Są w historii tematy, na podstawie których napisanie ciekawej i obszernej pracy jest mimo starań i najlepszych chęci niemal niewykonalne. Można tu wymienić na przykład takie teksty jak „Historia Rosyjskiej Demokracji” czy też „Poczet Czeskich Bohaterów Wojennych”. Są też takie zagadnienia jak na przykład „Wojny Napoleońskie”, których poznawanie jest nie tylko przyjemne, ale i niezwykle zajmujące. To właściwie temat rzeka, fascynujący, niezwykle ciekawy i poruszający szczególnie nas Polaków aż do dziś. Napisano o tym bardzo dużo, ale myślę, że to wciąż zbyt mało. Zanim rozpoczniemy opis samej bitwy pod Lipskiem, warto zapoznać się choć w dużym skrócie z wydarzeniami, które do niej doprowadziły i sytuacją, jaka zapanowała w 1813 roku do czasu wydarzeń, które stanowią główny temat artykułu.

Manewry przed bitwą

Wielka Armia dawno już wycofała się z Rosji. Napoleon Bonaparte włożył wiele wysiłku, by po klęsce 1812 roku, w której „generał mróz” rozbił jego wojska przy pomocy oddziałów rosyjskich niemal doszczętnie, doprowadzić armię do stanu przydatności. Niedobitki formacji cesarskich spływały do Księstwa Warszawskiego, gdzie dopiero mogły zaznać odpoczynku. Jednakże w roku 1813 sytuacja wcale nie miała wyglądać wiele lepiej. Cesarz stanął przed trudnym zadaniem zreorganizowania i odtworzenia swej armii właściwie na nowo. Z Francji przybywały posiłki w postaci nowych rekrutów, jednak o odtworzeniu stanu sprzed inwazji na Rosję nie można było marzyć. Księstwo Warszawskie miało być osłaniane przez sojusznicze oddziały austriackie feldmarszałka Karla Schwarzenberga, okazało się to jednak wkrótce mrzonką, ponieważ Austria i sam Schwarzenberg prowadzili już począwszy od listopada 1812 roku, na razie tajne, negocjacje z carem o zawieszeniu broni. Zostało ono zawarte w tajemnicy 30 stycznia 1813 roku, na razie dotyczyło tylko korpusu pomocniczego Schwarzenberga i armii rosyjskiej Kutuzowa. Oznaczało to jednak usankcjonowanie wycofania się Austriaków z Księstwa i faktyczne już porzucenie myśli o utrzymaniu tych terenów w ręku Napoleona. Korpus Austriacki zachowując pozory lojalności względem cesarza wycofywał się systematycznie do Galicji, podczas gdy obrona Księstwa była całkiem realna, ponieważ stosunek sił wynosił 45 tys. Rosjan frontu środkowego i południowego, które znajdowały się nad granicami Księstwa, przeciwko 38 tys. ludzi połączonych oddziałów austriackich, saskich, bawarskich i polskich. Wobec tego, że Księstwo Warszawskie zostało wkrótce utracone, to mobilizacja przeprowadzona przez księcia Józefa Poniatowskiego przyniosła niezłe efekty jak na tak krótki czas, jaki pozostał do wkroczenia armii rosyjskich. W efekcie według stanu na czerwiec 1813 roku w jednostkach Wielkiej Armii służyło 37540 Polaków, zorganizowanych w różnych jednostkach.
<>
Wobec fiaska obrony na linii Wisły i stałego wycofywania się jednostek napoleońskich sam cesarz podjął projekt utrzymania się na terenie Niemiec. W lutym 1813 roku między Rosją a Prusami zawiązano sojusz, a w marcu Fryderyk Wilhelm III wypowiedział wojnę Francji. Armię pruską w sile 60 tys. przyłączono do wojsk Kutuzowa. Teraz pewnie żałował Napoleon swej decyzji z 1811 roku, gdy zastanawiał się nad likwidacją Prus, tego kraju-pasożyta żerującego na swoich sąsiadach, którego sama Rzeczpospolita wychowała na swym łonie. Atak rozpoczął się niebawem i 4 marca korpus Wittgensteina wkroczył do Berlina. Inne oddziały sprzymierzonych zdobywały stopniowo ogołocone z wojsk francuskich północne Niemcy. Napoleon, starając się realizować swój plan opanowania ponownie Drezna zdobytego przez jednostki Tormasowa 24 kwietnia i w dalszej kolejności wyjście na tyły sprzymierzonych, rozpoczął ofensywę w południowych Niemczech w ostatnich dniach kwietnia. Wojskom napoleońskim udało się odzyskać inicjatywę na południowym froncie i na początku maja zajęto ponownie Drezno po pokonaniu połączonych wojsk rosyjsko-pruskich pod Lützen i Baützen 2 maja 1813r. oraz pod Budziszynem 20-21 maja. Wkrótce potem oddziały francuskie i polskie wkroczyły do tego miasta. Nie były to oczywiście batalie rozstrzygające wojnę, ale pozwoliły Napoleonowi podnieść morale swych wojsk, które znów uwierzyły w „niezwyciężonego Napoleona”.

Było to szczególnie ważne, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że w armii francuskiej gros żołnierzy stanowili młodzi rekruci, słabo wyszkoleni, o niskiej dyscyplinie. Ofensywa wiosenna rozwijała się więc całkiem nieźle. Po raz pierwszy od wycofania się z Rosji wojska napoleońskie odnosiły zwycięstwa i była wyraźna szansa na dalsze sukcesy. W dniu 4 czerwca Napoleon zawarł, przy mediacji austriackiej zawieszenie broni z Rosją i Prusami mające trwać do 20 lipca. Był to poważny błąd Bonapartego, który pozwolił w ten sposób sprzymierzonym na rozbudowę swych sił i przeciągnięcie innych państw na stronę Prus i Rosji. Decyzja ta została podjęta przez Napoleona zbyt wcześnie, można było bardziej osłabić przeciwnika, ponieważ inicjatywa bojowa była w ręku Francuzów i może nawet udałoby się ponownie wyjść nad Wisłę. Taka sytuacja prawdopodobnie powstrzymałaby Austrię przed wejściem do wojny. Już później przebywając na Elbie zawarcie tego rozejmu uznał cesarz za swój największy życiowy błąd. Nie sposób nie zgodzić się z tą opinią. Napoleon sądził, że wykorzysta ten czas lepiej niż wróg i wzmocni swą armię. Tymczasem stało się inaczej. Podczas rozejmu do grona przeciwników Francji dołączyła wahająca się dotąd Austria, a także Szwecja, która przysłała korpus liczący 23 tys. ludzi pod dowództwem byłego marszałka Francji Bernadotte`a, który przyjął ofertę szwedzkiego parlamentu dziedziczenia tronu Szwecji i zdradził Napoleona występując przeciw niemu. Tymczasem w wojskach francuskich nie działo się najlepiej. Szerzył się głód, a młodzi, mało odporni, niedoświadczeni żołnierze wyczerpani długotrwałymi marszami masowo chorowali.

