Tak zwane Państwo Islamskie wydaje się mało zainteresowane ekspansją w Azji Środkowej. Mimo dobrze zorganizowanych akcji propagandowych można odnieść wrażenie, że niewiele z nich kierowanych jest do muzułmanów zamieszkujących poradziecką Azję. Do mediów przedostają się co prawda nagania w których kazachscy bojownicy skazują na śmierć rzekomego agenta rosyjskiego GRU, jednak trudno znaleźć materiały skierowane wprost przeciwko Astanie czy Taszkentowi. Obecnie uwaga werbowników ISIS koncentruje się na pozyskiwaniu ochotników z Europy Zachodniej i Bliskiego Wschodu. Starcia z wojskami syryjskimi i nieustabilizowana sytuacja przy granicy z Turcją sprawiają, iż otwieranie kolejnego frontu na Kaukazie czy w Azji Środkowej wydaje się mało prawdopodobne. Nie tłumaczy to jednak propagandowej bierności ISIS, które zdaje się zupełnie niezainteresowane zakładaniem przyczółków w Azji Środkowej.

Kierunki propagandy

Powstanie i działalność ISIS doskonale wpisuje się w koncepcję czterech fal terroryzmu zaproponowaną przez D.C. Rapoporta. Kluczowym elementem jest zastosowanie nowych osiągnięć techniki. Państwo Islamskie doskonale wykorzystuje internet jako główny kanał do propagowania swoich idei. Nagrania przedstawiające egzekucje jeńców przez wiele miesięcy szokowały opinię publiczną na całym świecie. W innych filmach uzbrojeni mężczyźni zapowiadają walkę przeciwko, w ich rozumieniu, nieislamskim rządom. Wszystkie te materiały skierowane są w dużej mierze do odbiorców na Zachodzie. Jeśli przyjrzeć się danym statystycznym, dysproporcja w zainteresowaniu, jakim samozwańcze Państwo Islamskie darzy dla przykładu Francję, w zestawieniu z republikami środkowoazjatyckimi wydaje się zaskakująca. Przytłaczająca większość propagandy kierowana jest do krajów, w których muzułmanie stanowią mniej niż 10% społeczeństwa (według danych CIA World Factbook liczebność wyznawców islamu we Francji kształtuje się w granicach 5–9%). Z drugiej strony Uzbekistan, w którym sunnici stanowią ponad 80% obywateli, pojawia się w materiałach propagandowych ISIS niezwykle rzadko. Ten przykład doskonale obrazuje dotychczasową bierność Państwa Islamskiego, które zdaje się nawet nie podejmować próby budowania wpływów w Azji Środkowej.

Należy jednak pamiętać o znaczących ograniczeniach w dostępie do źródeł informacji, z jakim mamy do czynienia w poradzieckiej Azji. Większość krajów stara się w mniejszym lub większym stopniu kontrolować treści trafiające do obywateli. na przykład w Kazachstanie powstał projekt zmian w prawie wprowadzający zakaz rozpowszechniania filmów tworzonych przez ISIS, na których widać osoby o środkowoazjatyckich rysach. O tym pomyśle wspominał 24 listopada 2014 roku kazachstański prokurator generalny. Restrykcje w dostępie do informacji nie tłumaczą jednak słabego zaangażowania ISIS w Mawarannahrze.

Warto oczywiście wspomnieć o najbardziej spektakularnym casusie środkowoazjatyckiego bojownika – pułkownika Halimowa. Były szef tadżyckiego oddziału OMON-u pojawił się kilkukrotnie w nagraniach propagandowych, zapowiadając ataki przeciwko „antyislamskiemu rządowi Tadżykistanu”, jednak można odnieść wrażenie, że nie przyczyniły się one do umocnienia poparcia dla radykałów w kraju. W opinii wielu tadżyckich dziennikarzy były dowódca sił specjalnych może zostać wykorzystany nie tylko do destabilizacji państwa, ale również do osłabienia Tadżykistanu na arenie międzynarodowej. Prawdopodobnie w przyszłości będzie można spodziewać się rozgrywania przez środkowoazjatyckie reżimy „karty ISIS” w walce z opozycją. Sprowadzenie przeciwników politycznych do wspólnego mianownika, jakim jest „islamski radykalizm”, może prowadzić do kolejnych przypadków łamania praw człowieka pod przykrywką walki z terroryzmem. Prezydent Islom Karimov podpisał 10 sierpnia 2015 roku nowelizację przepisów regulujących kwestię utraty uzbeckiego obywatelstwa. Uwzględniono w niej popełnienie „przestępstwa przeciwko pokojowi”. Sformułowanie to może określać zarówno działalność w organizacji terrorystycznej, jak i niemal wszelką działalność opozycyjną. Sprawia to, iż społeczność międzynarodowa powinna bacznie obserwować reżimy środkowoazjatyckie, aby te pod pretekstem walki z ekstremizmem nie łamały praw człowieka.

