Kolejna epopeja rynku zbrojeniowego dobiegła końca. Po wielu latach przepychanek i pretensji Korea Południowa zgodziła się na zredukowanie wkładu Indonezji w program samolotu bojowego KF-21 Boramae, znanego w tym wyspiarskim kraju pod nazwą IF-X. Łączny udział Dżakarty w przedsięwzięciu wynosić będzie odtąd tylko 600 miliardów wonów, czyli około 1,72 miliarda złotych.
„Tylko” – bo w myśl pierwotnego porozumienia między oboma krajami Indonezja miała sfinansować 20% kosztów rozwoju myśliwca, to jest około 1,6 biliona wonów (4,58 miliarda złotych według obecnego kursu). Ale Indonezja praktycznie od początku nie wywiązywała się ze swoich zobowiązań finansowych i była raczej kulą u nogi, a nie spolegliwym (w obu znaczeniach tego słowa) partnerem.
Od stycznia 2019 roku Koreańczycy nie mogli się doprosić pieniędzy – aż do listopada ubiegłego roku, kiedy (według południowokoreańskiej agencji Yonhap) Dżakarta przelała 9,4 miliarda wonów. Była to jednak kropla w morzu. Nieoficjalnie wiadomo, że do tamtego momentu indonezyjskie zaległości sięgnęły już około biliona wonów.
KF-21 pic.twitter.com/JfTZZqUssG
— James (@King_James_Kim) August 14, 2024
Mimo to indonezyjski resort obrony wielokrotnie zapewniał, że nie zamierza rezygnować z udziału w rozwoju myśliwca, ale dość liberalne podejście do harmonogramu wpłat sprawiło, że w pewnym momencie całemu programowi wróżono rychły zgon. W październiku ubiegłego roku z wizytą do Indonezji udał się szef agencji zamówień wojskowych DAPA. Chodziło, rzecz jasna, o narzucenie partnerom większej dyscypliny, ale nawet z tym były problemy, gdyż gospodarze wielokrotnie przekładali termin spotkania.
Co gorsza, umowa nie przewidywała żadnych kar ani sposobów odzyskiwania zaległych płatności. Dlatego też Indonezja miała otrzymać zgodnie z planem prototyp numer 5 do własnych testów niezależnie od tego, czy będzie kontynuowała płatności czy nie.
Prawdziwy kryzys nastąpił jednak w lutym tego roku, kiedy wokół KF-21 wybuchła afera szpiegowska. Południowokoreańska służba wywiadowcza Gukjeongwon wszczęła dochodzenie w sprawie indonezyjskich inżynierów podejrzanych o wykradanie niejawnych informacji na temat myśliwca.
Sprawa dotyczy Indonezyjczyków, którzy w ramach międzynarodowego programu rozwoju KF-21 zostali przydzieleni do Korea Aerospace Industries. Według źródeł zarówno w kontrwywiadzie, jak i w agencji zakupów zbrojeniowych DAPA mieli oni wynieść z siedziby koncernu nieokreśloną bliżej ilość informacji zapisanych na pendrivie. Podejrzanym zakazano opuszczania Korei Południowej. Od tego czasu nie ujawniono jednak żadnych konkretnych informacji o przebiegu śledztwa.
W marcu pojawiły się pierwsze informacje o tym, że Indonezja chce zmienić treść umowy. Chodziło wówczas nie o zmianę kwoty docelowej, ale jedynie terminu przelania całości funduszy. Dżakarta chciała go przesunąć o osiem lat: z 2026 na 2034 rok. DAPA oświadczyła wówczas, że o zmianie terminu nie może być mowy. Jeszcze w tym samym miesiącu na rozmowy do Seulu przyleciał szef koncernu lotniczego PT Dirgantara Indonesia (PTDI) Gita Amperiawan. Dokładnego przebiegu negocjacji nie znamy, ale wiadomo, że nie udało się przekonać Koreańczyków do zmiany harmonogramu.
Wreszcie w maju tego roku agencja Yonhap poinformowała, że Dżakarta zaproponowała zmianę warunków umowy i obniżenie jej zobowiązań właśnie do 600 miliardów wonów. Rzecznik DAPA Choi Kyung-ho podkreślił, że strony biorą pod uwagę nie tylko program KF-21 sam w sobie, ale także szerzej pojmowaną współpracę międzypaństwową. Jak widać, Seul odniósł się do tego wniosku przychylnie.
Oczywiście redukcja wkładu pociągnie za sobą zmniejszenie planowanego transferu technologii. Nie wiadomo jednak, czy wprowadzono jakiekolwiek inne aneksy do umowy, na przykład dotyczące ewentualnych kolejnych opóźnień w przelewach. A co najważniejsze: nie wiadomo, czy Indonezja wciąż ma otrzymać swój własny prototyp do testów w kraju.
Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że transfer technologii również budził już wcześniej spore kontrowersje. FlightGlobal podkreśla, że nie tylko Koreańczycy mają zastrzeżenia do swoich partnerów. Podczas gdy Seul narzeka na zwłokę w płatnościach, Dżakarta skarży się, że dotychczasowy transfer technologii nijak się ma do tego, co pierwotnie uzgodniono. Mamy tu jednak do czynienia z problemem jajka i kury: czy Korea nie chce się dzielić, bo Indonezja nie płaci, czy też raczej Indonezja nie chce płacić, bo Korea się nie dzieli?
Wspólna realizacja programu KF-21/IF-X miała dać okazję do rozwinięcia nowych zdolności w indonezyjskim przemyśle. Do tej pory koncern PTDI produkował jedynie stosunkowo proste samoloty komunikacyjne i transportowe. Szczytowym osiągnięciem była odmiana patrolowa transportowego CN-235, opracowanego wespół z hiszpańskim koncernem CASA.
Co więcej, na przestrzeni lat znaczenie KF-21/IF-X dla indonezyjskich sił powietrznych zaczęło maleć. Najpierw Dżakarta zredukowała pierwotne zamówienie na Boramae z osiemdziesięciu do czterdziestu ośmiu samolotów. Później zdecydowała się zamówić czterdzieści osiem francuskich Rafale’i, a następnie – dwudziestu czterech amerykańskich F-15EX.
Wszystko to wymaga pieniędzy, a tymczasem wyraźnie widać, że indonezyjski resort obrony nie cierpi na nadmiar pieniędzy. Opłata za pierwszą transzę Rafale’i również się opóźniła. Dżakarta zrezygnowała także z zakupu używanych katarskich Mirage’ów 2000 za blisko 800 milionów dolarów. Maszyny te miały podtrzymać zdolności lotnictwa w oczekiwaniu na dostawy nowoczesnych zachodnich samolotów bojowych.
Jesienią ubiegłego roku pojawiły się doniesienia, jakoby do programu zamierzały dołączyć Zjednoczone Emiraty Arabskie, albo jako trzeci partner, albo też w miejsce Indonezji po wykupieniu jej udziałów. Na razie skończyło się jednak na pogłoskach. Nawet podczas lutowej wizyty ministra obrony Shin Won-sika w ZEA najwyraźniej nie poruszono kwestii Boramae.