Nowy rząd zawsze oznacza zmiany. Nie inaczej jest w Niemczech. W exposé wygłoszonym 14 maja kanclerz Friedrich Merz z CDU poświęcił sporo uwagi sprawom wojska, obronności i bezpieczeństwa, składając wiele ambitnych deklaracji. Czy jednak znajdzie dla tych deklaracji pokrycie? W koalicyjnym gabinecie chadeków i socjaldemokratów brak zgodności. Lewica nadal ma inne priorytety niż obrona, a na prawicy niektórzy politycy chcą iść znacznie dalej niż Merz.
– Rząd federalny zapewni wszelkie niezbędne środki finansowe, aby zapewnić, że Niemcy staną się w przyszłości najsilniejszym konwencjonalnym wojskiem w Europie – zadeklarował kanclerz.
– Chcemy być w stanie się bronić, aby nie musieć się bronić – kontynuował Merz – Siła odstrasza agresorów. Słabość, z drugiej strony, zaprasza agresorów. – Tym ostatnim stwierdzeniem szef rządu zyskał aplauz sporej części Bundestagu. Wyraźnie widać zachodzącą zmianę świadomości przynajmniej części niemieckiej elity politycznej.
“The federal government will provide all necessary financial resources to ensure that the Germany becomes the strongest army in Europe in the future.” pic.twitter.com/sfeXrWGSMP
— Sprinter Observer (@SprinterObserve) May 14, 2025
Jak to zwykle bywa, w exposé zabrakło konkretów. Kanclerz nie wspomniał, ile procent PKB powinno pójść na obronę ani jaką wizję Bundeswehry ma jego gabinet. Tempo wzrostu niemieckich wydatków na obronę spada. Budżet resortu obrony w roku 2023 wyniósł 62 miliardy euro, w 2024 roku – 78,9 miliarda euro, a na ten rok zaplanowano 79,3 miliarda euro. Nie zamyka to całości wydatków na obronę, które w ubiegłym roku dzięki specjalnemu funduszowi na reanimację Bundeswehry (Sondervermögen) wyniosły 90,6 miliarda euro.
„Wir wollen uns verteidigen können, damit wir uns nicht verteidigen müssen“, sagt Merz in seiner ersten Regierungserklärung. Ein neuer WehrDIENST, der „sehr bald“ eingeführt würde, soll zu dieser Abschreckungsfähigkeit führen – PFLICHT ist nicht geplant. pic.twitter.com/Ub2oonF8Ro
— Rixa Fürsen (@rixa_fursen) May 14, 2025
Nie wiadomo, co będzie dalej. Sondervermögen liczy tylko 100 miliardów euro, co w zgodnej opinii ekspertów i wojskowych jest zbyt małą kwotą, by nadrobić dekady zaniedbań. Socjaldemokraci deklarują zgodę na systematyczne zwiększanie wydatków na obronę do poziomu 2% PKB, ale jednocześnie postulują kolejny specjalny fundusz na renowację infrastruktury, który ma liczyć 500 miliardów euro. Do tego lewicy marzy się wprowadzenie od przyszłego roku płacy minimalnej na poziomie 15 euro za godzinę. Zdecydowanie pozytywnym punktem jest natomiast pozostawienie na stanowisku ministra obrony Borisa Pistoriusa, co gwarantuje kontynuację podjętych działań.
A może 5%?
Zupełnym zaskoczeniem, chyba także wewnątrz gabinetu Merza, była deklaracja ministra spraw zagranicznych Johanna Wadephula zgłoszona na szczycie ministerialnym NATO w tureckiej Antalyi 15 maja. Partyjny kolega kanclerza stwierdził, że Niemcy powinny wydawać na obronę nawet 5% PKB. Próg ten miałby zostać osiągnięty poprzez zwiększenie wydatków na obronę do 3,5% PKB i przeznaczanie kolejnego 1,5% na użyteczną z punktu widzenia wojska infrastrukturę, taką jak drogi, koleje, mosty, porty i lotniska. Wadephul nie wpadł sam na ten pomysł, lecz podchwycił ideę sekretarza generalnego NATO Marka Ruttego.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 1700 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Ministra spraw zagranicznych poparł Markus Söder, szef siostrzanej chadeckiej partii CSU i premier rządu krajowego Bawarii. Jego zdaniem osiągnięcie progu 3,5% PKB do roku 2030 to niezbędne minimum, a 5% PKB jest warte rozważenia.
