Mimo że z ogromnej potęgi morskiej Portugalczyków niewiele pozostało, mieszkańcy tego kraju czują silną nostalgię – być może porównywalną z tęsknotą Polaków za potęgą epoki Jagiellonów – do czasów, w których floty handlowa i wojenna wiodły prym na oceanach wespół z Hiszpanami. Sąsiedzi z Półwyspu Iberyjskiego również dbają o kultywowanie czasów Wielkich Odkryć Geograficznych, o czym przekonaliśmy się w Museo Naval w Madrycie. Teraz przyszedł czas na Muzeum Morskie w Lizbonie, zarządzane przez portugalską marynarkę wojenną.

Muzeum usytuowane jest przy Praça do Império, zajmuje zachodnie skrzydło neomanuelińskiego klasztoru Hieronimitów i przybudówkę. Za bogactwo zbiorów odpowiada szereg ludzi, ale najważniejszym z nich (i inicjatorem powstania muzeum) jest król Ludwik I (1838–1889), który jako miłośnik badań oceanograficznych i znakomity nawigator zbierał różne przedmioty związane z morską historią Portugalii. Dzięki niemu wewnątrz znajdują się obrazy, znaleziska archeologiczne, przyrządy nawigacyjne, mapy i wiele modeli portugalskich okrętów od XV wieku. Przez dziesięciolecia zasoby te uzupełniano. Museu de Marinha w Lizbonie jest też największym na świecie muzeum astrolabiów.

Zwiedzanie rozpoczynamy w holu, gdzie wita nas mapa odkryć Portugalii i jej posiadłości zamorskich w XVI wieku oraz spory pomnik jednego z najsłynniejszych Portugalczyków – Henryka Żeglarza. Do głównej przestrzeni wystawienniczej skręcamy w lewo, gdzie zaczynamy zwiedzanie od epoki Wielkich Odkryć Geograficznych i powstania morskiej potęgi Portugalii na Atlantyku i na Oceanie Indyjskim.



Już w pierwszej części muzeum możemy podziwiać mapy dawnego świata, modele karak, karawel i galeonów z XVI i XVII wieku. Szczególnie ciekawym eksponatem jest drewniana figura archanioła Rafaela, którą Vasco da Gama zabrał na pokład okrętu do Indii.

Na planszach z boku sali zwiedzający może się zapoznać ze sposobami walki na morzu w ówczesnym świecie, wykorzystaniem i rozwojem artylerii okrętowej, ale nie tylko: znaczny postęp notowało wykorzystanie ówczesnej artylerii nabrzeżnej. Portugalia z racji położenia wielokrotnie była nawiedzane przez obce okręty i musiała się przed nim bronić. Nie mogło zabraknąć techniki budowy okrętów, w tym karawel i karak. Te ostatnie to jednostki przeznaczone do bardziej wymagających podróży do Indii, skąd przywożono różne dobra.

Plansze opowiadają również historię portugalskiej kartografii, która rozwijała się prężnie w XV i XVI wieku. Produkcja map stała się nie lada rzemiosłem. Powstające mapy stanowiły odwzorowanie zmieniającej się wiedzy o świecie, w tym kontynentach, a także występującej na niej faunie i florze.

Model służącej jeszcze w Marinha Portuguesa fregaty Bartolomeu Dias holenderskiego typu Karel Doorman (i służącej w Koninklijke Marine jako Van Nes). Portugalska marynarka wojenna zmodernizowała ten okręt w 2021 roku. Razem z bliźniaczym okrętem Dom Francisco de Almeida będą pływać do 2035 roku. Kupione zostały w celu zastąpienia czterech fregat Comandante João Belo.



Przyjęte na początku lat dziewięćdziesiątych trzy fregaty typu Vasco da GamaVasco da Gama (F330), Álvares Cabral (F331) i Corte-Real (F332) – należą do grupy nowoczesnych okrętów w portugalskiej marynarce. Zbudowano je na bazie niemieckiego typu MEKO 200PN.

Korweta João Coutinho (F475) to wycofana już jednostka typoszeregu o tej samej nazwie. Ogółem pod portugalską banderą pływało sześć takich okrętów. Odegrały one dużą rolę podczas wojen kolonialnych, wypełniając zadania patrolowe i wsparcia ogniowego. Później służyły do ochrony portugalskich wód terytorialnych.

Cztery okręty podwodne służące niegdyś w portugalskiej marynarce. U dołu po prawej stronie Albacora (S163) typu Daphné. Na dalszym planie z prawej Espadarte, zwodowany w 1934 roku. Pięć lat później wszedł w skład 2. flotylli okrętów podwodnych i udał się w pierwszą zamorską podróż, jaką odbył portugalski okręt podwodny. Pełnił służbę w rejonie Gwinei i Wysp Zielonego Przylądka. Po lewej u dołu Narval, zaś na górze – Foca (zwodowany w 1917 roku).