Chłodny stosunek do skrajnej ideologii

Mimo iż muzułmanie stanowią dominującą grupę religijną w Azji Środkowej, zdają się niezainteresowani radykalną retoryką ISIS. Może to mieć związek ze specyfiką miejscowego życia religijnego. Historycznie islamska ortodoksja nie zakorzeniła się trwale w miejscowym życiu duchowym. Regionalne tradycje połączone z muzułmańskimi zwyczajami dały początek „islamowi ludowemu”. Jest to specyficzny nurt kulturowy, silnie osadzony w regionalnych realiach. Odwiedzanie mazarów, suficki mistycyzm i ogromne wpływy bractw religijnych sprawiają, iż życie miejscowej ummy często dalece odbiega od ortodoksji. A dzięki temu radykalnej retoryce samozwańczego Państwa Islamskiego trudno będzie dotrzeć do szerszego grona. Równie nieprawdopodobne wydają się odwołania do tradycyjnych antagonizmów między szyitami i sunnitami. Zgodnie z danymi Pew Research Center z 2009 roku jedynie w Tadżykistanie zamieszkuje mniejszość szyicka szacowana na 7% populacji. W pozostałych republikach grupy te nie przekraczają 1%. Tarcia między obiema grupami należą do rzadkości, dlatego trudno opierać retorykę na tworzeniu obrazu wroga bazującego na przesłankach religijnych.

Islom Karimov z amerykańskim sekretarzem stanu Johnem Kerrym (fot. US Department of State)

Islom Karimov z amerykańskim sekretarzem stanu Johnem Kerrym
(fot. US Department of State)

Teoretycznie radykalne grupy mogłyby podjąć próbę współpracy z opozycją w celu dokonania przewrotu pod hasłem aksamitnej rewolucji. Jakkolwiek taki rozwój sytuacji wydaje się interesujący, szanse na jego realizację są dość znikome. Jak pokazał przykład tulipanowej rewolucji w Kirgistanie, główną rolę w środkowoazjatyckiej polityce odgrywają więzy klanowe. Walka o wpływy w Biszkeku wydawała się nie mieć odcienia religijnego (laicka północ przeciw głęboko muzułmańskiemu południu), opierała się jedynie na więzach regionalno-rodowych.

Środkowoazjatyccy przywódcy doskonale zdają sobie sprawę z zagrożeń ze strony grup fundamentalistycznych. Mając w pamięci wojnę domową w Tadżykistanie i potyczki z partyzantami Dżumy Namanganiego, większość rządów starała się prowadzić politykę twardej ręki. Organizacje pozarządowe wiele razy zwracały uwagę na przypadki nadużywania siły i łamania prawa człowieka przez funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Sytuacja geopolityczna uległa jednak drastycznej zmianie po 2001 roku. Stany Zjednoczone pilnie poszukiwały sojuszników w regionie, dlatego zwróciły się bezpośrednio do republik środkowoazjatyckich. Była to doskonała sytuacja dla Isloma Karimova – znanego z represyjnego traktowania muzułmanów – aby zaostrzyć kurs w polityce wewnętrznej. Deklarowane poparcie dla ISAF stało się przykrywką nie tylko do walki ze stanowiącym zagrożenie IRU, lecz również dla łamania praw człowieka w imię „wojny z terroryzmem”. Jednak dlaczego społeczeństwa pod wpływem ciągłego nacisku ze strony władz, politycznych represji i stosunkowo niskiego standardu życia nie uległy radykalizacji?

