Siły powietrzne Stanów Zjednoczonych poszukują sposobu na zwiększenie możliwości rażenia okrętów za pomocą uzbrojenia lotniczego. W ramach tych poszukiwań, noszących oznaczenie kodowe QUICKSINK, 26 sierpnia zrealizowano próby zrzutu bomb kierowanych GBU-31/B Joint Direct Attack Munition z myśliwców wielozadaniowych F-15E. Służba prasowa 53. Skrzydła US Air Force poinformowała 1 września, że trzy Strike Eagle’e ze stacjonującej w bazie Eglin 85. Eskadry Doświadczalnej użyły JDAM-ów przeciwko „zarówno ruchomym, jak i stacjonarnym celom morskim”.

Dalszych konkretów niestety nie podano. Docelowo US Air Force chce opracować i zweryfikować nowe taktyki, techniki i procedury użycia bomb lotniczych, tak aby uzyskać fundamentalnie nowy sposób niszczenia celów morskich mogący pod względem skuteczności stanowić odpowiednik użycia torped odpalanych z okrętów podwodnych, a jednocześnie pozwalający ograniczyć zagrożenie dla samolotów i ich załóg.

Komunikat USAF-u zwraca uwagę, że okręty można oczywiście niszczyć torpedami odpalanymi z okrętów podwodnych, ale taki atak oznacza zdradzenie położenia okrętu atakującego. Ataki lotnicze mają mniejszy koszt taktyczny, a program QUICKSINK ma sprawić, że będą miały również skuteczność równą atakom torpedowym i mniejszy koszt finansowy. W ubiegłym roku przeprowadzono już wstępny test z udziałem bombowca B-52H Stratofortress z 49. Eskadry Doświadczalnej, który zrzucił pewną liczbę JDAM-ów, aby zweryfikować, czy koncepcja w ogóle ma rację bytu.



– W przypadku każdego dużego, poruszającego się okrętu podstawową bronią sił powietrznych jest kierowana laserowo bomba GBU-24 o wagomiarze 2 tysięcy funtów [907 kilogramów] – powiedział major Andrew Swanson, oficer systemów uzbrojenia w 85. Eskadrze. – Nie dość, że jest to niedoskonała broń, na dodatek zmniejsza naszą przeżywalność ze względu na to, jak trzeba jej używać. Ta amunicja [JDAM] zmieni to wszystko.

Podstawowym problemem jest oczywiście konieczność ciągłego podświetlania celu, wobec czego nosiciel wskaźnika laserowego (co w warunkach wojny na morzu oznaczałoby samolot zrzucający bombę albo inny statek powietrzny – ta druga opcja żargonowo nazywa się buddy lasing) musi pozostawać w pobliżu aż do momentu trafienia. Stąd właśnie wynika zmniejszenie przeżywalności, o którym mówi major Swanson. Ale standardowy JDAM to bomba naprowadzana za pomocą GPS, co ogranicza jego użycie do celów stacjonarnych, a przeciw okrętom używa się bomb kierowanych laserowo, których wskaźnik celu można przesuwać wedle potrzeby.

Pod tym F-15E podwieszono cztery bomby GBU-31/B.
(US Air Force / 1st Lt Lindsey Heflin)

USAF nie powiedział niczego na temat sposobu modyfikacji JDAM-ów umożliwiającego im rażenie celów ruchomych. Istnieje oczywiście wariant kierowany laserowo – Laser JDAM – jednakże w ten sposób wracamy do punktu wyjścia. Należy więc przypuszczać, że mamy do czynienia z zupełnie innym rozwiązaniem.

Joseph Trevithick w serwisie The War Zone podkreśla, że na zdjęciach załączonych do komunikatu USAF-u (i na początku niniejszego artykułu) bomby są pozbawione zapalników i głowic śledzących, co oznacza, iż USAF może chcieć utrzymać w tajemnicy użytą metodę naprowadzania. Być może postawiono na radiolokator działający na falach milimetrowych, a może na głowicę śledzenia w podczerwieni, oczywiście w połączeniu z naprowadzaniem za pomocą GPS i inercyjnego.



Amerykanie mają już jedną stosunkowo nową bombę naprowadzaną za pomocą radaru milimetrowego i termolokatora: GBU-53/B StormBreaker. Jest to względnie mała (wagomiar 49 kilogramów) bomba ślizgowa o zasięgu do 110 kilometrów, ale fakt, że jest przeznaczona do precyzyjnego rażenia celów ruchomych, sprawia, że doświadczenia z jej prób mogą mieć bezpośrednie przełożenie na stworzenie JDAM-ów naprowadzających się autonomicznie. Warto też pamiętać, że pod koniec ubiegłego roku przeprowadzono testy systemu Golden Horde, czyli StormBreakerów wyposażonych w elementy sztucznej inteligencji, umożliwiające im działanie w roju.

