Dziś jest dobry dzień dla Ukrainy i jej sojuszników. Dzień bardzo potrzebny po okresie trudnych i niepo­myślnych wiadomości napływających tak z frontu, jak i zza kulis ośrodków władzy w Kijowie. Nie można mówić o żadnym przełomie, ale zarówno na polu walki (morskiej), jak i na salonach wielkiej polityki sytuacja rozwinęła się we właściwym kierunku.

Zatopiony okręt

Ukraina – kraj praktycznie bez marynarki wojennej – solidnie przetrzebiła szeregi potężnej rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Oczywiście nic nie przebije zatopienia krążownika Moskwa, ale na bezrybiu… Ukraińcy wzięli więc tym razem na cel kuter rakietowy (lub też korwetę) R-334 Iwanowiec projektu 12411 Mołnija. Według Jurija Butusowa okręt zlokalizowano za pomocą satelity, co sugeruje pomoc Zachodu.

Ukraińskie ministerstwo obrony opub­li­ko­wało dziś nagranie przed­sta­wia­jące atak na Iwanowca przeprowadzony za pomocą nawodnych „dronów kamikaze” Magura (Maritime Autonomous Guard Unmanned Robotic Apparatus) używanych przez Zarząd Wywiadu Minis­terstwa Obrony. Jego dowódca, generał porucznik Kyryło Budanow, powiedział, że w trakcie ataku rosyjską jednostkę trafiło sześć bezzałogowców.



Skutek? Druzgocący. Okręt błyska­wicznie poszedł na dno. Według wstępnych informacji uzyskanych przez Budanowa – wraz z całą załogą (która na okrętach tego projektu standardowo liczy 40–50 osób). Na powyższym filmie widać, że Iwanowiec próbował się bronić za pomocą systemu obrony bezpośredniej AK-630M, ale w osta­tecznym rozra­chunku bezsku­tecznie. Atak przepro­wa­dzono na wodach jeziora Donuzław (połączon­ego przekopem z Morzem Czarnym), na którym znajduje się niewielka baza marynarki wojennej.

Magura to już dobrze znana konstrukcja. Miała premierę w czasie zeszło­rocznej edycji targów zbrojeniowych DSEI w Wielkiej Brytanii. Ukraińcy zaprezen­towali wówczas model jednostki i jej parametry techniczne. USV ma osiągać prędkość maksymalną 42 węzłów i ma zasięg 450 mil morskich, zaś prędkość marszowa wynosić ma 22 węzły. Dron dysponować ma ładownością nawet 320 kilogramów. Według Ukraińców może wykonywać szereg innych zadań, między innymi rozpoznawczych i patrolowych. Magury wykorzystano między innymi w atakach na okręt desantowy Oleniegorskij gorniak i chemi­kalio­wiec Sig, a także na port wojenny w Czornomorskiem.

Iwanowiec był jednym z najnowszych kutrów projektu 12411. Zwodowano go w lipcu 1989 roku i przyjęto do służby pięć miesięcy później. W trakcie pełnoskalowej wojny rosyjsko-ukraińskiej nie odgrywał żadnej znaczącej roli bojowej, ale za to wykorzystano go w celach propa­gan­dowych. W okresie, gdy Kreml starał się uniemożliwić eksport ukraińskiego zboża przez Morze Czarne, Iwanowiec pojawił się w materiale filmowym rosyjskiego ministerstwa „obrony” jako niedwu­znaczne przy­pom­nienie, iż Rosja jest zdolna zatapiać statki wychodzące z Odessy.



Unia Europejska

Przedstawiciele władz wszystkich krajów członkowskich Unii zgodzili się na udzielenie pakiety wsparcia dla Ukrainy w wysokości 50 miliardów euro do roku 2027. Stawką była nie tylko ogromna kwota, która zasili naszych wschodnich sąsiadów, ale też zaprezentowanie światu jedności UE w tej kwestii. Kanclerz Olaf Scholz otwarcie wyraził nadzieję, iż porozumienie unijne pomoże prezy­dentowi USA przekonać Kongres (czytaj: republikanów) do odblokowania środków pomocowych dla Ukrainy.

Biden zadzwonił dziś do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen z podziękowaniami za uzgodnienie pakietu pomocowego. Głównym hamulcowym w tej sprawie był oczywiście premier Węgier Viktor Orbán, który zawetował decyzję w grudniu ubiegłego roku. Premier Polski Donald Tusk objechał dziś Orbána jak, za przeproszeniem, burą sukę i zbliżył się na pół kroku do stwierdzenia, iż Węgier chodzi na smyczy trzymanej przez Putina.

Nie wiadomo, czy Orbán uzyskał jakiekolwiek wymierne korzyści za ustępstwo. Z pewnością miał takie nadzieje, ale z dostępnych informacji wynika, że pozostali europejscy przywódcy zgodzili się jedynie na kilka klauzul o wymiarze bardziej symbo­licz­nym, na przykład mechanizm kontroli użytkowania funduszy czy coroczną możliwość rewizji pakietu.



