Świat obiegła wiadomość, że na terenie farm fotowoltaicznych w Stanach Zjednoczonych odkryto dodatkowe urządzenia łączności umiejscowione wewnątrz falowników. Urzędnicy z amerykańskiego sektora energetycznego analizują ryzyko, jakie nieść może ze sobą eksploatacja chińskich urządzeń. Również w Europie zwraca się uwagę na możliwe utrudnienia w wytarzaniu energii elektrycznej, a tym samym – zagrożenie dla stabilności energetycznej regionu.
Reuters przekazał, że problem dotyczy kluczowych podzespołów farm fotowoltaicznych. Amerykanie dokonali kontroli niektórych farm i odkryli nadprogramowe urządzenia zarówno w falownikach, jak i w bateriach akumulatorów. W tych pierwszych znajdowano dodatkowe urządzenia służące do komunikacji, które nie były w żaden sposób wymienione w specyfikacji falowników. Z kolei w bateriach akumulatorów (będących częścią magazynów energii) w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy znajdowano podobne urządzenia co w falownikach, a nawet radiotelefony.
Nie wiadomo, w ilu urządzeniach odkryto nadprogramowe wyposażenie, na których farmach tego dokonano ani które modele poszczególnych podzespołów były wyposażone w potencjalnie niebezpieczny sprzęt. Swoją drogą cała sytuacja łudząco przypomina skandal, który etapami eskalował na przestrzeni dwóch ostatnich lat wokół chińskich dźwigów portowych STS (ship-to-shore). Chińska spółka celowo wprowadzała luki w zabezpieczeniach oprogramowania, przez co istniało ryzyko przejęcia zdalnej kontroli nad urządzeniami i zbierania informacji dla chińskiego wywiadu.

Amerykańska elektrownia termalno-słoneczna Ivanpah jest największym tego typu obiektem na świecie. Wytwarza 392 megawatów energii elektrycznej.
(Cliff Ho, US Department of Energy)
— Zagrożenie, z jakim mierzymy się ze strony Chin, jest realne i rośnie — powiedział August Pfluger, członek komisji do spraw bezpieczeństwa krajowego Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych. – Niezależnie od tego, czy chodzi o „włamania” do telekomunikacji, czy zdalny dostęp do falowników systemów solarnych i magazynów energii, Komunistyczna Partia Chin nie cofnie się przed niczym, aby zaatakować naszą wrażliwą infrastrukturę i komponenty.
Luki w oprogramowaniu i modemy mogą posłużyć zarówno do szpiegowania na rzecz Chińskiej Republiki Ludowej, jak i do paraliżu amerykańskich portów poprzez zdalne przejęcie kontroli. Podobnie może być z farmami fotowoltaicznymi. Zdaniem dwóch anonimowych źródeł Reutersa dodatkowe komponenty mogą pozwolić na stworzenie dodatkowych i nigdzie nieudokumentowanych kanałów komunikacji, które z kolei mogą umożliwić zdalne obejście wbudowanych zapór sieciowych i systemów bezpieczeństwa urządzeń.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Oczywiście nie jest tak, że Amerykanie nie zdawali sobie sprawy z działalności Chin. W lutym tego roku dwóch senatorów złożyło projekt ustawy zakazującej wykorzystywanie chińskiej elektroniki i baterii przez Departament Bezpieczeństwa Krajowego. Zakaz dotyczyć miał wybranych chińskich przedsiębiorstw i zacząłby obowiązywać od października 2027 roku. Dokument przekierowano w marcu do analizy w senackiej komisji do spraw bezpieczeństwa krajowego i spraw rządowych. Swoją drogą dzięki temu można szacować, kiedy mniej więcej mogło dojść do odkrycia dodatkowych urządzeń w falownikach.
Wiadomo też, że kilka amerykańskich firm zarządzających farmami fotowoltaicznymi stara się ograniczyć wykorzystywanie chińskich podzespołów, a Departament Energii Stanów Zjednoczonych rozpocznie realizację programu wsparcia dla amerykańskich przedsiębiorstw zajmujących się produkcją podzespołów do instalacji fotowoltaicznych. W prace zaangażowany jest bezpośrednio rząd federalny, chcący wzmocnić pozycję amerykańskich firm w łańcuchach dostaw.

Inwertery centralne (falowniki centralne) elektrowni słonecznej o mocy 1,8 MW w pobliżu Carbondale w stanie Kolorado.
