Amerykanie co tydzień dostarczają wieści o F-35, Rosjanie promują MiG-i i nowe Suchoje, Chińczycy chcą zadziwiać swoim J-20. Tymczasem po obu stronach Atlantyku coraz częściej mówi się o triumfalnym powrocie do wykonywania zadań bojowych skutecznych i tanich samolotów napędzanych śmigłem.

Szwajcarska strona Offiziere.ch opublikowała właśnie anglojęzyczne tłumaczenie artykułu berlińskiego dziennikarza Björna Müllera. Z tekstu wynika, że samoloty o napędzie turbośmigłowym są idealną alternatywą dla współczesnych bojowych odrzutowców, nie tylko zastraszająco kosztownych, lecz także bardzo podatnych na wszelkie awarie, zwłaszcza związane z oprogramowaniem.

W porównaniu z myśliwcem F-22A cena samolotu turbośmigłowego T-6A jest ponad trzydziestokrotnie niższa. Prostsza i tańsza maszyna w razie usterek umożliwia naprawę w warunkach polowych, przy użyciu zwykłych narzędzi, zamiast przylatującego na miejsce sztabu techników z laptopami. W walce nie wymaga też niszczenia całych miast, aby dopaść małe oddziały bardzo manewrowego przeciwnika.

Według Thomasa Wassmanna, członka zarządu stowarzyszenia pilotów samolotów odrzutowych Bundeswehry, na tle myśliwców, atakujących z prędkością od 700 do 900 kilometrów na godzinę, powolniejszy samolot ma dużo lepsze możliwości śledzenia celu. Zasobniki urządzeń celowniczych stały się zaś tak niewielkie, że można je podwieszać nawet pod lekkimi maszynami.

Generał Luftwaffe w stanie spoczynku Hermann Hagena dodaje, że pilotowane wprawną ręką małe samoloty bojowe choćby w porównaniu z dronami są trudniejsze do zestrzelenia i dają załodze w kabinie pełniejszy, mniej „tunelowy” obraz sytuacji. Do tego, zmniejszając koszty wojen asymetrycznych, pozwalają na lepsze wykorzystanie budżetów obronnych przeciw bardziej równorzędnemu przeciwnikowi.

T-6A Texany II z 203. Eskadry sił powietrznych Iraku (US Air Force / Senior Airman Tyler Placie)

T-6A Texany II z 203. Eskadry sił powietrznych Iraku
(US Air Force / Senior Airman Tyler Placie)

Ściślej techniczną stronę zagadnienia przedstawił już wcześniej, bo w styczniu, w tekście pod tytułem „Stop Disrespecting the Turboprop” były pilot bojowy USAF-u, pułkownik Michael Pietrucha. Przypomina on, że w maszynie o napędzie turbośmigłowym sygnatura termiczna rozproszonych spalin jest dużo niższa, a silnik i śmigło są zdecydowanie mniej zagrożone uszkodzeniem niż napęd odrzutowy.

Przy prędkościach lotu do 600 kilometrów na godzinę silnik turbośmigłowy jest dużo wydajniejszy niż turboodrzutowy bądź turbowentylatorowy. Cała konstrukcja także znacznie mniej się nagrzewa i stanowi cel znacznie trudniejszy niż gorąca dysza wylotowa odrzutowca, nawet dla najnowszych generacji pocisków powietrze–powietrze i ziemia–powietrze naprowadzanych na podczerwień.

Z natury bardzo wysoki współczynnik dwuprzepływowości silników turbośmigłowych sprawia, że są one wybitnie oszczędne. Samolot poruszany śmigłem zużywa przez godzinę lotu tyle paliwa co F-15E Strike Eagle podczas kilkuminutowego kołowania. Z kolei małym obciążeniem powierzchni nośnych i nadmiarem mocy maszyny klasy Super Tucano mogłyby konkurować z legendarnym myśliwcem P-47 Thunderbolt.

Wreszcie znów pojawia się wątek logistyczny: samolot napędzany silnikiem turbośmigłowym nie potrzebuje niebezpiecznego gromadzenia w pobliżu pola walki dużych zapasów materiałów pędnych. A w przypadku popularnych jednostek napędowych, takich jak PT6A, do czasu remontu kapitalnego silnika można wylatać 4500 godzin, co daje średnio pięć lat bardzo intensywnej eksploatacji.

Zobacz też: OA-X: A-29 i AT-6B przechodzą do kolejnego etapu

(offiziere.ch, warisboring.com)

Embraer