Armie cieni po obu stronach granicy

Nieufność w relacjach między obydwoma sąsiednimi krajami istniała już od czasu zakończenia I wojny światowej. Teraz jednak centrale tajnych służb w Polsce i w Niemczech przystąpiły do gorączkowych działań.

W Polsce praca wywiadowcza podlegała Oddziałowi II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, którego liczne pododdziały współpracowały z posterunkami ochrony pogranicza i policji państwowej. Referat „Zachód” wchodzący w skład Wydziału Wywiadowczego IIa był odpowiedzialny między innymi za sprawy niemieckie, podobnie jak Referat „Wschód” odpowiadał za sprawy rosyjskie. W kwietniu 1939 roku wskutek narastających napięć w relacjach polsko-niemieckich utworzono Samodzielny Referat Sytuacyjny „Niemcy”.

Wydział Wywiadowczy na bieżąco informował Sztab Generalny o potencjale militarnym sąsiadujących z Polską krajów. Referat „Zachód” operował na terenie całych Niemiec i utrzymywał w tym celu w stolicy Rzeszy placówkę wywiadowczą „Navale”, która działała pod przykrywką biura podróży Francopol-Berlin. Z kolei ekspozytury w Bydgoszczy (Ekspozytura 3) i w Katowicach (Ekspozytura 4) prowadziły działalność zwiadowczą na szczególnie newralgicznych obszarach pogranicznych na Pomorzu, w Gdańsku, w Prusach Wschodnich i na Śląsku. W warszawskiej Ekspozyturze 2 agenci wywiadu zajmowali się planowaniem i przeprowadzaniem aktów dywersji i sabotażu, a także szpiegostwem na terytorium Rzeszy.
W Niemczech istniały dwie służby wywiadowcze, które częściowo ze sobą współpracowały, częściowo stanowiły dla siebie konkurencję. Były to policyjna Służba Bezpieczeństwa (Sicherheitsdienst, SD) oraz wojskowy Zarząd Wywiadu i Kontrwywiadu (Amt Ausland/Abwehr) przy Naczelnym Dowództwie Wehrmachtu. Tu sprawami polskimi zajmowały się w 1939 roku zwłaszcza Grupa I (mniejszości) i Grupa II (działania nadzwyczajne) wchodzące w skład Wydziału II. W berlińskim Głównym Urzędzie Służby Bezpieczeństwa informacje o Polsce zbierały utworzona w maju 1939 roku specjalna komórka Zentralstelle II P (Polska) i „Referat Żydowski” II 112.

Oczywiście prowadząc działalność wywiadowczą na terytorium obcego kraju, wykorzystywano jako informatorów przede wszystkim mieszkającą tam mniejszość narodową. W Polsce do takich celów starała się rekrutować mniejszość polską w Niemczech Ekspozytura 2 Wydziału Wywiadowczego II Sztabu Generalnego WP. Wspierano finansowo organizacje młodzieżowe i robotnicze, inwigilowano je poprzez kadry, chcąc uczynić z tych organizacji „dobrze zakonspirowane, karne, należycie wyszkolone oddziały bojowe, zdolne do działalności przeciwterrorystycznej jak i dywersyjnej”. Jednak realizacja tego ambitnego programu w latach 1934–1939 pozostawiała wiele do życzenia, gdyż przeznaczane na ten cel środki finansowe (miesięcznie 4000 złotych) były jeszcze bardzo skromne. Dopiero latem 1939 roku, gdy działalność Ekspozytury 2 całkowicie skoncentrowała się na Niemczech, kwoty te wzrosły szacunkowo do 10 000 złotych miesięcznie. Na Śląsku Opolskim, w ważnym strategicznie rejonie operacyjnym, w centrum prowadzonej działalności znalazły się takie czynności, jak wychwytywanie poufnych i tajnych niemieckich dokumentów, sporządzanie planów i szkiców ważnych obiektów wojskowych i przemysłowych, fotografowanie niemieckich ekscesów skierowanych przeciwko Polakom, obserwowanie ruchów niemieckich oddziałów wojskowych, a także wpływanie na nastroje społeczeństwa.

