Rosyjskie myśliwce MiG-31K z pociskami hipersonicznymi 9-S-7760 Kinżał wylądowały wczoraj w obwodzie kaliningradzkim. Jest to kolejny z trudnych już do zliczenia etapów przesuwania ciężkości rosyjskich sił zbrojnych na zachód. Wszystkie dostępne informacje wskazują również że Kinżały pojawiły się za naszą północną granicą po raz pierwszy w historii.

W internecie opublikowano nagranie pokazujące lądowanie Foxhounda z podwieszonym pociskiem tego typu w bazie lotniczej Czkałowsk. Jakość filmiku jest kiepska, ale wystarczająca, aby rozpoznać Kinżała pod kadłubem samolotu. Nie wiadomo, ile MiG-ów-31 przebazowano do Czkałowska. Logicznie rzecz biorąc, musi ich być więcej niż jeden. Pojawiły się doniesienia o czterech lub pięciu sztukach, ale potwierdzenie ich w tej chwili jest niemożliwe.



Inną kwestią jest pytanie, ile w ogóle MiG-ów-31 przystosowano do przenoszenia Kinżałów. Już w 2018 roku informowano, iż do nowego standardu 31K zmodyfikowano dziesięć MiG-ów-31BM. Wszystkie myśliwce normalnie stacjonują w Achtubińsku w pobliżu Astrachania i pełnią tam dyżury bojowe. Co istotne, w kolejnych latach nie pojawiały się żadne doniesienia o modyfikacji kolejnych nosicieli. Ponadto jeden z nich (numer RF-95217) został poważnie uszkodzony w ubiegłym miesiącu w wypadku podczas startu z bazy Solcy i nie wiadomo, czy będzie się nadawał do remontu. Możliwe więc, że Rosjanie wciąż mają do dyspozycji tylko dziewięć MiG-ów-31K i że przebazowali do Czkałowska aż połowę.

Jeśli te wyliczenia pokrywają się z rzeczywistością, mamy do czynienia z jednoznaczną demonstracją siły i sygnałem ostrzegawczym. Trudno sobie wyobrazić, żeby maszyny z Kaliningradu miały brać udział w działaniach ofensywnych przeciwko Ukrainie. Musiałyby w tym celu przelecieć, lub chociaż posłać pociski, nad terytorium Polski albo Litwy (i Białorusi, ale Łukaszenka raczej by nie protestował). Poza tym z Achtubińska do miast takich jak Zaporoże i Dniepr jest około 800 kilometrów. Jeśli Kreml planuje użycie Kinżałów przeciw Ukrainie, przemieszczenie ich do obwodu kaliningradzkiego nie ma sensu. Pociski te mają stanowić ostrzeżenie pod adresem środkowo- i zachodnioeuropejskich członków NATO.

Kinżał bazuje na pocisku balistycznym Iskander, ma mieć zasięg ponad 2 tysięcy kilometrów i być zdolny do wykonywania złożonych manewrów. Jako główne przeznaczenie pocisku wskazywane jest zwalczanie lotniskowców, ale może również atakować stacjonarne cele lądowe (zobacz też: Jak groźne są naprawdę przeciwokrętowe pociski hipersoniczne?). Poniższy film pokazuje ćwiczebne odpalenie Kinżała w 2018 roku.



Jednocześnie trwa przemieszczanie pododdziałów wojsk lądowych i Rosgwardii w pobliże granicy ukraińskiej. We wsi Wiesiełaja Łopań w obwodzie biełgorodzkim zauważono haubice samobieżne 2S7MM Małka kalibru 203 milimetry. Miejscowość ta leży piętnaście kilometrów od granicy ukraińskiej i pięćdziesiąt kilometrów od Charkowa. W razie potrzeby Piony mogą więc z miejsca, w którym się znajdują, ostrzeliwać ukraińskie punkty oporu na całej drodze do Charkowa i w samym mieście.

Transport Małek koleją zauważono 22 stycznia w Tiumeniu, niedaleko granicy z Kazachstanem (poniżej). Haubice tego typu standardowo współpracują z moździerzami samobieżnymi 2S4 Tiulpan kalibru 240 milimetrów, tych jednak ostatnio nigdzie nie widziano. W charakterze ciekawostki przypomnijmy, że transport Tiulpanów zauważono w kwietniu ubiegłego roku, w trakcie poprzedniego kryzysu na granicy rosyjsko-ukraińskiej.



Co istotne, przed napaścią w 2014 roku Wiesiełaja Łopań była jednym z punktów koncentracji sił rosyjskich przed wyprowadzeniem ofensywy przeciwko wschodniej Ukrainie. Tym razem analitycy przewidują, że Charków będzie jednym z głównych celów kampanii. Mieszkańcy miasta są tego doskonale świadomi, toteż przygotowują się do obrony i organizują demonstracje podkreślające ich przywiązanie do Ukrainy.

Aktualizacja: Niedługo po publikacji tekstu niezawodny Rob Lee zwrócił uwagę na kolejne ciekawe nagranie, wykonane w chutorze Biełyj w Kraju Krasnodarskim. Film przedstawia komponenty systemu przeciwokrętowego K-300P Bastion-P. Istotny jest jednak nie Bastion sam w sobie, ale to, że wyrzutnie zauważono właśnie w chutorze Biełyj. Miejscowość ta leży na Półwyspie Tamańskim, pięćdziesiąt kilometrów od Cieśniny Kerczeńskiej, po której drugiej stronie znajduje się Krym.

Przy użyciu pocisków P-800 Oniks system Bastion ma być zdolny do zwalczania celów morskich w odległości 600 kilometrów. Nawet jeśli jest w tym przesada, Bastiony z miejsca, w którym je zauważono, miałyby w strefie rażenia całą wschodnią część Morza Czarnego i całe Morze Azowskie, w tym ukraiński port w Mariupolu. Półwysep Tamański, i oczywiście południowe wybrzeże Krymu, to wręcz wymarzone miejsce na rozmieszczenie systemów przeciwokrętowych dalekiego zasięgu – wygląda na to, że Rosjanie postanowili skorzystać z okazji, którą daje im geografia.

Zobacz też: Jak wypada tajwański wojskowy egzoszkielet na tle konstrukcji z innych krajów?

kremlin.ru