Plan „Gelb”, czyli powtórka z rozrywki

Jesienią 1939 roku, wkrótce po zakończeniu kampanii w Polsce, niemieckie Naczelne Dowództwo Sił Lądowych (OKH) przystąpiło z ociąganiem do opracowywania planów ofensywy na zachodzie. Wynik jego prac, ochrzczony kryptonimem Fall „Gelb”, po raz pierwszy przedstawiono Hitlerowi w dniu 19 października 1939 roku.

Opracowany przez OKH plan operacyjny nie grzeszył zbytnią oryginalnością, gdyż praktycznie był w dużej mierze kopią starego planu Schlieffena, zastosowanego przeciw Francji w 1914 roku. OKH zamierzało przeprowadzić uderzenie główną masą wojsk przez centralną Belgię na Liége i Brukselę – a stamtąd na północną Francję i wybrzeża kanału La Manche. Jedyną naprawdę istotną modyfikacją w porównaniu z 1914 rokiem była decyzja o równoczesnym zaatakowaniu Holandii, którą zamierzano podbić, by uzyskać dogodne bazy lotnicze i morskie do ataku na Anglię i uniemożliwić zarazem ewentualne lądowanie brytyjskiego desantu na tyłach wojsk niemieckich.

Główną rolę w realizacji planu „Gelb” odegrać miała Grupa Armii „B” generała pułkownika Fedora von Bocka, której przydzielono praktycznie całość niemieckich sił pancernych i zmotoryzowanych (9 dywizji pancernych i 4 zmotoryzowane). Jej zdaniem było: „zmusić do bitwy i rozgromić na terenie północnej Francji i Belgii możliwie dużą część wojsk francuskich i ich sojuszników oraz stworzyć dzięki temu korzystne warunki dla dalszego kontynuowania wojny na lądzie i w powietrzu przeciwko Anglii i Francji”.

Lewoskrzydłowej Grupie Armii „A” generała pułkownika Gerda von Rundstedta, liczącej łącznie 22 dywizje piechoty, zamierzano powierzyć zadanie osłony południowej flanki GA „B” przed uderzeniem z głębi Francji. Złożona z 18 dywizji piechoty Grupa Armii „C” generała pułkownika Wilhelma von Leeba miała natomiast wiązać francuskie siły na Linii Maginota.

Plan „Gelb” nie wzbudził entuzjazmu Hitlera. Nie zawierał elementu zaskoczenia ani żadnych niekonwencjonalnych rozwiązań strategicznych, które Führer tak cenił. Alianci, pamiętając lekcję z 1914 roku, łatwo mogli przewidzieć posunięcia Niemców, co w rezultacie mogło doprowadzić do wyniszczającej bitwy „pierś w pierś” w środkowej Belgii, gdzie warunki terenowe – liczne rzeki i kanały – nie sprzyjały w dodatku pełnemu wykorzystaniu potencjału niemieckich Panzertruppe. Poza tym nietrudno było zauważyć, iż plan „Gelb” nie miał w zamyśle jego twórców doprowadzić do pełnego pobicia wojsk alianckich. Plany OKH stanowiły zaledwie rozwiązanie cząstkowe, które miało „stworzyć korzystne warunki dla dalszego kontynuowania wojny na lądzie i w powietrzu przeciwko Anglii i Francji”. Pod tym względem plan „Gelb” był nawet skromniejszy od pierwotnego planu Schlieffena.

Sam Hitler nie umiał jednak zaproponować innego rozwiązania. Frontalny atak na Linię Maginota nie wchodził w grę, podobnie jak jej obejście przez górzystą Szwajcarię. Hitler coraz częściej zwracał więc uwagę na położony w południowej Belgii zalesiony rejon Ardenów, słabo obsadzony przez sprzymierzonych. Nie był jeszcze jednak na tym etapie wojny tak pewien swych wojskowych talentów, by narzucić swe zdanie Sztabowi Generalnemu, który twardo popierał pierwotny plan.

Okazało się jednak, że nie tylko Hitler miał takie rozterki. Szef sztabu Grupy Armii „A” – generał Erich von Manstein – i jego zwierzchnik von Rundstedt raz za razem słali do OKH memoriały z propozycją uderzenia na Francję przez rejon Ardenów. Argumentowali, że w tym rejonie, uznawanym za niedostępny dla czołgów, sprzymierzeni nie spodziewają się ataku, więc zgromadzone tam zostały jedynie słabe armie rezerwowe, złożone ze słabo wyszkolonych rezerwistów. Potężne uderzenie w tym regionie pozwoliłoby tymczasem Wehrmachtowi obejść zarówno Linię Maginota, jak i potężne siły aliantów zgrupowane nad granicą z Belgią.