Oblicza się, że w różnym stopniu chorowało w tym czasie 30 tys. ludzi. Tę mobilizację zdecydowanie więc wygrali sprzymierzeni.

Podczas zawieszenia broni, które przedłużono do 10 sierpnia, w Pradze prowadzono negocjacje, na które Napoleon zgodził się niechętnie, zwłaszcza, że koalicja przedstawiła takie warunki zawarcia pokoju, które były nie do przyjęcia dla Francji, choć akurat Napoleon wyrażał zgodę na przykład na rozbiór Księstwa Warszawskiego. Ostatecznie jednak negocjacje, wobec braku porozumienia, zakończyły się całkowitym fiaskiem i rozmowy zostały zerwane. Dnia 12 sierpnia Austria wypowiedziała wojnę Francji.
<>
Napoleon w sprawie dalszych działań militarnych miał jasno określony plan, który w ogólnych zarysach polegał na ponownym natarciu w kierunku Berlina, tak aby inicjatywa na froncie należała do niego. Siły Francji wynosiły łącznie około 442 tys. żołnierzy podzielonych na trzy główne armie: między rzekami Łabą i Szprewą stacjonowały wojska Oudinota, na Śląsku stacjonowała armia Neya, natomiast trzecie zgrupowanie pod własnym dowództwem usytuowane było przy granicy czeskiej. Zgrupowanie Oudinota miało wziąć na siebie ciężar ofensywy na Berlin, a w wypadku powodzenia natarcie miało być kontynuowane aż do zdobycia Gdańska. Pozostałe dwie armie miały raczej przyjąć postawę obronną. W ugrupowaniu francuskim tkwiły błędy. Można uznać, że wojska Oudinota były rozlokowane zbyt daleko na północ, co pozbawiało je pomocy innych sił, były one ponadto zbyt słabe jak na zadanie, które im powierzono, ponieważ liczyły 70 tys., gdy tymczasem Bernadotte miał 100 tys. ludzi. Alianci dysponowali siłą około 512 tys. żołnierzy, podzielonych na armię czeską Schwarzenberga znajdującą się właśnie na terenie Czech, najsilniejszą liczebnie, następnie armię śląską Gebharda von Blüchera, której jednostki znajdowały się w okolicach Kłodzka oraz armię północną Bernadotte`a zwanego inaczej Księciem Karolem jako następcę tronu, która stała wokół Berlina. Plan sprzymierzonych polegał na uderzeniu na Saksonię, przy czym walka miała polegać na unikaniu starcia z samym Napoleonem i atakowaniu jego marszałków. Ten cel był realizowany z powodzeniem, jak się wkrótce okazało.

Jako pierwszy zaatakował Blücher, który wykorzystał przeświadczenie Francuzów, że zawieszenie broni nadal obowiązuje, uderzył niespodziewanie na wojska Neya, osiągając efekt pełnego zaskoczenia, ponieważ żołnierze po prostu jeszcze biwakowali. Gwałtowny atak nastąpił między Bobrem a Kaczawą. Ney zaczął się cofać. Napoleon przyszedł z pomocą Netowi, jednak nie mógł całkowicie wyprzeć Blüchera, gdyż z południa zaatakowała z kolei armia czeska, obierając za cel Drezno. Korpus MacDonalda został wydzielony z sił Napoleona i przekazany Netowi, a sam Napoleon ruszył pod Drezno gdzie w dniach 26-27 sierpnia stoczył zwycięską bitwę z wojskami Schwarzenberga, zadając mu spore straty, oceniane na 30 tys. ludzi, lecz efekt tego wydarzenia został niebawem zmarnowany, bowiem Napoleon nie próbował dobić przeciwnika, a wysłał za Schwarzenbergiem generała Vandamma, który poniósł porażkę pod Kulm 30 września. Na północy działania rozpoczął Bernadotte i pokonał pod Gross Beeren Francuzów odrzucając marszałka Oudinota za Łabę. W tym samym mniej więcej czasie pod Katzbach porażki doznał korpus MacDonalda, który miał powstrzymać armię śląską. Na pomoc Oudinotowi wyruszył Ney który z kolei został pobity 6 września pod Dennewitz. Wojska francuskie były w naprawdę ciężkiej sytuacji. Kłopoty zaopatrzeniowe jeszcze się pogłębiły, żołnierze wycieńczeni i głodni chorowali coraz bardziej, nawet 90 tys. z nich we wrześniu nie było w pełni zdrowych. Napoleon miotał się z miejsca na miejsce, nie mogąc dopaść przeciwnika, bo ten wycofywał się ilekroć dowiadywał się o przybyciu Bonapartego na pole bitwy. Żołnierze byli coraz bardziej wyczerpani nieustającymi marszami, które właściwie niczego nie dawały poza zmęczeniem. Armia szarpana raz po raz w mniejszych starciach traciła siły. Napoleon dążył do generalnej rozprawy. Rejterady nieprzyjaciela i ciągłe zmiany kierunku mocno go irytowały.

Sądził, że jeśli tylko będzie miał szansę stoczyć decydującą bitwę, z pewnością odniesie zwycięstwo. Nie doceniał przeciwnika, z którym przyszło mu walczyć, nie przyjmował do wiadomości faktu, że sztaby sprzymierzonych wiele się nauczyły w toku długotrwałych wojen, nabrały doświadczenia, mają sporą przewagę liczebną i znacznie lepsze zaopatrzenie. Szczególnie lekceważył armię czeską, już niedługo miał się przekonać jak bardzo się mylił. Tymczasem jednak zamiast skupić się na jednym przeciwniku Napoleon jakby nie mógł się zdecydować, na którego wroga ma poprowadzić swoje korpusy. Można śmiało powiedzieć, że wrzesień został zupełnie zmarnowany na jałowych przemieszczeniach wojsk, ponieważ Napoleon próbował pomagać swoim nieudolnym marszałkom i w efekcie nie nastąpiło żadne rozstrzygnięcie. Tymczasem sprzymierzeni realizowali swój plan, który opierał się na uderzeniu na Lipsk od południa i północy, co miało się skończyć na zamknięciu wojsk Napoleona i odcięciu im odwrotu w kierunku Francji. Wojska napoleońskie oddawały teren wycofując się coraz bardziej w kierunku Lipska i zachowując się tak jak spodziewali się tego sprzymierzeni, co groziło tym że Napoleon będzie musiał stawić czoło całej armii sprzymierzonych, zamiast jak słusznie planował rozbijać armie koalicji pojedynczo. Pierścień stopniowo zaciskał się a cesarz tracił tylko czas. Wahał się i zmieniał decyzje, tymczasem wojska Blüchera w sile 70 tys. 2 października przekroczyły Łabę koło Wartenburga i ruszyły dalej w kierunku na Duben. W tych samych dniach korpusy Bernadotte`a, które bezskutecznie próbował powstrzymać Bertrand również sforsowały Łabę i kontynuowały marsz na południe.

