Po kapitulacji Włoch 8 września 1943 roku nie wszyscy cieszyli się z zawieszenia broni. 21-letni wówczas William Cremonini wspomina wydarzenia 8 września tak: „Byłem oburzony. Zrobiono rzecz haniebną!”. Krótko po utworzeniu republiki wstąpił wraz z kolegami z kampanii w Afryce do brygady młodych faszystów „Bir el Gubi”. Tak uważało i tak postąpiło wielu młodych Włochów, młodziutki Roberto Vivarelli roku po upadku Duce poszedł śladem brata do jednego z batalionów Decima MAS. 17-letni Antonio Cucciati wstąpił do armii Salò przekonany, że jest to sprawa honoru. Pisał o tym tak: „Kiedy człowiek honoru bierze udział w wojnie, powinien pozostać po tej samej stronie, po której ją zaczął. Dla nas 8 września był czarnym dniem w historii kraju”.

Trzeba zważyć na skład socjologiczny nowej armii włoskiej. Jeżeli chodzi o kadrę oficerską, zawodowi oficerowie Armii Królewskiej odznaczali się lojalnością wobec króla, a tym samym wobec południowego rządu Pietra Badoglio. Natomiast oficerowie powołani do służby wojskowej w czasie wojny wykazywali bardziej profaszystowskie postawy. Podobnie było z szeregowcami i podoficerami. O ile rezerwiści powołani pod broń w 1943 roku, a także żołnierze z jednostek okupacyjnych w basenie Morza Śródziemnego opowiedzieli się po stronie aliantów, o tyle żołnierze frontowi i weterani (resztki 8. Armii Włoskiej z Rosji, weterani z Afryki i Bałkanów) opowiadali się po stronie nowego rządu Mussoliniego.

Głównym trzonem regularnej armii RSI były cztery dywizje piechoty. Armię tę wykorzystywano głównie do walki z posuwającą się naprzód partyzantką Tity i ochrony granic z Francją. Jej trzon stanowiła 1. Dywizja Bersalierów (1a Divisione Bersaglieri „Italia”), 2. Dywizja Grenadierów (2a Div. Granatieri „Littorio”), 3. Dywizja Piechoty Morskiej (3a Div. di Fanteria di Marina „San Marco”) i 4. Dywizja Alpejska (4a Div. Alpina „Monte Rosa”). Dywizje szkolono i wyposażono w Niemczech według pruskiego drylu i niemieckiej organizacji. Każda składała się z dwóch pułków piechoty, pułku artylerii i jednostek broni i służb. Sformowano je głównie z powołanych roczników 1924–1925. Rekrutów zgromadzono w Vercelli, a następnie przetransportowano do Niemiec. Dywizję „San Marco” szkolono w okolicach Grafenwöhr, „Monte Rosa” – w Münsingen, „Italia” – w Henbergu, a „Littorio” – w Sennelager. Każda z nich miała mieć stan 15–20 tysięcy żołnierzy, natomiast szkolenie miało trwać około sześć miesięcy. Po czterech miesiącach miano przystąpić do szkolenia kolejnych czterech jednostek bojowych. Sprowadzane były do Włoch w kilku rzutach od czerwca do grudnia 1944 roku, w późniejszym okresie sformowano z nich Armię „Liguria”. Z armii tej 1. Dywizja walczyła na pierwszej linii w składzie niemieckiego LI korpusu, który wchodził w skład 14. Armii.

Alpejska Dywizja „Monte Rosa” była pierwszą dywizyjną częścią nowej włoskiej Armii Republikańskiej, która narodziła się 16 października 1943, kiedy to podpisano protokół z Rastenburga. Na jego mocy zezwolono marszałkowi Grazianiemu utworzyć cztery włoskie dywizje liczące 52.000 ludzi. 19% żołnierzy dywizji „Monte Rosa” było byłymi żołnierzami armii królewskiej, schwytanej przez Niemców po 8 września. Ochotnicy ci objawiali poglądy czysto faszystowskie lub żywili uczucia antyalianckie i nie mogli się przemóc, aby teraz, po trzech latach walczyć u boku niedawnych wrogów. Formowanie i natychmiastowy trening rozpoczął się już w grudniu, a końca dobiegł w lipcu 1944 roku. Tego samego miesiąca, kiedy zakończyło się szkolenie, dywizję natychmiast przetransportowano na front włoski. Chociaż „Monte Rosa” oficjalnie była dywizja alpejską, poszczególne oddziały nigdy nie przechodziły treningu walki w górach. Niemniej jednak, kursy i treningi były intensywne i wymagające, a prowadzili je najlepsi aktualnie dostępni instruktorzy armii niemieckiej.

