Wojna tankowców i ostrzeliwanie miast miały koszty ekonomiczne i społeczne. Nic zaskakującego więc, że obie strony chciały podreperować ogólny potencjał, który pozwoliłby im zdobyć przewagę w drugiej połowie morderczej wojny. Niskie morale ludności wyczerpanej nieustającym ostrzałem rakietowym, a także zmęczenie żołnierzy zalegających w okopach, zmuszało do reorganizacji i użycia zdecydowanych środków, tym bardziej że na początku 1985 roku nie można było wskazać potencjalnego zwycięzcy, a pewnikiem było jedynie to, że wojna będzie się przedłużać. Należało więc wziąć oddech, aby zadać rozstrzygający cios.

Poprzednia część cyklu: Koszmar wojny totalnej

Saddam Husajn postawił na wzmocnienie kultu jednostki, stąd na ulicach miast można było zobaczyć plakaty z przywódcą Irakijczyków jako Nabuchodonozor, Hammurabi czy Saladyn, zawsze o triumfalnym spojrzeniu. Liczba tych afiszy stała się dla obywateli obiektem żartów: Irak ma jakoby dwadzieścia sześć milionów ludzi, z czego połowa to postać Saddama. Prezydent Iraku przedstawiany był też w towarzystwie rolników, robotników i żołnierzy jako ojciec narodu i dobrotliwy opiekun. Wszystkie te zabiegi miały spajać społeczeństwo i przygotować je na złożenie ofiary w obronie irackiej państwowości. Mężczyźni oddawali krew i jedną pensję w roku, kobiety zaś – biżuterię, co pozwoliło podreperować budżet o równowartość 500 milionów dolarów.

Iran objął inną drogę i skupił się na rozbudowie kultu męczenników. Ludność bombardowano informacjami o walkach oraz poświęceniu żołnierzy i obywateli wspólnemu celowi, wydawano broszury informacyjne opowiadające o czynach irańskich bohaterów. Uczelnie zamknięto, a studenci zapisali się do sił zbrojnych. Przywódcy obiecali ludziom jedynie krew, pot i łzy, przypominając o narzuconej wojnie, którą należy kontynuować aż do zwycięstwa. Celem miała być ostateczna ofensywa, która pozwoliłaby Iranowi wyzwolić święte miejsca szyizmu. Innymi słowy, ajatollah Chomejni wzywał Irańczyków do krucjaty przeciwko sunnitom. Jednocześnie wydał fatwę, która wzywała młodych do zapisywania się do milicji Basidż (Związku Mobilizacji Uciemiężonych), podkreślając, że walka o islam jest moralnym obowiązkiem większym niż praca czy edukacja.



Front budzi się ze snu

27 stycznia 1985 roku, po ponad dwóch latach trwania w defensywie na lądzie, Irak przeszedł do ataku, podejmując próbę odzyskania strategicznie ważnych bagiennych sztucznych wysp Mażnun z cennymi polami naftowymi. Irackie pododdziały prowadzili do walki generałowie Mahir Abd ar‑Raszid i Hiszam Fachri, dowódcy odpowiednio 3. i 6. Korpusu wojsk lądowych. Dobrano najlepszych żołnierzy i poprowadzono uderzenia oskrzydlające na południu i północy, aby odwrócić uwagę od głównej części przedsięwzięcia: operacji sił specjalnych. Komandosi przyczajeni w łodziach zaatakowali obie wyspy po intensywnych przygotowaniach artyleryjskich. Przebrnięcie przez bagna miało dać element zaskoczenia. Mimo że udało się uniknąć ognia z działek przeciwlotniczych zamontowanych na pływających barkach, na lądzie poszło już zdecydowanie gorzej.

Stanowisko obrony przeciwlotniczej Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej z działkiem ZU-23-2.
(sajed.ir)

Komandosi starli się z kontratakującymi Pasdaranami. Zacięte zmagania wkrótce przerodziły się w walkę wręcz. Żadna strona nie zamierzała odpuścić, ale iraccy żołnierze byli spychani do brzegu i pod koniec dnia musieli opuścić wyspę północną. Utrzymali jednak przyczółek na wyspie południowej, odzyskali kontrolę nad mniej więcej dziesięcioma szybami naftowymi i natychmiast rozpoczęli budowę własnej grobli, aby mogli również sprowadzić znaczne posiłki.

31 stycznia dowództwo irackie przypuściło kolejny atak, tym razem w sektorze Ghasr-e Szirin, nakierowany na odzyskanie linii szczytów z przyczółkami dominującymi w Sumerze. Pomimo zajęcia wyznaczonego obszaru nazajutrz okazało się, że wysiłek Irakijczyków poszedł na marne. Przepędził ich gwałtowny kontratak, który kosztował Irańczyków kilka batalionów. 12 lutego drugi atak poszedł w kierunku Mehranu. Chociaż Irakijczykom nie udało się zdobyć zdewastowanego miasta, zajęli niewielki skrawek irańskiego terytorium.

Iran również snuł plany uderzenia w czułe miejsca przeciwnika – wrócił do zamiaru zdobycia mokradeł w okolicach miasta Huwajze w ofensywie o kryptonimie „Badr”. Mimo że upłynęło sporo czasu, cel operacyjny się nie zmienił: nadal zamierzono przeciąć i opanować drogę Bagdad–Basra. Ali Akbar Haszemi Rafsandżani uważał, że weźmie Irakijczyków z zaskoczenia, a ponadto na grząskim gruncie utracą oni swoją największą siłę: wojska pancerne staną się niemal bezużyteczne. Połączone siły Pasdaranów i regularnego wojska otrzymały błogosławieństwo Chomejniego, a wnioski z poprzednich ataków zwiększyły szanse na ich przeżycie. Dowództwo „odkrywczo” stwierdziło, że żołnierze powinni być wyposażeni w maski przeciwgazowe, peleryny i strzykawki z atropiną, aby chronić się przed skutkami broni chemicznej. Więcej czasu poświecono na szkolenia indywidualne oraz z zakresu taktyki współpracy żołnierzy sił zbrojnych i ciągle rosnącego w siłę Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Wyciągnięto więc oczywiste wnioski z taktyki żywych tarcz.