Podczas szkolenia polscy agenci działający na terytorium Rzeszy nabierali umiejętności posługiwania się urządzeniami telekomunikacyjnymi oraz bronią i materiałami wybuchowymi. Odpowiednie składy z bronią i amunicją powstawały w miejscach, gdzie przewidywano w przyszłości przeprowadzenie akcji dywersyjnych. Jednak wskutek szybko postępującej ofensywy armii niemieckiej w Polsce we wrześniu 1939 roku plany te nie zostały nigdy zrealizowane. Ekspozyturze 2 na obszarze operacyjnym w Prusach Wschodnich ledwo udało się stworzyć zręby komórek dywersyjnych. Dla członków polskiej mniejszości w Niemczech próby zwerbowania do polskich służb specjalnych stanowiły poważne niebezpieczeństwo. W ostatnim tygodniu sierpnia 1939 roku w Niemczech rozwiązano wszystkie polskie instytucje, stowarzyszenia i gazety, czołowi zaś działacze polskich organizacji w Rzeszy zostali aresztowani przez Gestapo. Wielu z nich trafiło później do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie.

Tymczasem niemiecki Zarząd Wywiadu i Kontrwywiadu prowadził działalność zwiadowczą na obszarze pogranicznym z o wiele większym powodzeniem. Jego aktywność obejmowała między innymi udzielanie pomocy w ucieczce z Polski żołnierzom i cywilom niemieckiego pochodzenia, zakładanie tajnych składów broni w Polsce, jak również tworzenie organizacji bojowych i sabotażowych oraz oddziałów samoobrony w zakładach pracy (Betriebsschutz). Agentów w Polsce Abwehra werbowała głównie spośród członków oddziałów „ochrony przemysłowej” Industrieschutz Oberschlesien. Organizacja ta wyłoniła się z ruchu Freikorpsów i skupiała w swoich szeregach polskojęzycznych obywateli Rzeszy, przedstawicieli mniejszości niemieckiej w Polsce, a także bojówkarzy z utworzonego w 1938 roku Freikorps „Sudetenland”. Poza tym niemieckie służby wywiadowcze wykorzystywały jako swych agentów zbiegłych niemieckich żołnierzy i cywilów z polskim paszportem. To właśnie oni mieli przeprowadzić serię zamachów po polskiej stronie granicy (zob. s. 80–87), w czasie ofensywy niemieckiej zająć ważne obiekty przemysłowe jeszcze przed wkroczeniem na dany obszar żołnierzy Wehrmachtu i chronić mniejszość niemiecką przed atakami Polaków. Placówka Abwehry w okręgu wojskowym Wehrkreiskommando VIII we Wrocławiu odnotowała w lipcu 1939 roku 6798 opłacanych agentów działających w organizacjach bojowych i sabotażowych na samym tylko Śląsku i w rejonie Poznania. Największą liczebnie organizacją był Freikorps „Ebbinghaus”, w którego szeregach znajdowało się ponad 600 osób. Betriebsschutz liczył 1600 ludzi. Ponadto Abwehra trzymała w pogotowiu stacjonującą na Słowacji grupę bojową 4000 ukraińskich nacjonalistów Ostgalizien, którzy mieli wkroczyć do Galicji w trakcie niemieckiej ofensywy w Polsce. Na początku lipca 1939 roku wszystkie nieregularne oddziały bojowe po stronie niemieckiej dorównywały liczebnością niemalże przeciętnej dywizji regularnego wojska. A siła tych oddziałów rosła nieustannie aż do końca sierpnia 1939 roku.

Jeszcze przed początkiem niemieckiej ofensywy w Polsce zieloną granicę z tym krajem miała przekroczyć „armia cieni”, przystępując jednocześnie do działań na terenie wroga. Na Górnym Śląsku oddziały te natrafiły na polskie formacje ochrony pogranicza i sił lądowych, które uległy tymczasem wzmocnieniu przez członków organizacji powstańczych z czasów polsko-niemieckich walk granicznych. Najsilniejszy liczebnie był Związek Powstańców Śląskich. Obecnie szacuje się, że w przededniu wybuchu wojny Polakom udało się zmobilizować 14 „batalionów powstańczych” liczących po 600 członków. Należy zatem stwierdzić, że wystawione po stronie polskiej jednostki paramilitarne pod względem wielkości pozostawały w tyle za odpowiednimi oddziałami niemieckimi. Poza tym polskie oddziały były tak słabo wyposażone i uzbrojone, że lwia ich część w ogóle nie wzięła udziału w działaniach bojowych we wrześniu 1939 roku.