Pietro Badoglio

Pietro Badoglio

Dywizja „Monte Rosa”, która dowodził generał Mario Carloni, była jednostką w pełni sił, dobrze wyszkoloną i porządnie wyposażoną, a jej żołnierze byli chętni dla walki. Dywizja miała dwa pułki piechoty (1. alpejski, pod dowództwem pułkownika A. Farinacciego; 2. alpejski pod dowództwem pułkownika Manfrediniego), pułk artylerii (pod dowództwem pułkownika Bindy) oraz jednostki zapasowe i wsparcia. Łącznie ta jednostka górska liczyła około 20.000 żołnierzy (włączając 30 kobiet ze służby pomocniczej).

4. Dywizja Alpejska „Monte Rosa”

Dowództwo Dywizji:
23. batalion „Fimme Rosse” (czerwone płomienie)
1. pułk alpini „Monte Rosa”
  batalion „Aosta” (nazwa miasta)
  batalion „Intra”
  batalion „Bassano”
  kolumna zaopatrzeniowa z mułami
  101. kompania przeciwpancerna
2. pułk alpini „Monte Rosa”
  batalion „Brescia”
  Batalion „Morbegno”
  Batalion „Tirano”
  kolumna zaopatrzeniowa z mułami
   102. kompania przeciwpancerna
   101. batalion specjalny „Ivrea”
1. pułk artylerii „Monte Rosa”
  1. batalion art. „Aosta”
  2. batalion art. „Bergamo”
  3. batalion art. „Verona” (później przemianowany na „Vicenza”)
  4. batalion art. „Mantova”
1. batalion inżynieryjno-komunikacyjny
1. batalion szturmowy saperów
1. batalion transportowy
1. kompania medyczna
101. kompania medyczna
1. sekcja transportu medycznego
1. sekcja rzeźników
1. sekcja piekarzy
1. kompania logistyczna
1. kompania weterynaryjna
1. kompania żandarmerii polowej

Na wyposażeniu dywizji znajdowało się 1500 pistoletów maszynowych i ręcznych karabinów (włoskie FIAT-y i niemieckie MP 40), 1000 karabinów maszynowych (głównie MG 42), 50 moździerzy kalibru 80 milimetrów, 36 haubic (75 mm/13 mm), 12 haubic 105 mm/17, trzy działa polowe (75 mm/27), 21 lekkich dział piechoty (75 milimetrów), 12 dział przeciwpancernych (75/40 PAK), 36 Panzerschrecków, 144 Panzerfausty, 12 dział przeciwlotniczych (20 milimetrów), 24 miotaczy ognia i sześć samochodów opancerzonych. Ogólnie biorąc, na papierze była to prawdopodobnie najpotężniejsza włoska dywizja piechoty, która brała udział w II wojnie światowej. Część artylerii (z wyjątkiem niemieckich 75/40 PAK) była nieco przestarzała, ale nadal nadawała się do walki w górzystym i trudno dostępnym terenie północnych Włoch.

