Nie sposób uznać, że Bristol Blenheim zalicza się do najsłynniejszych samolotów Royal Air Force w drugiej wojnie światowej. Nawet wśród samych bombowców prymat należy się Lancasterom, Mosquitom i może Halifaksom. Niemniej jednak to właśnie Blenheimy zapisały się w historii jako pierwsze RAF-owskie samoloty, które wykonały loty bojowe nad Trzecią Rzeszą.

Wprawdzie Blenheimy nie odniosły wówczas sukcesów, którymi można by się chwalić, ale były to bardzo ciekawe misje, wiele mówiące o sytuacji RAF-u u progu największej wojny wszech czasów. Sytuacji – powiedzmy to na wstępie – niełatwej, zwłaszcza w dziedzinie lotnictwa bombowego.

Skąd się wziął Bristol Blenheim

Historia bombowca Bristol Blenheim sięga 1933 roku. Początkowo konstruktor, Frank Barnwell, widział w maszynie oznaczonej jako typ 135 szybki samolot pasażerski. Kolejna wersja, sporządzona na konkurs ogłoszony przez magnata prasowego Harolda Harmswortha, wicehrabiego Rothermere, oznaczona typ 142, otrzymała mocniejsze silniki. Pierwszy egzemplarz, któremu nadano nazwę własną Britain First, odbył dziewiczy lot 12 kwietnia 1935 roku.

Maszyną wkrótce zainteresowało się Ministerstwo Lotnictwa. Rothermere wypożyczył mu swój samolot, który w czasie testów rozwinął z pełnym obciążeniem prędkość maksymalną 459 kilometrów na godzinę. Był więc szybszy od prototypowego Glostera Gladiatora – dwupłata wprawdzie, ale przecież myśliwca. Próby okazały się na tyle udane, że już we wrześniu RAF zamówił 150 sztuk Bristoli 142 w wojskowej odmianie M – z komorą bombową, stanowiskiem nawigatora w przeszklonym nosie i wieżyczką strzelecką na szczycie kadłuba. Maszyna otrzymała nazwę Blenheim, na cześć bitwy z 1704 roku, w której John Churchill, książę Marlborough (z tych Churchillów, a jakże), rozbił wojska francusko-bawarskie.

Pierwszego Blenheima z prawdziwego zdarzenia – numer K7033 – oblatano 25 czerwca 1936 roku. Seryjne Blenheimy Mk. I trafiły w pierwszej kolejności do 114. Eskadry w marcu 1937 roku. Niestety maszyny te były zauważalnie wolniejsze niż typ 142, a tym bardziej wolniejsze od myśliwców nowej generacji, takich jak Bf 109 czy Supermarine Spitfire. Blenheim nie mógł więc uciekać, nie mógł też się bronić – jeden karabin maszynowy strzelający do przodu i jeden w wieży stanowiły żałośnie słabe uzbrojenie defensywne, a opancerzenia zasługującego na tę nazwę w ogóle nie było.

Wiele innych elementów wyposażenia pierwszej wersji Blenheima również nie przystawało do standardów obowiązujących pod koniec lat trzydziestych. Jak wylicza Jon Lake, „Blenheim wszedł do służby z przestarzałym radiem, przestarzałym i zasadniczo bezużytecznym wyposażeniem nawigacyjnym, praktycznie bez opancerzenia, z niesprawną instalacją tlenową i bez skutecznego ogrzewania. A jakby tego nie było dość, Blenheim przenosił stare, nieefektywne i w znacznej mierze niedziałające bomby, a jego celownik bombowy był w najlepszym razie prymitywny”1. Do tej litanii dołożyć jeszcze można beznadziejnie nieergonomiczne stanowisko pilota: wolant zasłaniał mu tablicę przyrządów, a tablica przyrządów zasłaniała pas podczas lądowania.

Wytwórnia pracowała oczywiście nad rozwojem swojego samolotu. Drugą wersją skierowaną do produkcji seryjnej była Mk. IV, głęboka modernizacja wyróżniająca się przedłużonym nosem ze stanowiskiem nawigatora i mocniejszymi silnikami, które jednak musiały radzić sobie z dużo większą masą płatowca, przez co Mk. IV wcale nie był znacząco szybszy niż Mk. I. Gdy wybuchła wojna, RAF miał na stanie około 170 Blenheimów Mk. IV, w tym siedem frontowych eskadr bombowych podległych Bomber Command: 82., 90., 101., 107., 110., 114. i 139. Ponadto w trakcie przezbrajania była 21. Eskadra.