Wkrótce dotarła wiadomość o ruchach armii czeskiej, której wojska przekroczyły góry wieczorem 4 października i zmierzały w stronę Lipska. Była ona wzmocniona 70 tysięczną tak zwaną „armią polską” i liczyła do 170 tys. żołnierzy.

Stosunek sił i plany

Otwierała się szansa na zniszczenie armii Schwarzenberga, która nie mogła w tym czasie liczyć na pomoc sojuszników. Cesarz jednak skierował się najpierw przeciw Blücherowi, zamierzając rozprawić się najpierw z nim i pozostawił na przeciw Schwarzenberga korpus Murata, który miał opóźniać jego marsz a nawet obronić Lipsk przed wkroczeniem sprzymierzonych. Podczas gdy żołnierze Napoleona w sile 120 tys. mocno wyciągali nogi by dopaść Blüchera, ten połączył się z Bernadotte`m i uniknął starcia. Wysłane patrole nie wypatrzyły wroga, mimo iż Francuzi przekroczyli Łabę w Wittenberdze i doszli pod Roslau. Wreszcie gdy dostrzeżono oddziały Blüchera pod Halle rankiem 12 października było już za późno, ponieważ Napoleon otrzymał złe wiadomości. Wyprawa nie zdała się na nic, bowiem Murat nie bardzo radził sobie z parciem armii czeskiej i cofał się nieustannie, oprócz tego Napoleon dowiedział się o porzuceniu sojuszu 8 października przez Bawarię i bojąc się o zabezpieczenie komunikacji z Francją kolejny raz zmienił plany, zawrócił i 14 października znalazł się w Lipsku by spełnić początkowy zamiar zniszczenia najpierw armii Schwarzenberga. Uważał, że wróg nie może się już uchylić przed stoczeniem bitwy, ufny w swój geniusz dążył Napoleon do generalnego rozstrzygnięcia, które miało nastąpić tu w Lipsku. Tak pokrótce przedstawiają się manewry Wielkiej Armii i aliantów, które doprowadziły do ogromnego starcia pod Lipskiem. Bitwa ta była wynikiem dążenia sprzymierzonych do odcięcia Wielkiej Armii od Francji i zniszczenia jej całością sił sojuszniczych, Napoleon jednak nie miał zamiaru jej unikać, przystał na ten bieg wydarzeń w przeświadczeniu, że odniesie zwycięstwo, choć z całą pewnością mógł się pokusić o próbę rozbicia armii sprzymierzonych po kolei, na co była wyraźna szansa począwszy jeszcze od sierpnia 1813 roku. Tak się jednak nie stało i przyszło cesarzowi walczyć z całą potęgą aliantów.
<<Książę Józef Poniatowski>>
W dniu 16 października wojska napoleońskie stawały do bitwy z koncepcją, która opierała się na zniszczeniu w pierwszej kolejności zgrupowania Schwarzenberga zmierzającego na Lipsk od południa. Temu miał być podporządkowany cały plan nadchodzącej bitwy, zakładał on takie działania, by główny wysiłek skupić na armii czeskiej, inne zaś odcinki pozostawić jako drugorzędne i powstrzymywać tam tylko nieprzyjaciela przed przełamaniem frontu. Tym drugorzędnym odcinkiem miał być front północno-zachodni, z którego nadciągał Blücher. Wobec tego maksymalna koncentracja sił miała być skupiona na Schwarzenbergu, którego Napoleon zamierzał rozbić a potem zlikwidować całkowicie w oparciu o twierdze Magdeburg i Wittenberga. Wszystko to miała ułatwić lepsza komunikacja wojsk napoleońskich, które miały atakować z tzw. położenia środkowego, czyli pozycji znajdującej się wewnątrz przyszłego pola bitwy, otoczonej pierścieniem wojsk alianckich. Takie usytuowanie skracało przemarsze oddziałów z punktu do punktu, dzięki czemu szybciej można było przerzucać żołnierzy na zagrożone odcinki, wadą było jednak niebezpieczeństwo okrążenia przez nieprzyjaciela i w przypadku jego dużej liczebnej przewagi zamknięcie wojsk Napoleona w potrzasku. Cesarz nie dopuszczał w ogóle myśli o przegranej i sądził, że zwycięstwo będzie pewne, nawet przy nieznacznej przewadze liczebnej wroga. Nie wiedział, że ta przewaga była w rzeczywistości znacznie większa, a w późniejszej fazie bitwy niemal dwukrotna. Rozwinięcie wojsk Wielkiej Armii przedstawiało się następująco: front południowy, wzdłuż rzeki Pleissy od Lipska do Connewitz stała dywizja Lefola, dalej VIII korpus Poniatowskiego i korpus jazdy należący do grupy Kellermanna, obok II korpus Victora oparty o Wachau, następnie V korpus Lauristona stanowiący lewe skrzydło w Liebertwolkwitz. Korpusy XI MacDonalda oraz II jazdy Sebastianiego stanowiły siłę przeznaczoną do oskrzydlenia wojsk Schwarzenberga i maszerowały z Taucha do Holzhausen.

Gwardia, I korpus jazdy Latour-Maubourga oraz V korpus kawalerii Pajola znajdowały się za V korpusem, IX korpus Augereau był rezerwą południowego odcinka i stacjonował w Zuckelhausen. Razem dawało to 119 tys. żołnierzy i 480 armat. Front północny dowodzony przez marszałka Neya to: między Breitenfeld a Wahren VI korpus Marmonta rezerwy generalnej, dalej pomiędzy Gohlis a Eutritzsh IV korpus rezerwy frontu północnego pod dowództwem Bertranda, główne siły stanowiły III korpus Souhama, polska dywizja Dąbrowskiego oraz III korpus kawalerii Arighiego. Jednostki te nie zajęły jeszcze do końca swych pozycji wyjściowych, ponieważ były jeszcze w marszu. Razem przeciw wojskom Blüchera stało 51 tys. żołnierzy i 220 dział. Łącznie więc do bitwy przystąpiło 172 tys. ludzi wojsk napoleońskich. Cesarz nie zmobilizował całości sił które miał do dyspozycji, nie ściągnął z Drezna korpusu marszałka Saint-Cyra ani korpusu Davouta który pozostał w Hamburgu. Spotykałem się z opinią że wojska te były tam potrzebne. Sądzę ze nawet utrata tych rejonów w razie koncentracji wszystkich armii Napoleona w Lipsku nie miałaby żadnego znaczenia wobec pokonania sił aliantów.

