Według niepotwierdzonych informa­cji Indonezja ma być kolej­nym państwem zaintere­so­wa­nym kupnem chińskich myśliw­ców J-10. Dżakarta zdecydo­wa­nie usiłuje złapać wiele srok za ogon, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że zbyt wiele. Na przestrzeni ostatnich kilku lat regularnie pojawiały się informacje o zainteresowaniu kolejnymi typami myśliwców, z czego niewiele następnie wynikało. Biorąc pod uwagę zakres rozpatrywanych samolotów, można zażartować, że indonezyjskie lotnictwo zamiast realizować jakąś spójną politykę, kolekcjonuje Pokémony.

Udział w ostatnich starciach z Indiami i rzekome zestrzelenie nawet trzech Rafale’i zapewnił J-10 miejsca na pierwszych stronach gazet. Chińczycy skrzętnie wykorzystują okazję i promują swój myśliwiec. J-10C przykuł dużo uwagi podczas niedawnych targów uzbrojenia LIMA 2025, głównej malezyjskiej imprezy tego typu. Trudno jednak mówić o byciu gwiazdą, jak utrzymują chińskie i prochińskie konta w mediach społecznościowych. Korporacja lotnicza AVIC zajęła powierzchnię wystawienniczą o rozmiarze 166 metrów kwadratowych, centralnym elementem ekspozycji był model J-10CE – i tyle.

Można mówić o zawodzie. Przylot chociaż jednej maszyny z Chin albo Pakistanu, nie mówiąc już o pokazach w locie, niewątpliwie bardzo by pomógł w promocji samolotu. Niemniej J-10 można już promować jako myśliwiec „sprawdzony w boju” i mający na swoim koncie (prawdopodobne) zestrzelenie maszyn zachodniej konstrukcji.

Według pojawiających się w mediach doniesień Dżakarta ma być zainteresowana pozyskaniem 42 J-10 niesprecyzowanej wersji, chociaż siłą rozpędu często mowa o najnowszych J-10C. W celu przyspieszenia dostaw i ograniczenia kosztów Indonezja ma dążyć do kupna używanych myśliwców ze stanu chińskich sił powietrznych. W przypadku Francji to częsta praktyka, w przypadku Chin – od lat niespotykana. Nie wiadomo, czy Pekin będzie zainteresowany odsprzedaniem, było nie było, jednych z najnowszych maszyn rodzimej konstrukcji.

Łapiąc pokemony

Indonezyjskie lotnictwo wojskowe od czasów zimnej wojny unika zależności od jednego dostawcy. Zawsze jednak starało się ograniczać liczbę używanych typów, zwykle do dwóch. Powstawały w ten sposób ciekawe pary: F-5E/F i MiG-21F-13, F-16A/B i Su-27, F-16C/D i Su-30. Łapanie Pokémonów zaczęło się w połowie ubiegłej dekady wraz z wycofaniem długowiecznych F-5 Tigerów II i rozpoczęciem poszukiwań następcy równie wiekowych Hawków 209. Znowu próbowano podejścia dwutorowego. Planowano zakup F-16V w liczbie wystarczającej dla dwóch eskadr i uzupełnienie ich jedenastoma rosyjskimi Su-35.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

80%

Tutaj na scenę wkroczył Waszyngton. Administracja Donalda Trumpa naciskała na rezygnację z rosyjskich myśliwców, grożąc sankcjami nałożonymi na mocy ustawy CAATSA (Countering America’s Adversaries Through Sanctions Act). I zaczęło robić się dziwnie. Realizacja kontraktu podpisanego w roku 2018 znalazła się w niejasnym stanie. Dżakarta miała się wycofać, ale jak podkreśla Moskwa, nie było żadnego zerwania umowy. Ambasador Rosji w Indonezji, Sergiej Tołczenow, nadal podtrzymuje, że porozumienie jest w mocy, a rozmowy mogą zostać kiedyś wznowione. Z planów zakupu Viperów też nic nie wyszło.

W roku 2020 Indonezja wystąpiła do USA z prośbą o sprzedaż F-35. Waszyngton odmówił, proponując w zamian F-16 albo F/A-18. Pandemia uszczupliła i tak skromny budżet indonezyjskiego resortu obrony, ale nie wpłynęło to na zmianę planów. Nadal też trzymano się koncepcji kupna dwóch typów maszyn, jednej wielozadaniowej i drugiej cięższej – myśliwca przewagi powietrznej. Nastąpiła jednak reorientacja. Ówczesny minister obrony, a obecny prezydent, i niezmiennie zadeklarowany frankofil, Prabowo Subianto, postawił na odwrót od Rosji i zbliżenie z Francją. Tym sposobem rozpoczęły się rozmowy z Francją na temat kupna Rafale’i.