Południowy Irak i zachodni Iran widziane z kosmosu.



Wzniesiono się nawet na wyżyny działań pozoracyjnych, których nie powstydziliby się mistrzowie kamuflażu spod El-Alamejn. Aby oszukać przeciwnika, irańskie dowództwo nakazało przeprowadzenie serii ćwiczeń naprzeciw 3. i 4. Korpusu, podczas gdy ofensywa miała się odbyć na bagnistym terenie zajmowanym przez 6. Korpus. Tutaj Irańczycy zebrali jedenaście dywizji, które miały przypuścić szturm na linie wroga zabezpieczone jedynie przez trzy dywizje piechoty.

Do natarcia Irańczycy ruszyli 11 marca 1985 roku o 23.00 czasu lokalnego z zamiarem osiągnięcia i przeprawienia się przez Tygrys. 80 żołnierzy dostało się na mokradła w rejonie Huwajze na pokładach sześciu Belli 214A eskortowanych przez dwa AH-1J. Dwa Belle zostały zestrzelone przez irackie PC-7C – na szczęście desant wyładowano już wcześniej. Impet natarcia rozbił w pył i zdmuchnął ku rzece iracką obronę. Wielu żołnierzy dostało się do niewoli.

Irańskie śmigłowce AH-1J i Bell 214A.

Nazajutrz Pasdarani dotarli do Tygrysu i przystąpili do budowy trzech mostów pontonowych około dwudziestu kilometrów na południe od Al-Azajr (miejsce to znane jest jako lokalizacja grobu biblijnego proroka Ezdrasza). Po południu irańskiemu batalionowi zmechanizowanemu udało się przekroczyć rzekę i osiągnąć drogę Bagdad–Basra. Dalekosiężny cel – Basra – pozostawał jednak odległy. Potem batalion skierował się na południe, w stronę Al-Kurny, gdzie przejął kontrolę nad mostem na Eufracie. Miało to kolosalne znaczenie, gdyż w ten sposób zablokowano możliwość przejścia posiłków z Basry. W tym czasie spore straty poniosła też iracka 4. Dywizja Piechoty, którą Irańczycy zepchnęli w kierunku Tygrysu i zmusili do oczekiwania na posiłki.

Zgodnie z logiką tej wojny, gdy jedna ze stron nawet nie zdążyła się przegrupować po osiągnięciu choćby najmniejszych zdobyczy terytorialnych, druga już wyprowadzała kontratak. I tak było tym razem. Kontrnatarcie koordynował generał Abd al-Dżawad Zanun, szef sztabu irackich sił zbrojnych. 5. Dywizja Zmechanizowana opuściła Basrę wzdłuż zachodniego brzegu Szatt al-Arab i odbiła Al‑Kurnę, natomiast 6. Dywizja Pancerna wsparła 4. Dywizję Piechoty. Dalej na północ 10. i 12. Dywizja Pancerna związały walką jednostki irańskie, które przekroczyły Tygrys. Tego dnia do akcji wkroczyły bombowce Tu-22, bombardujące pozycje zajmowane przez Pasdaranów. Iraccy żołnierze stawali się coraz bardziej pewni, tym bardziej że w rejon bagien udało się przerzucić komandosów, którzy zaskoczyli broniących się Irańczyków, w ruch poszła też broń chemiczna rozpylana przez samoloty PC-7. Wszystko szło zgodnie z irackim planem, a wojska przeciwnika stopniowo się wycofywały. Postępy zakończyły się wraz z wpadnięciem w zasadzkę czołgów 37. Brygady Pancernej, która dostała się pod ogień granatników przeciwpancernych RPG-7. Zabójczy ogień z bardzo małej odległości nie dawał załogom T-62 żadnych szans. Czołgi próbowały odpowiadać ogniem z dział i karabinów maszynowych, lecz eliminowano je jeden po drugim.



Sukces był jednak pozorny. 16 marca przybyły pododdziały Gwardii Republikańskiej, która wprowadziła do walki czołgi T-72, a te dosłownie rozjechały piechotę przeciwnika desperacko próbującą zatrzymać natarcie. Istotny dla wyniku bitwy stał się desant na bagna. Zaskoczeni Irańczycy ulegali irackim komandosom atakującym z wielu kierunków i odcinającym wszystkie drogi ucieczki.

Do 22 marca Irakijczycy odbili całość terytoriów utraconych na początku ofensywy „Badr” i zadali przeciwnikowi ciężkie straty, które znacznie przewyższały ich własne. Morale wojska wzrosło, a Saddam swoich generałów, którzy poprowadzili armię do cząstkowego zwycięstwa, obdarował Mercedesami. Zgoła odmienne nastroje panowały po drugiej stronie frontu. Sytuację pogarszał nagły wzrost aktywności Ludowych Mudżahedinów, którzy przeprowadzili kilka spektakularnych ataków w stolicy Iranu, dodatkowo potęgując cierpienia cywilów.

Spotkanie Saddama Husajna i Masuda Radżawiego – przywódcy Ludowych Mudżahedinów.

Wzmocnienie Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej

Przybitych żołnierzy irańskich nadal poddawano indoktrynacji i bombardowano hasłami Rafsandżaniego o ostatecznej ofensywie. Z drugiej strony głównodowodzący wydał dekret tymczasowego wstrzymania głównych ofensyw, zrobił też ustępstwa na rzecz regularnych sił zbrojnych, które od miesięcy domagały się położenia kresu bezmyślnej taktyce wykorzystującej żołnierzy jako mięso armatnie i powrotu do klasycznej walki zmechanizowanej. Również ajatollah Chomejni przekonywał walczących, że niewiele brakuje, aby pokonać przeciwnika.