Od lipca do października 1944 roku dywizja „Monte Rosa” była częścią „Armii Liguria”, która pod dowództwem Grazianiego operowała w północno-zachodnich Włoszech. Wraz z innymi jednostkami niemieckimi i włoskimi z armii regularnej oraz jednostkami nieregularnymi prowadziła działania antypartyzanckie, co spowodowało upadek morale i zapału do walki. Dezercje stały się powszechnym i bolesnym problemem armii republikańskiej. Jeden z batalionów – „Vestone” – po prostu się rozszedł. Frustrację żołnierzy RSI pogłębiała nieufność i ignorancja, z jaką odnosili się do nich Niemcy, którzy jakoś nie mogli się przemóc i zaufać Włochom jeszcze raz. Często rekwirowali uzbrojenie przeznaczone dla włoskich oddziałów, a i nie wszyscy cywile patrzyli przyjaznym okiem na nową włoską armię. W dodatku ochotnicy do armii RSI nie mogli liczyć na jakiekolwiek współczucie lub normalne traktowanie, kiedy dostali się w ręce partyzantów, jedyne co ich czekało, to śmierć. Sytuacja ta powodowała, że wielu żołnierzy decydowało się na dezercję. Co ciekawe, kiedy pod koniec października wysłano dywizję na front w Apeninach, liczba dezercji zmalała, a w żołnierzy wstąpił nowy duch bojowy. Prawie połowa Dywizji „Monte Rosa” została wysłana na przyczółek Garfagnana. Utworzono z tej części jednostki Grupę Bojową „Fretter-Pico”, która wraz ze 148. Dywizją Piechoty wzięła udział w operacji „Wintergewitter”. Druga połowa dywizji osłaniała tyły i pełniła obowiązki garnizonowe.

Przygotowania obu stron

20 października 1944 roku, podczas rozmowy z generałem Mariem Carlonim, dowódcą dywizji „Monte Rosa”, niemiecki generał-major Walter Jost, dowódca 42. Dywizji Strzelców (42. Jäger Division) przedstawił plan ograniczonej ofensywy w zachodnim sektorze Linii Gotów. Obaj dowódcy ustalili szczegóły operacji i przedłożyli plan feldmarszałkowi Albertowi Kesellringowi, Mussoliniemu i Naczelnemu Dowództwu Armii Republikańskiej w październiku 1944 roku.

Plan zakładał silną ograniczoną ofensywę przeciw wysuniętemu (zachodniemu) skrzydłu 5. Armii Stanów Zjednoczonych. Natarcie miało być przeprowadzone w regionie Garfagnany, trudnym górskim terenie między Emilią i Toskanią. Atak miały przeprowadzić siły liczące 40.000 żołnierzy w dwóch włoskich i jednej niemieckiej dywizji z wsparciem czołgów, artylerii i lotnictwa. Plan zakładał, że po przedarciu się przez amerykańskie linie nastąpi zwrot ku miastom Lucca i Piza oraz szybki marsz w kierunku strategicznie ważnego portu w Livorno (Leighorn). Ofensywa miała na celu odcięcie 5. Armii od źródła zaopatrzenia, tym samym zmuszając aliantów, by wycofali część sił z centralnego i wschodniego sektora przedniego działań wojennych. Tym samym miała nie dojść do skutku aliancka ofensywa w najbardziej krytycznym dla sił Osi rejonie Ravenna–Bolonia. Był to teren operowania 8. Armii Brytyjskiej, a jeśli ofensywa by się powiodła, niemieckie siły mogłyby bronić swoich pozycji dużo mniejszymi siłami, wykorzystując dogodny teren.

Mussolini i marszałek Graziani, głównodowodzący republikańskich sił zbrojnych, dla oczywistego wzmocnienia morale i propagandy ciepło poparli plan w oryginalnej, szerokiej wersji. W 1944 roku głośny sukces odniesiony głównie dzięki włoskim oddziałom nie byłby bez znaczenia dla prestiżu Duce i jego nowej armii, a tym samym podkopałby znaczenie jego oponentów na południu Włoch. Kiedy jednak plan przedstawiono sztabowi oficerów z dywizji generała Ottona Frettera-Pico, uległ drastycznym zmianom dyktowanym przez gorzką rzeczywistość i sytuację operacyjna sił Osi. Pierwszy projekty nazywany „Dużym” okazał się mrzonką. Z trzech dywizji przeznaczonych do ofensywy dywizja „Italia” musiała zostać przerzucona, tylko 50% z dywizji „Monte Rosa” było osiągalne, a niemiecka 148. Dywizja Piechoty była w słabiej formie. Do dyspozycji nie było odpowiedniej liczby czołgów ani samolotów, nie mówiąc o zapasach paliwa. Do planowanej operacji można było przeznaczyć dodatkowo tylko kilka niemieckich baterii artylerii. Ponadto należy zauważyć, że jakakolwiek próba przerzucenie większych sił pancernych czy wzmocnienia stacjonujących tam sił dodatkowymi jednostkami piechoty zostałby natychmiast wykryta przez aliancki zwiad lub partyzantów. Nie mówiąc już o tym, że koncentracja zostałaby od razu wykryta przez lotnictwo sprzymierzonych.

