Sytuacja na froncie pozostaje niejasna, ale coraz więcej wskazuje, że ruszyła wyczekiwana wiosenna – czy może raczej już letnia? – ukraińska kontrofensywa. Po kilkunastu dniach operacji „kształtujących” pole walki przeszliśmy do fazy rozpoznania walką i widzimy pierwsze oznaki działań na większą skalę. Od wczoraj aktywność wokół Bachmutu, ale wydaje się, że najintensywniejsze walki na froncie południowym od Marjinki przez Hulajpołe po Orichiw.

Słowa „wydaje się” będą hasłem przewodnim nie tylko tego sprawozdania, ale wszystkich sprawozdań we wszystkich mediach przez co najmniej dwa najbliższe dni. Mgła wojny pozostaje gęsta, nie z braku wiadomości, ale z ich nadmiaru, a w interesie obu stron – zwłaszcza w tym krytycznym okresie – jest propagowanie dezinformacji (na przykład rosyjskie ministerstwo „obrony” pisało, że kontrofensywa ruszyła już nocą z 4 na 5 czerwca). Niemniej front południowy już wcześniej wydawał się (!) najbardziej prawdopodobnym celem kontrofensywy, a wydarzenia ostatnich dni wydają się (!) potwierdzać tę hipotezę.



Trzeba pamiętać, że nawet jeśli uzyskamy dowody na to, że Ukraińcy na jakimś konkretnym odcinku wgryzą się głęboko w rosyjskie linie, nie będzie to jeszcze oznaczało przełamania. Moskale są rozciągnięci na froncie, co oczywiście działa na ich niekorzyść, ale ich umocnienia polowe są dobrze przygotowane (przynajmniej na najbardziej zagrożonych odcinkach) i spowolnią natarcie, dając czas na ściągnięcie posiłków. Poczyniwszy te wszystkie zastrzeżenia, spróbujmy opisać, co się dzieje na froncie.

Celem w skali makro jest najprawdopodobniej przecięcie mostu lądowego na Krym, co oznacza, że ukraińska szpica będzie się kierowała na południe, w stronę Morza Azowskiego. Jeśli to się uda, półwysep będzie połączony z Rosją wyłącznie za pomocą mostu na Cieśninie Kerczeńskiej, już wcześniej poważnie uszkodzonego. Jeżeli Ukraińcy zdołają zniszczyć most (a wiadomo, że mają na to spory apetyt), wszystkie siły okupacyjne na półwyspie i na obszarze między Dnieprem a ukraińskim klinem będą odcięte i skazane na powolne unicestwienie. A nawet jeśli most będzie stał i funkcjonował, nie wystarczy, aby zapewnić stacjonującym tam pododdziałom wystarczające zaopatrzenie.

Kontrofensywa ma też wymiar polityczny, może nawet ważniejszy od strategicznego i operacyjnego. Ukraina musi pokazać sojusznikom, iż wciąż jest w stanie walczyć i wygrywać, i że nie zmarnowała ogromnych inwestycji poczynionych przez członków NATO. Jeżeli nie uda się odciąć Krymu (zakładamy chwilowo, że taki jest zamiar), Ukraińcy muszą przynajmniej zadać Moskalom poważne straty i zasiać chaos i ich szeregach. W takiej sytuacji będą mogli powiedzieć: nie zwyciężyliśmy, ale to to tylko kwestia czasu, jeszcze kilka takich ofensyw i Rosjanie rozsypią się na kawałki.

Według informacji zdobytych przez amerykańskich dziennikarzy w tamtejszym resorcie obrony Ukraińcy napotkali twardy opór – twardszy, niż oczekiwali – i ponieśli znaczne straty. Ale co ważne: nie na tyle znaczne, aby odbiły się na całej operacji. Odnotowano między innymi prawdopodobnie pierwszego zniszczonego Leoparda 2A4. Nie należy jednak wyciągać z tego jednostkowego przypadku żadnych daleko idących wniosków. To normalne, że sprzęt jest niszczony na polu walki.



W kwestiach sprzętowych największe zainteresowanie wzbudziło zniszczenie stacji radiolokacyjnej TRML-4D systemu IRIS-T SLM przez rosyjską amunicję krążącą Łancet. Urządzenie wprawdzie nie zostało całkowicie zniszczone, ale radary są z natury delikatne i trudno sobie wyobrazić, że nie doznało żadnych uszkodzeń.

Pojawiły się również kadry pokazujące atak na wyrzutnię pocisków tego systemu, ale brak filmu lub zdjęć wykonanych po fakcie sugeruje, że w tym wypadku atak się nie powiódł. Niemniej z dwojga złego wyeliminowanie radiolokatora to dużo większa strata, zwłaszcza że była to prawdopodobnie jedna z zaledwie dwu stacji tego typu znajdujących się obecnie w ukraińskich rękach.

W kwestii Leopardów odnotujmy również, że zaczęły się już mistyfikacje, takie jak poniższa. Wkrótce zapewne dowiemy się, że Ukraina straciła więcej Leosiów, niż otrzymała. Na podobnej zasadzie Moskale chwalili się niszczeniem HIMARS-ów kilka miesięcy temu.

