Niewielkie państwa bałtyckie wskazywane są jako pierwsze ofiary potencjalnej agresji Rosji przeciwko NATO. Stąd duży nacisk kładziony przez Tallin, Rygę i Wilno na spoistość sojuszu i równoległe z Polską ostrzeganie Zachodu przed rosyjskim imperializmem. Estonia ma szczególne znaczenie ze względu na położenie nad Zatoką Fińską, a tym samym możliwość zablokowania jej i rozdzielenia ugrupowań Floty Bałtyckiej.

Sytuacja uległa daleko idącej zmianie (dla Rosji wyjątkowo niekorzystnej) wraz z rozpoczęciem procesu przyjmowania do NATO Szwecji i Finlandii. Morze Bałtyckie stanie się tym samym wewnętrznym jeziorem sojuszu. Estoński minister obrony Hanno Pevkur w rozmowie z fińskim dziennikiem Iltalehti zwrócił uwagę, że powstała możliwość odcięcia dowództwa i jednostek Floty Bałtyckiej w Sankt Petersburgu od zgrupowania w obwodzie kaliningradzkim. Na dobrą sprawę enklawa staje się jedynym miejscem, z którego Rosja ma swobodny dostęp do Bałtyku.

—REKLAMA—

Tallin i Helsinki zamierzają umocnić taki stan rzeczy. Ministrowie obrony Hanno Pevkur i Kalle Laanet podpisali wstępne porozumienie w sprawie integracji systemów obrony wybrzeża.

– Musimy zintegrować nasze obrony wybrzeża – mówił Pevkur w trakcie wizyty w Finlandii. – Zasięg estońskich i fińskich pocisków rakietowych jest większy niż szerokość Zatoki Fińskiej. Oznacza to, że możemy połączyć nasze systemy rakietowe i wymieniać między sobą wszystkie informacje.

Zatoka Fińska ma w najwęższym miejscu zaledwie 45 kilometrów szerokości, a w najszerszym – 120 kilometrów. Fińskie pociski przeciwokrętowe MTO 85M, czyli RBS15 Mk III (wyrzutnia na ilustracji tytułowej) mają natomiast zasięg ponad 200 kilometrów. Z kolei Estonia w ubiegłym roku kupiła nieujawnioną liczbę izraelskich pocisków przeciwokrętowych Blue Spear o zasięgu 290 kilometrów. Jedyną konkretną informacją jest ta, że pociski wejdą na uzbrojenie jednostki obrony wybrzeża podporządkowanej marynarce wojennej. Rodzi to natychmiastowe skojarzenia z polską Morską Jednostką Rakietową, która notabene ćwiczyła na terenie Estonii.

Pevkur zdradził we wspomnianym już wywiadzie dla Iltalehti dalej idące ambicje. Jego zdaniem Skandynawia i państwa bałtyckie tworzą jedną przestrzeń powietrzną, co ma być szczególnie widoczne w przypadku Estonii i Finlandii

– Fińska przestrzeń powietrzna nie może być chroniona, jeśli w tym samym czasie nie jest chroniona przestrzeń powietrzna Estonii i odwrotnie – mówił. – Myśliwce w ciągu kilku minut przekraczają szeroką na 80 kilometrów Zatokę Fińską.



Skłoniło to fińską gazetę do spekulacji, czy amerykańskie F-35A wrócą do Estonii. Pevkur odpowiedział ogólnikowo, że są prowadzone rozmowy w sprawie skali amerykańskiej obecności wojskowej w jego kraju. Przypomnijmy, że w estońskiej bazie Ämari stacjonowały już włoskie Lightningi II uczestniczące w Baltic Air Policing, a maszyny amerykańskie odwiedziły bazę w lutym i lipcu tego roku.

Reasumując: estoński resort obrony najwyraźniej dąży do stworzenia w Zatoce Fińskiej bańki antydostępowej, znacznie ograniczającej Rosjanom swobodę działania. Nie byłby to pierwszy przypadek takiej współpracy między Estonią a Finlandią. W okresie międzywojennym oba państwa planowały na wypadek sowieckiej agresji postawić w poprzek Zatoki Fińskiej zagrody minowe. W tym celu inwestowały, pomimo skromnych budżetów, w podwodne stawiacze min.

F-35A w Ämari.
(US Air Force / Staff Sgt. Megan M. Beatty)

Niemcy wchodzą na scenę

Strefę A2/AD można jednak próbować zlikwidować atakiem wojsk lądowych. Taka opcja może być dla Rosji atrakcyjna, tym bardziej że Estonia nie jest duża. Problem ten dotyczy całej infrastruktury militarnej na terenie kraju, a Tallin doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Tutaj zaczyna się rola Niemiec.

Postawa Berlina w ciągu wojny i poprzedzającej ją kryzysu jest przedmiotem zasłużonej krytyki. Nie oznacza to jednak, iż Niemcy nie robią nic. Jak już wielokrotnie pisaliśmy, niemiecka pomoc dla Ukrainy i sojuszników przybiera całkiem wymierne rozmiary, aczkolwiek jest cały czas poniżej oczekiwań. Winę ponoszą fatalna polityka informacyjna i niezdecydowanie rządu Olafa Scholza, a także kiepski stan Bundeswehry.

Niemcy są zaangażowane w państwach bałtyckich do tego stopnia, że zdaniem złośliwych wszystkie sprawne Leopardy 2 i Pumy są rozmieszczone na Litwie. Teraz Berlin zwrócił większą uwagę na Estonię. W przyszłym miesiącu mają ruszyć niemiecko-estońskie ćwiczenia „Baltic Tiger” poświęcone obronie infrastruktury krytycznej.



Szczegóły ćwiczeń pozostają objęte tajemnicą, jednak serwisowi Defense News udało się dotrzeć do kilko szczegółów na temat niemieckiego zaangażowania. W Ämari mają pojawić się pododdziały należącego do Luftwaffe Objektschutzregiment der Luftwaffe „Friesland“. Jak sama nazwa wskazuje, pułk jest wyspecjalizowany w ochronie i obronie infrastruktury sił powietrznych. „Friesland“ ma już spore doświadczenie operacyjne. Od chwili powstania w roku 2006 aż do wycofania sił zachodnich w roku ubiegłym pułk uczestniczył w misji w Afganistanie. Na koncie ma też misje na Bliskim Wschodzie przeciw Daisz i w Mali.

Z kolei w bazie morskiej Miinisadam mają ćwiczyć elementy Seebataillon. Ten batalion jest dość specyficzną odmianą piechoty morskiej. Jednostka jest przeznaczona nie tyle do prowadzenia operacji desantowych, ile do działań abordażowych i obrony wybrzeża. W jej skład wchodzi też kompania nurków wyspecjalizowanych w działaniach przeciwminowych. Seebataillon sformowano w roku 2014 w odpowiedzi na zajęcie Krymu przez Rosję.

Zobacz też: Izraelski balon obserwacyjny w rękach Hamasu

MKFI