Z ustępstwami wobec żołnierzy regularnych sił zbrojnych nastąpił kolejny wzrost znaczenia Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, którym stworzono własną artylerię i komponent morski. Dowództwo tego ostatniego powierzono pułkownikowi Alemu Arakiemu Hamadaniemu. Jednocześnie utworzono dwie dywizje piechoty wyspecjalizowane w desancie morskim, a także zebrano pododdziały inżynieryjne, które miały przygotować desant przez Szatt al-Arab (w Iranie noszącą nazwę Arwand). Największe znaczenie – biorąc pod uwagę sytuację na wodach oblewających Iran i innych ważnych kanałach żeglugowych na Bliskim Wschodzie – miało utworzenie komponentu morskiego Pasdaranów. Już wtedy na wyposażeniu znalazły się kutry patrolowe i szybkie łodzie, które uzbrojono w karabiny maszynowe, działka i wyrzutnie pocisków rakietowych. Siały one postrach na wodach cieśniny Ormuz, a i dzisiaj od czasu do czasu starają się nękać wrogów Iranu.

13 marca iracką brygadę komandosów, której zadaniem było odcięcie odwrotu Pasdaranów, przetransportowano śmigłowcami w samo serce bagien. Dołączyły do niej dwie inne brygady sił specjalnych, dowiezione ciężarówkami. Następnego dnia iracka kontrofensywa posuwała się naprzód, wspierana przez artylerię używającą na przemian pocisków konwencjonalnych i dużej ilości broni chemicznej. Choć ostrzał był mniej skuteczny niż przedtem, irańscy żołnierze, nieprzywykli do walki na bagnach, mający na sobie ciężkie wodoodporne peleryny i zaparowane maski przeciwgazowe, zostali zdezorientowani. Oddziały irackie, które były lepiej wyszkolone do manewrowania w skażonym środowisku, zepchnęły przeciwnika z powrotem w kierunku bagien. Sukces był jednak krótkotrwały, gdyż jak już wiemy, iracka 37. Brygada Pancerna wpadła w śmiertelną zasadzkę.

Umocnienia irackie wzdłuż brzegu Szatt al-Arab.



Wojny miast ciąg dalszy

Reakcją na irańską operację „Badr” była iracka kampania powietrzna, podczas której bombardowano infrastrukturę przemysłową przeciwnika. Saddam Husajn, wyciągnąwszy wnioski z doświadczeń poprzednich nalotów i ostrzału miast, nakazał uderzenie w potencjał gospodarczy zamiast bezmyślnego atakowania ludności cywilnej. Ogółem zaatakowano 158 celów w 30 miastach. Równolegle irackie lotnictwo kontynuowało ataki na irańskie i neutralne zbiornikowce na irańskich wodach terytorialnych. 150 nalotów wykonały dostarczone przez Francuzów samoloty Super Étendard i Mirage F1, a także śmigłowce Super Frelon, uzbrojone w pociski Exocet.

Iran zaciekle kontratakował, uderzając w Bagdad pociskami R-17. Pięćdziesiąt pięć pocisków tego typu trafiło do Iranu do lutego 1985 roku w następstwie wizyty Rafsandżaniego w Trypolisie. Atak z 14 marca 1985 roku był pierwszym użyciem R-17 przez Iran podczas tej wojny i spowodował rozległe zniszczenia w centrum irackiej stolicy. Jednocześnie rozsierdził Saddama, który obiecywał, że miasto będzie wolne od nieprzyjacielskiego ostrzału. Z tego powodu ukrywano przed opinią publiczną, że na stolicę spadają pociski, i utrzymywano, że eksplozje pochodziły od samochodów-pułapek. Rozwścieczony Saddam nakazał wystrzelenie pocisków w kilka irańskich miast i zażądał od dowódcy sił powietrznych, aby znalazł sposób na regularne bombardowanie Teheranu.

Iraccy oficerowie na froncie w lutym 1986 roku. Na pierwszym planie po lewej generał Wafik as-Samarraj, który kilka lat później został szefem wywiadu wojskowego. W 1994 roku zdezerterował, dołączył do Kurdów, a następnie wyemigrował do Londynu. Po obaleniu Saddama był przez trzy lata doradcą do spraw bezpieczeństwa przy prezydencie Dżalalu Talabanim.

Wobec braku odpowiednich maszyn (a także pocisków balistycznych – dopiero pracowano nad rozszerzeniem zasięgu R-17) do tej roli przystosowywano myśliwce przechwytujące MiG-25. Były to jedyne samoloty bojowe irackiego lotnictwa wojskowego o wystarczającym zasięgu (naloty należało wykonać bez tankowania w powietrzu), a przynajmniej teoretycznie wysokość lotu i duża prędkość zapewniały ochronę przed irańskimi myśliwcami. MiG-i-25 przebazowano na lotnisko wojskowe w Kirkuku, znajdujące się najbliżej stolicy Iranu. Każdej nocy samoloty przenoszące po cztery bomby o wagomiarze 500 kilogramów i wyposażone w dwa podwieszane zbiorniki paliwa startowały z Kirkuku i kierowały się na wschód. Lecąc nad górami, po pięciu minutach przekraczały granicę z Iranem. Odrzuciwszy dodatkowe zbiorniki paliwa, wznosiły się na wysokość 18 tysięcy metrów. Po dwudziestu minutach – czterdzieści kilometrów od Teheranu – piloci osiągali strefę ataku. Komputer kierowania ogniem i system nawigacji inercyjnej automatycznie prowadziły zrzuty bomb, które dalszą odległości przebywały samodzielnie i uderzały w osiedla mieszkalne. Dokładność nie była ich zaletą, ale nie o precyzję chodziło, tylko o spowodowanie jak największych ofiar w ludziach.