IRU a ISIS

Tuż po upadku Związku Radzieckiego doszło do religijnego renesansu w Azji Środkowej. Mieszkańcy regionu zdawali się na nowo odkrywać islam. Szczególnie w regionie Kotliny Fergańskiej odsetek praktykujących muzułmanów zwiększał się niemal z dnia na dzień. Trend ten niepokoił świeckie władze nowo powstałych republik. Podczas radzieckiej interwencji w Afganistanie część szczególnie gorliwych muzułmanów wyjeżdżała wspierać walkę tamtejszych mudżahedinów. Szczególnie Tadżycy okazywali wsparcie współwyznawcom z Kabulu. Duży wpływ na radykalizację nastrojów mogła mieć również rewolucja w Iranie. Obalenie szacha, o którym sądzono, że jest władcą słabym i skorumpowanym, przez charyzmatycznego duchownego mogło prowadzić do niebezpiecznych analogii wśród rozczarowanych mieszkańców Azji Środkowej. Było to środowisko, w którym idee panislamistyczne mogły trafić na niezwykle podatny grunt.

Władze Tadżykistanu zneutralizowały w latach 90. Partię Islamskiego Odrodzenia, włączając ją do politycznego dyskursu. Zabieg ten był niemożliwy w przypadku Islamskiego Ruchu Uzbekistanu. Organizacja ta przez lata postrzegana była jako największe zagrożenie dla stabilności państw Azji Środkowej. Niektóre doniesienia sugerują, iż jej bojownicy mogli otrzymywać wsparcie materialne od pakistańskich służb specjalnych i wpływowych biznesmenów z Arabii Saudyjskiej. Mimo iż sami uważają się za duchowych spadkobierców środkowoazjatyckich basmaczów, ich modus operandi niemal niczym nie różni się od metod stosowanych przez inne grupy związane z czwartą falą terroryzmu. Członkowie Islamskiego Ruchu Uzbekistanu niejednokrotnie znajdowali azyl w Afganistanie, gdzie dochodziło do kontaktów z czołowymi dowódcami Al Kaidy. Przedstawiciele afgańskich talibów odmówili uczestnictwa w szczycie w Kandaharze i wydania bojowników IRU, na co naciskał rząd w Taszkencie. Bliska współpraca Osamy bin Ladena z Dżumą Namanganim jedynie utwierdzała obserwatorów w przekonaniu, iż bojownicy IRU cieszą się poparciem mudżahedinów stanowiących wówczas poważną siłę w regionie.

Wraz z postępem koalicji ISAF realne wpływy afgańskich talibów w znacznym stopniu ograniczono. Jednoczesny wzrost siły operującego w Syrii i Iraku samozwańczego Państwa Islamskiego postawił republiki środkowoazjatyckie w wyjątkowo niebezpiecznej sytuacji. Afganistan daleki jest od długotrwałej stabilności politycznej, z drugiej zaś strony – położony na zachodzie Irak uległ niemal całkowitemu rozkładowi. Stawia to przed państwami regionu szereg wyzwań w kwestii bezpieczeństwa.

W marcu 2015 roku uzbeccy bojownicy, w nagraniu wideo określający się jako członkowie IRU, ogłosili deklarację wierności kalifowi Państwa Islamskiego Abu Bakrowi al-Baghdadiemu. Jednocześnie wprost wypowiedzieli posłuszeństwo wobec mułły Omara, rzekomo będącego nadal przywódcą Al-Kaidy. Początkowo nagranie pozostało bez odpowiedzi. W pierwszych tygodniach sierpnia 2015 roku uzbeckie radio Ozodlik opublikowało informację o samorozwiązaniu IRU i połączeniu z ISIS. Czy oznacza to intensyfikację działalności grup terrorystycznych w regionie? Obecnie wydaje się to mało prawdopodobne. Przed formułowaniem generalnych wniosków warto zestawić to, co wiadomo o bojownikach ISIS wywodzących się z Azji Środkowej.

Od robotnika do terrorysty

Amerykański generał James Clapper szacował, iż w szeregach Państwa Islamskiego walczy około 20 tysięcy obcokrajowców (stan na luty 2015 roku). Należy pamiętać, iż bardzo duży odsetek stanowią rekruci z Europy Zachodniej i Północnej Afryki. Osoby pochodzące z Azji Środkowej są dość nieliczną mniejszością. Dziennikarze związani z Radiem Wolna Europa dotarli do kilku z nich.

