniesieniami związanymi z pięknem wołyńskiej przyrody, a potem żalem nad utraconymi kresami. Nie wiem także, dlaczego większość ilustracji stanowią obrazy, które Józewski namalował i jaki mają związek z polsko-sowiecką rozgrywką o Ukrainę. Z pewności znalazłyby by się zdjęcia lepiej pasujące do treści.

Nie czytało mi się „Tajnej wojny” łatwo. Napisana jest bowiem dość suchym językiem, a autor potraktował swoją pracę wybitnie naukowo. Znajdziemy w niej na przykład wiele rozbudowanych przypisów, ale całość napisana jest bardzo beznamiętnie. Jeśli autor zamierzał dotrzeć do szerokiego grona czytelników, to tylko przez treść i zawarte w niej ciekawe informacje, a nie dzięki wciągającemu stylowi. Dla sporej grupy potencjalnych czytelników będzie to minusem, przyjemności z samego faktu czytania nie ma w tym wypadku żadnej. Od strony technicznej nie mam żadnych uwag, może poza tą, że osobiście wolę książki wydawane na białym, a nie nieco pożółkłym papierze, ale o gustach się nie dyskutuje. Podoba mi się za to okładka – prosta, ale ma w sobie to coś. Żadnych zastrzeżeń nie mam też do korekty.

Stwierdzić trzeba, że książka Timothy’ego Snydera porusza mało w Polsce znany temat i choćby z tego względu warto się z nią zapoznać. Zawiera naprawdę dużo rzetelnie udokumentowanych i omówionych informacji na temat sytuacji panującej na polsko-radzieckim pograniczu. Minusami są za to moim zdaniem: zbyt częste odbieganie autora od tematu i niezbyt przystępny język; przeczytanie całości wymaga maksymalnego skupienia i silnej woli ze strony czytelnika, który nie jest szczególnie zainteresowany tym tematem. Dla osób zainteresowanych wady te z pewnością nie będą stanowiły problemu i tym osobom książkę mogę spokojnie polecić. Dla pozostałych znajdą się, myślę, ciekawsze propozycje.