Generałowie Carloni i Otto Fretter-Pico (dowódca 148. Dywizji Piechoty, zastąpił generała Ottona Schönherra w sierpniu 1944 roku) radykalnie zmodyfikowali plan i zaproponowali ograniczony miejscowy atak na wąskim przedpolu, który skąpe siły mogłyby wyprowadzić bez przysyłania nadmiernych wzmocnień. Celem ofensywy byłoby wzmocnienie pozycji obronnych Osi w rejonie Garfagnany, odrzucenie siły amerykańskich na drugą linię obrony, zapobieżenie wykorzystaniu tych sił do ofensywy na innych odcinakach frontu i zdobycie zapasów broni, prowiantu, amunicji i materiałów wojennych dla wzmocnienia armii republikańskiej.

Poprawiony plan przyjęto, tym samym rozpoczęły się przygotowania. Atak miał został przeprowadzony na pozycje amerykańskiej linii frontu między Monte Pania Secca (zachodni brzeg rzeki) a miastem Sommocolonia (wschodni brzeg rzeki Serchio), 20 kilometrów w głąb pozycji wroga. Fretter-Pico był głównym dowódcą, Carloni przejął dowodzenie w polu. Siły liczące 4600 żołnierzy z dywizji „Monte Rosa” i 148. Dywizji Piechoty zostały podzielone na trzy kolumny Pierwsza składała się z batalionu alpejskiego „Intra”; 1. pułku alpini wraz ze sztabem pułku; Grupy Bojowej „Cadelo” wzmocnionej kompanią z dywizji „Italia”, 2. batalionu, 6. pułku piechoty morskiej z Dywizji „San Marco”, 1. batalionu, niemieckiego 285. pułku grenadierów (druga część pułku przy drugiej kolumnie). W drugiej kolumnie znajdował się batalion alpejski „Brescia” i 2. batalion 285. pułku grenadierów. Trzecia kolumna natomiast składała się ze specjalnego batalionu górskiego „Mittenwald” i batalionu karabinów maszynowych „Kesselring”. Wsparcie miała zapewnić artyleria licząca 80 dział polowych oraz dodatkowe niemieckie baterie złożone z działa 150 milimetrów, trzech dział 105 milimetrów, dwóch dział 75 milimetrów i działa 88 milimetrów. Dodatkowo należy doliczyć sporą liczbę ciężkich i lekkich moździerzy.

Otto Fretter-Pico

Otto Fretter-Pico

Najlepszymi, najlepiej wyposażonymi i najbardziej doświadczonymi jednostkami były bataliony niemieckie z trzeciej kolumny pochodzące ze 148. Dywizji Piechoty, a we włoskich źródłach nazywane „specjalnymi”. Te jednostki zostały dobrze wytrenowane i wyposażone do walki jako szybkie oddziały szturmowe. Niewesoło przedstawiały się za to dwa bataliony z 285. pułku grenadierów. Większość żołnierzy pochodziła z Alzacji i została przymusowo włączona w skład Wehrmachtu po kampanii 1940 roku i niemieckiej aneksji ich rodzinnych stron. Tempo dezercji było wysokie i od 26 do 27 listopada włoskie pułki alpejskie wysłano, by udaremnić trochę ten proceder.

Pierwsza kolumna miała za zadanie uderzyć na siły amerykańskie jako pierwsza na prawej flance i zająć pierwszą linię obrony oraz miasta Vergemoli i Calomini. Druga, centralna kolumna podeszła na lewej i prawej stronie rzeki Serchio, by frontalnym atakiem przedzierać się przez amerykańską obronę i zmierzać do zajęcia obszaru wraz z miastami Gallicano, Treppignana i di Fornaci Barga. Trzecia kolumna natomiast, licząca 1500 żołnierzy, miała atakować na lewej flance. Uderzenie to miało być najważniejsze. Siły te miały zajść Amerykanów od flanki, szybko zająć Sommocolonię i prowadzić dalej natarcie na Barga–di Fornali, Barga–Pian di Coreglia, dokładnie 8 kilometrów od linii wyjściowych.