Napoleon podjął taką decyzje, bo nie znał rzeczywistej przewagi sprzymierzonych w liczbie żołnierzy.
<>
Armia czeska Schwarzenberga usytuowana naprzeciw Napoleona od południa ustawiona była w następujący sposób: koło Lindenau na lewym skrzydle znajdował się III korpus austriacki Giulaya i dywizja lekkiej jazdy Lichtensteina, dalej centrum sił pod dowództwem Hessen-Homburga z II korpusem austriackim Merveldta, kawalerią Nostitza, dywizją Bianchiego, rezerwą artylerii II korpusu i dywizją Weissenwolfa oparte o linię między Elsterą a Pleissą. Prawym skrzydłem dowodził Barclay de Tolly i miał on pod swoimi rozkazami wojska usytuowane w trzech liniach, na prawo od Pleissy. Pierwszą linię pod komendą Wittgenstein zajmowały: II korpus pruski Kleista, II korpus rosyjski Eugeniusza Würtemberskiego, I korpus rosyjski Gorczakowa, korpus rosyjskiej kawalerii Pahlena i IV korpus austriacki Klenaua. Na końcu frontu oddział Płatowa. Drugą linią dowodził Nikołaj Rajewski i znajdowała się tam dywizja grenadierów i 2 dywizja lansjerów. W trzeciej linii urzutowana była rezerwa pod komendą księcia Konstantego. Razem dawało to 150 tys. ludzi. Od strony północno-zachodniej podchodziły wojska Blüchera z rosyjskimi korpusami Langerona: IX i X piechoty. Dalej XI korpusem rosyjskim Osten-Sackena i I korpusem Yorcka. Siły Blüchera wynosiły 60 tys. żołnierzy. i maszerowały w kierunku na Lindenthal i Breitenfeld. Sprzymierzeni mieli przewagę w artylerii, liczba armat wynosiła ponad 1000 sztuk. Schwarzenberg wydał rozkazy rozpoczęcia bitwy na 7 rano 16 października. Uderzenie na Connewitz miał zacząć Merveldt, Wittgenstein miał prowadzić atak na wprost, natomiast Giulay miał zapewnić komunikację z Blücherem. Wojskom sprzymierzonych mogły utrudniać działania rzeki Elstera, Pleissa i Parthe, zbiegające się na północnych krańcach Lipska, między którymi łatwiej było manewrować grupom Napoleona. Choć wymienione rzeki były niewielkie, to jednak wezbrane jesienią wody mogły znacznie skomplikować ruchy aliantów.

Bitwa

Napoleon zamierzał zaatakować jako pierwszy, ale jego ruch został uprzedzony przez nieprzyjaciela. O 8 rano artyleria sprzymierzonych rozpoczęła kanonadę. Uderzył Schwarzenberg, który wydał rozkazy do ataku frontalnego na północ, na odcinku od Markkleeberg a Liebertwolkwitz. Wzięło w nim udział około 70 tys. ludzi, z zamiarem między innymi obejścia lewego skrzydła Francuzów na zachód od Liebertwolkwitz. Główne natarcie szło między rzekami Pleissą i Elsterą na Connewitz i Dölitz i miało sforsować rzekę, a potem wyjść na tyły Napoleona. Z Klein-Zschocher wyszło 25 tys. ludzi z zadaniem dotarcia do Lindenau i połączenia z Blücherem.

Prusacy Kleista maszerujący na Markkleeberg i wzgórza koło Wachau zetknęli się z polskim VIII korpusem Poniatowskiego i korpusem jazdy, które były również naciskane przez główne natarcie od lewego brzegu Pleissy. Znajdującym się na pierwszej linii frontu w Markkleeberg Polakom i Francuzom przyszło odpierać przeprowadzane z zaciekłością szturmy nieprzyjaciela. Polacy ostrzeliwali się wykorzystując do tego celu okna domów, zawzięcie odpierając wszelkie próby przeważających liczebnie prusaków zdobycia Markkleeberga. Dopiero pomoc 8 batalionów rosyjskich pozwoliła wyprzeć Polaków z wioski. Poniatowski cofnął się na pobliskie górki gdzie dalej stawiał opór Kleistowi i wspomagającym go Rosjanom i Austriakom. Kleist po zajęciu Markkleebergu szturmował dalej na Dösen. Tu jednak został powstrzymany przez nieustępliwą dywizję Krasińskiego wspartą artylerią polską i francuską. Trzykrotny szturm Kleista został z powodzeniem odparty i nie zdał się na nic. Napoleon zaniepokojony nieco włamaniem się żołnierzy Kleista i zajęciu przez niego Markkleebergu, wysłał na pomoc dywizję rezerwy Semele`a i nakazał wesprzeć atak korpusom jazdy Kellermanna. Udało się wypchnąć prusaków i częściowo odbić Markkleeberg. Dalsze postępy wojsk polsko-francuskich na tym odcinku były niemożliwe wskutek przybycia silnych jednostek rosyjskiej kawalerii rezerwowej.

W tym samym czasie nad całą Pleissą toczyła się już walka. Schwarzenberg kierując osobiście korpusem Merveldta usiłował sforsować rzekę pod Connewitz i wyjść na tyły uwikłanych w walkę wojsk napoleońskich. Także i tutaj obok Francuzów z dywizji Lefola przeprawy bronili również żołnierze polscy. Stała tu dywizja Kamienieckiego, która dzielnie wspólnie z Francuzami odparła wszystkie natarcia silnym ogniem karabinowym tyralierów ustawionych wzdłuż rzeki wspartych artylerią, również próba przeprawy w innym miejscu pod Lössing została odparta w podobny sposób. Z kolei w centrum frontu południowego Eugeniusz Wirtemberski rozpoczął jeden z najbardziej heroicznych epizodów tej bitwy nacierając II korpusem piechurów rosyjskich na wieś Wachau bronioną przez korpus Victora i mimo początkowego sukcesu i zajęcia Wachau został wkrótce wyparty przez kontratakujących Francuzów. Dość powiedzieć, że miejscowość ta przechodziła z rąk do rąk pięć razy w ciągu dwóch godzin! Aż wreszcie została ostatecznie przy Napoleonie przy współdziałaniu dwóch dywizji francuskiej piechoty i artylerii kierowanej przez Antoine Drouota. Wydarzenie to świadczy o ogromnej zaciętości walki i bezprzykładnej odwadze po obu stronach. Korpus Lauristona odpierał w tym czasie ataki piechoty Gorczakowa i pruskiej dywizji Firrscha, oraz na lewym skrzydle korpusu Klenaua kozaków Płatowa. Po zażartym boju trwającym do południa udało się aliantom odepchnąć w tym miejscu korpus Lauristona i zająć wzgórze Kolmberg.

Nadchodził najwyższy czas przeciwdziałania rosnącemu naporowi sprzymierzonych, ponieważ oba skrzydła południowego skrzydła Napoleona groziły przełamaniem przez silnie napierające korpusy nieprzyjaciela.