W przypadku wielu powtarza się podobny schemat. Młodzi mężczyźni, nie mogąc znaleźć posady w rodzinnych miastach, wyemigrowali do Rosji w nadziei na poprawę sytuacji ekonomicznej. Po zakończeniu pracy część z nich, zamiast wrócić do domów, udała się do Syrii, aby zasilić szeregi Państwa Islamskiego. Pobyt na terenie Federacji Rosyjskiej musiał w jakiś sposób wpłynąć na zmianę nastawienia osób, których początkowym celem była jedynie lepiej płatna praca. Sytuacja, w jakiej niejednokrotnie znajdują się przybysze z Azji Środkowej, sprzyja radykalizacji. Prześladowania ze strony nacjonalistycznych bojówek i zła sytuacja socjalna sprawiają, że wielu ulega retoryce stosowanej przez duchownych sympatyzujących z grupami terrorystycznymi.

Abu Bakr al-Baghdadi w 2004 roku, gdy był w rękach Amerykanów (fot. US Army)

Abu Bakr al-Baghdadi w 2004 roku, gdy był w rękach Amerykanów
(fot. US Army)

Niewykwalifikowani robotnicy potencjalnie zasilający szeregi ISIS nie stanowią dużego potencjału bojowego. Inaczej wygląda kwestia radykalizacji członków służb mundurowych. Oczywiście najsłynniejszym przykładem jest sprawa tadżyckiego pułkownika Halimowa, jednak zdarzają się również przypadki przejścia znacznie niższych stopniem członków resortów siłowych na stronę organizacji terrorystycznych. Tego rodzaju przypadki mogą w przyszłości zaważyć na bezpieczeństwie republik środkowoazjatyckich. Potencjalnie największe zagrożenie mogą stanowić weterani tadżyckiej wojny domowej. Wielu nadal służy w policji i wojsku. Ci oficerowie, oprócz doświadczenia bojowego i szkolenia, doskonale znają strukturę sił zbrojnych, mogą dostarczyć informacji ułatwiających infiltrację wojska przez komórki organizacji terrorystycznych.

Przykładem takiej ścieżki radykalizacji może być Abu Uzman, z którym rozmawiali reporterzy Radia Wolna Europa. Ten uzbecki policjant, podobnie jak wielu rodaków, wyemigrował do Rosji, po czym, zamiast powrócić do rodziny, zdecydował się na dołączenie do oddziałów Państwa Islamskiego.

Należy pamiętać, iż społeczeństwa środkowoazjatyckie nadal wydają się w większości mało zainteresowane islamskim radykalizmem. Wobec przedkładania kwestii ekonomicznych ponad ideologię zdaje się, iż trudno będzie werbownikom ISIS zdobyć szeroką bazę społeczną w Azji Środkowej. Kluczem do bezpieczeństwa regionu może okazać się nie walka zbrojna, lecz działania prewencyjne.

Ofensywa Talibów w Afganistanie a bezpieczeństwo Azji Środkowej

Pod koniec września 2015 roku doszło do zaskakującej zmiany sytuacji w północnym Afganistanie. Oddziały Talibów w wyniku niezwykle gwałtownej ofensywy zdobyły Kunduz – miasto niedaleko granicy z Tadżykistanem. Wielu polityków, zarówno amerykańskich, jak i afgańskich, było zaskoczonych tak nagłym atakiem. Według doniesień dziennikarki telewizji Al-Jazeera Heleny Mailkyar nawet pakistańskie służby specjalne ISI, podejrzewane o finansowanie afgańskich partyzantów, były zaskoczone tak gwałtowną ofensywą. Bojownikom udało się przez piętnaście dni utrzymać kontrolę nad ośrodkiem. Czy jednak operacja przeprowadzona przez talibów zagraża bezpieczeństwu Tadżykistanu? Analizując oświadczenie zamieszczone przez Islamski Emirat Afganistanu, jasno widać, iż atak nie był elementem większej operacji, lecz odosobnionym natarciem mającym zrealizować jedynie cele taktyczne: uwolnienie więźniów i zdobycie sprzętu wojskowego.