Przez cztery tygodnie MiG-i-25 i Tu-16 bombardowały na Teheran. Irańska stolica stała się sceną najbardziej śmiercionośnych uderzeń podczas tej części wojny miast. W ciągu jednej nocy zginęło siedemdziesiąt osiem osób i 325 zostało rannych. Wykonawcami nalotów byli piloci czterech bombowców Tu-16. Uderzono też w inne środki miejskie: Tabriz, Sziraz, Isfahan, a nawet Kom. Irańskiej obronie powietrznej nie udało się strącić ani jednego samolotu. Nad miasta położone bliżej irackiej granicy latały też MiG-i-23, Su-22 i Mirage’e F1. Irańskie lotnictwo wojskowe w odwecie zbombardowało Bagdad, Al-Amarę, Kut, An-Nasirijję, Mosul, Bakubę, a nawet Tikrit, rodzinne miasto Saddama. Irańczycy nie zapuszczali się nad Basrę, ponieważ miasto pozostawało w zasięgu ich artylerii i miało dość silną obronę przeciwlotniczą. Oszczędzili też święte miasta Nadżaf i Karbala oraz miejscowości pod kontrolą Kurdów, aby nie antagonizować potencjalnych sojuszników.

Spiralę nalotów wyrządzającą najwięcej krzywdy ludności cywilnej ograniczyło przetrzebienie zapasów uzbrojenia po obu stronach. W maju skończyły się zapasy rakiet i ataki stały się rzadsze. 15 czerwca 1985 roku nowy „rozejm” w wojnie miast stał się faktem. Irackie rakiety zabiły 2 tysiące osób, irańskie – 600. Wojna trwała jednak dalej. Chociaż Irańczycy kilkakrotnie rozpoczynali ofensywy na różnych odcinkach frontu, nie udało się dokonać żadnego wyłomu. Patowa sytuacja trwała aż do października, gdy na przeszkodzie dalszym działaniom ofensywnym stanęło nadejście pory deszczowej.



Na koniec warto zauważyć, że ten okres podczas wojny iracko-irańskiej wiąże się z początkiem irańskiego przemysłu dronowego. Przyczyną, dla której sięgnięto po bezzałogowe systemy powietrzne , była względna taniość konstrukcji. Początkowo używano ich głównie w charakterze, jak powiedzielibyśmy współcześnie, amunicji krążącej, a nie maszyn rozpoznawczych wyposażonych w głowice optoelektroniczne (a jeśli już – to o bardzo prymitywnej konstrukcji). Najbardziej rozpoznawalną rodziną bezpilotowców były Ababile, używano też Mohadżerów-1 uzbrojonych w pociski do granatników RPG-7. Duży wkład w rozwój irańskich dronów miała Chińska Republika Ludowa. I wtedy, i dzisiaj korzenie programu sięgają tych samych przyczyn. Z jednej strony samoloty wielozadaniowe były (i są) trudno dostępne, z drugiej zaś państwowe środki były (i są) bardzo skromne.

Walki o półwysep Al-Faw

Na początku 1986 roku sytuacja irańskich sił zbrojnych wydawała się nie do pozazdroszczenia. Marynarka wojenna i wojska lotnicze – cierpiące na ogromne braki sprzętowe – były na wykończeniu. Sytuację niech zobrazuje stan sił powietrznych: w latach 1980–1981 przewagę w powietrzu za sprawą F-14 Tomcatów i F-4 Phantomów miał Iran, jednak pięć lat później niepodzielnie w powietrzu panowały irackie MiG-i-21 i MiG-i-23. Był to efekt słabej gotowości irańskich myśliwców, spowodowanej brakiem części zamiennych i pilotów, którzy padli ofiarą czystek lub dezerterowali. W tym czasie irackie wojska lotnicze otrzymały Mirage’e F1. Jedyną nadzieją na zmianę niekorzystnej sytuacji na froncie były więc wojska lądowe.

Poległy irański żołnierz z przypiętym do munduru zdjęciem ajatollaha Chomejniego..

Z drugiej strony siły zbrojne Saddama wydawały się jeszcze bardziej rozrastać. Iracki dyktator chciał otrzymywać sprzęt wojskowy od państw Zatoki Perskiej, ale spotkał się z odmową. W zamian otrzymywał pożyczki finansowe, które pomagały finansować zakupy. Irackie wojska lądowe osiągnęły liczebność 700 tysięcy żołnierzy, wzrosło też znaczenie Gwardii Republikańskiej, która ówcześnie składała się z sześciu brygad (w 1980 roku miała jedną brygadę). Był to chyba ostatni moment na przeprowadzenie operacji zmieniającej układ sił.

Irańskie wojska lądowe miały zadać cios rozbrajający, odcinając w ten sposób Irak od dostaw z Zatoki Perskiej, a zarazem uniemożliwiając Bagdadowi eksport ropy do Kuwejtu i Arabii Saudyjskiej. Ponadto wojska irańskie chciały zyskać dobre pozycje do ataku na Basrę z dość nieoczywistego kierunku. Wszystkie te cele udałoby się osiągnąć, zajmując półwysep al-Faw. Wpływ na późniejszy przebieg działań podczas tej kampanii miało również to, co działo się po drugiej stronie frontu. Wywiad wojskowy, najbliższe otoczenie Saddama, ale też dowodzący obroną Basry spodziewali się raczej wzmocnienia odcinku frontu, który umożliwiłby atak z północnego wschodu.

Trzon sił atakujących miały stanowić milicje Basidź, a dzięki mobilizacji 200 tysięcy młodych chłopców liczba żołnierzy (i „żołnierzy”) na froncie podskoczyła do miliona. Dwie trzecie stanowiły oddziały nienależące do regularnych sił zbrojnych. Na północny wschód od Basry zgromadzono 100 tysięcy ludzi, zaś oddziały do ataku półwysep Al-Faw liczyły 150 tysięcy. Stosunek sił był znany irackiemu wywiadowi wojskowemu, ale całkowicie zlekceważony. Tym samym umożliwiono Iranowi zrobienie kroku na drodze do celu strategicznego, którym było opanowanie Basry.