Cesarz od początku bitwy czekał na możliwość wykonania decydującego kontrnatarcia, które miało być rozpoczęte uderzeniem MacDonalda na tyły prawego skrzydła wojsk Wittgensteina, a potem wsparte uderzeniem frontalnym. Wsparcie miał zapewnić VI korpus Marmonta odwołany z frontu północnego i dwie dywizje z korpusu Souhama. Niestety tak się jednak nie stało wskutek błędu marszałka Neya nadzorującego front północny. Nie rozumiał on najwyraźniej koncepcji Napoleona, który chciał powstrzymywać nieprzyjaciela na północy minimalnym kosztem. Ney nie przerzucił posiłków na front południowy. Uważał on swój odcinek za równie ważny i bronił każdego metra ziemi, gdy tymczasem nawet wkroczenie wojsk Blüchera do Lipska wobec rozbicia armii czeskiej nie miałoby żadnego znaczenia! W efekcie dotarły tylko jako posiłki dywizje Souhama i tak zresztą już za późno. Kosztowało to wszystko brakiem 30 tys. żołnierzy w decydującym momencie szturmu.
<>
Do natarcia i tak zresztą doszło, ale Napoleon zmuszony był przeznaczyć na ten cel dwie dywizje młodej gwardii Oudinota, które miały atakować z kierunku Wachau, a także następne dwie podobne dywizje Mortiera do przełamanie na odcinku Liebertwolkwitz. Jako wsparcie zaangażowano kawalerię rezerwową Murata i 150 armat Drouota. Łącznie dawało to 28 tys. ludzi, jak się miało okazać zbyt mało. Natarcie ruszyło z impetem, linie sprzymierzonych ugięły się pod ciężarem atakujących, rezerwy rosyjskich grenadierów i kirasjerów rzucone do boju przez cara i próbujące powstrzymać atak rozsypały w huraganowym ogniu piechoty Victora i Lauristona, MacDonald tymczasem kontynuował uderzenie flankowe i gdyby otrzymał wsparcie takie jak chciał tego Napoleon, jego natarcie zakończyłoby się klęską Schwarzenberga! Wobec jednak braku odpowiednich sił obejście skrzydła sprzymierzonych okazało się niewykonalne. Mimo to próby przełamania nakruszonego centrum aliantów trwały nadal, kontynuował je I korpus jazdy Latour-Maubourga, V korpus Pajola oraz 5 pułk dragonów gwardii Retorta i IV korpus polski. W ten sposób niemal wszystkie rezerwy zostały wykorzystane, lecz linii wroga nie zdołano przełamać, a przybycie na kierunek uderzenia rezerw austriackich ostatecznie przerwało natarcie. Tak więc nie przygotowane liczebnie natarcie mogące rozstrzygnąć bitwę zakończyło się fiaskiem. W kilku opiniach dotyczących pierwszego dnia bitwy spotkałem się z twierdzeniem jakoby Napoleon zwyciężył w tym dniu. Nie sposób się z tym zgodzić, ponieważ nasuwa się pytanie, o jakim zwycięstwie może tu być mowa? Inicjatywa strategiczna należała niemal cały czas do sprzymierzonych, jedyne uderzenie, jakie wykonały wojska Napoleona, a które mogło dać zwycięstwo, nie powiodło się, nie z winy Napoleona zresztą. Ten moment załamania ofensywy MacDonalda oznaczał w praktyce przegranie bitwy!

Tymczasem Schwarzenberg otrząsnąwszy się z kłopotów ruszył z przeciwnatarciem. Pod Grossdeuben o godzinie 15 sforsował Pleissę i naparł na IV korpus polski. Szarże austriackich kirasjerów Nostitza niebiorące dotąd udziału w walce zepchnęły zmęczonych walką Polaków na wzgórza Wachau. Tam dopiero zostały powstrzymane. Nie na długo jednak, ponieważ z kolei weszły do walki dywizje rezerwowej piechoty austriackiej Hessen-Homburga. Zdobyto wkrótce Markkleeberg. Wojska dywizji Bianchiego znalazły się pod Dölitz. Równocześnie atakował Merveldt, który przebrnął przez Pleissę w rejonie Dölitz i mimo oporu Małachowskiego opanował tą miejscowość. Sytuacja stawała się coraz groźniejsza, przez wybitą we froncie lukę mógł przejść wkrótce cały korpus Merveldta i wspólnie z natarciem Hessen-Homburga rozbić prawe skrzydło Napoleona. Przerzucił dywizję starej gwardii Curiala i wydał jej rozkaz do ataku w celu zlikwidowania przyczółka zdobytego przez Merveldta. Ponieważ włamanie austriackie nie było jeszcze poparte odpowiednim wsparciem dodatkowych jednostek, atak gwardii zdruzgotał doszczętnie Austriaków, a sam Merveldt lekko ranny dostał się do niewoli. Francuzi wzięli 1200 jeńców. Około godziny 18 nadszedł wieczór a nadchodzące ciemności zakończyły tego dnia walkę. Podsumowanie pierwszego dnia bitwy na froncie południowym wypada remisowo, nawet biorąc pod uwagę pewne różnice w stosunku do zajmowanych pozycji rankiem, sytuacja nigdzie nie była rozstrzygnięta. Pułki polskie broniące końcowego prawego skrzydła poniosły duże straty, jednakże Napoleon docenił ich odwagę i poświęcenie, przyznając wiele odznaczeń, a Józef Poniatowski w uznaniu zasług został mianowany marszałkiem Francji. Najgorzej wypadły dywizje Souhama, które cały dzień były przerzucane z miejsca na miejsce, zmarnotrawiły siły na długie przemarsze i w ogóle nie wzięły udziału w walce.
<>
Front północny 16 października rozpoczął zmagania o wiele później niż południowy i był terenem drugorzędnym. Rano wojska obu stron na tym odcinku nie były jeszcze odpowiednio ustawione. Około godziny 11 dostrzeżono ze stanowisk francuskich nadchodzące oddziały Blüchera i Ney wspólnie z Marmontem postanowili zatrzymać wbrew rozkazom cesarza VI korpus Marmonta na lewym skrzydle zaś na prawym ustawić III korpus Souhama. Tych jednostek zabrakło potem w decydującym momencie bitwy, kiedy MacDonald bezskutecznie próbował wyjść na tyły Schwarzenberga i nie otrzymał odpowiedniego wsparcia. Około południa Yorck podszedł pod Möckern i zaatakował wojska Marmonta. Z początku Francuzi dzielnie odpierali ataki prusaków jednak gdy tych wsparły oddziały korpusu rosyjskiego Osten-Sackena zaczęli się cofać. Marmont, dwukrotnie ranny, musiał odejść z pola walki, heroiczna obrona nie mogła powstrzymać atakujących. Sprzymierzeni zdobyli Möckern i okoliczne wzniesienia, natomiast Francuzi wycofali się za rzeczkę Rietschke. Langeron około godziny 14 ruszył naprzód mając przed sobą jedynie dywizję Dąbrowskiego wspartą przez 2 tys.

