Po zakończeniu drugiej wojny światowej zdecydowano się na zatopienie w Morzu Bałtyckim przejętych zasobów niemieckiej broni chemicznej i amunicji. Decyzja ta okazała się jednak krótkowzroczna – z biegiem lat zatopiona amunicja zaczyna się rozszczelniać, stwarzając ogromne zagrożenie dla środowiska. Mając to na uwadze, niemieckie stocznie German Naval Yards (GNY) i Rheinmetall Project Solutions zdecydowały się na wspólne opracowanie platformy do utylizacji zatopionej amunicji w obrębie Bałtyku i Morza Północnego.

W komunikacie prasowym stocznia GNY stwierdziła, że zagrożenie, jakie stwarzają dla ludzi i środowiska zatopione pozostałości po drugiej wojnie światowej, jest znane od wielu lat. Szacuje się, że u wybrzeży niemieckiej części Morza Północnego i Bałtyckiego zalega około 1,6 miliona ton konwencjonalnych i 220 tysięcy ton chemicznych środków bojowych, które z roku na rok stwarzają coraz większe zagrożenie.

Obie stocznie wraz z partnerami do końca czerwca przyszłego roku planują zbudować pilotażową jednostkę, zdolną w bezpieczny i ekologiczny sposób utylizować amunicję konwencjonalną podjętą z dna morskiego z rejonu składowiska Kolberger Heide w Zatoce Kilońskiej.



Stocznia przekazała, że na bazie doświadczeń z eksploatacji pierwszej platformy zostaną zbudowane kolejne, zoptymalizowane do podejmowania różnych typów broni, także chemicznej, która stanowi obecnie największe zagrożenie ekologiczne.

– Jesteśmy przekonani, że wspólnie z naszym silnym partnerem strategicznym Rheinmetall Project Solutions GmbH będziemy w stanie spełnić wymagania, szczególnie w zakresie bezpieczeństwa, i osiągnąć ambitny cel, jakim jest bezpieczne i skuteczne usuwanie starej amunicji z wód niemieckich. – powiedział Rino Brugge, dyrektor generalny GNY.

Cieszy to, że po latach rzewnych dyskusji toczonych przez organizacje ochrony środowiska i polityków, wreszcie podjęto pewne kroki we właściwym kierunku. Skąd jednak chęć Berlina do szybkiego rozwiązania problemu pozostałości po wojnie zalegających na niemieckich wodach terytorialnych?

Oczywiście z jednej strony jest chodzi o ochronę środowiska naturalnego i zasobów morskich. Z drugiej jednak usunięcie zalegającej amunicji przyniesie korzyści w aspekcie bezpieczeństwa zarówno gospodarczego, jak i militarnego.



W wywiadzie dla Financial Times Litwin Virginijus Sinkevičius, unijny komisarz do spraw środowiska, przekazał, iż szacuje się łączną ilość zalegającej amunicji na dnie samego Bałtyku na 300 tysięcy ton, z czego około 40 tysięcy ton to broń chemiczna. Zgodnie z pierwotnymi założeniami miała ona być zatapiana w dużych podwodnych składowiskach, jednak część ładunku została wyrzucona za burtę po drodze w przypadkowych miejscach na trasach konwojów.

Skrzynie z bronią chemiczną i amunicją dryfowały, niesione przez prądy morskie, i osiadały na rozległych obszarach, często daleko od docelowego miejsca, w które miały trafić. Taki stan rzeczy utrudnia realizację różnych inwestycji, między innymi budowę morskich farm wiatrowych. Sinkevičius dodał, że planowane jest stworzenie dokładnej mapy miejsc zalegania amunicji w celu przeanalizowania, co należy zutylizować w pierwszej kolejności.

Problem zauważa również część polskiego sektora offshore. Przedstawiciele branży zauważają, że Morze Bałtyckie jest mocno zanieczyszczone niebezpiecznymi „odpadami wojennymi”. Od wielu lat Warszawa ma chrapkę na budowę morskich farm wiatrowych w rejonie wyłącznej strefy ekonomicznej. Planuje się, że moc zainstalowana w morskiej energetyce wiatrowej osiągnie w 2030 roku wartość 5,9 gigawata, natomiast dekadę później – nawet 11 gigawatów.

Inwestorzy przed rozpoczęciem prac muszą mapować teren, który, jak się okazuje, jest zanieczyszczony amunicją konwencjonalną i bronią chemiczną. Takie „odkrycia” opóźniają realizację prac i wydawanie pozwoleń, co przekłada się na wyższe koszty. Podkreśla się również, że część amunicji z biegiem czasu okryła się osadami dennymi co utrudnia jej wykrycie i tylko potęguje problem. W 2020 roku NIK opublikował raport, w którym stwierdził, że Bałtyk jest obecnie tykającą bombą z opóźnionym zapłonem, a jej wybuch może wywołać katastrofę ekologiczną.

Warto przypomnieć, że w 2021 roku gdańska stocznia Remontowa Shipbuilding (RSB) przedstawiła koncepcję podobną do niemieckich stoczni. RSB przy współpracy ze szwedzką firmą Dynasafe Demil Systems proponowała wybudowanie barki do usuwania wszystkich typów amunicji z dna morza. Niestety projekt najprawdopodobniej nie wzbudził większego zainteresowania.

Sinkevičius odniósł się również do zagrożenia dla rybołówstwa. Zwraca uwagę na populację dorsza, która uległa drastycznemu spadkowi. Również Morski Instytut Rybacki alarmuje, że podwodne składowiska zagrażają między innymi rybom przydennym – poławiane są osobniki z licznymi poparzeniami chemicznymi. Narażone na oddziaływanie między innymi BST ryby zawierają w sobie znaczne ilości niebezpiecznych związków chemicznych (głównie metali ciężkich).



Unijny komisarz zaznacza, że klasyczna amunicja stanowi również niebezpieczeństwo dla żeglugi morskiej. Unia Europejska ma współpracować z Sojuszem Północnoatlantyckim, aktywnie oczyszczając Bałtyk z min morskich, torped czy bomb lotniczych. Operacje przeciwminowe prowadzone przez NATO w obszarze Morza Bałtyckiego, jak stwierdził Sinkevičius, są doskonałą okazją do zbierania doświadczeń, które mogąc zostać wykorzystane podczas potencjalnego konfliktu z Rosją.

Sinkevičius dodał, że niestety na ten moment tylko Niemcy w dużym stopniu angażują się w misję „sprzątania” Bałtyku, a znaczna część decydentów nie do końca rozumie skalę zagrożenia, jakie niosą ze sobą błędy przeszłości. Na szczęście coraz więcej państw i osób powoli uświadamia sobie skalę problemu, i podejmuje pewne środki zaradcze.

Zobacz też: Wkrótce ruszą prace nad X-66A

Johnmartindavies, Creative Commons Attribution-Share Alike 4.0