Indonezyjski Su-27SK.
(SGT Shane Gidall, Department of Defence)

Wart 8,1 miliarda dolarów kontrakt podpisano 10 lutego 2022 roku. W jego ramach Indonezja zakupiła 42 myśliwce. Nadzieje na rozpoczęcie dostaw jeszcze w tym samym roku okazały się płonne. Pierwsze Rafale’e zostaną przekazane dopiero w roku 2026. Umowa miała poważne reperkusje. Drugim typem samolotu wskazanym przez Indonezję jako obiekt zainteresowania był F-15EX Eagle II lub jego nieznacznie zmodyfikowana odmiana. Nie minęło dwanaście godzin od ogłoszenia francusko-indonezyjskiej umowy, a Departament Stanu USA wyraził zgodę na sprzedaż Indonezji trzydziestu sześciu F-15ID. Ostatecznie stanęło na 24 maszynach, ale za projektem ciągną się wątpliwości.

Prosto z desek kreślarskich albo magazynów

Kwestią zasadniczą jest, czy Indonezję stać na zakup tak dużej liczby nowo­czes­nych myśliw­ców. Ambicje Dżakarty zdecydo­wa­nie przerastają możli­wości. Jedno­cześ­nie z poszuki­wa­niem nowych myśliwców zaczęto myśleć w dłuższej perspekty­wie. Tym sposobem Indonezja dołączyła do połud­niowo­kore­ań­skiego projektu samo­lotu bojo­wego KF-21 Boramae, znanego w tym wyspiar­skim kraju pod nazwą IF-X. Tutaj zaczęła się wielokrotnie opisywana przez nas epopeja. Dżakarta oka­zała się kłopotliwym i niewygod­nym partnerem, stale zalegającym z opłatami. Do tego doszła jeszcze afera szpiegowska.

Głównym problemem, z punktu widzenia Korei Południowej, okazał się brak w umowie sposobów postępowania w przypadku zalegania z opłatami. Do listopada 2023 roku Indonezja przelała jedynie 9,4 miliarda wonów z przewidzianych 1,6 biliona wonów (4,35 miliarda złotych według obecnego kursu), czyli 20% szacowanych kosztów programu. Po wielu miesiącach negocjacji Seul zgodził się w sierpniu ubiegłego roku obniżyć wkład Dżakarty do 600 miliardów wonów, czyli około 1,63 miliarda złotych. Kraj tysiąca wysp pozostaje niezrażony i deklaruje chęć dołączenia do kolejnego programu nowego samolotu bojowego, tym razem tureckiego Kaana.

Indonezyjski F-16C Block 25. Poza myśliwcami produkcji rosyjskiej obecnie w indonezyjskich wojskach lotniczych służą trzydzieści dwa Fighting Falcony w wersjach F-16A/B Block 15 OCU i F-16C/⁠D.
(US Air Force / Alex R. Lloyd)

Z drugiej strony widoczne były poszukiwania tańszego rozwiązania w postaci kupna używanych samolotów. Indonezja deklarowała zainteresowanie austriackimi Eurofighterami i katarskimi Mirage’ami 2000. Nic z tych planów nie wyszło, chociaż rozmowy z Katarem wydawały się dość zaawansowane.

W tym kontekście pomysł kupna używanych J-10 nie jest niczym nowym ani nawet zaskakującym. Według zwykle dobrze poinformowanego bloga Alert 5 decyzje w sprawie zarówno chińskiego myśliwca, jak i Su-35 mają zostać ogłoszone podczas organizowanych w Dżakarcie targów Indo Defence Expo & Forum zaplanowanych na 11–14 czerwca tego roku. Widać tutaj trend, o którym piszemy już od kilku lat: ekspansja Chin na światowych rynkach uzbrojenia uderza przede wszystkim w Rosję, a nie państwa Zachodu.

Francja nadal prowadzi

Mimo tych zawirowań zbliżenie francusko-indonezyjskie trwa w najlepsze. Podczas wizyty prezydenta Emmanuela Macrona w Dżakarcie 28 maja podpisano list intencyjny w sprawie zacieśnienia współpracy wojskowej. Ale na chwilę obecną więcej jest znaków zapytania niż konkretów. Minister obrony Indonezji Sjafrie Sjamsoeddin ogłosił, że współpraca będzie koncentrować się na „uzbrojeniu strategicznym”. Nie wyjaśnił jednak, co kryje się pod tym hasłem. Podobnie wygląda sprawa ze wzmiankowanymi przez ministra Rafale’ami i okrętami podwodnymi typu Scorpène. W lutym 2023 roku Naval Group i PT PAL podpisały wstępne porozumienie o współpracy przy budowie pary jednostek tego typu. Nie wiadomo, czy Dżakarta chce kupić (i za co) kolejne myśliwce i okręty podwodne, czy też może chodzi o aneksy do obowiązujących umów.

Aktug Ates, GNU Free Documentation License, Version 1.2