Kiedy państwo jest jednym z dwóch światowych supermocarstw, musi być przygotowane na różne ewentualności. Na przykład na to, że drugie supermocarstwo zechce któregoś pięknego dnia pozbyć się konkurencji przy pomocy kilkudziesięciu mało używanych rakiet z głowicami atomowymi. Albo zechce tylko zniszczyć pojedyncze miasto, na przykład stolicę, używając do tego celu bomby atomowej umieszczonej w walizce. Przed takimi właśnie niebezpieczeństwami stały zagrożone przez komunistyczny ZSRR Stany Zjednoczone. Jednak wraz z upadkiem komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej nie wszystkie te zagrożenia zniknęły. Miejsce ZSRR zajęły różne organizacje oraz mniejsze państwa typu Korea Północna czy Iran, które – jak czasem może się wydawać – za główny cel swojego istnienia uznały walkę z „wujem Samem”. Nie mają one szans w regularnej wojnie, więc sięgają po środki niekonwencjonalne takie jak zamachy terrorystyczne, czy też budowę własnego małego arsenału atomowego.

Stojąc w obliczu takich wyzwań, aby po pierwszym wrogim uderzeniu nie stracić całych władz państwowych, które później mogłyby przeprowadzić śmiertelny dla agresora kontratak, Stany Zjednoczone zdecydowały się na stworzenie latającego centrum dowodzenia. I o nim właśnie opowiada ten artykuł.

E-4A/B National Airborne Operations Center (NAOC)

Tak brzmi jego pełna nazwa, którą można tłumaczyć jako Narodowe Powietrzne Centrum Operacyjne, bądź po prostu Narodowe Powietrzne Centrum Dowodzenia. Głównym zadaniem, jakie postawiono przed tymi maszynami jest zapewnienie skutecznej i bezpiecznej łączności pomiędzy przedstawicielami najwyższych władz państwowych – najczęściej jest to prezydent lub sekretarz obrony, choć mogą to tez być inni członkowie rządu USA w zależności od sytuacji – a siłami zbrojnymi, pozwalającej na wydawanie rozkazów w sytuacji zagrożenia, lub w wypadku zniszczenia naziemnego centrum dowodzenia. Po zakończeniu zimnej wojny, kiedy zagrożenie atakiem nuklearnym na Waszyngton znacznie zmalało, samolotom przydzielono dodatkowe zadanie pełnienia funkcji powietrznego stanowiska dowodzenia w sytuacjach klęsk żywiołowych, kiedy cała infrastruktura na ziemi została zniszczona przez tsunami, huragan czy trzęsienie ziemi. Nierzadko też E-4B są po prostu środkiem transportu dla członków rządu Stanów Zjednoczonych. Nie należy jednak mylić E-4B ze sławetnym Air Force One, ponieważ, choć z wyglądu są bardzo podobne, ten drugi nosi oznaczenie VC-25. Trzeba jednak przy tym wspomnieć, że każdy samolot – choćby była to na przykład zwykła awionetka lub jeden z setek F-16 – na pokładzie którego aktualnie znajduje się prezydent Stanów Zjednoczonych, przybiera tymczasową nazwę Air Force One. Jednakże przy każdej zagranicznej wizycie prezydenta USA oprócz Air Force One obecny jest także E-4B. Z tej też przyczyny NAOC można było zobaczyć także i w Polsce, na Okęciu w czerwcu 1998 roku oraz w maju roku 2005.

W latach sześćdziesiątych bazą dla takiego stanowiska dowodzenia był samolot Boeing 707, który nosił wojskowe oznaczenie EC-135. Jednak ciągły postęp techniki oraz potrzeba domontowania coraz to nowych elementów wyposażenia spowodowały, że EC-135 stał się zbyt mały i przestarzały aby móc dalej wypełniać swoje zadania. Dlatego tez zdecydowano się na zbudowanie nowego centrum całkowicie od podstaw, a za nośnik obrano Boeinga 747-200B, który wewnątrz kadłuba dysponuje powierzchnią ponad trzykrotnie większą w porównaniu z poprzednikiem. Pierwsza z trzech zamówionych maszyn w wersji E-4A została dostarczona siłom powietrznym pod koniec 1974 roku. Jednak już po niedługim czasie zdecydowano się zamówić jeszcze jeden samolot – tym razem w nowszej odmianie E-4B. Postanowiono także, że wszystkie trzy starsze E-4 zostaną zmodernizowane do wersji E-4B. Pierwszy E-4B wszedł do służby w 1976 roku, a modernizacja ostatniego zakończyła się pięć lat później.

Wszystkie NAOC należą do 55. Skrzydła mającego swoje dowództwo w bazie sił powietrznych Offutt w stanie Nebraska. Jest to tak zwana Główna Baza Operacyjna (MOB – Main Operating Base) – tylko tam przeprowadzane są szkolenia, przeglądy i remonty samolotów. Jednak aby móc dostarczyć natychmiastowe wsparcie prezydentowi lub sekretarzowi obrony każdej chwili co najmniej jedna z tych maszyn utrzymywania jest w ciągłym pogotowiu i w gotowości do natychmiastowego startu w jednej z licznych baz na całym świecie, które nazywane są Wysuniętymi Bazami Operacyjnymi (FOB – Forwarding Operating Bases). Początkowo bazą dla wszystkich E-4 było Andrews, to samo lotnisko, na którym, na co dzień stoją obie maszyny Air Force One. Aby jednak zminimalizować prawdopodobieństwo utraty wszystkich tych cennych maszyn przy jednym ataku, zdecydowano się przenieść E-4 do wspomnianego Offutt. Kwestią wyznaczania załóg, serwisowania samolotów oraz ich ochrony zajmuje się Dowództwo Walki Powietrznej (ACC – Air Combat Command), natomiast operatorzy systemów znajdujących się na pokładzie oraz planowanie i nadzorowanie misji podlega pod Dowództwo Strategiczne (U.S. Strategic Command).