Na wypowiedź Wadephula pozytywnie zareagowały rynki. Wartość akcji Rheinmetalla wzrosła o 6%. Wydatki na obronę na poziomie 3–3,5% PKB pojawiają się w dyskusjach już od kilku miesięcy. Tyle wynosi budżet Pentagonu, a zdaniem części ekonomistów taki próg dałby istotny bodziec rozwojowy dla europejskiej, w tym przede wszystkim niemieckiej, gospodarki. Natomiast o 5% PKB mówił Donald Trump. W niemieckich mediach spekuluje się, że minister chciał w ten sposób zapunktować u prezydenta Stanów Zjednoczonych. Kwestia ta ma być dyskutowana na czerwcowym szczycie NATO.
Legion problemów
Nie zmienia to podstawowej kwestii: skąd na to wszystko wziąć pieniądze? Wydatki na poziomie 3,5% PKB oznaczałyby budżet Bundeswehry w okolicach 150 miliardów euro, 5% PKB to już 215 miliardów euro. Po wypowiedziach Wadephula i Södera nawet wśród zwolenników odbudowy niemieckiego potencjału militarnego zapanowała konsternacja. Pewnym sposobem na obejście tego są projekty europejskie, do których chętnie odwołuje się Merz. Oprócz środka do zdobycia potrzebnych funduszy kanclerz zdaje się w tym widzieć sposób na uspokojenie wszystkich zaniepokojonych odbudową potęgi militarnej Niemiec.
Pieniądze to nie wszystko. Merz w exposé opowiedział się za utrzymaniem zaciągu ochotniczego. Zachętą do wstępowania do wojska mają być atrakcyjne wynagrodzenie i inne benefity. Carlo Masala z monachijskiego Uniwersytetu Bundeswehry zwraca uwagę, że Niemcy mają 181 tysięcy żołnierzy służby czynnej i 34 tysiące rezerwistów, co nijak nie daje szans na stworzenie najsilniejszego konwencjonalnego wojska w Europie. Według inspektora generalnego Bundeswehry, generała Carstena Breuera, niemieckie potrzeby wynoszą 460 tysięcy żołnierzy i rezerwistów. W obecnej sytuacji nie ma szans na wystawienie więcej niż trzech dywizji, z czym i tak są problemy. Stąd pomysły, aby wojska lądowe wzmocnić poprzez utworzenie czwartej dywizji, grupującej jednostki Landwehry (obrony terytorialnej).
Kolejny problem to rozbudowa koniecznych mocy przemysłowych, o czym szerzej pisaliśmy już kilka lat temu. Opóźnia to dostawy, zwłaszcza gdy pojawiają się nowe pomysły na udoskonalenia. Ciekawy przykład opisuje magazyn związku rezerwistów Bundeswehry .loyal. Chodzi o samobieżny zestaw przeciwlotniczy Skyranger 30 na podwoziu transportera opancerzonego Boxer. Prototyp został już dostarczony, jednak dostawy pierwszej partii rozpoczną się nie w roku 2026, jak pierwotnie planowano, ale w 2027. Opóźni to formowanie pierwszego batalionu przeciwlotniczego wojsk lądowych. Sztab jednostki ma powstać w Lüneburgu w październiku tego roku, jednak samo formowanie batalionu trzeba było wydłużyć. Ma się ono zakończyć w październiku 2028 roku.
