Przedsiębiorstwo L3Harris poinformowało 27 sierpnia o oblocie nosiciela systemu ARES. Ma to być kompleks zwiadu i rozpoznania radioelektronicznego nowej generacji przeznaczony dla wojsk lądowych Stanów Zjednoczonych. Jego wprowadzenie do służby będzie stanowiło kolejny krok w długofalowym procesie rozwoju zdolności ISR (wywiad, dozór, rozpoznanie) i WRE w szeregach US Army realizowanym z myślą o przyszłym polu walki, na którym Amerykanie zmierzą się z równorzędnymi przeciwnikami.

ARES – co jest skrótowcem od Airborne Reconnaissance and Electronic warfare System (powietrzny system rozpoznania i walki elektronicznej) – jest demonstratorem technologii programu o równie mitologicznej nazwie HADES (High Accuracy Detection and Exploitation System – Wysoko Precyzyjny System Wykrywania i Wykorzystania). Zadaniem tego drugiego będzie integrowanie zdolności floty maszyn ISR będącej do dyspozycji US Army z wyposażeniem do wykonywania powierzanych im zadań. Tłumacząc z urzędniczego na ludzkie: ARES to platforma, zaś HADES to właściwy kompleks zbierania i przekazywania danych, system zabudowany na statku powietrznym.

Nosicielem ARES-a jest zmodyfikowany bizjet Bombardier Global 6000, który według producenta może się pochwalić długotrwałością lotu wynoszącą 18 godzin, z czego większość spędza na wysokości przelotowej 12 500 metrów. Granicę 12 kilometrów uznaje się obecnie za praktyczne minimum w kwestii działań samolotów zwiadowczych ze względu zarówno na większe pole widzenia, jak i na ochronę przed nieprzyjacielską obroną przeciwlotniczą. Większy zasięg umożliwia również działania z baz położonych dalej od strefy zagrożenia, dajmy na to, atakiem za pomocą pocisków balistycznych.



L3Harris podkreśla również, że samoloty serii Global 6000/6500 mogą zabrać wyposażenie o masie do 6350 kilogramów, co umożliwia im zabranie dowolnego czujnika będącego obecnie na wyposażeniu US Army, a także zapewnia zapas udźwigu (oraz przestrzeni i zasilania), żeby pomieścić wyposażenie, które powstanie w przyszłości. Przedsiębiorstwo chwali się, że modyfikacje samolotu zajęły ledwie sześć miesięcy. Kontrakt na budowę ARES-a przyznano w listopadzie ubiegłego roku.

Warto zwrócić uwagę, że nazwa ARES kryje w sobie przekaz reklamowy. W swojej obecnej postaci platforma nie dysponuje bowiem zdolnością walki elektronicznej. Pułkownik James DeBoer, zarządzający programami samolotów w US Army, powiedział wiosną tego roku serwisowi Defense News, że być może nigdy takiej zdolności nie uzyska. Nazwa ma jednak przypominać urzędnikom w Pentagonie, że w razie potrzeby furtka pozostaje otwarta. Na razie jednak HADES ma się skupiać na zdolnościach wywiadu elektronicznego (ELINT) i łącznościowego (COMINT).

Część zdolności HADES-a i czujników, które ma przenosić, testowano w ostatnich kilkunastu miesiącach na innej platformie noszącej nazwę wprost z Olimpu – ARTEMIS, czyli Airborne Reconnaissance and Targeting Multi-Mission Intelligence System. W tym przypadku nosicielami są dwa samoloty Bombardier Challenger 650 stanowiące własność podmiotu prywatnego i wydzierżawione przez Pentagon. „Artemida” ma w tym gronie bodaj najlepiej dobrane imię, skoro mówimy o platformie mającej wykrywać, śledzić i identyfikować cele. Samoloty te latały zarówno nad Europą, jak i nad Japonią.



Według niepotwierdzonych informacji ARES i ARTEMIS przenoszą zupełnie odmienne pakiety wyposażenia zwiadowczego. Rzecz w tym, aby pozyskane dane się nie dublowały, ale żeby wspólnie utworzyły pełniejszy obraz tego, czego US Army może się spodziewać po przyszłym Hadesie.

HADES ma się stać następcą wiekowych samolotów RC-12 Guardrail i MC-12 Enhanced Medium Altitude Reconnaissance and Surveillance System (EMARSS), opartych na płatowcach rodziny Beechcraft King Air. Wiadomo, że RC-12X zaliczają się do najbardziej awaryjnych statków powietrznych w amerykańskich siłach zbrojnych i że logistycy US Army muszą dokonywać cudów, aby utrzymać ich sprawność.