Niemniej prezydent Emomali Rahmon potraktował wydarzenia w Afganistanie niezwykle poważnie. Wzmogły się prześladowania osób uznanych przez władze za „zbyt religijne”. Wysoce wątpliwe, aby prawdziwymi motywami działań podejmowanych przez rząd w Duszanbe było faktycznie przeciwdziałanie radykalizacji nastrojów społecznych. Od zakończenia wojny domowej w 1997 oskarżenia o sprzyjanie organizacjom terrorystycznym używane były jako forma walki z opozycją. Wybuch walk w samym Tadżykistanie również jest mało prawdopodobny, ponieważ na skutek masowej emigracji najbardziej niezadowoleni i zradykalizowani Tadżycy opuścili kraj. Część mogło wybrać wyjazd do Syrii, jednak wielu prawdopodobnie przebywa w Rosji, przez co stają się problemem nie tyle dla Duszanbe, ile dla Moskwy.

Sytuacja w Afganistanie zaniepokoiła również władze Kirgistanu. Premier Temir Sarijew na konferencji w Biszkeku wyraził zaniepokojenie ofensywą talibów. Jednocześnie podjął decyzję o wzmocnieniu posterunków na granicy z Tadżykistanem. Należy pamiętać, że pod względem zarówno gospodarczym, jak i militarnym kraje te są najsłabsze w poradzieckiej Azji Środkowej, przez co stają się szczególnie podatne na próby destabilizacji. Na początku października doszło do szeregu spotkań środkowoazjatyckich przywódców, podczas których kwestia aktywności talibów w Afganistanie była jednym z najważniejszych tematów prowadzonych rozmów. Za priorytet uznano konieczność wzmocnienia posterunków w najbliższym sąsiedztwie terenów, na których działają Talibowie. Nie tylko granica tadżycko-afgańska, lecz również odcinek afgańsko-turkmeński znacząco umocniono. Zgodnie z analizą Józefa Langa z OSW decyzją Gurbangulego Berdimuhamedowa około 70% sił zbrojnych kraju relokowano na pogranicze.

Gurbanguly Berdimuhamedow i Dmitrij Miedwiediew (fot. kremlin.ru na licencji Creative Commons Attribution 3.0)

Gurbanguly Berdimuhamedow i Dmitrij Miedwiediew
(fot. kremlin.ru na licencji Creative Commons Attribution 3.0)

Działania te obliczone są głównie na sukces w polityce wewnętrznej. Strach przed radykalnymi grupami islamistycznymi jest wyjątkowo silny w przypadku Uzbekistanu i Tadżykistanu. Jak pokazały tegoroczne wybory prezydenckie, społeczeństwa środkowoazjatyckie nie chcą zmian, doceniają obecne władze, będące w ich odczuciu gwarantami stabilności i spokoju. Jest to jeden z powodów, dla których podsycanie strachu przed grupami terrorystycznymi od lat okazuje się skuteczną taktyką nie tylko pacyfikującą opozycję, ale i trzymającą społeczeństwo w ryzach.

Delegalizacja PIO

Tadżycka Partia Islamskiego Odrodzenia (PIO) była ewenementem w środkowoazjatyckiej polityce. Jako jedyna legalnie zarejestrowana islamska partia polityczna w poradzieckiej Azji została włączona w oficjalny dyskurs polityczny po zakończeniu wojny domowej w 1997 roku. Wybory parlamentarne, które odbyły się 1 marca 2015 roku, pokazały słabość ugrupowania. Wynik wyborczy w granicach 1,5% sprawił, iż nie udało im się wprowadzić żadnego przedstawiciela do parlamentu. W takich okolicznościach rząd podjął zaskakującą decyzję – postanowiono zdelegalizować partię decyzją administracyjną.

Początkowo ministerstwo sprawiedliwości zwróciło uwagę, że PIO nie ma odpowiedniej liczby członków, aby być oficjalnie zarejestrowanym ugrupowaniem politycznym. Podkreślono, iż prowadzenie działalności z prywatnego mieszkania w Duszanbe, pełniącego funkcję tymczasowej kwatery głównej, i organizowanie politycznych wieców jest nielegalne. Przewodniczący PIO Muhiddin Kabiri określił takie działania władz jako obliczone na wywieranie presji na opozycję. Nie jest to pierwsza próba nacisku na działaczy tego ugrupowania. Wcześniej starano się skompromitować jedną działaczkę oskarżeniami natury obyczajowej.

