Amerykańskie dowództwo operacji specjalnych (USSOCOM) podało do wiadomości zaktualizowane wymagania co do nowego wielkokalibrowego karabinu snajperskiego bardzo dalekiego zasięgu (Extreme Long Range Sniper Rifle, ELR-SR), następcy kultowych już Barrettów i McMillanów. Wymagania stawiane przed przyszłą bronią są zaiste ekstremalne i sugerują możliwość odejścia od kalibru 12,7 milimetra i amunicji 12,7 × 99.

USSOCOM po raz pierwszy ogłosił wymagania dla ELR-SR w grudniu, a na początku stycznia opublikowano kosmetycznie zaktualizowaną wersję. Czego chce dowództwo amerykańskich sił specjalnych? Przede wszystkim zdolności do precyzyjnego rażenia celów na dalekich dystansach, konkretnie do 2500 metrów. W zasadzie nic nowego ani nadzwyczajnego.

Dalej jednak poprzeczka jest zawieszana coraz wyżej. Karabin ma mieć długość maksymalnie 142 centy⁠metry (56 cali). Docelowo jednak długość broni nie powinna przekraczać 127 centy⁠metrów (50 cali). Masa z pustym magazynkiem nie powinna przekraczać 10 kilogramów (22 funty), znowu jednak nie jest to wartość docelowa. USSOCOM celuje bowiem w broń o masie około 8 kilo⁠gramów (18 funtów).



Dla porównania: obecnie używany Barrett M107 ma długość 144,8 centy⁠metra (57 cali) i masę 12,9 kilograma (28,5 funta) niezaładowany. Dla McMillana Mk 15 wartości te wynoszą odpo⁠wied⁠nio 144,8 centy⁠metra i 11,8 kilograma (27 funtów).

Przed uczestnikami konkursu postawiono więc nie lada zadanie: utrzymać precyzję ognia na dalekich dystansach przy ograniczeniu rozmiarów broni. Co ciekawe, USSOCOM nie chce karabinu półautomatycznego jak Barretty, lecz powtarzalnego z zamkiem ślizgowo-obrotowym jak McMillan. Jest to niewątpliwie jeden ze sposobów na ograniczenie masy.

ELR-SR ma tworzyć szerszy system, w którego skład oprócz właściwego karabinu wejdą tłumik dźwięku, redukujący głośność strzału do 140 decybeli lub mniej, dwójnóg, komputer balistyczny, zestaw narzędzi i pojemnik transportowy atestowany przez Transportation Safety Administration (TSA). Celowniki i dodatkowe akcesoria mają być montowane na szynach Picatinny i Magpul M-LOK.



Bardzo wątpliwe, by pomimo postępu w dziedzinie metalurgii i materiałów udało się osiągnąć takie rezultaty, jakich życzy sobie SOCOM, i pozostać przy amunicji 12,7 × 99. Zainteresowanie wielkokalibrowymi karabinami wyborowymi sprawiło jednak, iż w ostatnich latach powstało kilka konkurencyjnych typów amunicji optymalizowanych pod kątem strzelań na daleki dystans, a część z nich sprawdzono już w boju.

Liderem na tym polu jest amerykańska firma CheyTac, która wprowadziła dla swoich karabinów serii Intervention niestandardowe kalibry 10,36 milimetra (.408) i 9,52 milimetra (.⁠375). W roku 2017 komandos brytyjskiego SAS miał w Iraku zastrzelić bojownika tak zwanego Państwa Islamskiego z dystansu około 2400 metrów, posługując się karabinem CheyTac M200 nieujawnionego kalibru.

Również stara gwardia nie próżnuje. Barret opracował wersje swoich karabinów na amunicję 7,62 milimetra Magnum i 8,5 (.338) milimetra Norma Magnum, stosowane w amerykańskich jednostkach specjalnych. To jednak tylko ciekawostka w kontekście wymagań stawianych przed ELR-SR. Mimo przywiązania do kalibru .50 także ta firma zaczęła myśleć o innej amunicji, projektowanej z myślą o precyzyjnym strzelaniu na dalekich dystansach. Efektem jest amunicja kalibru 10,56 milimetra i strzelający nią modułowy karabin MRAD (Multi-Role Adaptive Design). Ideą przyświecającą tej broni było stworzenie karabinu z możliwością szybkiego przystosowania do strzelania różnymi typami amunicji.



Oczywiście nic nie jest jeszcze przesądzone. Jak zwraca uwagę Joseph Trevithick z serwisu The War Zone, USSOCOM może zupełnie zmienić wymagania lub po cichu odłożyć cały projekt na półkę, jak to już nieraz bywało. Z drugiej strony dowództwo operacji specjalnych często przeciera szlaki. To właśnie USSOCOM jako pierwszy zaczął szukać amunicji o większej mocy i zasięgu skutecznym niż 5,56 milimetra, a jednocześnie o lepszej celności niż amunicja 7,62 milimetra NATO. Efektem była amunicja 6,8 × 43, opracowaną w latach 2002–2004 przez Remingtona. Na jej podstawie powstała później amunicja 6,8 × 51 SIG Sauera, która wraz z kara­bin­kiem automatycznym M5 i kara­bi­nem maszy­nowym M250 została wybrana na stan­dar­dowe wyposażenie sił zbrojnych USA.