Tak więc latem 1939 roku na górnośląskim pograniczu stanęli naprzeciw siebie postarzali bojówkarze Freikorpsów i uczestnicy powstań śląskich. Ich wzajemna wrogość nie ustała w ciągu dwóch dziesięcioleci pokoju. Zasadnicza różnica między nimi sprowadzała się do tego, iż będący z reguły obywatelami Polski bojownicy Abwehry przystąpili do walki zakonspirowani, a ich celem była napaść na kraj, w którym niechętnie mieszkali. Polscy współobywatele uznający niemieckich bojówkarzy za zdrajców ojczyzny już w czasie wojny określali ich jako „piątą kolumnę”. Tymczasem polskie „bataliony powstańcze” zostały podporządkowane stacjonującym w pobliżu granicy regularnym oddziałom Wojska Polskiego i stanęły do boju, by bronić swego kraju, któremu groził atak zachodniego sąsiada.

W ciągu lata 1939 roku w Głównym Urzędzie Służby Bezpieczeństwa w Berlinie skrupulatnie zbierano informacje na temat mieszkańców sąsiedniego kraju. Zentralstelle II P miała ująć w swych kartotekach „nie tylko Niemców w Polsce i Polaków w Niemczech, lecz także Polaków w Polsce, którzy wyróżnili się w trakcie walk narodowościowych, a ponadto osoby zaangażowane w krzewienie polskości […] w Niemczech”. Tak więc Niemcy rejestrowali do swoich celów wywiadowczych zarówno osoby podejrzane, jak i pewnych informatorów. Wtedy też sporządzono listy proskrypcyjne wskazujące na „wrogie Rzeszy i Niemcom elementy”. Dane te trafiły następnie do komand specjalnych Służby Bezpieczeństwa i policji działających podczas niemieckiej ofensywy w Polsce. Kto znalazł się na takiej liście, uchodził za wyjętego spod prawa.

Już w lutym 1937 roku na naradzie SS-Gruppenführerów Heinrich Himmler przedstawił zgromadzonym program planowanej w najbliższej przyszłości zaborczej wojny totalnej: „Nie powinno być żadnych wątpliwości co do tego, że w każdej prowincji, którą będziemy musieli zająć i która nie jest germańskiej krwi, należy bezlitośnie wytępić wszystkich do ostatniej babki i do ostatniego dziecka”. Ponieważ Himmlerowi podlegały wszystkie jednostki policyjne w III Rzeszy, Reichsführer SS dysponował także odpowiednimi środkami, dzięki którym mógł urzeczywistnić te straszne fantazje.

Jednak zaangażowanie niemieckich formacji policyjnych w ściganie domniemanych wrogów poza granicami Rzeszy wymagało najpierw uzgodnienia z Wehrmachtem. W razie wojny z Polską to właśnie armia miała sprawować „władzę wykonawczą” na okupowanych terytoriach, gwarantując tym samym utrzymanie spokoju i porządku na tyłach frontu. Natomiast powołane w celu prowadzenia wojny rasowej przeciwko Polakom specjalne grupy operacyjne (Einsatzgruppen) niemieckiej policji miały pełnić funkcję sił bezpieczeństwa. Jednak jeszcze przed wybuchem wojny w kręgach oficerów Wehrmachtu doskonale zdawano sobie sprawę, że oddziały specjalne nie poprzestaną na stosowaniu zwykłych środków bezpieczeństwa. Późniejszy generalny kwatermistrz wojsk lądowych Eduard Wagner, który odpowiadał za koordynowanie współdziałania między Einsatzgruppen a Wehrmachtem, odbył 29 sierpnia konsultacje z Heydrichem i Himmlerem w sprawie „działalności grup Gestapo na obszarze operacyjnym”. Po naradzie Wagner wyraził swoje „zastrzeżenia względem zamiarów Himmlera”. Obu swoich rozmówców określił jako „nieprzeniknionych typów”, a Heydrich wydał mu się nawet „wyjątkowo niesympatyczny”. Mimo to Wagner zasadniczo zgodził się z obydwoma wysokimi funkcjonariuszami SS.
Zadanie grup operacyjnych zdefiniowano bardzo ogólnie: „zwalczanie wszystkich wrogich Rzeszy i Niemcom elementów na tyłach walczących wojsk w kraju nieprzyjaciela”. Co należało właściwie przez to rozumieć, pozostawiono w gestii lokalnych dowódców grup i oddziałów operacyjnych.