Pierwszym zasadniczym celem było przekroczenie Szatt al-Arab. W Chorramszahrze i Abadanie zgromadzono części mostu pontonowego i promy kupione niedawno w Chinach. Na południu na bagnach kamuflowano setki łodzi, które mogły zabrać na pokład około trzydziestu żołnierzy każda. Nowo utworzona 41. Dywizja Saperów (której dowódcą był słynny w późniejszych latach Ghasem Solejmani, wówczas niespełna 30-latek) bezustannie ćwiczyła forsowanie Szatt al-Arab, zaś 33. Dywizja Artylerii zajęła pozycje wzdłuż kanału, aby zapewnić wsparcie ogniowe na głównych kierunkach ataku. Do ofensywy wyznaczono osiem dywizji, które oddano pod dowództwo Mohsena Rezajego, szefa Pasdaranów. Z drugiej strony iracki 7. Korpus miał tylko 15 tysięcy ludzi rozdzielonych między 15. i 26. Dywizję Piechoty oraz 441. Brygadę Piechoty Morskiej, która była odpowiedzialna za ochronę ruin portu Al-Faw. Dowództwo irańskie liczyło na pewien element zaskoczenia, ale nie na zupełne zlekceważenie przez iracki sztab doniesień o koncentracji wojsk. Tymczasem w Bagdadzie nic nie robiono sobie z raportów przekazywanych przez zwiadowców i szpiegów. Uważano, że bardziej prawdopodobnym kierunkiem natarcia będą wyspy Mażnun lub Basra. Duże wpływ na wprowadzenie w błąd dowództwa irackiego miała akcja pozoracyjna na południe od wysp Mażnun.

Ghasem Solejmani (Z lewej) podczas wojny iracko-irańskiej.

Tymczasem dowódca 7. Korpusu, generał Szaukat, trwał w przekonaniu, że odgrodzony korytem Szatt al-Arab, jest bezpieczny. Szeroki w tamtym miejscu na kilometr, Szatt al-Arab jest naturalną barierą, która dawała poczucie bezpieczeństwa. O świcie 9 lutego 1986 roku Irańczycy rozpoczęli ofensywę „Świt 8” od ataku irańskiej 12. Dywizji Piechoty na północ od Basry na okopane pozycje Irakijczyków opodal Jeziora Rybnego. Przez kilka godzin fale młodych żołnierzy – wpierane ogniem artylerii – szturmowały obronę wroga. Jedna z brygad piechoty 12. Dywizji zdobyła wyspę Umm ar‑Rasas w pobliżu Chorramszahru. Odbyło się to dzięki wydatnej pomocy saperów, dzięki którym powstał most pontonowy na wyspę. Przeprawę przez Szatt al-Arab zorganizowano w dwóch punktach: w pobliżu Siby, położonej trzy kilometry na południowy zachód od Abadanu, i dalej na południe, piętnaście kilometrów od Al‑Faw.

Na półwyspie jako pierwsza wylądowała 3. Brygada Piechoty Morskiej. O świcie 9 lutego łodzie załadowane irańskimi żołnierzami przybiły do brzegów półwyspu, ale wojska Saddama nadal trwały w przekonaniu, że właściwy atak jeszcze nie nastąpił, a jego celem będzie odcinek centralny broniony przez 6. Korpus. Za ten stan rzeczy odpowiedzialny po części był krój Jordanii Husajn, który kanałami dyplomatycznymi przekazał informację, że dotychczasowy atak jest jedynie ograniczoną operacją dywersyjną. 11 lutego rozpoczęło się uderzenie właściwe na słabą 26. Dywizję Piechoty broniącą wątpliwej jakości fortyfikacji, z którymi dość szybko poradzili sobie irańscy płetwonurkowie. Jedynym sukcesem było ewakuowanie z nabrzeża pocisków P-15 Tiermit i radarów. Irańskiemu atakowi pomogło również zsynchronizowanie lądowania w sześciu lokalizacjach i zwlekanie irackiego dowództwa z podjęciem decyzji o kontrataku.

Na południe od Siby irańscy saperzy zbudowali innowacyjny most złożony z dużych bloków styropianu podtrzymujących metalowe przęsła. Most był wystarczająco solidny, aby umożliwić przejście dywizji artylerii i ciężarówkom. W ciągu dnia sekcje mostu pontonowego rozbierano i ukrywano wzdłuż brzegów rzeki, aby chronić je przed artylerią i nalotami. O zmierzchu montowano je ponownie, co wymagało ofiarnej pracy jednostek inżynieryjnych.

Mohsen Rezaji i Ali Akbar Haszemi Rafsandżani.
(Khamenei.ir / Tasnim News Agency)

Jak wielokrotnie bywało podczas tej wojny, niektóre sukcesy były krótkotrwałe. Tak też się stało w przypadku wyspy Umm ar‑Rasas, odbitej po trzydziestu sześciu godzinach zaciętej walki przez 15. Dywizję Piechoty. Irańskie wojska, niezrażone, parły jednak dalej. Wykorzystując brak aktywności irackiego lotnictwa z powodu niekorzystnych warunków pogodowych, irańska 77. Dywizja zwróciła się w stronę Basry. Na półwyspie wojska irańskie robiły bardzo duże postępy, a względny spokój w działaniach spowodowało zniszczenie radaru na południowym jego krańcu. Saddam – któremu znów grunt palił się pod nogami – wydał rozkaż użycia broni chemicznej. Dwa PC-7 Turbo Trainery wystartowały z Basry, przeleciały nad półwyspem na małej wysokości i spryskały gazem musztardowym żołnierzy wroga. Gaz jednak nie zebrał tak dużego żniwa jak na początku wojny i nie przeszkodził Irańczykom w opanowywaniu kolejnych punktów oporu na półwyspie. Cztery dni po rozpoczęciu ofensywy Al-Faw znalazł się pod kontrolą ajatollahów, co okupiono liczbą 600 żołnierzy zabitych i 2 tysiącami rannych, Było to znacznie mniej niż straty przecinka: 5 tysięcy zabitych lub rannych i 1500 wziętych do niewoli.