Co szczególnie ciekawe, wiadomo, że Laboratorium Badawcze Sił Powietrznych (AFRL) od kilku lat pracuje nad systemem naprowadzania bomb na emitery zakłócające działanie GPS. System taki, nazwany HOG-J, co jest skrótowcem od home-on-GPS jam, miał być przeznaczony dla bomb GBU-39/B SDB (z których wywodzi się StormBreaker) i właśnie JDAM-ów. Trevithick zwraca przy tym uwagę na zaślepki umieszczone na bombach, a ściślej – na widoczne tam naklejki (poniżej). Widoczna tam grafika, będąca logo biura do spraw programów demonstracji zaawansowanych koncepcji, dzieli się na trzy części. Jedna z nich przedstawia pocisk hipersoniczny, druga – prawdopodobnie MSDM, czyli miniaturowy pocisk do samoobrony, przeznaczony do niszczenia pocisków przeciwlotniczych.

(US Air Force / 1st Lt Lindsey Heflin)

Na ostatniej części grafiki widnieją cztery różne pociski lub bomby ślizgowe współpracujące ze sobą jako rój w środowisku sieciocentrycznym. Wizję tę zaczerpnięto wprost z materiałów promocyjno-informacyjnych AFRL. I być może właśnie tu należy szukać odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób JDAM ma skutecznie razić poruszające się okręty.



Dwukierunkowe łącze wymiany danych mogłoby umożliwić JDAM-om atakowanie celów ruchomych bez instalowania dodatkowych urządzeń celowniczych. JDAM mógłby zostać wpięty w rój i otrzymywać komendy kierujące wprost z innych bomb, dysponujących radio- lub termolokatoram, ale zbyt małych, aby same w sobie mogły stanowić zagrożenie dla okrętów. To właśnie one ustalałyby na bieżąco pozycję celu i aktualizowałyby współrzędne w układzie naprowadzania JDAM-a.

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że całe to przedsięwzięcie to sztuka dla sztuki, w praktyce jednak ma ono niepodważalny sens, jeśli wziąć pod uwagę, że amerykańskie siły zbrojne przygotowują się do konfrontacji z równorzędnych przeciwnikiem, takim jak Chińska Republika Ludowa czy Federacja Rosyjska. Zwłaszcza ta pierwsza, jeśli dojdzie do wojny ze Stanami Zjednoczonymi, będzie usiłowała przeciwstawić się US Navy na Pacyfiku. Nawet jeśli w porównaniu jeden na jeden chińskie okręty ustępują amerykańskim (dotyczy to zwłaszcza lotniskowców), Kraj Środka będzie miał po swojej stronie liczebność i bliskość własnego wybrzeża – bądź co bądź, najbardziej prawdopodobnym przedmiotem wojny jest Tajwan.

Amerykanie szukają więc różnych sposobów na zwalczanie okrętów nieprzyjaciela. Torpedy są wciąż niebezpieczną bronią, głównie dlatego, że uderzają poniżej linii wodnej. Dwa tygodnie temu zatopiono fregatę USS Ingraham typu Oliver Hazard Perry w ramach ćwiczeń SINKEX. Po uderzeniach kilku pocisków Ingrahama dobito właśnie za pomocą torpedy Mk 48.



Ale jako się rzekło, użycie torpedy stwarza zagrożenie dla okrętu podwodnego. W ramach tych samych ćwiczeń przetestowano autonomiczne lądowe wyrzutnie pocisków przeciwokrętowych obsługiwane przez marines. Siły powietrzne mają broń tej klasy, pociski AGM-158C LRASM, wykorzystywane także przez marynarkę wojenną. Zintegrowano je już z bombowcami B-1B Lancer, a niebawem mają być zintegrowane także z B-52H. Jest to wszakże broń droga i trudna w użyciu pod względem logistycznym, ma też głowicę bojową o masie o połowę mniejszej niż GBU-31/B.

Tymczasem Strike Eagle’e mogą nawet same przewozić sobie JDAM-y, bomby te można zresztą podwiesić także na Stratofortressach i Lancerach. Mogłoby to dać impuls do odrodzenia koncepcji eskadr obserwacyjno-bombowych, o której pisaliśmy tutaj. A przecież okręty to niejedyne cele ruchome, które dałoby się atakować za pomocą JDAM-ów. Natomiast możliwości, które torpeda zapewnia dzięki eksplozji poniżej linii wodnej, być może dałoby się zduplikować na bombach dzięki użyciu bomb przeciwumocnieniowych (po angielsku: bunker buster), zdolnych do przebicia pokładu i eksplodowania we wnętrzu okrętu.

Podsumowując: mówimy o rozwiązaniu, które potencjalnie ma mnóstwo zalet, o ile tylko uda się zintegrować odpowiedni system naprowadzania. Największy problem to oczywiście zasięg: JDAM to zwykła bomba, kierowana, ale nie ślizgowa ani szybująca, a już tym bardziej nie pocisk manewrujący. Samoloty nosiciele będą więc musiały zbliżyć się do swoich celów i narazić na spotkanie z obroną przeciwlotniczą, ale przynajmniej nie będą musiały czekać bezczynnie, aż bomba sięgnie celu. Jeśli zaś Amerykanie stworzą sprawne oprogramowanie zarządzające działaniami w roju, JDAM-ów będzie można używać przeciwko okrętom na skalę masową.

Zobacz też: Patrol, ostre strzelanie i nowy okręt niemieckiej marynarki wojennej

US Air Force / 1st Lt Lindsey Heflin