Tę bezwolną postawę dowództwa Wehrmachtu trafnie skomentował rozgoryczony admirał Canaris: „Szefowie na własne życzenie pozbawili się jakiegokolwiek wpływu na wydarzenia”. Rzeczywista misja szwadronów śmierci – a więc ściganie, aresztowanie i mordowanie przedstawicieli polskich elit – została ogłoszona w ramach „Pouczenia dowódców wielkiej akcji Policji Bezpieczeństwa” (Unterweisung der Führer eines Großeinsatzes der Sicherheitspolizei ) na naradzie, w której poza Himmlerem i Heydrichem wzięli udział wszyscy późniejsi dowódcy grup i oddziałów operacyjnych:
Szczegóły poznaliśmy tylko w tym sensie, że wyjaśniono nam, iż w ramach zwalczania ruchu oporu i grup partyzanckich wszystko jest dozwolone, a więc zarówno rozstrzeliwania, jak i aresztowania. Decyzja, jakie środki należy podjąć, pozostawała w gestii organów przeprowadzających akcję, a więc w gestii podlegających sztabowi oddziałów operacyjnych. […] Nie omówiono wówczas szczegółowo kwestii, jakie konkretnie środki należy stosować względem polskiej inteligencji. Zasugerowano jednak, co i tak wydawało się oczywiste, że siłą napędową polskiego ruchu oporu będzie inteligencja. Zakres i rodzaj podejmowanych działań narzuciły nam dopiero wydarzenia w pierwszych dniach kampanii polskiej, dokładnie rzecz biorąc, w pierwszych tygodniach wojny. Oznacza to zatem, że dopiero na miejscu decydowano, co było niezbędne, przy czym to organy wykonawcze, a więc oddziały operacyjne, podejmowały konieczne decyzje.
Przesłuchanie Lothara Beutela z 20.07.1965 roku, w: Klaus-Michael Mallmann, Jochen Böhler, Jürgen Matthäus, Einsatzgruppen in Polen. Darstellung und Dokumentation, Darmstadt 2008, s. 121.

Służba Bezpieczeństwa bynajmniej nie zamierzała pozostawić prowadzenia działalności zwiadowczej na terytorium obcego państwa swoim konkurentom z wywiadu wojskowego. Także ona wykorzystywała do swoich celów członków mniejszości niemieckiej w Polsce, którzy – kierowani własnymi przekonaniami i naiwnością – wdawali się w niebezpieczne igranie z ogniem. Na podstawie aktualnego stanu naszej wiedzy możemy stwierdzić, że plany Abwehry i Służby Bezpieczeństwa zasadniczo różniły się w jednym punkcie: o ile bowiem akcje przeprowadzane przez organizacje paramilitarne Wehrmachtu miały osłaniać oddziały biorące udział w ofensywie, o tyle jednostkom zwerbowanym przez SS powierzono zadanie dokonywania ataków na niemieckie instytucje znajdujące się zarówno w Rzeszy, jak i w Polsce, a odpowiedzialność za te operacje miała spaść na Polaków, dzięki czemu można było dostarczyć światowej opinii publicznej powód usprawiedliwiający niemiecką agresję (zob. s. 87–91). Po wojnie na podstawie dokumentów sporządzonych swego czasu przez Himmlera ustalono, że Reichsführer SS opracował tajny plan przewidujący ponad dwieście takich ataków. Polscy naukowcy ustalili, iż zostały przeprowadzone co najmniej 23 akcje, a siedem operacji udaremniono. Mimo to 25 sierpnia 1939 roku Hitler z udawanym oburzeniem oświadczył w rozmowie z brytyjskim ambasadorem w Berlinie Hendersonem, że „wszystkie incydenty wywołała strona polska” i że „Niemcy są zdecydowane, by położyć kres tym macedońskim warunkom panującym na wschodniej granicy Rzeszy”. Tymczasem w niemieckim ministerstwie spraw zagranicznych od miesięcy z niepokojem obserwowano rozwój wydarzeń. Obawiano się bowiem, że udział osób niemieckiego pochodzenia w akcjach skierowanych przeciwko Polsce mógłby skłonić rząd II Rzeczypospolitej do podjęcia drastycznych środków przeciwko całej mniejszości niemieckiej w tym kraju. Wydarzenia z pierwszych dni września 1939 roku potwierdziły zasadność tych obaw.