W piątek 13 stycznia nad ranem pojawiły się informacje o wybuchach i pożarach na terenie bazy lotniczej al-Mazza, leżącej na południowy zachód od Damaszku. Według pierwszych doniesień nadchodzących ze strony syryjskiej jest to skutek uderzenia wykonanego przez samoloty wojsk lotniczych Izraela.

Syryjczycy natychmiast wysłali na miejsce zdarzenia karetki pogotowia i wozy strażackie. Tamtejsze media na razie nie podały żadnych informacji o ofiarach śmiertelnych, ale według mediów irańskich kilka osób, być może wysokich rangą oficerów, zginęło.

Jest to drugie tego rodzaju uderzenie w ciągu ostatnich dwóch miesięcy (zobacz: Atak izraelskich myśliwców w rejonie Damaszku). W tamtym przypadku dowództwo izraelskich sił zbrojnych – jak zwykle – ani nie potwierdziło doniesień mediów, ani im nie zaprzeczyło. Należy oczekiwać, że tym razem będzie podobnie.

Syryjczycy ostrzegli Izrael przed „reperkusjami tego skandalicznego ataku”.

Jak wyglądał nalot na Damaszek?

Celem ataku były podobno magazyny z bronią i amunicją. W bazę miało uderzyć osiem pocisków klasy stand-off, odpalonych z okolicy Jeziora Tyberiadzkiego. Media izraelskie twierdzą, że w zniszczonych magazynach znajdowało się wyposażenie dla bojowników Hezbollahu.

Nalot najpewniej przeprowadziły myśliwce F-16 w wersji Barak (F-16C/D) lub Sufa (F-16I). Niektóre serwisy internetowe podają jednak, iż izraelskie lotnictwo użyło swoje najnowszego nabytków: Adirów, przyjętych do służby ledwie miesiąc temu. Gdyby te wielce nieprawdopodobne informacje się potwierdziły, nalot na Damaszek byłby światowym debiutem bojowym F-35. Realność takiego scenariusza jest jednak bardzo niska. Dla porównania: w przypadku niedawno wycofanych ze służby F-16A/B między przyjęciem dostawy pierwszych maszyn a chrztem bojowym w nalocie na iracki reaktor atomowy minęło jedenaście miesięcy.

Zobacz też: Coraz śmielsze poczynania Izraela w Syrii?

(timesofisrael.com, haaretz.com)

Aldo Bidini, via Wikimedia Commons, na licencji GNU Free Documentation License, Version 1.2