Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zdy­mis­jonował dziś naczel­nego dowódcę sił zbrojnych Wałerija Załużnego. Jego miejsce zajmie dotych­cza­sowy dowódca wojsk lądowych generał pułkownik Ołeksandr Syrski. Prezydent podkreślił w poście na Telegramie, że jest wdzięczny Załużnemu za dwa lata służby i że zamierza mu zaproponować stanowisko we władzach państwowych.

– Od dzisiaj do kierowania siłami zbrojnymi Ukrainy przystępuje nowa ekipa zarządzająca – oświadczył prezy­dent. – Chcę, aby wojna była postrzegana identycznie przez żołnierzy w Robotynem i Awdijiwce jak w sztabie generalnym i kwaterze głównej naczelnego dowódcy.

Wizja rychłej dymisji wisiała nad Załużnym od co najmniej tygodnia, ale oczywiście korzenie tej decyzji sięgają dużo dalej. Pisaliśmy o tej sprawie kilkakrotnie. Głównym powodem ma być różnica opinii w kwestii mobili­zacji. Generalicja zasadniczo uważa, iż bez skoko­wego zwiększenia liczebności sił zbrojnych nie ma co liczyć na wymierne sukcesy w dalszej wojnie z Rosją. Tymczasem prezydent i jego otoczenie mają się obawiać, że ogłoszenie mobili­zacji będzie zbyt kosztowne poli­tycznie, a także stanie się zbyt dużym obciążeniem dla budżetu państwa.



Według Jurija Butusowa Zełenski zaproponował Załużnemu stanowisko osobistego asystenta, zastępcy sekre­ta­rza Rady Bezpie­czeństwa Narodowego lub ambasadora w Wielkiej Brytanii. Załużny odmówił dobro­wolnego opusz­czenia wojska i przenie­sienia się na stanowisko cywilne, dopóki trwa wojna. Po ogłoszeniu decyzji generał wysłał do znajomych wiadomość, że zostaje „zesła­ny do piekła”. Tyle Butusow.

Zełenski i Syrski w Kupiańsku, listopad 2023.
(President.gov.ua)

Głównym kandy­datem obok Syrskiego był podobno szef Zarządu Wywiadu Minis­­terstwa Obrony generał porucznik Kyryło Budanow. Według doniesień mediów początkowo obaj mieli odmówić. Obie kandydatury wiązały się też z poważnymi obawami. Budanow to spec od wywiadu i działań sił specjalnych na tyłach wroga, a nie od wielko­skalowych działań fron­towych, Syrski zaś ma niezbędne kompe­tencje, ale nie cieszy się takim poważaniem ogółu żołnierzy jak Załużny czy Budanow.

Według dziennikarza Michaela Weissa, powołującego się na byłego oficera ukra­ińskich służb wywia­dowczych, odwołanie Załużnego opóźniło się, ponieważ kance­laria prezydenta obawiała się, iż może dojść do buntu w szeregach sił zbrojnych. Trudno ocenić, czy była to bezpodstawna obawa, ale sama pogłoska dobrze obrazuje popularność Załużnego w wojsku. Dlatego też, jak zwraca uwagę Weiss, tym bardziej dziwne jest zastą­pienie go „drewnianym” Syrskim.

Chociaż trzeba oddać nowemu dowódcy sprawiedliwość: nie jest rzeźnikiem na modłę rosyjską, wbrew temu, co twierdzą niektóre źródła. Nie jest też żółto­dziobem, wszak to on dowodził obroną Kijowa w 2022 roku. Ale z pewnością brakuje mu charyzmy i uchodzi za dowódcę nieliczącego się z życiem żoł­nierzy. Zyskał tę niepochlebną opinię w trakcie bitwy o Bachmut, zwłaszcza w jej ostatniej fazie, gdy analitycy sugero­wali, że lepiej było opuścić pozycje, których nie dało się długofalowo bronić.



Ostatnio pojawiły się również dodatkowe (rzekome) powody sporu. Zełenski jakoby domagał się obrony Awdijiwki za wszelką cenę, podczas gdy Załużny chciał się wycofać i skrócić front. Jeżeli rzeczywiście tak było, nominacja Syrskiego po jego dokonaniach w Bachmucie staje się tym bardziej uzasadniona z perspektywy kancelarii prezydenta. Będzie jak pod Wizną: „Walczyć, ziemi nie oddać!”.

W tym momencie wypada postawić pytanie: co dalej z mobilizacją? Załużny się jej domagał, Zełenski i jego otoczenie byli przeciwko. Nie wiemy oczywiście, co dokładnie powiedział Syrski prezy­den­to­wi, ale przecież nie jest głupi – najpewniej również uważa, że wojsku potrzeba dodatkowych żołnierzy. Ciekawe, czy właśnie na tym tle odmówił przyjęcia nominacji za pierwszym razem? Czy powiedział Zełenskiemu coś w stylu: „panie prezydencie, zajmę miejsce Załużnego, jeśli obieca mi pan mobilizację i dodatkowe (ileś) tysięcy żołnierzy”? A jeśli tak – to czy teraz zmienił zdanie?

Tymczasem akurat dziś The Washington Post opublikował artykuł przedstawiający, z jakimi niedoborami „siły żywej” zmagają się ukraińskie oddziały na froncie. Obok braku amunicji artyleryjskiej jest to naj­bar­dziej dotkliwy problem trapiący ukraińskie wojsko. Pewien dowódca batalionu walczą­cego gdzieś we wschod­niej Ukrainie przyznał, że zostało mu niespełna 40 piechurów z etatowego stanu ponad 200. Inny dowódca batalionu ma pod rozkazami kompanie liczące jedynie 35% stanu nominalnego, a przez minione pięć miesięcy otrzymał jedynie pięciu nowych żołnierzy. Załużny szacował zapo­trzebo­wanie ZSU na okrągłe pół miliona ludzi.

Przyszłość pokaże, czy Syrski dostanie nowych żołnierzy i w jaki sposób zmieni sposób działania ZSU na polu walki. Decyzja Zełenskiego, zwłaszcza w tym momencie wojny, jest szalenie ryzy­kowna, ale nie musi się okazać błędna. Jeśli jednak się okaże… Ukraińska dziennikarka Tetiana Dany­łenko podkreśla: „wszystkie minione zwy­cięstwa staną się osobistym kapi­tałem poli­tycznym Załużnego. Wszystkie przyszłe problemy będą osobistą odpo­wie­dzial­nością Zełens­kiego i Syrskiego”.

President.gov.ua