oddział kirasjerów Arrighiego z dwiema bateriami artylerii. X korpus zajął Klein-Wiederitzsch po czym odepchnął jazdę francuską pod wsią Seehausen. Dąbrowski otrzymał od Neya rozkaz do ataku, mimo ogromnej przewagi Langerona bardzo dzielnie i nawet z początkowymi sukcesami polscy żołnierze walczyli z Rosjanami. Musieli się jednak wycofać ustępując coraz dalej pod naporem nieprzyjaciela, mimo iż Dąbrowskiego próbował wspierać Delmas ze swoją dywizją. Wsparcie to okazało się jednak zbyt słabe by mogło zmienić niekorzystny obrót wydarzeń. X korpus Kapcewicza wkroczył wkrótce do Klein i Gross-Wiederitzsch, a Dąbrowski wycofał się na przedmieścia Lipska do Pfaffendorf. Straty poniesione przez polską dywizję w obronie obu Wiederitzsch były bardzo duże i sięgały połowy stanu dywizji. Był to jednak świetny przykład na to, że można powstrzymywać dużo silniejszego nieprzyjaciela małymi siłami przez wiele godzin, w podobny sposób nie umiał postąpić marszałek Ney gdy nie oddelegował korpusu Marmonta na front południowy. Sprzymierzeni zaczęli podchodzić do Lipska od zachodu. Tu zatrzymał ich bez większego trudu IV korpus Bertranda, którego zdaniem Napoleona, Ney niepotrzebnie skierował do Lipska, pozbawiając się własnej rezerwy. Był to drugi błąd marszałka tego dnia. Przy czym ten pierwszy był brzemienny w skutkach i właściwie uniemożliwił rozbicie armii Schwarzenberga.
<>
Pierwszy dzień bitwy skończył się remisem, choć była to równowaga faworyzująca sprzymierzonych, Napoleonowi nie udało się bowiem zrealizować głównego celu- zniszczenia Schwarzenberga. Fiasko tego przedsięwzięcia oznaczało porażkę w całej bitwie, ponieważ siły Napoleona stopniały o około 20 tys. ludzi, poza tym nie mógł on liczyć na ich wzmocnienie w przeciwieństwie do aliantów którzy choć ponieśli nieco większy uszczerbek w siłach, to jednak mieli otrzymać już wkrótce wsparcie armii Bernadotte`a. Napoleon zdawał sobie sprawę z konsekwencji porażki jaką stanowiło niepowodzenie rozbicia armii czeskiej i zaczął myśleć o pokoju. Uwolnił Merveldta i za jego posłannictwem wysunął propozycje pokojowe, czekając na odpowiedź do świtu 18 października. Żadna odpowiedź od trzech monarchów nie nadeszła, albowiem byli oni już pewni swego zwycięstwa.

Dzień 17 października minął względnie spokojnie, sprzymierzeni czekając na przybycie Bernadotte`a nie podejmowali większych operacji, tylko zapalczywy Blücher próbował wykorzystać powodzenie z poprzedniego dnia. Napoleon również nie podjął próby większych akcji, ufając że uda mu się zawrzeć pokój. O godzinie 10 rozpoczęły atak korpusy armii śląskiej, które wykorzystując swoją przewagę liczebną zepchnęły Francuzów i Polaków za rzekę Parthe. Nie mogła ich powstrzymać wyczerpana poprzednimi bojami dywizja Delmasa ani tym bardziej oddziały Dąbrowskiego. Blücher rzucił do walki rosyjską piechotę która zaatakowała Polaków koło Gohlis i Eutritzsh. Oddział rosyjskiej 2 dywizji huzarów rozpoczął natarcie na kawalerię Arrighiego, rozproszył Francuzów i wziął sporo jeńców. Jako podsumowanie tego dnia należałoby zadać pytanie dlaczego 17 października Napoleon nie rozpoczął odwrotu? Łudził się zawarciem pokoju i trwał na pozycjach, gdy tymczasem bitwa nie mogła być już wygrana, a rosnąca przewaga sprzymierzonych mogła oznaczać tylko jedno -klęskę wojsk Napoleońskich.
<>
W dniu 18 października siły Napoleona wzmocnione na krótko 15 tysięcznym VII korpusem saskim Reyniera wynosiły 160 tys. żołnierzy i 630 armat. Były one rozmieszczone na nowych pozycjach które wojska zajęły w nocy. Ciemności i padający deszcz pozwoliły przegrupować oddziały w taki sposób by zachować sobie drogę odwrotu z miasta na Weissenfels. Pozycje na północy zostały zachowane, natomiast na wschodzie i południu skrócono front na 5 kilometrów od Lipska. I tak VIII korpus Poniatowskiego miał bronić obszaru od Connewitz do Lössing, na jego tyłach umieszczono IV korpus jazdy, IX korpus Augereau na lewo od wsi Probstheida, przed tą samą miejscowością II korpus Victora i V Lauristona, XI korpus MacDonalda koło Zuckelhausen i Zweinausndorf, VII korpus saski Reyniera pod Paunsdorf, koło niego III korpus Souhama pomiędzy Neutsch a Mockau, dalej VI korpus Marmonta koło Schönfeld, natomiast korpusy kawalerii, w tym I korpus Latour-Marbourga za Probstheidą, II korpus Sebastianiego i V Pajola między Stötteritz a Mölkau, dywizje młodej gwardii Oudinota znalazły się w rezerwie prawego skrzydła i stały koło Connewitz, Mortier poprowadził pozostałe dwie dywizje młodej gwardii do Lindenau, IV korpus Bertranda wyruszył do Lützen by postawić tam most na Sali, bowiem tędy właśnie Napoleon planował odwrót. Napoleon wraz ze starą Gwardia zajął miejsce koło wzgórza Thonberg. W Lipsku pozostawiono oddział Margerona. Lewym skrzydłem miał dowodzić Ney, centrum MacDonald a prawym Murat.

Sprzymierzeni otrzymali potężne wzmocnienie w postaci północnej armii Bernadotte`a oraz armii Bennigsena. Główną armię podzielono na cztery grupy, lewe skrzydło z wojskami austriackimi pod dowództwem Hessen-Homburga miało nacierać na Dösen, Dölitz, Lössing i Connewitz, centrum pod komendą Barclaya de Tolly miało za kierunek ataku Wachau i Liebertwolkwitz, prawym skrzydłem kierował Bennigsen i miał uderzać na Zuckelhausen i Zweinausndorf. W czwartej grupie znajdował się III korpus austriacki Giulaya, a jego zadaniem było atakowanie komunikacji wojsk francuskich. Łącznie w tych czterech zgrupowaniach było 165 tys. ludzi. Na północy i zachodzie od Lipska Bernadotte miał armie liczącą 95 tys. żołnierzy i nacierał na Schönfeld i Paunsdorf. Armię Blüchera złożona z dwóch korpusów przeznaczono do zdobycia samego Lipska. Razem alianci dysponowali 290 tys. ludzi i 1466 dział.

Z taką przewagą przyszłość Napoleona nie przedstawiała się w jasnych barwach.