Douro to portugalski niszczyciel z początku XX wieku, jedna z czterech jednostek typu Guadiana. Okręt zwodowano w 1913 roku w stoczni Estaleiro Real w Lizbonie. Uzbrojeniem były pojedyncze działo A10 L/45 kalibru 100 milimetrów i dwa pojedyncze działa L/40 kalibru 76 milimetrów.



Kanonierkę rzeczną Infante D. Manuel zbudowano w 1905 roku. Pięć lat później zmieniono jej nazwę na Minho. Służyła na rzece Miño, uzbrojona w działko Hotchkiss kalibru 37 milimetrów. Obsadzono była przez czterdziestu dziewięciu marynarzy.

Już pod koniec wystawy stałej możemy podziwiać zachowane kajuty dziewiętnastowiecznego jachtu królewskiego Amelia, zbudowanego na polecenie królowej Amelii. Tym jachtem po abdykacji w 1910 roku ostatni król Portugalii Manuel II Patriota udał się do Wielkiej Brytanii.

W muzeum nie mogło zabraknąć informacji na temat Sacadury Cabrala i Gago Cotinho, oficerów marynarki wojennej, ale też portugalskich pionierów lotnictwa i innowatorów w zakresie nawigacji. Zasłynęli oni pierwszym w historii przemierzeniem południowego Atlantyku. W 1922 roku pokonali 8400 kilometrów z Portugalii do wybrzeży Brazylii. Co ciekawe, dokonali tego trzema samolotami (dwa się zepsuły zanim dotarli do celu) Fairey IIID Mk II. Wystartowali z Lizbony o 7.00 rano 30 marca 1922 roku, a na miejscu w Rio de Janeiro byli 17 czerwca. W podróży spędzili siedemdziesiąt dziewięć dni, ale czas rzeczywistego lotu wyniósł jedynie 62 godziny i 26 minut.

Sacadura Cabral 15 listopada 1924 roku zaginął nad kanałem La Manche wraz z drugim pilotem, kapralem mechanikiem José Correią. Prawdopodobnie przyczyną katastrofy była mgła, a Cabralowi z czasem pogorszył się wzrok (co nigdy nie powstrzymywało go przed lataniem). Cztery dni później odkryto wrak wodnosamolotu, ale ciał nigdy nie odnaleziono.

W nowo dobudowanej części – w Sali Galeonów – możemy podziwiać barkę królewską, zbudowaną na polecenie królowej Marii I na zaręczyny późniejszego króla Jana I. Obsługiwana była przez osiemdziesięciu wioślarzy, jednego sternika i jednego żeglarza na dziobie. Co ciekawe, ostatni jej rejs był nie byle jaki. Barką poruszała się po Tagu królowa Wielkiej Brytanii Elżbieta II, która w styczniu 1957 roku wraz z księciem Filipem przybyła z pierwszą wizytą do Portugalii.



Jak zorganizować wizytę?

Do tej popularnej atrakcji Lizbony trafia niemal każdy odwiedzający Belém, turystyczną dzielnicę portugalskiej stolicy, więc tłumaczenie, że było nie po drodze, po prostu nie będzie na miejscu. Wystawę stałą można zwiedzać od wtorku do niedzieli w okresie zimowym (1 października – 30 kwietnia) w godzinach od 10.00 do 17.00, natomiast w sezonie letnim (1 maja – 30 września) w godzinach 10.00–18.00. Należy pamiętać, że muzeum jest zamknięte w każdy poniedziałek. Bilet normalny kosztuje 6,5 euro (około 31 złotych), ulgowe: dla dzieci, studentów i emerytów – 3,25 euro. Dla przeciętnego turysty z Polski, który na wycieczkę do Portugalii nie jeździ co roku, nie są to duże pieniądze.

Zaraz po wejściu przekonamy się, że było warto. Z pewnością nie będzie to krótka wizyta, gdyż oprócz setek eksponatów, w tym modeli okrętów, przyrządów nawigacyjnych, obrazów czy okrętowego uzbrojenia, mamy sporo czytania. Muzeum jest obszerne (a ciągle zwiększająca się wystawa zmusiła do wybudowania nowego pawilonu). Osobom zainteresowanym tematem polecam spędzić tam nie mniej niż trzy godziny.

Bardzo dużą zaletą ułatwiającą zwiedzanie i odbiór informacji są podpisy w języku angielskim obok portugalskiego. Zwiedzanie hal z eksponatami nie jest męczące, muzeum jest klimatyzowane. Co ciekawe, nie ma w nim tłumów, mimo że według danych władz miasta jest jednym z najczęściej odwiedzanych muzeów w Lizbonie. Wilk syty i owca cała.

Niewątpliwie do muzeum powinni udać się nie tylko wszyscy pasjonaci odkryć geograficznych, ale także osoby interesujące się historią Portugalii, ze szczególnym uwzględnieniem marynistycznych jej aspektów. Coś dla siebie znajdą tam zarówno indywidualni zwiedzający, jak i całe rodziny. Museu de Marinha jest jednym z najlepszych w stolicy Portugalii.