Nie będzie Mirage’ów 2000 w barwach indonezyjskich sił powietrznych. Rząd w Dżakarcie zrezygnował z planu zakupu używanych katarskich myśliwców za blisko 800 milionów dolarów. Maszyny te miały podtrzymać zdolności lotnictwa w oczekiwaniu na dostawy nowoczesnych zachodnich samolotów bojowych.
– Nie ma żadnego zakupu Mirage’ów, pomimo że był planowany, został anulowany – powiedział rzecznik resortu obrony Dahnil Anzar Simanjuntak. – To znaczy nie ma aktywnego kontraktu.
Ta ostatnia informacja jest zaskakująca, gdyż jeszcze niedawno informowano, że kontrakt podpisano już w styczniu ubiegłego roku. Nie wiadomo, czy do złożenia podpisów nigdy nie doszło czy też umowa wygasła. Poza tym jednak trudno mówić o zaskoczeniu. Jak pisaliśmy w ubiegłym miesiącu, pozyskanie Mirage’ów stanęło pod znakiem zapytania, gdyż Dżakarcie brakuje pieniędzy. Już wtedy Dahnil sygnalizował, że dostępne fundusze zostaną raczej przeznaczone na modernizację już posiadanych maszyn.
Przez dłuższy czas faworytem do przejęcia katarskich Mirage’ów była firma Ares (Advanced Redair European Squadron), chcąca za ich pomocą oferować na europejskim runku usługi „agresorów”. W sprawę wmieszała się jednak właśnie Indonezja, która jako pośrednika w negocjacjach wykorzystała czeską firmę Excalibur International.
Dżakarta planowała przejąć całą flotę należącą do emiratu: dziewięć maszyn jednomiejscowych (2000-5EDA) i trzy dwumiejscowe (2000-5DDA), których średni wiek to trochę ponad dwadzieścia pięć lat. Mirage’e miały stacjonować w bazie Supadio na wyspie Borneo, skąd jest łatwy dostęp do przestrzeni powietrznej nad Morzem Południowochińskim. Zakładano, że wszystkie samoloty trafią do Indonezji do stycznia 2025 roku.
Qatar emiri airforce
With the mirage 2000 astonishing maneuvering pic.twitter.com/cCEnpBh1B9— Nasseralsaadi (@NasserQa22) September 13, 2020
Zakup katarskich myśliwców budził jednak kontrowersje od momentu, w którym zapowiedziano go po raz pierwszy (w czerwcu ubiegłego roku). Krytycy zwracali uwagę na dwa czynniki: wiek samolotów i niepewność co do tego, czy Indonezja faktycznie ich potrzebuje.
Katar zamówił Mirage’e 2000-5 w 1994 roku jako drugi klient eksportowy po Tajwanie. Dostawy ruszyły we wrześniu 1997 roku. Nim minęło dziesięć lat, już pojawiły się informacje o zainteresowaniu ich odkupieniem zarówno przez Pakistan, jak i przez Indie. Są to wprawdzie maszyny już niemłode, ale pod względem zużycia prawie że nowe. Latały bowiem mało i tylko raz uczestniczyły w operacji o charakterze bojowym – dozorując strefę zakazu lotów nad Libią w 2011 roku. Ktokolwiek by je kupił, mógłby z powodzeniem używać ich nawet przez kilkanaście lat. Minister obrony Prabowo Subianto mówił wprost o piętnastu latach.
Prawdą natomiast jest to, że pozyskiwanie myśliwców pomostowych w sytuacji Indonezji to dziwny pomysł. Program zakupu francuskich Rafale’i przebiega wprawdzie z opóźnieniem, ale nie zanosi się na długofalowe kłopoty. Oprócz tego Indonezja podpisała porozumienie w sprawie amerykańskich F-15EX. Łącznie ma to być sześćdziesiąt sześć nowoczesnych samolotów bojowych, z których pierwsze powinny zacząć służbę w ciągu dwóch lat. Owszem, francuska proweniencja Mirage’ów dałaby okazję do wdrożenia się do współpracy z Dassaultem, nim do Indonezji trafią Rafale’e, ale wciskanie rozwiązania pomostowego w tak krótki odstęp czasowy wydaje się mieć więcej wad niż zalet.
I rzeczywiście zakup myśliwców w Katarze stał się jednym z tematów w kampanii prezydenckiej, która znajduje się już na ostatniej prostej – wybory odbędą się 14 lutego. Minister Prabowo jest powszechnie uznawany za faworyta… a także za frankofila. Łatwo sobie wyobrazić, w jaki sposób pozyskanie starych francuskich myśliwców stało się argumentem przeciwko niemu; oponenci mogli argumentować, że Prabowo kupuje samoloty w imię własnych sympatii, a nie pod kątem realnych potrzeb.
Jasne zakomunikowanie, że transakcja nie dojdzie do skutku, może więc być elementem walki wyborczej w tych ostatnich dniach. Jeśli jacyś potencjalni wyborcy zaczęli się wahać właśnie przez Mirage’e – Prabowo właśnie dał im znać, że nie mają czego się obawiać.
Indonezyjskie siły powietrzne (Tentara Nasional Indonesia-Angkatan Udara) dysponują eklektyczną mieszanką samolotów bojowych. Najliczniej reprezentowanym typem samolotu bojowego jest F-16 Fighting Falcon w wersjach od A do D – łącznie trzydzieści dwie sztuki, w tym siedem dwumiejscowych, mające średnio ponad trzydzieści sześć lat. Do tego dochodzi szesnaście maszyn z rodziny Su-27 (pięć Su-27SK i jedenaście Su-30MK2) oraz dwadzieścia trzy lekkie samoloty uderzeniowe Hawk 209. Indonezja posiada też samoloty szkolno-bojowe produkcji brazylijskiej (EMB-314 Super Tucano – piętnaście) i południowokoreańskiej (T-50I – czternaście).
Współpraca z Koreą Południową jest oczywiście zakrojona na dużo większą skalę, Indonezja jest przecież drugim uczestnikiem programu samolotu myśliwskiego nowej generacji KF-21 Boramae. Interesy z Dżakartą przyprawiają jednak Koreańczyków o solidny ból głowy. Nie dość, że Indonezja nie opłaca swojej części – ma sfinansować 20% kosztów rozwoju myśliwca, a zaległości zbliżają się już do okrągłego biliona wonów (3 miliardy złotych) – to jeszcze wybuchła afera szpiegowska. Koreańska służba wywiadowcza Gukjeongwon prowadzi dochodzenie w sprawie indonezyjskich inżynierów podejrzanych o wykradanie niejawnych informacji na temat Boramae.
Zobacz też: Atak hakerski sparaliżował stacje benzynowe w Iranie