Nieco historii

Wielkokalibrowe karabiny wyborowe narodziły się dzięki jednemu człowiekowi. Na początku lat 80. Ronnie G. Barrett wpadł na pomysł skonstruowania karabinu kalibru 12,7 milimetra. Pierwszy działający egzemplarz powstał w roku 1982, stąd też oznaczenie M82. Do broni przylgnęła potoczna nazywana „lekka pięćdziesiątka”.

Pomysł broni ręcznej na amunicję 12,7 × 99 wydawał się jednak wówczas szalony. Przez całe lata 80. Barrett Firearms Manufacturing nie miało zbyt wielu zamówień. CIA kupiła nieznaną liczbę egzemplarzy dla afgańskich Mudżahedinów. Pewna liczba trafiła też w latach 90. w ręce Tymczasowej IRA, gdzie zebrała pozytywne oceny ze względu na dużą moc obalającą pocisków. Pierwszym użytkownikiem instytucjonalnym stały się jednak szwedzkie siły zbrojne, które wybrały M82 w roku 1989.



Przełom nadszedł wraz z pierwszą wojną w Zatoce Perskiej. Szykując się do operacji „Pustynna Burza”, amerykańskie siły zbrojne zakupiły pewną liczbę M82. Nie wiadomo, w jakim stopniu za decyzją i późniejszym wykorzystaniem Barrettów stały doświadczenia z Afganistanu, jednak po wojnie z Irakiem „lekka pięćdziesiątka” miała już status kultowy. Karabinów używano nie tylko jako broni snajperskiej. Okazały się bardzo skuteczne w zwalczaniu celów nieopancerzonych i lekko opance­rzonych, uszkadzaniu urządzeń obserwacyjnych, anten radarów, detonacji niewybuchów i tak dalej na dystansach do 1800 metrów. Stąd też pojawiła się nazwa: karabiny przeciw­sprzętowe.

Ukraiński pogranicznik z karabinem M82.
(Dpsu.gov.ua)

Sam pomysł nie był nowy. W okresie drugiej wojny światowej do podobnych zadań wykorzystywano rusznice przeciwpancerne, które z biegiem czasu okazywały się coraz mniej skuteczne wobec czołgów i dział pancernych. W latach 90. nastąpił prawdziwy wysyp kara­bi­nów przeciw­sprzę­towych. Największą popularność zdobyła amunicja 12,7 × 99, acz­kol­wiek w strefie poradzieckiej powszechnie wykorzystuje się amunicję 12,7 × 108 i 14,5 × 114, żeby wspomnieć chociaż azerbejdżańskiego Istigala.

Nie jest to koniec. Jeszcze w latach 80., czyli kiedy Barrett rozpaczliwie zabiegał o klientów, Steyr opracował karabin IWS 2000 na amunicję 15,2 × 169, ale broń powstała za wcześnie. Austriacka firma opracowała także amunicję 14,5 × 207 i 11,6 × 90. Nie są to jednak rekordy. Idąc śladem rusznic przeciwpancernych, konstruktorzy opracowali kilka karabinów strzelających różnymi typami amunicji kalibru 20 milimetrów, takich jak chorwacki RT-20, indyjski Vidhwansak czy południowoafrykański Denel NTW-20. Prawdziwy rekord dzierży ujawniony w roku 2015 irański Baher na amunicję 23 × 152.



Największą przydatność okazały jednak karabiny „zwyczajnego” kalibru 12,7 milimetra. Do nich też należą rekordy najdalszego skutecznego strzału. W roku 2012 w Afganistanie snajper z kompanii Delta australijskiego 2. pułku komandosów, używając Barretta M82A1, trafił dowódcę oddziału talibów z dystansu 2815 metrów. Rekord pobił w 2017 w Iraku roku strzelec z kanadyjskiego Joint Task Force 2. Miał on trafić bojownika Da’isz z odległości 3540 metrów, strzelając z karabinu McMillan TAC-50.

Najnowszy rekord, chociaż niezweryfikowany, miał paść na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku w Ukrainie. Ukraiński snajper Wjaczesław Kowalśkyj miał trafić przeciwnika z odległości aż 3800 metrów. Co ciekawe, użytą bronią był ukraiński karabin Wołodar Obriju, strzelający specjalnie opracowaną amunicją 12,7 × 114HL. Ta ostatnia powstała poprzez osa­dze­nie pocisku kalibru 12,7 milimetra w łusce amunicji kalibru 14,5 milimetra.

Zobacz też: MSPO: SKYctrl z pierwszym zestawem kinetycznym i radarem Ultra

Lance Cpl. Tommy Bellegarde, US Marine Corps