Dowództwo wojsk Osi robiło co mogło, aby ukryć ruch oddziałów i artylerii i rozsiewało fałszywe pogłoski o możliwej ofensywie włosko-niemieckiej w dolinie Serchio. Dowództwo grało na czas, niemieccy i włoscy oficerowie wiedzieli, że i partyzanci, i wywiad aliancki prędzej czy później dowie się, jakie są główne założenia ataku. Niesprecyzowane informacje dotarły do IV Korpusu USA, w tym 92. Dywizji Piechoty „Buffalo”. Co ciekawe dywizja ta składała się z czarnoskórych żołnierzy pod dowództwem białych oficerów. Amerykańskie oddziały trzymające linię Sommocolonia–Secca Pania rozstawiono frontalnie do przeciwnika. Ataku oczekiwano 10 grudnia.

Żołnierze „Buffalo” kopali nowe rowy, stawiali zapory z drutu kolczastego i punkty oporu z ckm-ami, kładli pola minowe, aby wzmocnić obronę.. Zdarzyło się jednak tak, że dowództwo IV Korpusu też zaplanowało bożonarodzeniowy atak, który miał się zacząć 25 grudnia o godzinie 08.00. Jako że 10 grudnia atak włosko-niemiecki nie nastąpił, dowódca 92. Dywizji, generał Edward M. Almond, wydał rozkaz podlegającym mu oddziałom, aby przygotować się do ataku. Z braku ataku Osi wyciągnął mylny wniosek, że siły przeciwnika nie są już zdolne do jakichkolwiek działań ofensywnych lub nawet zaczepnych. Tym samym żołnierze amerykańscy w dniu ofensywy byli gotowi nie do obrony, ale do ataku, co przyczyniło się do ich późniejszej klęski.

Bitwa

W ostatniej chwili dowództwo niemiecko-włoskie zmieniło termin ataku na 25–26 grudnia. Poza tym wszystkie jednostki były gotowe.

O godzinie 04.50 dnia 26 grudnia 1944 roku elementy dwóch niemieckich batalionów z trzeciej kolumny ruszyły do ataku. Zaczęły powoli wychodzić z ciemności i nagle zaatakowały niespodziewający się natarcia garnizon Sommocolonii (część kompanii F 2. batalionu 366. pułku piechoty i siły partyzantów). Jedni autorzy twierdzą, że opór był twardy ale szybko został złamany, inni mówią, że walki trwały cały dzień, a atakujący zostali zmuszeni prosić o wsparcie artylerii. Druga wersja wydaje się bardziej prawdopodobna. Faktem jest, że walki były bardzo zacięte, ponieważ kiedy Niemcy w końcu zupełnie zajęli miasto, tylko 18 obrońców zdołało się przebić i wycofać. Rano 27 grudnia 200 żołnierzy batalionu „Mittenwald” zdobyło amerykańskie pozycje w Bebbio i Scarpello, wsiach na południe od Sommocolonii bronionych przez oddział zwiadu 92. Dywizji, który wycofał się pod naporem wroga do Coreglii. O godzinie 14.00 siły niemieckie zaatakowały Bargę i jej garnizon, który stanowiła część 2. batalionu i elementy 366. pułku piechoty. W tym miejscu również wybuchły zacięte starcia i miasto padło dopiero po całodziennych walkach.

Tymczasem moździerze otworzyły ogień wzdłuż całego frontu i kolejne dwie kolumny uderzeniowe zaczęły poruszać się naprzód. W centrum kolumna uderzeniowa w dolinie Serchio (na wschód od rzeki Serchio) złożona z dwóch niemieckich batalionów grenadierów wraz z włoskim batalionem alpejskim „Brescia” kierowała się na zachód rzeki. Siły te pokonały słaby początkowy opór. Siły amerykańskie trochę pochopnie się wycofywały i napastnicy zajęli Fornaci prawie bez walki; co ciekawe, najlepiej walczył tu batalion włoski, natomiast dwa niemieckie bataliony ciężko skrytykowano za „ospałe, niezdecydowane zachowanie”.

