Po blisko półtora roku niebytności w mediach jedyny rosyjski lotniskowiec Admirał Kuzniecow powraca do przestrzeni informacyjnej. Dzisiaj zakończyło się wprowadzanie okrętu do nowego suchego doku. Nie oznacza to jednak końca przygód okrętu, a jednocześnie jasno widać stan umysłu kremlowskich elit, które w warunkach wojennych decydują się kontynuować remont jednostki będącej dla Rosji niczym więcej jak mało praktyczną oznaką prestiżu.

Przypomnijmy w telegraficznym skrócie. Lotniskowiec przechodzi w murmańskiej stoczni Zwiezdoczka modernizację połączoną z remontem po serii nieszczęśliwych wypadków. W październiku 2018 roku zatonął dok pływający PD-50, w którym znajdował się Admirał Kuzniecow. Spadające suwnice uszkodziły między innymi pokład lotniczy. W grudniu 2019 roku na okręcie wybuchł pożar. Szkody okazały się mniejsze, niż pierwotnie zakładano, chociaż nadal nie wiadomo, jaka jest ich wartość. Pozwoliło to politykom podtrzymać decyzję o reanimacji okrętu, chociaż marynarka wojenna cały czas mówi półgębkiem, że remont nie jest „właściwy” i najchętniej pozbyłaby się niepotrzebnego balastu.

Największym problemem w całym przedsięwzięciu był brak odpowiedniego doku, zdolnego pomieścić Admirała Kuzniecowa. Potwierdziły się doniesienia, że Rosja nie dysponuje sprzętem pozwalającym na wydobycie doku pływającego PD-50. Przez jakiś czas za jedyny na rosyjskiej Dalekiej Północy dok pływający zdolny przyjąć okręt uchodził PD-1 z Siewierodwińska. Bardzo szybko okazało się jednak, iż jest on za mały. Pozostały zatem dwa wyjścia: kupić dok pływający za granicą, na co nie pozwalały sankcje i duma narodowa, albo zbudować nowy.



Przystąpiono więc do budowy nowego suchego doku w stoczni Zwiezdoczka. Nie oznacza to końca kłopotów. Z powodu niesprzyjających warunków pogodowych operację wprowadzenia lotniskowca rozpoczęto z trzydniowym opóźnieniem. Do tego trzeba było częściowo rozebrać dok. Po zabezpieczeniu okrętu przednia część doku zostanie odbudowana i rozpocznie się proces wypompowywania wody. Samo w sobie nie byłoby to wielkim problemem, gdyby nie pewne „ale”. Podobno w miejscu, z którego usunięto część doku, nie ma jeszcze betonowego dna ani podparcia umożliwiającego zainstalowanie wrót. Budowę tego ostatniego elementu firma Siewmasz rozpoczęła dopiero kilka miesięcy temu.

Na podstawie dostępnych informacji trudno ocenić, kiedy w obecnych warunkach uda się zakończyć prace nad wrotami doku. Możliwa jest budowa tymczasowego zamknięcia, jednak proces ten, a następnie osuszanie doku, ma według wstępnych szacunków zając dwa miesiące. Osobną kwestią pozostaje, dlaczego dok zbudowano tak, że w celu wprowadzenia tam okrętu, dla którego był projektowany, trzeba było dokonać częściowej rozbiórki.



Tempo zakończenia prac nad dokiem ma kluczowe znaczenie dla okrętu. Jak zwraca uwagę serwis topwar.ru, Admirała Kuzniecowa trzeba wyprowadzić z doku najpóźniej we wrześniu, inaczej ze względu na mrozy kontynuacja robót będzie niemożliwa. W takich warunkach zapowiadany powrót lotniskowca na morze w tym roku stoi pod dużym znakiem zapytania.

Na podstawie wniosków z syryjskiej eskapady podjęto decyzję o modernizacji Kuzniecowa. Jej zakres cały czas pozostaje nieznany. Początkowo miała ona objąć przede wszystkim mocno krytykowane układ napędowy i system wspomagania lądowania, a w dalszej kolejności instalację nowych systemów łączności, nawigacji, walki radioelektronicznej, rozpoznania i zarządzania walką. Okazało się to zbyt kosztowne, w związku z czym podjęto decyzję o modernizacji w wersji „budżetowej”. Za pewnik uchodzi jedynie instalacja artyleryjsko-rakietowe zestawu przeciwlotnicze bliskiego zasięgu Pancyr-M.

Zobacz też: „Czarna Owca” przesiadła się z Harrierów na F-35B

mil.ru