Prawdziwy cios nadszedł jednak 29 września, kiedy to po prawie dwudziestu latach działalności na tadżyckiej scenie politycznej PIO została zdelegalizowana i uznana za organizację terrorystyczną. Prokurator generalny stwierdził, iż prominentni działacze Partii Islamskiego Odrodzenia zamieszani byli w głośną strzelaninę na przedmieściach Duszanbe, w której zabito generała Nazarzoda. Wojskowy miał rzekomo otrzymywać rozkazy od przebywającego w Turcji Kabiriego. Sytuacja przypomina szukanie przez rząd usprawiedliwienia dla kolejnych represji.

Kluczowe zdaje się zrozumienie, iż współczesna PIO nie jest tą samą organizacją co w końcówce lat 90. Baza społeczna ugrupowania przez lata kurczyła się, a sam ruch powoli stawał się jedynie reliktem przeszłości. Zdaniem tadżyckiego analityka R. Ghaniego czynnikiem wpływającym na postrzeganie partii islamskiej jest otoczenie międzynarodowe – niestabilny Bliski Wschód, chaos wywołany arabskimi wiosnami, rosnące w siłę Państwo Islamskie. W połączeniu ze wspomnianą już kampanią medialną rozpętaną przez rząd udało się skutecznie osłabić poparcie dla PIO wśród Tadżyków.

Delegalizacja PIO stanowi ważny punkt w historii rządów Rahmona. Decyzja ta zamknęła okres rozpoczęty w 1997 roku porozumieniami politycznymi kończącymi wojnę domową. Rządzący doszli prawdopodobnie do wniosku, że podtrzymywanie iluzji pluralizmu nie jest konieczne. Bardzo wątpliwe, aby zwolennicy PIO zeszli do podziemia i przeszli do walki zbrojnej. Prawdopodobnie większość pogrąży się w politycznej apatii lub wybierze emigrację.

Prewencja oraz działania kontrwywiadowcze

Według raportu RAND (RB-9351) najskuteczniejszym sposobem zneutralizowania grupy terrorystycznej jest, obok włączenia jej do życia politycznego, działanie na szczeblu dochodzeniowo-śledczym. Właśnie w tym obszarze powinny skupić się wysiłki państw środkowoazjatyckich zainteresowanych odsunięciem zagrożenia ze strony ISIS. Jak pokazał casus pułkownika Halimowa, działania kontrwywiadowcze znajdują się na bardzo niskim poziomie. Dziennikarze tadżyckiej agencji informacyjnej Asia-Plus dotarli do przyjaciół pułkownika, którzy mówili wprost, iż były dowódca OMON-u wydawał się zafascynowany Państwem Islamskim. Co więcej, miał propagować jego idee wśród bliskich. Działania te zostały zupełnie niezauważone przez tadżyckie służby. Jeśli dowódca oddziałów specjalnych nie był objęty żadną ochroną kontrwywiadowczą, trudno wyobrazić sobie, aby państwo przyglądało się poczynaniom oficerów średniego szczebla.

Równie ważna wydaje się konieczność pogłębiania współpracy regionalnej między poszczególnymi republikami. Wymiana informacji i zakrojone na szeroką skalę szkolenia pracowników resortów siłowych mogą pomóc we wzmocnieniu bezpieczeństwa wewnętrznego każdego państwa Azji Środkowej. Szczególnie należy zwrócić uwagę na wrażliwy obszar, jakim jest Tadżykistan. Tamtejszy rząd wprowadza coraz dalej posunięte represje wobec szczególnie gorliwych muzułmanów. Wszystko odbywa się pod pretekstem walki z organizacjami radykalnymi, jednak nie ma pewności, czy działania nie zaszły już zbyt daleko. Państwo, które w oczach wielu obywateli nie tylko jest nieefektywne, lecz także podejmuje działania opresyjne, nie stanowi dobrego oparcia dla lokalnej społeczności. W książce „Nowe państwa Azji Środkowej” G.R. Capisani wskazuje na socjalizacyjną rolę meczetów w realiach środkowoazjatyckich. W latach 90. służyły one nie tylko jako miejsca modlitwy, ale również jako ośrodki życia społecznego. Oferowały poczucie przynależności do grupy i pewien rodzaj celu w życiu. Zwrot w stronę religii był niejako społecznym wyrazem braku zaufania do państwa, które nie miało wówczas zbyt wiele do zaoferowania miejscowej ludności.