Zupełnie włoska pierwsza kolumna stanęła wobec bardziej energicznej i lepiej zorganizowanej obrony. Jednostki z dywizji „San Marco” nie miały żadnych problemów z zajęciem wsi Molazzano i daleko wyrzuciła obrońców, ale pułkowa kompania dowodzenia z jedną kompanią szturmową poniosły dotkliwe straty i nie mogły zająć wsi Brucciano. Grupa „Adelo” wsparta przez batalion „Intra”, który zaangażował nieprzyjaciela w obronę przed małymi, ale częstymi atakami dywersyjnym, zajęły Calomini, jednak Vergemoli, gdzie zgromadziły się siły 370. pułku piechoty i trochę grup partyzanckich, stanowiło twardy orzech do zgryzienia. Spore pole minowe, ostrzał artyleryjski i intensywny ostrzał karabinów maszynowy oraz twarda obrona zatrzymały atak włoskich jednostek i spowodowały ciężkie straty. Jak się wkrótce okazało, nawet intensywny ostrzał niemieckiej i włoskiej artylerii nie pomógł w skruszeniu amerykańskiego oporu. Wieczorem 26 grudnia miasto nadal było w rękach amerykańskich i Cadelo wstrzymał atak, ponieważ cała linia obrony dookoła miasta powoli kruszyła się. Vergemoli mogłoby zostać zatem otoczone, a jednostki broniące miasta – odizolowane i zniszczone. Amerykanie jednak zauważyli niebezpieczeństwo i w końcu wycofali się. W Vergemoli pozostali tylko włoscy partyzanci jako siły osłonowe.

Dnia 27 grudnia miniofensywa była faktem. Mało tego, okazała się nadzwyczajnym sukcesem. Rano niemiecka kolumna weszła do di Pian Coreglia, a patrole, które poszły naprzód, niedługo dotarły do odległej wisi Calavorno, zajmując ją i donosząc, że wróg nadal się wycofuje. Inne kolumny też dotarły do celów, cała amerykańska dywizja powoli się cofała, a tym samym został pokonana. Do niewoli dostało się stu żołnierzy. Zdobyto kilka browningów kalibru 12,7 milimetra, moździerzy i działek przeciwpancernych, jedzenie i różne materiały wojenne. Siły atakujące zdobyły teren o szerokości 20 kilometrów i wbiły się na osiem kilometrów w głąb linii alianckich. Trudno oszacować straty włosko-niemieckie, źródła nie podają konkretnej liczby. W kolumnie lewej i w centrum najprawdopodobniej starty były bez znaczenia; najcięższe straty poniosły siły atakujące na lewej flance ponieważ wyniosły 70–80 zabitych i ciężko rannych. Co do amerykańskiej 92. Dywizji Piechoty „Buffalo”, liczba zabitych, stracony teren i jeńcy dowodzą jej przegranej. Z drugiej strony niewielkie straty dowodzą, że większość jednostki zdołała się wycofać. Prawdą jest też, że dla sił „Osi”, które operowały małymi pieszymi grupami w trudno dostępnym górskim terenie, pod groźbą ciągłych nalotów, niektóre zadania postanowione przed nimi (szybkie rozbicie przeciwnika, okrążenie go i zniszczenie) okazały się zbyt ambitne. Z drugiej strony amerykańskie jednostki nie przygotowały należytego oporu, często wycofywały się w panice, mało tego – w zupełnej dezorganizacji, ponieważ mieszkańcy cywilni Gallicano stanęli po stronie żołnierzy z północnych Włoch, utrudniając działania aliantów.

Odpowiedzialnością za klęskę dowódca 5. Armii USA, generał Mark Clark, obarczył naczelne dowództwo dywizji, nie czarnych żołnierzy ani większość dowódców plutonów, kompanii i batalionów. Silny nocny atak zaskoczył obrońców. W wielu miejscach żołnierze walczyli mężnie, zresztą wielu czarnoskórych żołnierzy i podoficerów zostało odznaczonych.

W opinii włoskich i niemieckich oficerów, amerykańscy czarnoskórzy żołnierze nie byli w ataku zbyt agresywni, ale musieli przyznać, że w czasie obrony udowodnili swoje męstwo, upór i dobre wyszkolenie. Zresztą w czasie walk w październiku i listopadzie w czasie ataków na linie Gotów żołnierze z „Buffalo” walczyli dosyć dobrze. Niestety dla całej amerykańskiej dywizji, pierwszymi, którzy spanikowali, byli generał Almond i pułkownik Sherman – i to zaraz po wydarzeniach w Garfagnanie. Mało tego, w raporcie złożonym dowódcy armii próbowali bezwstydnie zrzucić całą winę na żołnierzy i dowódców poszczególnych pododdziałów, pisząc, że ich powolna reakcja i nieudolność były główną przyczyną amerykańskiej klęski.

