Gorzka to książka. Nie może zresztą być inna. Nie jest to bowiem opowieść o wojnie jako takiej, ale o ludziach, którzy jej doświadczyli, i o tym, jak wojna wywróciła do góry nogami funkcjonowanie tego zakątka naszej planety – gdzie i tak żyło się nieszczególnie łatwo. Dziś goryczą – i krwią – spływa Kurdystan, którego mieszkańcy mieli nadzieję na upragnioną niepodległość czy chociaż większą niezależność, a po raz kolejny stali się pionkami w rozgrywce mocniejszych od siebie, za co teraz płacą wysoką cenę.
Jeśli komuś potrzeba przypomnienia, czym jest wojna, jak niewyobrażalny to kataklizm, powinien sięgnąć po książkę Pawła Pieniążka. Obserwując scenę polityczną w naszym pięknym kraju, łatwo dojść do wniosku, że jest sporo ludzi, którym taka lektura dobrze by zrobiła, ale akurat oni najpewniej po tę publikację nie sięgną. Jeśli jednak… może przestaną snuć chore marzenia o wojnie, która jakoby miałaby nas czegoś nauczyć, z czegoś wyleczyć.
„Po Kalifacie” pokazuje, że jeśli wojna z czegoś leczy, to tylko z nadziei na lepszą przyszłość. A najostrzej „leczy” najmłodszych. Szczególnie gorzko pobrzmiewa ten akapit (s. 42–43):
Najszybciej nowe porządki podłapały dzieci. Ich zabawy na ulicach odzwierciedlały, co się akurat dzieje w kraju. Gdy pojawili się pierwsi żołnierze, jeszcze chętniej bawiły się w wojnę i wyłapywały jej koloryt. W trakcie ramadanu rodzice kupują dzieciom prezenty lub dają pieniądze. Gdy byłem w jednym z kurdyjskich miast, niemal każdy chłopiec wydawał je na pistolet na kulki. Grupy dochodzące do trzydzieściorga dzieci i nastolatków mierzyły się ze sobą pośród wąskich uliczek, a jeśli akurat nie było „uzbrojonych” przeciwników, to strzelali do wszystkiego, co popadło. Miasto znowu doświadczyło ulicznych starć, teraz jednak w wydaniu niepełnoletnich. To samo działo się na terytoriach kontrolowanych przez Państwo Islamskie. Dzieci bawiły się już nie w policjantów i złodziei, lecz w Hesbę [policję religijną – ŁG] i niewiernych. „Aresztowały” i „biczowały” te, które nosiły za krótkie brody.
W dużej mierze jest to także synteza historii Kurdów i Kurdystanu w tym i ubiegłym stuleciu. Może nawet w za dużej. Książka zyskałaby na wartości, gdyby Autor (na tyle, na ile miał materiału do dyspozycji) poświęcił więcej miejsca ludziom wskazanym z imienia, ale żyjącym dziś i doświadczającym wojny dziś, a nie założycielowi Partii Pracujących Kurdystanu Abdullahowi Öcalanowi. Te kwestie można by relegować do kalendarium zajmującego pięć stron na końcu książki.
Jeśli mielibyśmy określić tę książkę jeszcze jakimś przymiotnikiem poza „gorzka”, należałoby powiedzieć: brutalna. Brutalna jak wojna, bo jakże inaczej. Pieniążek to sprawny reportażysta. Nie musi się uciekać do szantażu emocjonalnego, wystarczy, że wali faktami na odlew. Faktami takimi jak owe dzieci bawiące się w Hesbę.
„Po Kalifacie” nie wejdzie raczej do żelaznego kanonu publikacji o wojnie w Iraku i Syrii. Jest to jednak wartościowa i potrzebna publikacja, pomagająca zrozumieć wciąż trwającą w Syrii wojnę wszystkich ze wszystkimi. A rozumieć ją warto. Arabska wiosna mimowolnie sprawiła, że Syria stała się nową Koreą i nowym Wietnamem – miejscem, w którym mocarstwa zaczęły toczyć wojnę zastępczą. Reportaż Pieniążka zapewne już wkrótce będzie potrzebować ciągu dalszego.