Po małych utarczkach począwszy od godziny 10 rankiem 18 października Austriacy przypuścili główny atak na prawe skrzydło francuskie. Rozgorzała walka o Dölitz broniony przez VIII korpus polski, Austriacy posuwali się naprzód zdobywając Dölitz i spychając oddziały polskie. Rzucono na pomoc młodą gwardię Oudinota i dywizję Lefola która zajęła Dösen. Wspólnymi siłami odrzucono Austriaków z powrotem za Dölitz, cofali się oni w rozsypce. Sytuacje musieli z kolei ratować sprzymierzeni rzucając do przeciwuderzenia nowe dywizje piechoty i jazdę Nostitza. Napór Austriaków wzrastał, IV korpus jazdy polskiej wykonał kilka szarż dla zahamowania postępów sprzymierzonych. Schwarzenberg rzucał do walki nowe siły, wkrótce na prawe skrzydło wojsk napoleońskich uderzyły 2 dywizje grenadierów rosyjskich i 3 dywizje kirasjerów, które parły uparcie naprzód zdobywając na powrót dwie wioski. Następną linią obrony na którą wycofały się jednostki prawego skrzydła był odcinek Connewitz-Probstheida. Wielokrotne ataki sprzymierzonych na ta pozycję były odpierane przez bohatersko walczących Francuzów i Polaków, przy czym Poniatowski osobiście prowadził bataliony do walki. Nieprzyjaciel usiłował okrążyć i odciąć prawe skrzydło od reszty armii. Nieustanny bój o ten odcinek trwał do wieczora, oddziały polskie poniosły największe procentowo straty, zginęło wielu dowódców, wojska Schwarzenberga nie zdołały się przedrzeć.

Na centralnym teatrze działań południowego frontu pierwsze strzały padły nieco później. Korpusy Victora i Lauristona broniły wsi Probstheida. Mimo desperackiej walki i wysiłków francuskiej artylerii Prusacy wdarli się do wsi z dwóch stron. Za nimi parła piechota Wittgensteina. Na zwartą masę piechurów sprzymierzonych uderzył korpus Victora, doszło do boju na bagnety, wielokrotne powtarzane ataki z obu stron zakończyło przybycie starej gwardii Frianta, która zdołała pogruchotać wrogie bataliony zdecydowanym atakiem. Wieś została tego dnia przy Francuzach. Wielu żołnierzy oddało życie na tym froncie, byli tu również Polacy z oddziałów jazdy Łubieńskiego, Krasińskiego oraz I korpusu.

O godzinie 6 rano Bennigsen zaatakował czterema kolumnami odcinek broniony przez MacDonalda koło miejscowości Zuckelhausen, Holtzhausen, Zweinausndorf i Mölkau. Zajęto wieś Holtzhausen, Zweinausndorf oraz Mölkau. Rosyjskie i pruskie korpusy natarły dalej na Holtzhausen, jednakże MacDonald ogólnie utrzymał się na swoich głównych pozycjach, ponosząc mniejsze straty niż alianci.

Na froncie północnym Bernadotte sforsował Parthe, wysyłając III korpus pruski Bülova na Paunsdorf, rosyjskie korpusy Wintzingerodego i Woroncowa pchnął na Grassdorf, natomiast korpus szwedzki Stedina na Plaussig a Langerona do Mockau. Langeron właśnie o godzinie 14 w walce na bagnety wdarł się do Schönfeld. Marmont bronił się dzielnie a nawet zdobył się na odpowiedź odrzucając X korpus rosyjski Kapcewicza. Raz po raz ponawiano natarcia na Marmonta, który odwdzięczał się tym samym. Jako ciekawostkę należy powiedzieć że w ataku na pozycje francuskie uczestniczyła jednostka rakietników angielskich, z marnym zresztą skutkiem, gdyż została zupełnie rozbita. Schönfeld przechodziła z rąk do rąk osiem razy! Walka była tu więc niezwykle zażarta. W końcu jednak dzielni Francuzi musieli ostatecznie ustąpić i wycofać się na Reidnitz. Na lewym skrzydle Bülov zdobył szturmem Paunsdorf. W tym właśnie czasie Sasi okryli się hańbą przechodząc w trakcie ataku kawalerii rosyjskiej na stronę sprzymierzonych i od razu otwierając ogień do Francuzów! To samo zrobiła jazda Wirtemberska, lecz jej żołnierze zachowali choć tyle resztek przyzwoitości że nie brali już dalszego udziału w walce. Z szeregów Napoleona ubyło 10 tys. ludzi. Postępy Bernadotte`a zatrzymała dopiero stara gwardia Frianta, która załamała ataki sprzymierzonych. Również tutaj alianci ponieśli większe straty od Napoleona, jednak to oni wygrywali bitwę.

Tymczasem Blücher z korpusami XI rosyjskim Osten-Sackena i I pruskim Yorcka stał blisko Lipska mając 22 tys. ludzi przeciwko dywizji Dąbrowskiego liczącej 4,5 tys. żołnierzy. Dąbrowski starał się przede wszystkim nie dopuścić do wkroczenia nieprzyjaciela do miasta i skoncentrował się na obronie bramy Hallskiej oraz mostu na Parthe. O godzinie 8 rano artyleria rosyjska rozpoczęła huraganowy ostrzał pozycji polskich. Osten-Sacken atakował zdecydowanie z wielu kierunków, główny wysiłek kierując jednak na bramę Hallską. Począwszy od Pfaffendorf cały front drżał w posadach, rosyjskie bataliony piechoty raz po raz wykorzystując swoją przewagę liczebną silnie napierały, zdobywając wkrótce Pfaffendorf i szturmując kilkakrotnie bramę Hallską. O dziwo jednak nie mogły jej zdobyć, Polacy odparli wszystkie ataki, choć przychodziło im to z coraz większym trudem, w końcu zaczęło brakować nawet amunicji do dział, wreszcie nadeszła jednak pomoc Napoleona i brama Hallska została utrzymana. Dywizja młodej gwardii Pacthoda brawurowym atakiem przez otwartą bramę Hallską, przy akompaniamencie bijących bębnów, odrzuciła oddziały rosyjskie do Gohlis.
<>
Na zachodnim froncie IV korpus Bertranda przejął inicjatywę odpychając Austriaków i przebił się w kierunku mostów na Sali opanowując je. Zrobił w ten sposób przejście dla armii Napoleońskiej w kierunku Francji. Jeszcze tego samego dnia ruszyły tędy tabory i ranni rozpoczynając niejako odwrót całej armii.

Wieczorem okazało się że armii napoleońskiej pozostało amunicji na dwie godziny silnego ognia. Decyzja o wycofaniu musiała być podjęta jak najszybciej. Saint-Cyr w Dreźnie i wszyscy dowódcy twierdz otrzymali zezwolenie na kapitulację pod warunkiem że sprzymierzeni zgodzą się na ich powrót do Francji.

Przez noc sztab pracował nad planem ewakuacji z miasta, wszystkie korpusy miały się cofnąć do przedmieść i bronić Lipska tak długo jak będzie to konieczne dla wycofania. W nocy wojska zaczęły przenosić się na przedmieścia.