Plan ten był jednak kategorycznie odrzucany zarówno przez dowodzącego wojskami lądowymi generała Walthera von Brauchitscha, jak i szefa sztabu OKH – Franza Haldera. Obaj nie wierzyli w powodzenie planu Mansteina, uznając, iż Ardeny są rejonem niedostępnym dla czołgów, a francuskie kontruderzenie z południa łatwo może zniweczyć ofensywne działania GA „A”. W grę wchodziły ponadto przesłanki osobiste – Brauchitsch i Halder nie lubili ani Rundstedta, ani Mansteina.

Memoriały Mansteina lądowały więc w szufladzie, a OKH zgodziło się jedynie przydzielić GA „A” dodatkowy korpus szybki (XIX Korpus Zmotoryzowany Guderiana). Nie zadowoliło to Mansteina, który z uporem nadal promował swój plan. W rezultacie kierownictwo OKH pod byle pretekstem zesłało go na stanowisko dowódcy trzeciorzędnego XXXVIII Korpusu Armijnego w Legnicy.

Incydent w Mechelen

Sytuacja zmieniła się jednak diametralnie 10 stycznia 1940 roku. Tego dnia samolot łącznikowy Luftwaffe zabłądził z powodu złej pogody i z braku paliwa wylądował na terytorium Belgii w pobliżu miasteczka Mechelen. Na jego pokładzie znajdował się major Helmuth Reinberger z tajnymi planami operacji „Gelb” (zwierały między innymi wytyczne dla 2. Floty Powietrznej i spadochronowej 7. Dywizji Lotniczej). Major wraz z dokumentami wpadł w ręce Belgów. Plan operacji został ujawniony.

Hitler dostał wówczas jednego ze swych największych ataków szału. Major Reinberger został zaocznie skazany na śmierć, a generał Felmy, dowódca Luftflotte 2, pozbawiony stanowiska. Fakt pozostawał jednak faktem – plan ofensywy nie był już tajny, należało go zmodyfikować.

Przyjęcie „Planu Mansteina”

Brauchitsch i Halder nie mogli w tej sytuacji dłużej ukrywać planu Mansteina. 17 lutego 1940 roku, na spotkaniu Hitlera z nowo mianowanymi dowódcami korpusów, Manstein uzyskał szansę by osobiście przedstawić wodzowi swój projekt. Hitler był zachwycony i nakazał OKH przygotowanie nowego planu ofensywy, uwzględniającego główne propozycje Mansteina.

„Plan Mansteina” był tyle doskonały, co prosty. Zgodnie z jego założeniami Grupa Armii „B” miała zaatakować Belgię i Holandię, wykorzystując w tym celu trzy dywizje pancerne i wszystkie dostępne jednostki powietrznodesantowe. Uderzenie GA „B” miało być groźne, hałaśliwe i widowiskowe, aby utwierdzić Aliantów w przekonaniu, iż Niemcy pozostali wierni staremu planowi Schlieffena i wciągnąć ich elitarne jednostki w głąb Belgii. Grupa Armii „C” miała tymczasem nadal wiązać Francuzów na Linii Maginota.

Decydująca rola w ofensywie przypadła natomiast Grupie Armii „A”, dysponującej trzema armiami – 4., 12. i 16. – oraz Grupą Pancerną generała Ewalda von Kleista. Dzięki zmasowanemu atakowi pancernemu przez zalesione Ardeny GA „A” miała przebić się w kierunku Kanału La Manche, a dokładnie: ujścia Sommy, obchodząc Linię Maginota i potężne siły aliantów zgrupowane nad granicą z Belgią. Jej głównym zadaniem było odcięcie i zniszczenie we Flandrii głównych sił Sprzymierzonych.

Niekonwencjonalny plan Mansteina miał przynieść Niemcom ich największe zwycięstwo militarne w II wojnie światowej.

Bibliografia:

Erich von Manstein, Stracone zwycięstwa. Wspomnienia 1939 – 1944, Bellona, Warszawa 2001.
F. W. von Mellenthin, Bitwy Pancerne, Oskar, Warszawa 2002.
Bogusław Wołoszański, Straceńcy, Magnum, Warszawa 1998.