Załużny

Dowódca naczelny ZSU generał Wałerij Załużny cieszy się ogromną popular­nością w Ukrainie, czemu oczywiście trudno się dziwić. Jego relacje z prezydentem Zełenskim są jednak coraz bardziej napięte, a ostatnie dni stycznia upłynęły w cieniu pogłosek o możliwym odwołaniu generała ze stanowiska. Spotkanie obu panów „Z” w poniedziałek 29 stycznia miało ponoć za cel właśnie wręczenie dymisji. Ostatecznie do tego nie doszło, ale pogłoski wcale nie ucichły. CNN przewiduje, że Załużny może zostać zdymisjonowany w przyszłym tygodniu.

Głównym powodem takiej decyzji ma być różnica opinii w kwestii mobilizacji. Generalicja zasadniczo uważa, iż bez skokowego zwiększenia liczebności sił zbrojnych nie ma co liczyć na wymierne sukcesy w dalszej wojnie z Rosją. Tymczasem prezydent i jego otoczenie mają się obawiać, że ogłoszenie mobilizacji będzie zbyt kosztowne politycznie. Załużny podpadł też władzom cywilnym poprzez swój esej w The Economist, stanowiący swoiste rozliczenie z błędami przeszłości i mający zapewnić Zachód, iż Ukraina wie, co robi, i wie, czego potrzebuje. Stał się jednak (nieza­mie­rzoną?) zachętą do prania innych brudów kryjących się w różnych zakątkach struktur ZSU. Wreszcie krążą pogłoski wskazujące, iż Zełenski próbował chwilami sterować ręcznie poczynaniami ZSU ponad głową Załużnego.

Odwołanie Załużnego okazało się jednak – jeżeli wierzyć doniesieniom mediów, bo oczywiście nikt niczego nie potwierdzi oficjalnie – wyjątkowo trudnym zadaniem. Głównymi kandydatami na stanowisko hołowno­ko­manduwacza byli podobno wspomniany wyżej Budanow i dowódca wojsk lądowych, generał pułkownik Ołeksandr Syrski. Obaj mieli odmówić nominacji. Obaj też nieszczególnie się nadają – pierwszy jest specem od wywiadu i działań sił specjalnych na tyłach wroga, a nie od wielkoskalowych działań frontowych, drugi zaś ma niezbędne kompetencje, ale nie cieszy się takim poważaniem ogółu żołnierzy jak Załużny czy Budanow. A dopóki nie znajdzie się ktoś gotów zająć miejsce Załużnego, ten pozostanie na stanowisku niezależnie od tego, jak bardzo Zełenski chciałby go wykopać.

Ta swoista wojna na górze może się okazać bolesna dla Ukrainy nie tylko w kraju (dymisja lubianego hołowno­ko­manduwacza byłaby potężnym ciosem dla morale żołnierzy), ale także na arenie międzynarodowej. Załużny cieszy się poważaniem wśród zachodnich generałów, z którymi utrzymuje na bieżąco kontakty robocze. Owszem, niektórzy z nich, jak choćby były już amerykański przewod­ni­czący połączo­nego szefostwa sztabów Mark Milley, nie sądzili, że oficer wychowany jeszcze na sowieckich wzorcach (Załużny ukończył akademię wojskową w Odessie w latach 90.) może być dla nich partnerem do dyskusji. Z biegiem tygodni i miesięcy wojny wszyscy oni musieli jednak przyznać, iż Załużny ma łeb na karku. Tym sposobem został on swoistym symbolem ukraińskiej dzielności wśród zawodowych wojskowych podobnie jak Zełenski został takim symbolem wśród cywilów.



A kiedy człowiek jest symbolem, nie można go tak bezceremonialnie wykopać z roboty, choćby bardzo się chciało. Dymisja Załużnego mogłaby być odebrana jako sygnał, iż w ZSU źle się dzieje. Taki sygnał za pośred­nic­twem zachod­nich gene­ra­licji dotarłby do zachod­nich decydentów cywilnych i mógłby się odbić negatywnie na wsparciu dla Ukrainy. Żeby zminimalizować ten skutek, Zełenski mógłby zaproponować Załużnemu stanowisko cywilne demonstrujące, iż prezydent nadal ufa generałowi (już w stanie spoczynku) jako fachowcowi w dziedzinie wojskowości. Ale taki stanowisko istnieje właściwie tylko jedno: sekretarz Rady Bezpie­czeństwa Naro­dowego i Obrony Ukrainy (której członkiem Załużny jest obecnie jako głównodowodzący). Tu zaś już dawno zadomowił się bliski współ­pra­cownik prezydenta Ołeksij Daniłow, toteż i dla niego trzeba by znaleźć jakieś odpowiednio prominentne miejsce.

Notabene Załużny opublikował dziś kolejny esej w amerykańskich mediach, tym razem dla odmiany w CNN (do przeczytania tutaj). Ciekawe, czy to dlatego właśnie CNN była tak dobrze poinformowana w temacie ukraińskiej wojny na górze? W nowym eseju generał podkreśla konieczność mobilizacji (pisze o „niezdolności instytucji państwowych w Ukrainie do poprawienia poziomu zasobów ludzkich naszych sił zbrojnych bez użycia niepopularnych metod”) i oczywiście rosnące znaczenie systemów bezzałogowych.

Heneralnyj sztab ZSU