14 lutego irackie wojska przystąpiły do kontraktu, wykorzystując poprawę pogody. Ostrzeliwano okopy, zaś na mosty pontonowe spadły bomby i pociski z bombowców Tu-22 i Tu-16. Irackie lotnictwo poniosło jednak dotkliwe straty, gdyż łupem myśliwców przechwytujących i baterii obrony przeciwlotniczej z Abadanu padły dwa T-22, jeden Tu-16, a także sześć myśliwców, w tym dwa egipskie Mirage’e 5 (wysłane przez Husniego Mubaraka w ramach bratniej pomocy). Irakijczycy nie podjęli jednak bardziej zdecydowanych ruchów, wciąż wierzyli, że przekroczenie Szatt-al Arab jest działaniem dywersyjnym, a właściwe uderzenie się jeszcze nie rozpoczęło. Stąd trzymanie bardzo dużych sił na południe od Basry. Zmiana zdania zajęła sztabowi generalnemu aż cztery dni, co w warunkach wojennych było szmatem czasu, i wymagała później bardzo dynamicznych i zdecydowanych działań. Zdobycie półwyspu przez siły irańskie było dużym zaskoczeniem dla Irakijczyków, którzy nie zakładali nawet, że uda się wrogowi przekroczyć Szatt-al Arab.

Tu-22.
(Pavel Adzhigildaev, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

18 lutego Saddam wyznaczył podwładnym zadania, które miały przyczynić się do wyparcia wroga z półwyspu. Zastępca szefa sztabu, generał Al-Dżaburi, stanął na czele kolumny, której zadaniem było odzyskanie kontroli nad przybrzeżną drogą wzdłuż Zatoki Perskiej. Generał Szaukat otrzymał dowództwo nad kolumną, która miała maszerować wzdłuż Szatt al-Arab. Najbardziej odpowiedzialną misję otrzymał generał Ma’ahir Abd ar-Raszid, cieszący się osobistą sympatią wodza. Objął on dowództwo Gwardii Republikańskiej, która miała podążać główną drogą wijącą się przez słone bagna i gaje palmowe do Al-Faw. Tempo tej kolumny miało kolosalne znaczenie, gdyż odgrywała ona rolę języczka u wagi podczas przyszłego starcia. Saddam upoważnił swojego protegowanego do użycia broni chemicznej bez konieczności konsultowania swoich decyzji. Obiecał mu także, iż jeśli wróci zwycięsko, pozwoli swojemu najmłodszemu synowi, Kusajowi, poślubić jego córkę. Motywowany perspektywą rodzinnego sojuszu i bogactwem przywilejów, Ma’ahir Abd ar-Raszid natychmiast zabrał się do realizacji woli Saddama. 21 lutego wszystkie trzy kolumny były w drodze.

Najszybciej posuwały się oddziały generała Al-Dżaburiego, które napotkały najmniejszy opór ze strony przeciwnika, choć jak się później okazało, limit szczęścia miał się wyczerpać. 23 lutego zuchwałość jego oddziałów utemperowały salwy pocisków TOW. Była to nieprzyjemna niespodzianka – przywódcy zapewniali, że Irańczycy nie mają już żadnych TOW-ów. Istotnie, w pewnym okresie nie mieli, ale udało im się odbudować swoje zapasy, a już niebawem miało się okazać, jakim sposobem. W listopadzie 1986 roku libański dziennik Asz-Szira’a ujawnił, że Stany Zjednoczone potajemnie dostarczały broń Teheranowi w zamian za obietnicę pomocy w uwolnieniu zakładników uprowadzonych w Bejrucie przez bojowników Hezbollahu. W ten sposób ujawniono tak zwaną aferę Iran-Contras (w Iranie znaną jako afera McFarlane’a – od nazwiska doradcy amerykańskiego prezydenta do spraw bezpieczeństwa). W telegraficznym skrócie polegała ona na sprzedaży pocisków przeciwpancernych TOW i przeciwlotniczych Hawk, a pieniądze uzyskane z tych transakcji przekazywano na wspomaganie nikaraguańskich rebeliantów Contras. W dostawach sprzętu i transferach pieniężnych pośredniczył Izrael. Pierwsze TOW-y dotarły do Iranu w sierpniu 1985 roku.

Wróćmy do sedna sprawy: wojska irackie dotarły też do Siby, gdzie natrafiły na zdecydowany opór – poddanie tej pozycji oznaczałoby dla Irańczyków utratę głównego przyczółka łączącego Sibę z Abadanem. Rozpoczęło się oblężenie garnizonu. Najwolniej posuwały się oddziały prącego do sławy i przywilejów generała Raszida. Jego zapędy ostudził deszcz i grzęzawisko na bagnach. Czołgi ugrzęzły, a piechota brodziła w błocie po kolana, pokonując jedynie pięć kilometrów dziennie, co nie pozwalało na skuteczne niszczenie punktów oporu przeciwnika. Metodyczne działania pozwoliły jednak odepchnąć Irańczyków o kilkanaście kilometrów na wschód, grzebiąc plany ataku na Basrę. Saddamowi nie udało się zająć niezamieszkałej, ale należącej do Kuwejtu wyspy Bubijan, z której można by łatwo desantować się na półwysep.

