Rzekomy sukces myśliwców J-10CE i pocisków powietrze-powietrze PL-15E w walkach z indyjskim lotnictwem zachęcił Chiny do aktywniejszego promowania swojego uzbrojenia. Na pierwszy ogień poszedł myśliwiec J-35. W jego kampanii promocyjnej istotną rolę odgrywa Pakistan, co nie powinno raczej budzić zdziwienia. Sprawa jest o tyle łatwa, że Pakistan już wyraził zainteresowania najnowszym myśliwcem zakładów lotniczych w Shenyangu (SAC).

Szef sztabu pakistańskich sił powietrznych generał Zaheer Ahmed Babar Sidhu już na początku roku 2024 mówił, że trwają starania o zakup J-35. W ostatnich dniach pakistańskie i chińskie konta zalały w mediach społecznościowych zalały internet informacjami o rzekomym rychłym rozpoczęciu produkcji seryjnej maszyn tego typu. Pierwotnie miały być produkowane na potrzeby chińskiego lotnictwa, ale w obliczu obecnej sytuacji na subkontynencie dostawy dla Pakistanu mają zostać przyspieszone. Islamabad miał zamówić czterdzieści sztuk, a pierwszych kilkanaście może zostać dostarczonych jeszcze w tym roku.

Oczywiście dopóki nie pojawią się oficjalne komunikaty, albo nie wiarygodne zdjęcia z J-35 w pakistańskich barwach, wszystko to tylko spekulacje. Z kolei w Indiach kontrpropaganda twierdzi, że podczas operacji „Sindoor” indyjskie siły powietrzne zademonstrowały taką przewagę, że Pakistan w panice szuka sposobów na jej zniwelowanie. Pakistańskie konta z kolei mocno podkreślają brak odpowiednika J-35 po indyjskiej stronie i wytykają opóźnienia programu programu rodzimego myśliwca AMCA. Przy okazji dodajmy, że według indyjskiego ministerstwa obrony podczas ostatnich starć Pekin miał udostępnić Islamabadowi dane z rozpoznania satelitarnego.

Jeśli odsiać propagandę i wzajemną niechęć, obie strony mają sporo racji. Po tym jak w starciach z 2019 roku pakistańskie siły powietrzne, delikatnie mówiąc, się nie popisały, władze wojskowe przyznały priorytet ich modernizacji. Zintensyfikowano prace nad chińsko-pakistańskim JF-17 Block III, a w Chinach kupiono myśliwce J-10CE i pociski PL-15E. Zaczęto szukać też bardziej zaawansowanych konstrukcji, z lepszymi charakterystykami stealth.

Na liście oprócz J-35 pojawił się też turecki Kaan. Jak spekulowaliśmy w ubiegłym roku, podział ról może być następujący: JF-17 jako wół roboczy, J-10CE jako myśliwiec przewagi powietrznej, J-35 do penetracji indyjskiej obrony powietrznej. Celem Islamabadu jest zniwelowanie przewagi indyjskiego lotnictwa przy jednoczesnym uniknięciu nadmiernych wydatków i ryzyka „zazbrojenia się na śmierć”.

Tymczasem Indie pozostają bez samolotu bojowego piątej generacji lub pośredniego między czwartą a piątą. AMCA ma wejść do służby w roku 2036. Stąd zainteresowanie pozyskaniem F-35, po raz pierwszy wyrażone już w roku 2018. Od tamtej pory temat regularnie wracał w amerykańsko-indyjskich rozmowach, nie wyszedł jednak poza sferę nieoficjalnych dyskusji. Pojawiały się nawet spekulacje o szerszej ofercie nabycia F-35A dla lotnictwa i F-35C dla marynarki wojennej. Na chwilę obecną wiadomo, że na pokłady indyjskich lotniskowców trafi Rafale M.

Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.

Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.

Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.