(Scott Ely, US Department of Energy)
Jak w praktyce mogłoby wyglądać wykorzystanie przez Chiny zamontowanych urządzeń? Niektóre media twierdzą, że doprowadziłoby to do całkowitego blackoutu i zniszczenia amerykańskiej sieci przesyłowej. Oczywiście potencjalny atak byłby niemałym problemem dla Amerykanów, jednak w żaden sposób nie doprowadziłoby to do paraliżu na dużą skalę. Owszem, w 2024 roku ponad 90% nowej mocy wytwórczej w Stanach Zjednoczonych pochodziło ze źródeł odnawialnych, zaś sam sektor fotowoltaiczny stanowił ponad 81% nowych instalacji, jednak ważniejszym wskaźnikiem jest udział OZE w całościowej produkcji energii elektrycznej.
Według raportu Administracji do spraw Informacji o Energetyce (EIA) w 2024 roku przemysłowa energetyka słoneczna wygenerowała w USA ponad 218 terawatogodzin (TWh). Całkowita produkcja energii słonecznej, uwzględniająca również szacunkową generację z małostkowych instalacji fotowoltaicznych (np. domowych), wyniosła 303,2 TWh. Na koniec 2024 roku łączna moc zainstalowana w USA – obejmująca zarówno systemy fotowoltaiczne (przemysłowe i przydomowe), jak i instalacje skoncentrowanej energii słonecznej (CSP) — osiągnęła 239 gigawatów (GW).
W praktyce przekłada się to na 6,8% całej energii elektrycznej wytworzonej w ubiegłym roku w Stanach Zjednoczonych. Nie są to więc duże wartości, mogące poważnie wpłynąć na stabilność sieci elektroenergetycznej. Panele fotowoltaiczne wraz z energetyką wiatrową łącznie wytwarzają w Stanach Zjednoczonych 17,2 % całości wyprodukowanej energii. Oczywiście wytwórnie nie są rozlokowane równomiernie, a działają raczej w obrębie poszczególnych stanów, lub ich części. Aż połowa wyprodukowanej przez OZE energii pochodzi ze stanów Iowa, Dakota Południowa i Kansas.
Warto również podkreślić, że w przypadku paneli fotowoltaicznych ich efektywność zależy od słońca, a w przypadku turbin wiatrowych – od wiatru. Stąd OZE w systemie energetycznym wymagają wsparcia w celu utrzymania stabilności i ciągłości dostaw. Wahania produkcji mogą skutkować zarówno niedoborami, jak i nadmiarem energii. Dlatego konieczne jest wykorzystanie bardziej stabilnych źródeł (elektrownie jądrowe, gazowe lub węglowe), które mogą elastycznie reagować na zmiany w generacji energii — uzupełniając braki w okresach niskiej produkcji i bilansując system w czasie nadwyżek.
Good morning with good news: 99.6% of USA's 55.9 GW net utility scale capacity additions (additions minus retirements) in next 12 months will be solar, wind, batteries & other RE.
Gas net addition is 358 MW!
US likely also adds ~9 GW of small solar. https://t.co/3B4Osg51JN pic.twitter.com/DvySVkYJe2
— John Raymond Hanger (@johnrhanger) January 27, 2024
Problem ewentualnego sabotażu byłby odczuwalny bardziej w Europie, ponieważ część państw, na przykład Niemcy, zrezygnowała z przyczyn politycznych ze stabilnych źródeł energii, jakim były elektrownie atomowe, zwiększając przy tym udział OZE w miksie energetycznym. W razie wymuszonej przez Chiny awarii poszczególne państwa nie miałby z czego kompensować braków w sieci. Również nie wszystkie kraje europejskie będą w stanie wspomóc poszkodowane państwo lub państwa, gdyż ich produkcja energii starcza, by pokryć jedynie lokalne zapotrzebowanie, tak jak w przypadku Polski.
Niemniej Europa w przypadku chińskich podzespołów w instalacjach fotowoltaicznych ma nieco inne podejście. W marcu na łamach Politico pojawił się artykuł, według którego branża OZE zwróciła się do Komisji Europejskiej o wsparcie finansowe. Chiny zyskały duży udział w produkcji instalacji fotowoltaicznych, automatycznie eliminując z rynku mniejszych przedsiębiorców z Europy. Komisja Europejska stwierdzić miała, że nie zmieni zasad programu dopłat, co według branży OZE oznacza falę upadków europejskich przedsiębiorstw.
Swoją drogą Bruksela stara się umocnić pozycję globalnego gracza na polu czystych technologii, takich jak wodór, baterie i energia wiatrowa, w wyścigu z Pekinem i Waszyngtonem, dwiema stolicami, które przeznaczyły setki miliardów dolarów na dotacje zielonych gałęzi przemysłu. Być może ostatnie odkrycia zmienią podejście Brukseli w kontekście bezpieczeństwa energetycznego, a jeśli nie samej Brukseli, to poszczególnych państw.