Spełnił się czarny scenariusz związany z masowcem Rubymar (IMO: 9138898). Zaata­kowany 18 lutego statek, trans­portujący 22 tysiące ton nawozu, zatonął. Po trafieniu pociskiem przeciw­ok­rę­to­wym jednostka powoli nabierała wody i niestety nie udało się w porę jej odholować. Rubymar poszedł na dno w pobliżu archipelagu Hanisz, na północny zachód od miasta Mokka.

Ekolodzy ostrzegali, że zatonięcie statku może doprowadzić do katastrofy eko­lo­gicznej, o której skali przekonamy się w najbliższych dniach. Szcze­gólnie nie­bez­piecz­ne mogą być konsekwencje dla rybo­łówstwa, co jeszcze bardziej zaszkodzi sytuacji żywnościowej w Jemenie. Skażenie może również wpłynąć na funkcjonowanie stacji odsalania. Informację o zatonięciu potwierdził sztab kryzysowy ds. Rubymar podległy legal­nemu rządowi. Ruch Huti – który tym samym zapisał sobie na konto pierwsze zatopienie statku – na razie nie skomentował wydarzeń.



Ataki na żeglugę międzynarodową nadal trwają, choć w ostatnich dniach wydają się nieco mniej intensywne. We wtorek Amerykanie poinformowali o zestrzeleniu pięciu dronów. Następnego dnia CENTCOM nie wydał komunikatu. W czwartek Amery­kanie znisz­czyli prewen­cyj­nie sześć pocisków manewru­jących i strącili jednego drona.

Wczoraj zniszczono jeden pocisk przy­go­to­wany do wystrzelenia, ale Hutim udało się wystrzelić kolejny, który jednak nie trafił w cel. Warto zaznaczyć, że bliźniacze zadania w regionie wykonuje unijna operacja „Aspides”, co może wpłynąć na statystyki. Europejczycy nie komunikują jednak (na razie?) swoich osiągnięć.

Huti nie tracą pewności siebie. W wystąpieniu z 29 lutego lider ruchu Abd al-Malik al-Huti powiedział, że Amery­kanom i Brytyjczykom nie udało się osłabić zdolności Ruchu do atakowania celów na Morzu Czerwonym. Według statystyk podanych przez jemeńskiego przywódcę od początku konfliktu Ansar Allah zaatakowało 54 statki za pomocą 384 dronów i pocisków.

Samo przemówienie było dość powta­rzalne i zawierało oskarżenia kierowane wobec Amerykanów i gesty solidarności z Palestyną. Według Al-Hutiego „Jemen [czytaj: Ansar Allah] ma w zanadrzu niespodzianki, które wychodzą poza oczekiwania wrogów”. Trudno określić, czego te słowa mają dotyczyć. Może to być nawiązanie zarówno do uszkodzenia kabli podmorskich przypi­sy­wanego Hutim, jak i planów ofensywy przeciwko siłom legalnego rządu. Nie byłoby również zaskoczeniem, jeśli byłby to zwyczajny blef. W wystąpieniu nie mogło zabraknąć wezwania lokalnej ludności do serii kolejnych pro­pales­tyń­skich demon­stracji odbywających się na terytoriach kontro­lowanych przez Ruch Huti.



Tymczasem kryzys humani­tarny wywo­łany wojną Hutich przeciwko żegludze dotyka nie tylko samego Jemenu. Kilka dni temu Między­naro­dowy Komitet Ratunkowy ogłosił, że firma, która na jego zlecenie zajmuje się kwestiami logistycz­nymi, dołączyła do towarzystw żeglu­gowych, które zdecydowały się omijać Morze Czerwone. Może to mieć dotkliwe konsek­wencje dla ludności targanego wojną domową Sudanu.

Dostawy będą odtąd kierowane do portu Dżabal Ali w Zjednoczonych Emiratach Arabskich – nad Zatoką Perską. Oznacza to nie tylko wzrost kosztów o ponad 40%, ale także wydłużenie czasu dostaw z dwóch tygodni do ponad czterech. Na ten problem nakłada się trudna sytuacja w samym Sudanie; ze względów bez­pie­czeństwa organizacje pomocowe odbierają transporty jedynie w Port Sudanie.

