Doniesienia o tragicznej sytuacji humanitarnej w Gazie pojawiają się niemal codziennie. Podawanie liczb, słupków i wypowiedzi ekspertów niestety budzi już znużenie u wielu osób. Ostatnie dni pokazują jednak, iż kryzys ten coraz bardziej podsycany jest przez chaos.

Izrael w połowie maja, po dziesięciu tygodniach blokady, zgodził się na niewielkie dostawy pomocy humanitarnej do Gazy. Ilość dostarczanych artykułów pierwszej potrzeby jest jednak o wiele mniejsza niż deklarowane przez ONZ zapotrzebowanie. Główną obawą izraelskich władz jest realne ryzyko, że pomoc humanitarna zostanie wykorzystana przez Hamas. W odpowiedzi na te obawy przy izraelsko-amerykańskim wsparciu powstała Gaza Humanitarian Foundation (GHF), mająca być bardziej zaufanym partnerem dla Cahalu. Ta jednak nie ma wystarczają­cych zasobów, aby skutecznie pomóc Gazie, a jednocześnie mierzy się z krytyką w związku ze swoim upolitycz­nieniem.

Chaos przy rozdawaniu pomocy

We wtorek GHF rozpoczęła pierwsze dostawy pomocy do Gazy. Wystarczyło ledwie kilka godzin, by ustanowione w Rafah centrum pomocy zostało zalane przez fale Gazańczyków, które dokonały szturmu na punkt. Prywatni kontraktorzy mieli wycofać się z punktu, a reszta pomocy humanitarnej została wydana w sposób niezorganizowany. W trakcie szturmu oddano strzały w powietrze, jednak nie pojawiły się doniesienia o ofiarach. GHF zaprzeczyła tym doniesieniom, podając, że wycofania ochroniarzy dokonano w sposób planowy, a nie wskutek paniki.

Na ten moment w Gazie znajdują się cztery punkty pomocy humanitarnej kontrolowane przez GHF. Większość z nich znajduje się w południowej część Gazy, w regionach Chan Junus i Rafah. Organizacja miała rozdać 840 tysięcy racji żywnościowych (stan na 28 maja), co jest zauważalną liczbą, jednak dalece niewystarczającą. Jednocześnie GHF oskarżyło Hamas o blokowanie dostępu do pomocy. Według niektórych doniesień bojownicy palestyńscy mają zniechęcać ludność do przyjmowania pomocy od osób powiązanych z Izraelem.

Szturm na punkt pomocy w Rafah nie był jedynym incydentem w ciągu ostatnich dni. Po wydarzeniach we wtorek pojawiła się plotka, jakoby pomoc ze strony GHF miała zostać wstrzymana. Nieprawdziwa informacja wywołała panikę, która poskutkowała złupieniem magazynu Hamasu w Al-Maghazi. Tłum pozbawił hamasowców bliżej nieokreślonej liczby worków z mąką. W trakcie szturmu zastrzelono pięć osób. Według rzecznika Cahalu to Hamas jest odpowiedzialny za powstanie plotki.

Jednocześnie pojawiło się kilka oskarżeń o ataki izraelskie w pobliżu punktów pomocy humanitarnej. Według katarskiej telewizji Al Jazeera, powołującej się na źródła powiązane z Hamasem, w ciągu ostatnich dni wojska izraelskie miały zabić dziesięciu Palestyńczyków starających się otrzymać pomoc humanitarną. Doniesienia te są trudne do zweryfikowania.

Rozejm na horyzoncie?

Jak donosi Barak Rawid z serwisu Axios, Biały Dom patrzy z nadzieją na trwające negocjacje między Izraelem i Hamasem. „Jeśli obie strony cofną się odrobinę, możemy mieć umowę na przestrzeni dni” – powiedział niewymieniony z nazwiska urzędnik Białego Domu. Hamas miał się wstępnie zgodzić na wypuszczenie dziesięciu żywych zakładników w zamian za 60-dniowy rozejm. Propozycja ta miała zostać odrzucona przez Jerozolimę. Rozmowy Amerykanów z przedstawicielami obu stron nadal się toczą.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1800 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

SIERPIEŃ BEZ REKLAM GOOGLE 88%

Hamas najbardziej chciałby trwałego zawieszenia broni, co dla Izraela nie jest kuszącą perspektywą. Jednocześnie kwestiami do dyskusji pozostają sytuacja humanitarna czy sposób uwalniania jeńców. Hamas chętniej zgodzi się na uwolnienie jeńców falami, na początku i na koniec trwania rozejmu, tymczasem Izrael wolałby odzyskać swoich obywateli na samym początku, co wynika z niskiego zaufania do jakichkolwiek deklaracji wroga.

Protestujący zajęli siedzibę Likudu

W nocy z 28 na 29 maja grupa kilkudziesięciu osób wtargnęła do siedziby partii Likud. Moment szturmu nie jest przypadkowy, wczoraj minął sześćsetny dzień wojny Izraela z Hamasem, a co za tym idzie – sześćsetny dzień niewoli kilkunastu nadal żywych zakładników. Demonstrantom udało się zająć cały budynek, w tym biuro szefa partii i premiera Binjamina Netanjahu. W ramach protestu budynek został zamieniony w „ambasadę Kataru”, tworząc osobliwy manifest polityczny. To nawiązanie do afery Qatargate, czyli mętnych powiązań Bibiego z rządem Kataru.

Policja po trzygodzinnym oblężeniu zatrzymała łącznie 62 osoby, dokonując odbicia siedziby. Likud wydał oświadczenie dotyczące ataku, w którym nazwał napastników anarchistami oraz oskarżył ich o atak na pracowników partii i policjantów. Atak ten został nazwany pogromem, co jest niezwykle mocnymi słowami w ustach izraelskich polityków. Wydarzenie to zostało również porównane do ataku na waszyngtoński Kapitol z 6 stycznia 2021 roku i określone atakiem na demokrację.

x.com/idfonline