CZERWIEC BEZ REKLAM GOOGLE 93%

J-35 w Chinach

J-35 powstał jako inicjatywa własna zakładów SAC. Wobec braku zainteresowania ze strony Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej SAC rozwijała myśliwiec z myślą o eksporcie. Jak jednak wynika z doświadczenia, trudno sprzedać samolot, który nie uzyskał zamówienia od sił zbrojnych kraju pochodzenia. J-35 wrócił na początku obecnej dekady jako myśliwiec pokładowy dla chińskich „superlotniskowców”. Formalny debiut w barwach ChALW nastąpił na ubiegłorocznym salonie lotniczym w Zhuhai. Pokazano dwa egzemplarze, jeden uczestniczył w pokazach w powietrzu, drugi był częścią ekspozycji naziemnej. Ku ogólnemu zaskoczeniu oba samoloty należały nie do marynarki wojennej, lecz do sił powietrznych. Od tamtej pory J-35 często gości w mediach, ale jak żartuje się w Chinach, w powietrzu częściej od niego można zobaczyć samolot bojowy następnej generacji J-50/J-XDS, także opracowywany w Shanyangu.

Reklama dźwignią handlu, więc SAC postanowił skorzystać z okazji jeszcze w trakcie walk indyjsko-pakistańskich. W państwowych mediach ukazały się wypowiedzi Wang Yongqinga, jednego z ważniejszych inżynierów korporacji lotniczej AVIC, do której należy SAC. Według Wanga myśliwiec stanie się „kośćcem” Sił Powietrznych CHALW. Sam samolot ma być optymalizowany pod kątem zwalczania „szczególnie groźnych” celów powietrznych, takich jak zaawansowane myśliwce przeciwnika i pociski manewrujące o ograniczonej wykrywalności. Stwierdzenie o tyle ciekawe, że rolę myśliwca przewagi powietrznej odgrywać ma J-20, zakładów z Chengdu, zaś J-35 został pomyślany bardziej jako tańszy wielozadaniowy koń roboczy.

Na tym nie koniec promocji. J-35 ma stać się kluczowym elementem chińskich procedur kill chain. Wang dowodzi, że myśliwiec uzyskał już szerokie zdolności siecio­cen­tryczne, będące jednym z istotniejszych kryteriów zaliczenia do piątej generacji. Samolot może przekazywać dane na temat wykrytych celów innym maszynom i naprowadzać na cel pociski odpalone z innych platform. Do tego J-35 ma charakteryzować się „przystępną ceną”, co jest przytykiem nie tylko pod adresem F-35, ale też prawdopodobnie J-20. Niskie koszty mają też umożliwić wdrożenie na „znaczną skalę”.

Pozostaje kwestia, w jak dużym stopniu J-35 jest pełnokrwistym samolotem bojowej piątej generacji. Biorąc pod uwagę chińskie postępy w elektronice, wysoki stopień siecio­cen­trycz­ności jest bardzo prawdopodobny. Gorzej wygląda sprawa z silnikami. Chińczycy poczynili tutaj w ostatnich latach znaczne postępy, żeby wspomnieć WS-10 Taihang z J-10C. Silnik ten nie spełnia jednak kluczowego wymogu: nie umożliwia osiągania prędkości naddźwiękowych bez użycia dopalacza (supercruise). Takie możliwości ma dawać WS-15 Emei, rozwijany jako docelowa jednostka napędowa J-20. Prototyp tak wyposażonego samolotu miał wykonać pierwszy lot w połowie 2023 roku.

J-10A zespołu Pierwszy Sierpnia.
(Peng Chen, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)

Nie rozwiązuje to kolejnego istotnego problemu, jakim ma być niska żywotność zaawansowanych chińskich silników lotniczych. Problemy z żywotnością mają też dotyczyć trwałości struktur płatowca chińskich samolotów. Ta zaś ma być bardzo podatna na mikropęknięcia

Wydaje się, że J-35 bardziej niż Lightninga II jest odpowiednikiem południowokoreańskiego KF-21 Boramae. Jest to zatem maszyna pogranicza czwartej i piątej generacji, która będzie systematycznie udoskonalana. Takie podejście gwarantuje duże możliwości przy stosunkowo przystępnej cenie. W przypadku samolotu opracowywanego na eksport to rzecz nie do pogardzenia, jednak w przypadku chińskiego lotnictwa miała być źródłem długiego ignorowania. Generalicja i Centralna Komisja Wojskowa podobno krytykowały J-35 jako „nie dość innowacyjny”. Co wpłynęło na zmianę? W grę wchodzi kilka czynników: rozwój konstrukcji, uznanie przez CKW, że w najbliższych latach nie uda się pozyskać nic lepszego, czy też skuteczny lobbing SAC.

x.com/Fighterman_FFRC