Historia Kresów Wschodnich to historia pełna cierpień i ofiar. Od najdawniejszych czasów, gdy ziemie te należały do Rzeczypospolitej, miejscowa ludność musiała liczyć się ze stale ciążącym nad nią niebezpieczeństwem. Początkowo były to najazdy tatarskie, potem powstanie kozackie, aż do zaborów rosyjskiego i austriackiego, i ostatecznie chyba najbardziej krwawego momentu w historii tych ziem – okupacji sowieckiej. Jednocześnie Kresy Wschodnie były jedną z pereł w koronie Rzeczypospolitej. Niezwykle piękne tereny, bogate w żyzne, urodzajne gleby, z licznie rozsianymi, urokliwymi dworkami szlachty. Trudno się dziwić, że ziemie te były tłem niejednej powieści należącej obecnie do kanonu polskiej literatury pięknej. Sienkiewicz, Orzeszkowa czy Czarnyszewicz roztaczali przed Czytelnikiem piękno Kresów.

Joanna Wieliczka-Szarkowa ukazuje jednak drugie oblicze historii Kresów Wschodnich. W „Czarnej księdze Kresów” Autorka przedstawia ogrom cierpień, jakie dotykały ludność zamieszkującą te ziemie w czasach, gdy należały do Rzeczypospolitej, i w okresie, gdy państwo polskie zniknęło z map Europy po rozbiorach.

Historia Kresów Wschodnich przedstawiona jest chronologicznie, a zakres omawianych wydarzeń obejmuje przedział od XVI wieku do czasów współczesnych (z bardzo krótkim zarysowaniem obecnej polityki Litwy, Białorusi i Ukrainy wobec ludności polskiej zamieszkującej dawne kresowe tereny). Ze względu na spory zakres tematu Autorka musiała pójść na pewne ustępstwa i część zagadnień opisać skrótowo. Niektóre nawet w iście telegraficznym skrócie. Trudno uznać to za poważniejszą wadę. Gdyby na każdy z tematów poświęcić tyle miejsca ile się mu należy, książka zapewne byłaby co najmniej kilka razy większa objętościowo. Najprawdopodobniej trafiłaby jedynie do największych pasjonatów i historyków, a chodzi przecież o to aby publikacje takie trafiały do jak najszerszego grona czytelników. Szkoda jedynie, że przez takie skróty wiele interesujących faktów musiało zostać pominiętych. Jak choćby wątek spolszczonej szlachty tatarskiej, która w pełni czuła przynależność do państwa Polskiego, a jednocześnie kultywowała tradycje i religię swych przodków. Mniejszość ta niemal zniknęła z ziem kresowych na skutek represji ze strony sowietów w pierwszej połowie XX wieku.

Książka jest napisana bardzo przystępnym językiem. Autorka nie zasypuje Czytelnika gradem dat i nazwisk. Skupia swą uwagę raczej na losie zwykłych mieszkańców kresowych ziem. Częściej odwołuje się do relacji z pierwszej ręki (listy, pamiętniki) niż dokumentów. Dzięki temu, mimo że to książka stricte historyczna, a nie powieść, udało się Autorce uzyskać efekt swego rodzaju empatii, więzi między Czytelnikiem, a Kresowiakami.

W kontekście książek, takich jak najnowsza publikacja Joanny Wieliczki-Szarkowej, pojawiają się często pytania o sens takich wydawnictw. Panuje ostatnio pewne przekonanie, zwłaszcza w mediach mainstreamowych, o braku potrzeby wspominania o naszej historii, szczególnie tej najnowszej. Automatycznie utożsamiane jest to z „obciachowym” patriotyzmem i tworzeniem niepotrzebnej martyrologii. Mnie jednak cieszą takie publikacje. Pamięć o naszych przodkach, w tym również o ich cierpieniach, buduje naszą tożsamość narodową. Poza tym wiedzieć musimy, że na tych terenach wciąż żyje wiele ludzi narodowości polskiej, czujących się Polakami. Choćby ze względu na nich, wśród których jest wielu pamiętających bestialstwa sowietów, należy się pamięć. Niekonieczne rozpamiętywanie, ale zwykła pamięć z całą pewnością.