Blücher zaatakował o godzinie 8 rankiem 19 października korpusem Osten-Sackena, poprzedzonym kanonadą artyleryjską, bramę Hallską bronioną przez VII korpus Reyniera złożony właściwie tylko z jednej dywizji, oraz dywizję Dąbrowskiego. Po kilku godzinach i kilku nieudanych szturmach, korpus Langerona przybyły na pomoc zdobył bramę Hallską i walka przeniosła się do miasta. Dywizja Dąbrowskiego zgodnie z rozkazami planowanego odwrotu przeszła przez Lipsk i skierowała się na Lindenau.

Bernadotte nacierał od północy i stawiał mu opór tylko słaby III korpus Souhama, którym dowodził marszałek Ney. Od wschodu i południowego wschodu zaatakowała miasto armia Bennigsena z IV korpusem austriackim Klenaua. Na ich drodze stanęły zdziesiątkowane korpusy XI MacDonalda i V Lauristona. Początkowo mocno napierający III korpus pruski Bülova został odparty na przedmieściach, jednak potem posiłki Wintzingerodego i oddziałów szwedzkich przechyliły przewagę na stronę sprzymierzonych. Masy wojsk alianckich zaczęły wdzierać się do miasta. Najgorsze było to że zagroziły one zdobyciem mostu którym napoleońskie oddziały ewakuowały się z Lipska. 50 armat Bennigsena ostrzeliwało żołnierzy francuskich w mieście. Poniatowski ze swoimi żołnierzami od samego rana uczestniczył w walce, niejednokrotnie dając dowody męstwa. Jego korpus liczył w tym czasie około 2 tys. ludzi. Stawiał dzielnie opór ze swoimi ludźmi batalionom Bennigsena, kiedy zagroziły one MacDonaldowi, raz po raz wykonując szarże na nieprzyjaciela. Około 11 przedmieścia południowe padły, brak solidniejszych umocnień uniemożliwiał dłuższą obronę. Poniatowski przebijał się przez miasto, musiał walczyć nie tylko z napierającym nieprzyjacielem, ale i ludnością, strzelającą z okien do wycofujących się żołnierzy. Na bulwarach koło fontanny Wasserkunst po raz ostatni VIII korpus w sposób zorganizowany stawił opór nieprzyjacielowi. Nie trwało to jednak długo, i szybko trzeba było wycofywać się dalej. Korpus w nieładzie i rozproszony brnął by dotrzeć do mostu na Fleischerplatz. Niestety nie dane mu było tam dojść. Kapral który w chwili nieobecności oficera pilnował ładunków wybuchowych mających wysadzić most po przejściu oddziałów napoleońskich, wpadł w panikę i pomyślał że nieprzyjaciel już tu jest, po czym wysadził przejście odcinając 15 tys. żołnierzy, w tym oddziały IV korpusu polskiego od zbawczej drogi ucieczki. MacDonald, Poniatowski, Lauriston i Reynier pozostali na prawym brzegu rzeki Elstery, bez możliwości połączenia z resztą armii.

Zbudowano pośpiesznie prowizoryczny most, lecz ten po przejściu niewielkiej części formacji rozleciał się. Część oddziałów polskich po początkowej walce poddała się Austriakom, Poniatowski natomiast próbował mimo wszystko wycofać się z miasta, które już prawie całe było w rękach sprzymierzonych. Postanowiono przepłynąć rzekę wpław, rwąca i wezbrana jesiennymi deszczami Elstera była niebezpieczna, koń znoszony nurtem nie mógł dobić do brzegu, na pomoc księciu rzucił się do wody młody oficer sztabowy Francuz Hipolit Blechamps, który pomógł Poniatowskiemu uwolnić się od konia i wydostać się z rzeki. Dalej próbowano iść pieszo ogrodami, tu jednak Poniatowskiego po raz czwarty tego dnia trafiła nieprzyjacielska kula, tym razem w bok. Mocno osłabiony i tracący przytomność książę Józef wsiadł jednak na nowego konia, wspomagany przez otaczających go oficerów ruszył ku rzece po raz drugi. Tymczasem wróg był już na brzegu rzeki, a w niektórych miejscach już nawet po drugiej stronie, ostrzeliwał próbujących się przeprawiać żołnierzy. Poniatowski widząc wrogi oddział na swojej drodze skierował konia do Elstery, koń dotarł do przeciwległego brzegu lecz niestety podczas wychodzenia na strome urwisko piąta kula trafiła księcia, ten osunął się z powrotem do rzeki, wierny Blechamps rzucił się po raz drugi na pomoc, lecz obaj zginęli w spienionych nurtach Elstery. Wraz z księciem Józefem, wielkim Polakiem, który stanowił najwyższy przykład poświecenia dla ojczyzny, we wzburzonych falach pogrążyła się nadzieja na odbudowanie wolnej Polski wraz z Napoleonem.

IV korpus Polski dowodzony przez Sokolnickiego poprzedniego dnia otrzymał rozkaz odejścia na Lindenau i właściwie 19 października nie brał udziału w walce, będąc już z samego rana wyprowadzonym z miasta.

Wielu żołnierzy dotarło do Elstery i przeprawiło się przez nią z powodzeniem, wielu jednak zginęło lub dostało się do niewoli. Bitwa była skończona, potęga Napoleona została złamana, zwycięscy monarchowie już niebawem mieli przenieść ogień wojny na tereny samej Francji. Do ciężkiej porażki doprowadziło wiele błędów począwszy jeszcze od września 1813 roku, kiedy armie Napoleona marnotrawiły czas i siły na jałowe przemarsze, gdy tymczasem wróg konsolidował siły i doprowadził w efekcie do bitwy na swoich warunkach, którą wygrał zdecydowanie, zarówno dzięki przewadze liczebnej jak i umiejętnym koordynowaniu swych poczynań podczas tego gigantycznego starcia. Nieudany szturm i próba wyjścia na tyły Schwarzenberga pierwszego dnia bitwy były decydującym momentami w batalii, a ich fiasko gwoździem do trumny wojsk napoleońskich, które nie mogły już tej bitwy w żaden sposób wygrać, poza tym odwrót przeprowadzony został za późno, a liczenie na jeden tylko most okazało się zgubne dla wielu dzielnych ludzi. Zginęło 20 tys. żołnierzy Napoleona, a 30 tys. zostało rannych, nieco większe straty ponieśli sprzymierzeni, odpowiednio 20 tys. i 40 tys. Wiele źródeł podaje różne liczby strat, te podane powyżej wydają się zaniżone, bardziej prawdopodobne, przynajmniej w moim przekonaniu wydaje się ustalenie liczby strat Napoleona w inny sposób, na około 40 tys. zabitych i zaginionych oraz wziętych do niewoli, natomiast sprzymierzonych na 50 do 60 tys. zabitych, zaginionych i wziętych do niewoli. To zresztą jak w wielu przypadkach sprawa dyskusyjna.

Bibliografia:

1. Mariusz Łukasiewicz „Armia księcia Józefa”
2. Andrzej Zamorski „Napoleon”
3. Robert Bielecki „Wielka Armia”
4. Strona internetowa: www.web2.airmail.net