Gdzie rozgrywa się akcja WWW.RU2012.PL? Borne Sulinowo. Na pierwszy rzut oka jedno z wielu niczym nie wyróżniających się miasteczek w Polsce. Ani ono duże (niespełna 5 tys. mieszkańców), ani zabytkowe. Co w takim razie sprawia, że rozpala wyobraźnię zarówno mieszkańców jak i przyjezdnych?

Kluczem jest tutaj tajemnica wojskowa. Przez większość XX wieku w tej zachodniopomorskiej mieścinie stacjonowały jednostki Armii Czerwonej, które zazdrośnie strzegły sekretów Wielkiego Brata. Dopiero rok 1992 – kiedy Rosjanie wrócili do siebie – przyniósł szansę na zbadanie narastających przez dekady mitów.
borne_sulinowo_ru2012_3

Groß Born, czyli jak to wszystko się zaczęło

Korzenie „legendarnej” historii Bornego Sulinowa sięgają jednak znacznie głębiej, bo aż do lat trzydziestych minionego stulecia, kiedy to tereny dzisiejszego województwa zachodniopomorskiego wchodziły w skład Rzeszy Niemieckiej. Władze nazistowskie podjęły decyzję o ulokowaniu we wsi Linde garnizonu i wydzieleniu na jego potrzeby dużego poligonu wojskowego. Właśnie z niemieckiego okresu pochodzi – najbardziej znana i niewątpliwie najbardziej intrygująca – legenda o podziemnym mieście. Miało on obejmować cały kompleks skrzętnie ukrytych bunkrów i hal mieszczących m.in. koszary, lotnisko, pomieszczenia produkcyjne, laboratorium, a nawet dysponować własnym dworcem kolejowym oraz szpitalem z kilku tysiącami łóżek. Niektórzy twierdzą też, że miasto było połączone podziemnymi tunelami z umocnieniami pobliskiego Wału Pomorskiego, co w momencie wkraczania na te tereny Armii Czerwonej pozwoliło ewakuować na zachód niemieckie Pantery i Tygrysy. Do tej pory nie udało się jednak jednoznacznie stwierdzić, czy podziemny kompleks faktycznie istniał, czy też jest on tylko wymysłem ludzkiej wyobraźni. Warto przy tym zauważyć, że zaadaptowane do podobnych potrzeb militarnych co Borne Sulimowo bawarskie miasteczko Winsbach posiada ogromne, wojskowe podziemia. Stworzenie podobnej infrastruktury w Prusach Wschodnich było nie tylko możliwe, ale też uzasadnione z punktu widzenia planów strategicznych Wehrmachtu. Zastanawiać może również fakt, że zamieszkiwane przez kilka tysięcy żołnierzy oraz oficerów Wehrmachtu Groß Born oficjalnie nie posiadało… ani jednego schronu przeciwlotniczego! Trudno sobie wyobrazić, że w momencie ataku z powietrza wszyscy jak jeden mąż nagle szukali schronienia w pobliskich lasach, wracając do miasta dopiero po odwołaniu alarmu.
Pikanterii całej sprawie dodają wydarzenia z 1992 roku. Tuż przed opuszczeniem Bornego Sulinowa Rosjanie sprowadzili tam znaczne ilości materiałów budowlanych, z których… niczego nie wybudowano. Czyżby posłużyły one do zabezpieczenia i zamaskowania wejść do podziemnego miasta?
borne_sulinowo_ru2012_1

Baza łodzi podwodnych

Inna legenda odnosząca się do tamtego okresu bazuje na pogłosce, jakoby na wyspie Renberg znajdującej się na jeziorze Pile nieopodal miasta, mieściła się baza miniaturowych łodzi podwodnych. Pod koniec wojny miała ona zostać wysadzona przez wycofujących się Niemców, w wyniku czego część wyspy się zapadła i powstał tzw. podwodny las (wyspę porastają gęsto sosny). Wedle innej teorii to Sowieci zdetonowali tam wszystkie zebrane w okolicy niewypały i niewybuchy. Prawda wydaje się jednak znacznie bardziej prozaiczna. Wyspa zapadła się najpewniej na skutek zawalenia się podwodnej jaskini. Sprawa wymaga zresztą, tak samo jak w przypadku podziemnego miasta, dodatkowych badań. Nie sposób przecież przesądzić co też znajdowało się w pogrzebanej pod kamieniami grocie.