 Bristol Blenheim

Blenheimy Mk. IV. Pod nosem maszyny na pierwszym planie widać dodatkowe stanowisko strzeleckie Nash & Thompson FN.54 z karabinem maszynowym Browning kalibru 7,7 milimetra

Do problemów z potencjałem bojowym Blenheimów dochodziły różnorakie problemy natury organizacyjnej. Aż do 1937 roku dowództwo RAF-u uważało, że odpowiedzialność za nawigację spoczywa na pilocie (a przecież oczywiste względy geograficzne sprawiały, iż w razie wojny samoloty RAF-u będą musiały często zapuszczać się nad morze). Początkowo na krótkie kursy nawigatorskie wysyłano strzelców, obserwatorów czy drugich pilotów. Nawigatorzy z prawdziwego zdarzenia zaczęli się pojawiać dopiero latem roku 1938. Jak pisze Jon Lake, „jeszcze po rozpoczęciu wojny Blenheimy odbywały wiele lotów bojowych z wyszkolonym pilotem, kapralem mającym za sobą szybki kurs na obserwatora i ze strzelcem na niepełny etat, najprawdopodobniej jednym z mechaników eskadry”2.

Lot na rozpoznanie

Pierwszy lot operacyjny RAF-u wykonała 3 września 1939 roku załoga ze 139. Eskadry pod dowództwem dwudziestojednoletniego porucznika MacPhersona w Blenheimie Mk. IV numer N6215. Pozostałymi osobami na pokładzie byli komandor podporucznik Thompson z Royal Navy (obserwator) i kapral Arrowsmith (strzelec). Załoga ta czekała na rozkaz startu już w dniu napaści Niemiec na Polskę, ale rozkaz nadszedł dopiero wtedy, gdy premier Neville Chamberlain ogłosił, że Wielka Brytania wypowiada Trzeciej Rzeszy wojnę. Półtorej godziny później MacPherson wystartował do lotu nad Niemcy.

Trasa lotu wiodła z RAF Wyton w hrabstwie Cambridgeshire do Wilhelmshaven, gdzie Thompson miał zameldować przez radio, jak wygląda sytuacja w niemieckim porcie, i wykonać zdjęcia okrętów Kriegsmarine.

Blenheim zjawił się nad Wilhelmshaven na wysokości 6100 metrów, czyli niemalże na swoim pułapie praktycznym. Niestety z meldowania na bieżąco nic nie wyszło, ponieważ aparatura radiowa… zamarzła. Na szczęście nie pokazały się myśliwce Luftwaffe, a artyleria przeciwlotnicza milczała, toteż Blenheim nieniepokojony wrócił z siedemdziesięcioma pięcioma zdjęciami do Wyton o godzinie 16.50. Nie było już czasu, żeby zorganizować wyprawę bombową jeszcze tego samego dnia.

Następnego dnia MacPherson udał się więc po raz drugi nad Wilhelmshaven – tym razem rano. Ze względu na nisko wiszące chmury Blenheim musiał przelecieć nad portem na wysokości ledwie siedemdziesięciu pięciu metrów. Za te dwa loty otrzymał od króla Jerzego VI Distinguished Flying Cross.

Lot na bombardowanie

Gdy tylko samolot MacPhersona wrócił z czterogodzinnego lotu, rozpoczęły się przygotowania do nalotu. Przygotowano – według różnych publikacji – dwadzieścia siedem lub dwadzieścia dziewięć samolotów, ale ostatecznie nad Niemcy wysłano piętnaście Blenheimów ze 107., 110. i 139. Eskadry (w osobnej grupie leżący nieopodal port Brunsbüttel atakowało ponadto czternaście Vickersów Wellingtonów). W kontekście późniejszych wyczynów Arthura „Bombowca” Harrisa na podkreślenie zasługuje treść rozkazu z 4 września. Oznajmiał on, że celem jest zniszczenie floty niemieckiej i że załogi mają „dołożyć najwyższych starań, aby nie wyrządzić krzywdy ludności cywilnej”3.

W praktyce okazało się, że nawet wyrządzenie krzywdy flocie niemieckiej przerosło siły brytyjskich lotników. Pięć samolotów ze 139. Eskadry fatalna pogoda zmusiła do zawrócenia daleko przed celem. Na miejsce dotarła za to (i zrzuciła bomby) formacja ze 110. Eskadry prowadzona przez kapitana Kena Dorana i nawigatora Selby’ego R. Hendersona w maszynie numer N6204. 110. Eskadra, która zdołała zaskoczyć niemieckich artylerzystów, straciła jeden samolot, ale już druga fala, złożona z maszyn 107. Eskadry, została powitana przez gęsty ogień przeciwlotniczy i straciła aż cztery maszyny.