Boeing E-4

fot. US Air Force

Jak już wspomniano, całe centrum osadzone jest w kadłubie doskonale wszystkim znanego Boeinga 747-200. Dla przypomnienia warto jednak podać kilka faktów. Samolot jest dolnopłatem o konstrukcji całkowicie metalowej. Ciśnieniowa, zamykana hermetycznie kabina pasażerska podzielona jest na cztery przedziały, w których znajdują się: kabina pilotów, stanowiska operatorów awioniki, sala sztabowa oraz przedział wypoczynkowy. Podstawowa załoga liczy 30 osób, ale łącznie E-4 jest w stanie pomieścić od 94 do 114 pasażerów w zależności od źródeł, z jakich czerpiemy informacje.

Napęd stanowią cztery turbowentylatorowe silniki General Electric CF6-50E2, które można też spotkać pod oznaczeniem F103-GE-100. Pozwalają one rozpędzić Boeinga do prędkości 969 km/h.

Dzięki niewielkiemu zużyciu paliwa samolot za jednym razem może przebyć drogę długości 12 600 kilometrów, która może być jeszcze wydłużona dzięki możliwości tankowania w powietrzu. Aby zatankować E-4 do pełna potrzebne są całe dwa powietrzne tankowce KC-135. Zapasy żywności zgromadzone na pokładzie pozwalają na ciągłe przebywanie w powietrzu przez ponad 72 godziny, inne źródła podają nawet tydzień.

Z powodu wielkiej wagi, jaką dla systemu bezpieczeństwa mają samoloty E-4, wyposażenie specjalistyczne, które znajduje się na ich pokładzie, okryte jest tajemnicą. Dostępne są tylko ogólne informacje na temat tego, co znajduje się na pokładach czterech Boeingów. Wiadomo jednak, że cały samolot zabezpieczony jest przed skutkami pobliskiego wybuchu jądrowego, oznacza to, że jego awionika jest niewrażliwa na impuls elektromagnetyczny, a załoga jest w pełni zabezpieczona przed radioaktywnym promieniowaniem oraz oślepiającym błyskiem, który towarzyszy eksplozji głowicy nuklearnej. Zainstalowany jest także superwydajny system chłodzenia, który chroni samolot przed termalnymi skutkami takiego wybuchu. Oczywiście wszystkie te systemy nic nie dadzą, jeśli detonacja ładunku atomowego nastąpi w bezpośredniej bliskości maszyny, jednak, kiedy E-4 znajduje się w powietrzu szanse przeżycia osób będących na jego pokładzie równe są niemal pewności.

Obecnie główną drogą przekazywania informacji jest sieć satelitarna. Anteny do tego rodzaju łączności umieszczone są w charakterystycznym garbie na grzbiecie kadłuba. Jednak satelity komunikacyjne także mogą zostać zniszczone przez agresora. Konstruktorzy E-4 przewidzieli i taką sytuację, wyposażając samolot w cały system anten (w tym również do komunikacji z zanurzonymi okrętami podwodnymi) używanych do komunikacji na falach superdługich. Służy do tego imponująca antena długości 8 kilometrów (!) rozwijana z bębna znajdującego się w tylnej części kadłuba. Źródła podają, że NAOC dysponuje łącznie 13 różnymi systemami łączności, które mogą być używane w dowolnej konfiguracji w zależności od sytuacji. Sprzęt ten obsługiwany jest przez kilkunastu operatorów korzystających z licznych komputerów zdolnych do pozyskiwania, archiwizowania i przetwarzania wszelkich niezbędnych do działania danych.

Jednak cała ta elektronika to nie jedyne wyposażenie, z którego mogą korzystać VIP-y znajdujące się na pokładzie E-4B. Część kadłuba zajmują prywatne pomieszczenia zarezerwowane dla tej najważniejszej osoby na pokładzie, obojętnie czy to jest prezydent czy sekretarz do spraw weteranów. W ich skład wchodzi sypialnia, garderoba oraz biuro z łącznością na cały świat. Istnieje także ogólna sala konferencyjna na 21 osób, z nowoczesnym wyposażeniem audiowizualnym, w której mogą odbywać się narady dowódców najwyższego szczebla. Z przodu kadłuba, nieopodal kabiny pilotów znajduje się aneks kuchenny wyposażony lodówkę z zamrażarką, piec elektryczny i kuchenkę mikrofalową.

Wyjątkowo wyszukane i efektywne wyposażenie, druga najwyższa w historii USAF-u cena jednostkowa wynosząca ponad 250 milionów dolarów – droższy jest tylko B-2 – oraz największa w historii załoga, jaką miał którykolwiek samolot USAF-u, czynią z E-4B samolot jedyny w swoim rodzaju.

Boeing E-4: dane taktyczno-techniczne

Długość: 70,51 m
Rozpiętość skrzydeł: 59,64 m
Wysokość: 19,33 m
Masa startowa maks.: 362 875 kg
Prędkość maks.: 969 km/h
Prędkość przelotowa: 933 km/h
Pułap maks.: 13 715 m
Zasięg: 12 600 km
Długotrwałość lotu: 3-7 dób
Długość startu: 3 300 m
Długość lądowania: 2 110 m
Załoga: podstawowa 30, maksymalna 114