F-35 Lightning II po raz pierwszy odbył symulowaną manewrową walkę powietrzną z F-16. Nie zdradzono niestety jej przebiegu, ale poinformowano, że na jego podstawie (oraz na podstawie wcześniejszych lotów próbnych) piloci doświadczalni z Davidem „Dokiem” Nelsonem na czele orzekli, że możliwe jest rozszerzenie zakresu dopuszczalnych dla F-35 manewrów.

Nelson stoczył walkę manewrową w maszynie numer AF-2, służącej głównie do badania obciążeń i flatteru. Jest to pierwszy egzemplarz F-35, który wykonywał manewry z przeciążeniem 9 g i -3 g. Należy do dziewiątki samolotów wykorzystywanych przez stacjonujące w bazie Edwards 412. Skrzydło Testowe.

– Kiedy w styczniu stoczyliśmy pierwszą walkę manewrową – opowiadał Nelson – powiedzieli nam: „nie macie żadnych ograniczeń”. Chodziło o monitorowanie obciążeń, tak aby można było ocenić, czy czegoś nie zepsuliśmy. Nastrój w całej flocie F-35 poprawił się, bo wyszło na to, że nie ma praktycznie żaden różnicy strukturalnej pomiędzy AF-2 i resztą samolotów.

– Piloci naprawdę lubią manewrowość – kontynuował Nelson. – Dzięki temu, że samolot tak dobrze sobie radzi w sytuacjach, w których pilot traci pełne panowanie nad samolotem, mogliśmy powiedzieć [inżynierom pracującym nad systemem sterowania lotem]: „nie musicie być tacy rygorystyczni”. Pod koniec 2012 roku rozpoczęły się próby w locie z dużym kątem natarcia, w których osiągnięto przewidziany przez producenta limit 50 stopni. W kolejnych testach przekroczyliśmy limit kąta zarówno dodatniego, jak i ujemnego. W końcu doszliśmy do kąta natarcia wynoszącego 110 stopni.

(aviationweek.com, fot. Lockheed Martin)