Verzögerung beim Wiederaufbau der mobilen #Flugabwehr des Heeres:
Eigentlich sollte ein erstes Bataillon mit dem Flugabwehrkanonenpanzer #Skyranger (Foto) ab 2026 in Lüneburg aufgestellt werden. Laut einem Sprecher des Heeres gegenüber loyal ist die Aufstellung nun für… pic.twitter.com/wMmPNzoDCZ
— .loyal – Das Magazin für Sicherheitspolitik (@loyalmagazin) May 16, 2025
Gazeta dowiedziała się od Rheinmetalla, że przyczyną opóźnień w dostawach są zmiany w module napędowym, które mają poprawić wydajność hamowania. Według koncernu dostawy da się przyspieszyć, jednak ich zakończenie będzie opóźnione o mniej więcej pięć miesięcy.
Marine łapie wiatr w żagle
Być może zmiana na szczytach władzy zachęciła marynarkę wojenną, aby spróbować skorzystać z okazji. Marine opublikowała dokument Kurs Marine (plik pdf tutaj) kreślący plany rozwoju do roku 2035. W praktyce jest to odgrzewany kotlet, lekko odświeżona wersja Zielbild Marine 2035+ z roku 2023. Przypomnijmy, że dwa lata temu dokument zniknął ze strony Bundeswehry w dniu publikacji. Spekulowano, że skala ambicji była nie na rękę politykom, a sam dokument opublikowano bez zgody ministerstwa obrony.
Być może w dowództwie marynarki wojennej uznano, że klimat stał się bardziej sprzyjający i skorzystano z gotowych materiałów. Kurs Marine, tak samo jak Zielbild Marine 2035+, jako główne zadania stawia odstraszanie i obronę, w wymiarze zarówno narodowym, jak i sojuszniczym. Jasno wskazuje na to podtytuł dokumentu: Den Gegner abschrecken. Die Freiheit auf See verteidigen (Odstraszyć przeciwnika. Obronić wolność na morzu). Niemieccy admirałowie już wcześniej zdawali sobie sprawę, że w większym stopniu muszą wypełniać zobowiązania sojusznicze. Wydarzenia wokół Jemenu i zawirowania amerykańskiej polityki dostarczyły argumentów zwolennikom szerszego zaangażowania się w ochronę żeglugi na wodach odległych od północnego Atlantyku, Morza Północnego i Bałtyku.
Tym zadaniom ma podołać flota złożona z piętnastu fregat, sześciu do dziewięciu korwet i podobnej liczby okrętów podwodnych. Duży nacisk położono też na pozyskanie i wdrożenie systemów bezzałogowych: powietrznych, nawodnych i podwodnych. Niemiecka admiralicja wykazuje duże zainteresowanie morską amunicją krążącą, a także pozyskaniem trzech dużych bezzałogowych „okrętów arsenałów”, mających zapewnić dodatkową siłę ognia fregatom. Jak jednak zwraca uwagę analityk Alex Luck, do tej pory Marine nie była w stanie wybrać nawet małego bezzałogowca pionowego startu i lądowania dla korwet. dotychczasowe osiągnięcia na polu „dronifikacji” Bundeswehry budzą duży sceptycyzm względem ambitnych planów.
In the context of drones it is worth noting the German Navy, like the other services, has so far mostly failed introducing any significant capability. The most recent example is the failed Skeldar VSTOL UAV for K130. This doesnt stop Marine from formulating grand aspirations: /6
— Alex Luck (@AlexLuck9) May 15, 2025
Taurusów jak nie było tak nie ma
Zajęcie fotela kanclerskiego przez Merza na nowo rozbudziło w Ukrainie nadzieje na dostawy Taurusów. Merz był otwartym zwolennikiem przekazania pocisków manewrujących. Jednak koalicyjni socjaldemokraci zdania nie zmienili i blokują sprawę z równie dużym zaangażowaniem co Olaf Scholz. W ostatnich dniach pojawiła się informacja, że dostawy Taurusów nie są rozpatrywane przez rząd w Berlinie. Wcześniej pojawiały się sygnały o blokowaniu dostaw przez administrację Trumpa. Pociski zawierają elementy amerykańskiej produkcji.