Borne Sulinowo! Jakie Borne Sulinowo?

Po tym jak Niemcy opuścili miasto bez jednego wystrzału, znalazło się ono wraz z poligonem we władaniu Armii Czerwonej. Sowieci zadbali o to, aby nikt nieupoważniony nie dowiedział się nawet o jego istnieniu. Aż do lat 70. Bornego Sulinowa nie zaznaczano na żadnych ogólnie dostępnych mapach. W późniejszych latach co prawda pojawiły się (być może przez niedopatrzenie) takie, na których można było odnaleźć nazwę Sulinowo, jednak nadal była to miejscowość-widmo. Droga w jej kierunku kończyła się tuż za sąsiednimi Krągami, gdzie stał szlaban, strzeżony przez uzbrojonych po zęby sołdatów. Mieli oni dla każdego przygodnego automobilisty propozycję nie do odrzucenia, sprowadzającą się do jednego słowa: „nazad!”. Podobnie sprawa wyglądała na dwóch pozostałych
drogach dojazdowych do miasta. Na przybywających od strony Nadarzyc blokada czekała przy rozjeździe na wysokości Starowic. Natomiast jadący szosą z Łubowa docierali do mostku w Liszkowie, gdzie opisana sytuacja się powtarzała.
Zadbano również o to, aby zniechęcić potencjalnych turystów. W przewodnikach brzeg jeziora Pile określano jako niedostępny, nie nadający się do biwakowania. Z kolei liczący 18 tysięcy hektarów poligon został opisany w ewidencji gruntów jako tereny leśne, co akurat w dużej mierze było i nadal jest prawdą.

Głowice nuklearne i radioaktywne grzyby

Także wspomniany poligon miał swoje tajemnice. Bez wątpienia największą z nich była ulokowana w środku lasu, około 30 kilometrów od Bornego, baza rakietowa, i to nie byle jaka, bowiem stacjonowały w niej ruchome wyrzutnie rakiet dalekiego zasięgu z głowicami nuklearnymi! Silnie strzeżony kompleks zaczęto budować w 1972 r. i w przeciągu sześciu lat wzniesiono prawdziwe mini-miasteczko z blokami, koszarami, garażami, sklepami a nawet własnym kinem. W bazie stacjonowało około 300 żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej, których dzieci pobierały naukę w szkole w Bornem Sulinowie.
Po tym jak Rosjanie opuścili granice Polski, teren ten popadł w zupełną ruinę i stał się prawdziwym rajem dla złomiarzy. Ich determinacja i zapobiegliwość sięgała tak daleko, że udało im się nawet ukraść ważące kilkadziesiąt ton zaspawane drzwi do silosu, w którym wcześniej przechowywano głowice taktyczne.
borne_sulinowo_ru2012_2

Teren skażony?

Z głowicami łączy się również jeden z najbardziej „zabójczych” mitów dotyczących Bornego Sulinowa. Krążyły mianowicie opowieści, zgodnie z którymi cały teren po byłej radzieckiej bazie wojskowej został silnie skażony na wszelkie możliwe sposoby, w tym również napromieniowany radioaktywnie. Początkowo na nic zdały się badania przeprowadzone przez naukowców z Wojskowej Akademii Technicznej czy Uniwersytetu Śląskiego obalające te twierdzenia. Ludzie i tak wiedzieli swoje! Szczególnie ci, którzy Bornego nie widzieli nawet na oczy. Jednak w ostatnich latach i ta legenda powoli odchodzi w zapomnienie, a lasy w okolicach miasta zapełniają się już nie tylko grzybami, ale i amatorami grzybobrania, patrzącymi z zaciekawieniem na błąkających się po okolicy pasjonatów militariów i poszukiwaczy wojskowych skarbów.
{{Image{src:ciszewski_ru2012.jpg|thumb:|title:|}Image}}