Irańska Cobra z zmodernizowanej lokalnie wersji nazwanej Tufan II.
(Atarod2003, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported)

Brak zgody władz Kuwejtu nie zniechęcił Bagdadu do infiltrowania wyspy i obserwowania poczynań Irańczyków. W marcu Irańczycy próbowali przejąć Umm Kasr, co całkowicie odcięłoby Irak od Zatoki Perskiej i pozwoliłoby wojskom irańskim dotrzeć do granicy z Kuwejtem. Irańczycy nie dali jednak rady i pierwsza bitwa o Al-Faw zakończyła się. Ciężkie działania bojowe trwały tam jednak do 1988 roku, a żadna ze stron nie była w stanie wypracować przewagi pozwalającej na rzucenie przeciwnika na kolana. W marcu front ustabilizował się, gdyż żadna ze stron nie miała możliwości na wyprowadzenie przełamującego ataku. Saddam zrezygnował z kontrataków, pozostawiając Al-Faw w rękach wroga. Pojawiły się dobrze znane okopy, w których zalegli zarówno jedni, jak i drudzy, a hekatomby ofiar poszły na marne.



Dziel i rządź – Syria w konflikcie iracko-irańskim

Po zajęciu półwyspu Al-Faw przez Irańczyków syryjski prezydent Hafiz al-Asad uświadomił sobie, że gdy wygrają jego irańscy sojusznicy, powstanie radykalny reżim szyicki w Bagdadzie. Do tego nie mógł dopuścić. Wysłał więc Teheranowi stanowczą wiadomość, przypominając, że ziemia Iraku jest arabska i że Syria nie pozwoli nikomu jej okupować. Było to kolejne zdarzenie pogarszające relacje na linii Damaszek–Teheran. Irańczycy rzucili wyzwanie hegemonicznym ambicjom Syrii w Libanie, co musiało spotkać się ze stanowczym sprzeciwem Asada. Prezydent rozkazał natychmiastowe zawieszenie wszelkich wysyłek sprzętu wojskowego do Teheranu, zawrócił nawet statek towarowy pełen broni i amunicji. Irańczycy zareagowali zaprzestaniem dostaw ropy naftowej do Syrii po preferencyjnych cenach, zmuszając Damaszek do kupowania surowca po pełnej cenie na rynku spot. Jednocześnie nastąpił wzrost aktywności Hezbollahu przeciwko prosyryjskim milicjom w Libanie, co pośrednio wywierało wpływ również na Moskwę.

Irański szpital polowy działający pod egidą Towarzystwa Czerwonego Półksiężyca.

Hafiz al-Asad flirtował zarówno z królem Jordanii, jak i z monarchą Arabii Saudyjskiej. Ten pierwszy miał się zgodzić na wznowienie dostaw przez ropociąg Kirkuk–Banijas (na Wzgórzach Golan), co miało wspomóc Irak gospodarczo. Drugiego nie należało wybitnie motywować, biorąc pod uwagę wrogość dwóch odłamów islamu. Wszelkie targi przerwało jednak nowe porozumienie na linii Teheran–Damaszek podpisane pod koniec kwietnia przez wiceministra spraw zagranicznych Iranu Alego Mohammada Beszaratiego i syryjskiego wiceprezydenta Abd al-Halima Chaddama. Iran wyrzekł się wówczas jakichkolwiek planów zainstalowania szyickiego rządu w Bagdadzie, gdy Saddam zostanie wyeliminowany. Z pozoru nic nieznaczące wydarzenia w skali świata miały istotny wpływ na dalszy bieg konfliktu. Przede wszystkim Iran nadal mógł liczyć na transport uzbrojenia z Syrii, zaś Irak pozbawiono potencjalnych pieniędzy z ropy naftowej i szansy na wzmocnienie pozycji międzynarodowych skutkujących kolejnymi transferami broni.

Utrzymany przy życiu Iran 30 czerwca 1986 roku rozpoczął ofensywę „Karbala 1” opodal Mehranu, aby odzyskać terytorium niedawno zajęte przez Irakijczyków. Leżący u stóp gór Zagros, dostał się pod panowanie żołnierzy Saddama w poprzednim miesiącu. Wojska dyktatora chciały wejść głębiej w terytorium irańskie, ale oddziały pancerne zostały szybko powstrzymane przez śmigłowce AH-1 Cobra z pociskami TOW. Saddam wspaniałomyślnie zaproponował oponentowi, że wymieni Mehran na Al-Faw. Irańscy przywódcy odmówili, mając w planach siłowe rozwiązanie.

Do „Karbali 1” przystąpiło 100 tysięcy żołnierzy zgrupowanych w ośmiu dywizjach. Przez czterdzieści osiem godzin dywizje „Imam Ali”, „Karbala” i „Rasulullah” tuż za fanatycznymi milicjami Basidż zmiatały w pył napotkane oddziały irackie. Dzieła zniszczenia dopełniły 40. i 84. Dywizja Zmechanizowana, wspierana przez 11. Dywizję Artylerii oraz czołgi 81. i 88. Dywizji Pancernej. 3 lipca Rafsandżani udał się na front, aby odbębnić sukces, któremu w pewnym momencie zagrażał iracki kontratak, ostatecznie zatrzymany przez trzydzieści śmigłowców Cobra. Kilkadziesiąt czołgów T-62 i T-72 zostało szybko unieruchomionych lub zniszczonych. Na pole walki dotarły dwie elitarne brygady Pasdaranów: 10. Dywizja Piechoty „Mistrz Męczenników” i 20. Pułk Pancerny „Ramadan”. Przypieczętowały one los generała Ibrahima, który zadecydował o odwrocie, a następnie został wezwany do Bagdadu, pozbawiony dowództwa i skazany na śmierć za tchórzostwo w obliczu wroga.