Trzeba w tym miejscu powiedzieć, że alianci nie doceniali morale i zapału bojowego żołnierzy z Dywizji „Monte Rosa” i innych jednostek armii RSI. W środku grudnia kontrwywiad US Army stwierdził, że „morale w Dywizji [Monte Rosa] jest bardzo niskie”. Prawdą jest, że włoskie jednostki nie miały najnowocześniejszego uzbrojenia i borykały się z pewnymi kłopotami logistycznymi, a także z niskim morale, ale dywizji daleko było do załamania. Amerykanów dotknął również normalny pech. We wszystkich miejscach, gdzie saperzy zaminowali mosty i przełęcze, żaden z ładunków nie eksplodował. Od 27 do 30 grudnia 1944 roku samoloty aliantów prowadziły ciągłe naloty na pozycje włosko-niemieckie w miejscach, gdzie prawdopodobnie mogło dojść do koncentracji sił i rozwinięcia natarcia. Niestety został również zbombardowany szpital w Camporgiano, gdzie zginęło wielu rannych Niemców, Włochów i Amerykanów. Siły Osi dysponowały zbyt małą liczbą dział kalibru 20 i 88 milimetrów, aby przeciwstawić się tym nalotom, nie mówiąc już o lotnictwie jako całości.

Po bitwie…

Trzeba szczerze powiedzieć, że osiągnięto wszystkie ograniczone cele ofensywy. Amerykańska dywizja został taktycznie pokonana. Spora część rezerw 5. Armii została natychmiast rzucona w wyłom. Siły Włoskiej Republiki Socjalnej zostały wzmocnione przez ten niewielki sukces i nabrały nowego wigoru i ochoty do walki. Oczywiście żołnierze włoscy sprawnie i z wielką odwagą walczyli z aliantami i nie zanotowano żadnych ekscesów czy doraźnych egzekucji amerykańskich jeńców. Sprawa miała się zupełnie inaczej jeśli chodzi o partyzantów. Jeden z niemieckich oficerów zauważył, że tym dzielniej i z większą werwą walczą jego włoscy sojusznicy, im bardziej mogą oni liczyć na rozbicie, a raczej zmasakrowanie włoskich partyzantów. Żołnierze i włoscy, i niemieccy zobaczyli, że nawet pod koniec wojny można było aliantów pokonać przy odpowiednim dowodzeniu i zaplanowaniu ataku. Ich siły zyskały znacznie lepszą linię obrony na zachodzie Apeninów – nowa linia nie została sforsowana do kwietnia 1945 roku!

Bibliografia:

Atkinson R., The Day of Battle: The War in Sicily and Italy, 1943-1944, London 2008
Brooks T. R., The War North of Rome (June 1944-May 1945). Cambridge 2003
Corvaja S., Hitler i Mussolini, Warszawa 2004
Dąbrowski R., Sto dni Mussoliniego, Warszawa 2002
Graham D., S. Bidwell., Tug Of War: The Battle For Italy 1943–1945 , Barnsley 2004
Holland J., Piekło Italii. Kampania włoska 1944–45. Od Monte Cassino do kapitulacji, Warszawa 2008
Hoyt E. P., Backwater War. The Allied Campaign in Italy, 1943-45. Mechanicsburg 2007
Jovett P., Andrew S., The Italia Army 1940-45 (3) Italy 1943-45. London 2001
Jurado C. C., Lyles K., Foreign volunteers of the wehrmacht 1941-45, Oxford 1999
Lamb R., War In Italy, 1943-1945. A brutal story, bmw. 1996
Oland D. D., North Apennines 1944-1945. CMH Online Bookshelves: WWII Campaigns. US Army Center of Military History. CMH Pub 72-34.   
Orgill D., The Gothic Line (The Autumn Campaign in Italy 1944). London 1967
Trey R., Żołnierze Mussoliniego, Warszawa 2000