A propos HIMARS-ów: dostępne informacje wskazują, że na niektórych odcinkach frontu okupanci znaleźli się pod huraganową nawałą ognia artylerii klasycznej i rakietowej. Niektórzy analitycy sądzą, że Ukraina w minionych trzech miesiącach ograniczała użycie amunicji, a przynajmniej pocisków GMLRS, po to, aby zużyć je wszystkie w jednym, krytycznym (ale rozciągniętym na kilka dni) momencie.

Nowa Kachowka

W ostatnich dniach uwagę świata zaprzątały nie tyle wydarzenia na froncie, ile katastrofa ekologiczna spowodowana przerwaniem zapory wodnej w Nowej Kachowce, spiętrzającej zbiornik na Dnieprze. Wysadzono także część kachowskiej elektrowni wodnej. Praktycznie wszystkie mniejsze miejscowości wzdłuż koryta Dniepru na południe od zapory, w obwodach chersońskim i mikołajowskim, znalazły się pod wodą, powóź objęła także część Chersonia; na szczęście większość miasta leży na tyle wysoko, aby uniknąć całkowitego zalania. Rosjanie – którzy zaminowali zaporę już w ubiegłym roku – oczywiście postępują w swoim stylu i ostrzeliwują żołnierzy prowadzących ewakuację cywilów.



Ihor Syrota, dyrektor Ukrhidroenerho, przedsiębiorstwa odpowiedzialnego za elektrownie wodne na Dnieprze i Dniestrze, poinformował, że poziom wody w zbiorniku spadł dziś do 12,5 metra – poniżej punktu krytycznego, co oznacza, że normalny pobór wody jest już niemożliwy. Dalszy wypływ wody zależy od tego, jak poważnie uszkodzona jest zapora i czy wyrwa będzie się pogłębiała. Trzeba pamiętać, że konstrukcja była uszkodzona już wcześniej, Ukraińcy ostrzeliwali drogę wiodącą po szczycie zapory, aby utrudnić Rosjanom odwrót z prawego brzegu Dniepru. Uszkodzenia były minimalne – pocisk M31 GMLRS ma 91-kkilogramową głowicę (dla porównania: bomby skaczące użyte w operacji „Chastise” miały wagomiar 4200 kilogramów).

Naruszenie konstrukcji może się teraz przekładać na rozmiar wyrwy. Nie da się jednak odpowiedzieć na pytanie o skalę tego efektu bez oględzin inżynieryjnych. W kolejnych miesiącach okupanci dodatkowo pogorszyli sytuację, ponieważ nie spuszczali wody i pozwolili, aby wiosną spiętrzyła się do poziomu niespotykanego od rozpadu ZSRR. Jeżeli zapora była już w tym momencie wewnętrznie uszkodzona, napór rekordowych ilości wody raczej jej nie pomógł.

Jeśli wyrwa obejmie całą wysokość zapory, poziom lustra może opaść nawet do 3 metrów. Powódź obejmie kilkadziesiąt tysięcy hektarów gruntów uprawnych, a kilkaset tysięcy hektarów na północ od zapory nie będzie nawadniane. Na razie nie wiadomo, jak będzie przebiegało nowe koryto Dniepru na odcinku ponad 200 kilometrów z Zaporoża do Nowej Kachowki.

Wołodymyr Zełenski oświadczył, że wysadzenie zapory dowodzi, iż okupanci zdają sobie sprawę, iż nie utrzymają Krymu długo. Zbiornik Kachowski jest bowiem kluczowy dla zaopatrzenia półwyspu w wodę. A to właśnie brak wody stanowił największy problem dla władz okupacyjnych przez osiem lat od nielegalnej aneksji półwyspu w 2014 roku. Cywile mieli co pić, ale rolnictwo i przemysł były sparaliżowane brakiem dostępu do wody. Aby kanał na Krym dostarczał wodę, Zbiornik Kachowski musi mieć co najmniej 11 metrów głębokości. Obecnie lustro opada średnio o metr dziennie. Dziś rano Zełenski odwiedził Chersoń.



Czy zniszczenie zapory spowolni ukraińską kontrofensywę? Być może do pewnego stopnia. Jeśli planowano uderzenie przez Dniepr na miękkie podbrzusze Rosjan – ten plan najpewniej utonął. Do tego oczywiście trzeba wziąć pod uwagę zaangażowanie żołnierzy ukraińskich w ewakuację ludności. Ale z drugiej strony – lewy brzeg Dniepru jest niższy niż prawy i fala powodziowa ogarnęła także rosyjskie umocnienia po wschodniej stronie rzeki. W ogólnym rozrachunku wydaje się (!) jednak, iż wpływ będzie minimalny. Wszystko rozegra się na odcinku z Marjinki do Orichiwa.

Nord Stream

Washington Post informuje, że w czerwcu ubiegłego roku CIA dowiedziała się – za pośrednictwem europejskiej agencji wywiadowczej – że Ukraińcy planują sabotaż rurociągu Nord Stream. Operację miał przeprowadzić sześcioosobowy zespół. CIA następnie przekazała tę informację innym sojusznikom. Wołodymyr Zełenski nie zdementował informacji o istnieniu takich planów, ale podkreślił, że Ukraina nie miała nic wspólnego ze zniszczeniem Nord Stream.

A na koniec odnotujmy duży pożar w Berdiańsku. Chwilę wcześniej rozległo się kilka eksplozji.

Heneralnyj sztab ZSU