Cel: Basra

Mogło się wydawać, że pod koniec 1986 roku zarysowała się przewaga Iranu. Na froncie północnym z pomocą bojowników kurdyjskich rozpoczęto ataki na As-Sulajmanijję. Szesnaście kilometrów od miasta połączone siły zatrzymane zostały tylko dzięki atakom chemicznym. Armia Iranu dotarła również do wzgórz Mejmak, położonych tylko 100 kilometrów od Bagdadu. Irak zdołał powstrzymać ofensywę Iranu na południu, ale był już wówczas pod poważną presją. Wojna tankowców trwała w najlepsze. Irak nadal atakował wyspę Chark, statki i infrastrukturę. Zmusiło to irańską marynarkę wojenną i lotnictwo do tworzenia zespołów eskortujących zbiornikowce z Chark na wyspę Larak. Atakowanie celów morskich w rejonie tej pierwszej nie było związane tylko z tym etapem wojny. Uderzenia w statki przewożące surowiec były bardzo popularne również rok wcześniej. W latach 1981–1983 irackie działania przeciwko flocie były sporadyczne i nie wyrządzały wielkich strat. Pierwszym zbiornikowcem zniszczonym w tej wojnie był zatopiony w maju 1982 roku Atlas 1, turecka jednostka ładująca irańską ropę na Charku. Prawdziwą rewolucją stało się jednak używanie Exocetów do rażenia statków handlowych. W lutym 1985 roku liberyjski tankowiec Neptunia trafiono irackim Exocetem. Statek ten stał się pierwszą jednostką zatopioną pociskiem tego typu w tej wojnie. W powietrzu królowały wówczas irackie Mirage’e F1EQ-5 siejące postrach wśród marynarzy statków handlowych. Z czasem na iracką aktywność zaczął odpowiadać Iran, co doprowadziło do eskalacji na tym teatrze i zaangażowania się marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych.



Pod koniec 1986 roku dowództwo irańskich sił zbrojnych zadecydowało, że kolejnym celem powinien być nie Bagdad, ale Basra, drugie co do wielkości miasto w Iraku. Liczono, że upadek Basry wywoła powstanie szyitów w południowym Iraku. Ofensywę kilkakrotnie odkładano z powodu konfliktów między regularną armią i Pasdaranami. Generał Szirazi zaproponował manewr oskrzydlający na dużą skalę, który uważał za bezpieczniejszy i mniej kosztowny, ale bez wątpienia wolniejszy. Mohsen Rezaji, dowódca Pasdaranów, argumentował za frontalnym atakiem na Basrę, który byłby droższy, ale szybszy.

Działania irańskiego dowództwa wymuszone były fatwą ajatollaha Chomejniego wzywającą siły zbrojne do pokonania Iraku przed 21 marca 1987 roku, Nowruzem, czyli perskim Nowym Rokiem. Najwyższy Przywódca pragnął zmotywować wojsko i wywrzeć nacisk na Rafsandżaniego, aby pokonał wroga lub negocjował z nim rozejm. Iran wciąż był bardzo ufny w swoje możliwości, ale wojna trwała już zbyt długo. Władza mułłów była mocno ugruntowana w rozdrobnionym społeczeństwie, partie opozycyjne zmieciono z powierzchni ziemi, a ruchy separatystyczne – kurdyjski, azerski i beludżowski – stłumiono. Pod koniec 1986 roku wojna była już niepopularna i nie przynosiła korzyści, a jedynie same straty. Pożądane były pieniądze, aby zadowolić ludzi i zagwarantować spokój społeczny. Wojna była antytezą tych założeń.

W tej atmosferze w nocy z 24 na 25 grudnia 1986 roku rozpoczęto ofensywę zgodnie z narzuconą przez Rafsandżaniego ideą frontalnego ataku. Siły podzielono na dwie główne części. Pierwsza miała przekroczyć Szatt al-Arab w okolicy Chorramszahru, druga zaś – stanowiąca główne siły – uderzyć z rejonu Szalamcze (na północny zachód od Abadanu) i Hosejnije. 21. Dywizja Piechoty, przemianowana na „Proroka Mahometa”, przekroczyła Szatt al-Arab i wylądowała na wyspie Umm ar‑Rasas, niemal wprost pod ogień maszynowy przeciwnika. Nie zraziło to dowódców, którzy z czasem sprowadzili na brzeg niemal 30 tysięcy Pasdaranów. Zgromadzenie takich sił wymusiło kontratak 7. Korpusu generała Raszida. Manewr oskrzydlający był zabójczy dla Irańczyków i zakończył się rzezią niewiniątek. O skali trwającej czterdzieści osiem godzin walki świadczy to, że zginęło 6 tysięcy Pasdaranów, a tylko 200 dostało się do niewoli. Starty irackie były nieporównywalnie mniejsze: 800 zabitych i 2 tysiące rannych. Po tej druzgocącej porażce Chomejni rozważał nawet usunięcie Rafsandżaniego ze stanowiska naczelnego dowódcy sił zbrojnych, ale powstrzymała go obawa przed buntem Pasdaranów. Rafsandżani pozostał na stanowisku i mógł wkroczyć w kolejny rok, planując nową ofensywę na Basrę, która miała stać się iracko-irańskim Verdun.

Piąta część cyklu: Rywalizacja o hegemonię bez zwycięzcy

Bibliografia

Anthony H. Cordesman, Phase Five: New Iranian Efforts at „Final Offensives”, 1986-1987, The Lessons of Modern War – Volume II.
Lukman Faily, Reflecting on the Iran-Iraq War, Thirty Years Later, atlanticcouncil.org, dostęp 10.11.2021.
Dilip Hiro, The longest war: The Iran-Iraq military conflict. Routledge, Chapman & Hall, 1991.
E.R Hooton, Tom Cooper & Farzin Nadimi, The Iran-Iraq War, Volume 4: The Forgotten Fronts;
Efraim Karsh, The Iran-Iraq war 1980–1988, Oxford, 2002.
Wiliamson Murrary, Kevin M. Woods, The Iran-Iraq War. A Military and Strategic History, Cambridge University Press, 2014.
Pierre Razoux, The Iran–Iraq War. The Belknap Press of Harvard University Press, 2015.
Babak Taghvaee, Desert Warriots. Iranian Army Aviation at War, Helion & Company, 2016.
Sepehr Zabir, The Iranian Military in Revolution and War, Routledge, 1998.

Sajed.ir