Wiele wskazuje, iż trend ten może powrócić. Zgodnie z teorią BOGs Marca Sagemana nieformalne grupy formujące się wokół miejsc modlitwy mogą potencjalnie ulec samoistnej radykalizacji. W dłuższej perspektywie prawdopodobne jest również poszukiwanie przez nich kontaktu z przedstawicielami Państwa Islamskiego. W tej sytuacji niezwykle istotne jest monitorowanie działalności misjonarzy przybywających z innych krajów muzułmańskich, takich jak Pakistan czy Arabia Saudyjska.

Skrajnie konserwatywny nurt myśli islamskiej, zwany wahabbizmem, od lat stanowi w Azji Środkowej oręż do walki z opozycją polityczną. Określenie przeciwników tym mianem, niemal od razu eliminuje wszelkie możliwości dialogu czy szukania porozumienia. Wobec jawnego nadużywania przez organy państwowe terminu „wahabbita” można było spodziewać się, iż straci on nieco na sile. Po 11 września 2001 roku, gdy Uzbekistan ochoczo przyłączył się do tak zwanej wojny z terroryzmem, podobne określenia zaczęły nieść za sobą bardzo poważne działania. Represje dotknęły większość opozycji. W oficjalnej narracji zaczęła być przedstawiana jako potencjalnie niebezpieczne ogniska islamskiego radykalizmu. Działania resortów siłowych, zamiast na trzymaniu w ryzach politycznych oponentów, powinny skupić się na ochronie kontrwywiadowczej i zwalczaniu prawdziwych przejawów ekstremizmu.

Czy ISIS może poważnie zagrozić Azji Środkowej w przyszłości?

Do tej pory Państwo Islamskie nie wydawało się zbytnio zainteresowane ekspansją w Azji Środkowej. Miejscowe tradycje i nieortodoksyjny islam ludowy sprawiają, iż radykalna ideologia ma stosunkowo ograniczony zasięg. Potencjalnie możliwymi punktami zapalnymi są oczywiście Tadżykistan i należąca do Uzbekistanu Kotlina Fergańska. Sytuacja tuż po samorozwiązaniu IRU wskazuje jednak, iż komórki ugrupowań znacznie straciły na sile lub, co znacznie bardziej niebezpieczne, uległy uśpieniu.

Obecnie raczej trudno spodziewać się nagłej ofensywy Państwa Islamskiego na terytorium republik środkowoazjatyckich. Nie znaczy to jednak, iż status quo może utrzymać się w nieskończoność. Główną przeszkodą jest oczywiście stosunkowo małe poparcie dla idei panislamistycznych w miejscowych społeczeństwach. Kluczowa jest w tym wypadku nie ofensywa ideologiczna radykalnych misjonarzy, lecz sytuacja ekonomiczna.

Tradycyjnie wielu mieszkańców uboższych państw Azji Środkowej poszukuje lepszego życia w Rosji. Wyraźny wzrost nastrojów ksenofobicznych, kryzys wartości rubla i coraz bardziej restrykcyjna polityka imigracyjna sprawiają, iż emigranci ekonomiczni spoglądają w stronę Chin lub państw Zatoki Perskiej. Szczególnie wyraźnie widać ten trend w Tadżykistanie, gdzie kursy języka chińskiego cieszą się niesłabnącą popularnością. Według analizy przygotowanej przez Ericę Marat – „Labor Migration in Central Asia: Implications of the Global Economic Crisis” – również Kazachstan wskazywany jest jako państwo mogące stanowić cel migracji zarobkowych. Jedynie niewielki odsetek mieszkańców Azji Środkowej wykazał do tej pory zainteresowanie podróżą do Syrii i Iraku, aby brać aktywny udział w działaniach ISIS. Wydaje się, iż priorytetem dla większości jest znalezienie dobrze płatnej pracy i poprawienie swojego statusu materialnego.

Światowy kryzys gospodarczy, spowolnienie wzrostu Chin, spadek cen ropy naftowej i znaczne osłabienie ekonomiczne Rosji mogą sprawić, iż wyjazd do pracy może okazać się znacznie trudniejszy niż kilka lat wcześniej. W takiej sytuacji niewykluczony jest wzrost niepokojów społecznych, mogący w perspektywie prowadzić do radykalizacji. Dlatego też kluczem do bezpieczeństwa regionu, oprócz działalności kontrwywiadowczej, jest obserwacja wskaźników ekonomicznych.

(na zdjęciu tytułowym: pomnik Ismaila Samanidy w Duszanbe, fot. VargaA na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0 International)