Szkoła pilotów myśliwskich amerykańskiej marynarki wojennej z powodu braku części zamiennych do samolotów F/A-18 Hornet musiała znacząco ograniczyć liczbę lotów. Podobnie jest w eskadrach liniowych, w których czasem jest tylko kilka maszyn gotowych do startu. Nierzadkie są przypadki kanibalizowania fabrycznie nowych myśliwców, aby pozyskać części do maszyn będących już w eksploatacji.

Nie dotyczy to wszystkich eskadr, ale jedynie tych stacjonujących na co dzień na terytorium Stanów Zjednoczonych. Jednostki, które uczestniczą w misjach zagranicznych, nie mają powodów do narzekań, lecz generuje to duże dysproporcje między poszczególnymi eskadrami. Co za tym idzie – pojawiają się też spore różnice w wyszkoleniu pilotów. Do tej pory było ono jednym z największych atutów amerykańskich lotników: mimo że nie zawsze posiadali sprzęt znacznie lepszy od przeciwnika, liczba wylatanych godzin dawała im znaczącą przewagę na polu walki.

Według niektórych informacji na ziemi stoją dziesiątki nieużywanych maszyn, często mających mniej niż dziesięć lat, co jak na samolot bojowy jest bardzo młodym wiekiem. Wiadomo, że są pewne okresy w życiu jednostki, w których gotowość bojowa znacząco spada. Dzieje się tak na przykład po powrocie z kilkumiesięcznej misji zagranicznej, kiedy zamiast dwunastu sprawne jest zaledwie sześć samolotów, ale teraz w wielu przypadkach schodzi się nawet poniżej tego wyniku. Problemem jest to, że ani US Navy, ani Boeing nie mają dostatecznej liczby mechaników, którzy mogliby się opiekować różnymi wariantami Hornetów, a to z kolei jest efektem cięć budżetowych z 2012 roku. Ci, którzy odeszli ze służby, najczęściej mają już nowe posady.

Początkowo problem ograniczał się do starszych wersji F/A-18C i F/A-18D, którym wydłużano resursy ponad zaplanowane sześć tysięcy godzin. Zamiast kupować nowe samoloty, flota i piechota morska latały na nich przez nawet dziewięć tysięcy godzin, a teraz trwają prace, aby maszyny te mogły wylatać ponad dziesięć tysięcy godzin. To oczywiście pociąga za sobą konieczność dbania o każdą maszynę oraz większe koszty utrzymania i napraw, których producent nie przewidywał. W swoich planach US Navy przyjęła zbyt optymistyczne założenia co do czasu i pieniędzy potrzebnych na przegląd każdego egzemplarza.

Wtedy zdecydowano się oddelegować mechaników zajmujących się Super Hornetami do prac związanych z F/A-18C/D. Jak można się łatwo domyślić, spowodowało to zatory w przeglądach i naprawach F/A-18E/F, których dziesiątki stoją teraz bezużyteczne. Marynarka i Boeing starają się wyszkolić nowych mechaników, ale na naukę – a przede wszystkim zdobycie doświadczenia – potrzeba dużo czasu. Długofalowym rozwiązaniem jest po prostu szybsze kupowanie nowych maszyn, które nie będą wymagały tyle obsługi. Szacuje się, że standardowy samolot służący w lotnictwie morskim powinien być wycofywany po wylataniu sześciu tysięcy godzin, a samolot USAF-u – po wylataniu ośmiu tysięcy godzin.

(thedailybeast.com; fot. Łukasz Golowanow, Konflikty.pl; na zdjęciu FA-18F Super Hornet)

Łukasz Golowanow, konflikty.pl