RC-12P Guardrail w Iraku.
(US Air Force / Airman First Class Andrew Oquendo)

Możliwe, że HADES wyprze także dwa inne samoloty: EO-5C Airborne Reconnaissance Low i RO-6A Airborne Reconnaissance Low-Enhanced. Ten pierwszy oparty jest na czterosilnikowym płatowcu de Havilland Canada Dash 7, drugi zaś – na dwusilnikowym Dashu 8. Wszystkie te platformy są zoptymalizowane do działań przeciwpartyzanckich, takich, jakie toczono przez ostatnie dwadzieścia lat w Iraku i Afganistanie. HADES ma się nadawać do użycia przeciwko bardziej wymagającemu nieprzyjacielowi.



Dalsze plany są jeszcze ambitniejsze. HADES miałby otrzymać radiolokator dozorowania naziemnego z funkcją wskazywania lądowych celów ruchomych. Tym sposobem US Army stworzyłaby następcę samolotu rozpoznania i zarządzania polem walki E-8 Joint STARS. USAF postanowił, że nie będzie inwestował w opracowanie nowego samolotu tej klasy, co oczywiście było nieprzyjemną niespodzianką dla wojsk lądowych. A skoro lotnicy nie chcą zapewnić US Army tego jakże jej potrzebnego systemu, być może ona sama się tym zajmie.

RO-6A ARL-E.
(US Army)

Mimo że obecnie L3Harris posadowiło ARES-a na płatowcu Globala 6500, lista kandydatów do roli nosiciela systemu HADES jest dłuższa. Wymienia się między innymi samoloty patrolowe P-8A Poseidon, bezzałogowe statki powietrzne RQ-4 Global Hawk czy inne bizjety – Gulfstreamy G550, które kilka lat temu wybrano jako podstawę samolotów walki radioelektronicznej EC-37B Compass Call. Dla US Army istotnym czynnikiem jest prędkość przelotowa, która powinna być jak największa, aby umożliwić jak najszybsze przebazowanie samolotu w rejon kryzysu.

Na tym polu Globak Hawk wypada słabo w porównaniu z Poseidonem i Globalem 6500 (jego prędkość przelotowa to około 570 kilometrów na godzinę). Ma jednak szereg innych zalet. Choćby tę, że USAF chce wycofać część Global Hawków, co oznacza, że wojska lądowe potencjalnie mogłyby je otrzymać za bezcen.



Co więcej, jak już wielokrotnie pisaliśmy, US Army jest świadoma rosnącego ryzyka wojny z równorzędnych przeciwnikiem (zobacz też: OMFV zoptymalizowany przeciw Rosji). Dlatego też w kwestii HADES-a tak istotna jest zdolność działania spoza zasięgu wrogiej obrony powietrznej lub przynajmniej najgroźniejszych jej komponentów. A to z kolei sugeruje, że najlepszym płatowcem byłby właśnie RQ-4, mający pułap praktyczny 18 tysięcy metrów i będący, rzecz jasna, bezzałogowcem.

Postawienie na Global Hawka wpisałoby się wobec tego w trend przerzucania na drony zadań wykonywanych dotąd przez wysoko wartościowe samoloty załogowe, tak aby można było je wykonywać bliżej terytorium przeciwnika. W US Navy przedstawicielem tego trendu jest latająca cysterna MQ-25 Stingray, a US Air Force także myśli o bezzałogowych powietrznych tankowcach. Notabene głównym powodem rezygnacji z opracowania następcy Joint STARS-a jest właśnie przekonanie o zbyt dużym zagrożeniu dla samolotów tego rodzaju na współczesnym polu walki.

Za kulisami mówi się o zapotrzebowaniu US Army na dziesięć samolotów tej klasy. Docelowo HADES ma się stać kluczowym węzłem w sieciocentrycznym środowisku walki, elementem określanym przez Amerykanów jako Sensor to Shooter network enabler, umożliwiającym wymianę danych między środkami ich pozyskiwania a żołnierzami wykorzystującymi te dane do realizacji zadań bojowych. US Army widzi w tym miejscu jeden z priorytetów swojej modernizacji.

Zobacz też: Rosyjska telenowela z Armatą i Cyrkonami trwa w najlepsze

L3Harris