W jednym ze strąconych bombowców 107. Eskadry – numer N6240, OM-K – zginął dwudziestoośmioletni kanadyjski sierżant pilot Albert Stanley Prince. Był on pierwszym z blisko dziesięciu tysięcy kanadyjskich lotników poległych w drugiej wojnie światowej.

Co najmniej dwie bomby o wagomiarze 227 kilogramów trafiły w pancernik kieszonkowy Admiral Scheer, ale odbiły się od pancerza i nie eksplodowały. Największe szkody wyrządził Niemcom jeden ze strąconych Blenheimów, który rozbił się na dziobie krążownika lekkiego Emden. Był to N6199 ze 110. Eskadry, pilotowany przez porucznika… H.L. Emdena (sic!). Na pokładzie okrętu zginęło dziewięciu marynarzy.

Krążownik Emden w 1935 roku (Bundesarchiv, DVM 10 Bild-23-63-05 / CC-BY-SA 3.0)

Krążownik Emden w 1935 roku
(Bundesarchiv, DVM 10 Bild-23-63-05 / CC-BY-SA 3.0)

RAF stracił również dwa Wellingtony z formacji bombardującej Brunsbüttel. Były to pierwsze brytyjskie samoloty strącone przez niemieckie myśliwce w drugiej wojnie światowej. Po jednym zwycięstwie zapisali sobie na konto Feldwebel Alfred Held i Feldwebel Hans Troitzsch z II./JG 77. Powszechnie przyjmuje się, że to Heldowi jako pierwszemu udało się zestrzelić samolot RAF-u, ale sprawa jest niepewna i prawdopodobnie już nigdy nie zostanie rozsądzona.

Epilog

W kolejnych miesiącach eskadry Blenheimów ponosiły ciężkie – teoretycznie obezwładniające – straty, mimo pojedynczych sukcesów, wśród których bodaj najciekawszym było zatopienie 11 marca 1940 roku okrętu podwodnego U-31 przez Blenheima Mk. IV numer P4825 z 82. Eskadry (pilot: major Paddy Delap). Bristol Blenheim stał się wówczas pierwszym w historii samolotem, który samodzielnie posłał na dno okręt podwodny.

Oprócz tego Blenheimy przystosowano również do roli myśliwców nocnych (wersje Mk. IF i Mk. IVF, wyposażone w podczepione pod kadłubem zasobniki z czterema karabinami maszynowymi). Tu jednak również radziły sobie kiepsko. Pierwsze zestrzelenie w wykonaniu Blenheima naprowadzanego za pomocą radaru nastąpiło dopiero 5 lutego 1940 roku. Kapitan Christopher Smith w Blenheimie Mk. IVF numer P4834 wykorzystywanym do kalibracji sieci radarowej Chain Home został naprowadzony przez własnego operatora radaru, A.W. Newtona, i naziemną stację radiolokacyjną na Heinkla He 111 z pułku KG 27. Smith celnie ostrzelał Niemca, ale zanim ten wpadł do wody, strzelec z Heinkla zdołał jeszcze ranić Smitha w pierś i ramię. Smith zdołał wylądować awaryjnie w Martlesham Heath.

Załogom Blenheimów nie można odmówić odwagi, ale smutna prawda jest taka, że ich samoloty w żadnej roli nie przystawały do realiów ówczesnego pola walki. Przekonał się o tym – z tragicznym skutkiem – znany nam Andrew McPherson. Poległ on za sterami Blenheima 12 maja 1940 roku, strącony przez Bf 109 podczas nalotu na niemieckie kolumny pancerne we wschodniej Belgii.

Zobacz też: Kelly Johnson: największy wróg F-117

Przypisy

1. Lake, Blenheim Squadrons…, ss. 12–13.
2. ibidem, ss. 18–19.
3. ibidem, ss. 19–20.

Bibliografia

Dave Birrell, Sgt. (Pilot) Albert Stanley Prince – The First of the Ten Thousand. bombercommandmuseum.ca, dostęp 31 października 2016.
Jon Lake, Blenheim Squadrons of World War 2. Osprey Publishing, 1998.
John Terraine, The Right of the Line: The Royal Air Force in the European War 1939–1945. Hodder and Stoughton, 1985.
John Weal, Bf 109D/E Aces 1939–41. Osprey Publishing, 1997.

Mike Freer – Touchdown-aviation, GNU Free Documentation License 1.2