Jak pisaliśmy miesiąc temu, od stycznia sytuacja w Sudanie uległa drastycznemu pogorszeniu. Niemal cały kraj objęły walki między siłami rządowymi a bojownikami z Sił Szybkiego Wsparcia kierowanych przez generała Mohameda Hamdana Dagalo „Hemedtiego”. Jednym z najciężej dotkniętych wojną miejsc jest Omdur­man. Przed wojną było to jedno z naj­więk­szych (około 2,5 miliona mieszkań­ców) i najno­wo­cześ­niej­szych miast Sudanu. Obecnie jest sceną wyjątkowo intensywnych walk, zwłaszcza w historycznym centrum.

Zgodnie z szacunkami przedstawicieli Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców od kwietnia 2023 roku, gdy wybuchła wojna domowa w Sudanie, około 7,5 miliona Sudańczyków zostało zmuszonych do porzucenia swoich domów i ucieczki. Wśród nich 6 milionów to uchodźcy wewnętrzni, a 1,5 miliona wyjechało za granicę. Liczbę osób potrzebujących pomocy humanitarnej szacuje się na 25 milionów.

Aktualizacja (23.10): Media Ruchu Huti nadal milczą na temat zatonięcia MV Rubymar u ich brzegów. Pojawił się natomiast komunikat ministerstwa rybo­łów­stwa kontro­lo­wa­nego przez Hutich, w którym urzędnicy oskarżyli siły amery­kańsko-brytyj­skie o zaata­kowanie łodzi rybackich z wyko­rzys­taniem samolotu bojowego. Sytuacja może być powiązana z incydentem opisywanym przez sau­dyj­skie Arab News. Brytyjska firma ochro­niarska Ambrey miała po­in­for­mo­wać, że wczoraj doszło do „incy­dentu”, w którym mogli zostać poszko­dowani Jemeńczycy. Sprawa pozostaje tajem­nicza, możliwe, że łodzie rybackie zostały pomylone z siłami Hutich.

Ministerstwo transportu (w rządzie Ruchu Huti) poinformowało tego wieczoru, że ruchowi zależy na bez­pie­czeń­stwie pod­morskich kabli. Jedno­cześnie przed­sta­wi­ciele tej insty­tucji oskarżyli o uszko­dzenie przewodów siły amery­kańskie i brytyj­skie. Urzędnicy zapewnili o gotowości do współ­pracy z przed­się­biors­twami mają­cymi zająć się naprawą infra­struktury. Treść komunikatu zdecy­dowanie nie jest zasko­czeniem, a uszko­dzenie stanie się zapewne jedną z tajemnic tego konfliktu.

Włoskie ministerstwo obrony poin­for­mo­wało, że niszczyciel Caio Duilio (D 554) strącił jednego drona zmierzającego w jego kierunku, odległego o mniej więcej 6 kilometrów. Jest to naj­praw­do­po­dob­niej pierwsze ze­strze­lenie w wykonaniu Marina Militare w czer­wono­morskim konflikcie. Do ze­strze­lenia naj­praw­do­po­dob­niej wyko­rzystano pociski Aster 15 lub Aster 30, ale w tak małej odległości nie można wykluczyć użycia działa kalibru 76 mili­metrów.

Wcześniej podobny debiut zaliczyli Niemcy. Odnotujmy przy tej okazji, że według komunikatu niemieckiego minis­ters­twa obrony dwa pociski SM-2 odpalone w stronę – jak się potem okazało – amerykańskiego drona chybiły nie dlatego, że uległy awarii, ani też dlatego, że załoga nadała komendę samolikwidacji. Winny miał być „błąd techniczny na pokładzie fregaty”, który wkrótce naprawiono. Sugeruje to, że mieliśmy do czynienia z usterką (fizyczną lub w oprogramowaniu) radiolokatora Thales APAR.

CENTCOM