Skoro powiedziało się „A”, trzeba powiedzieć „B”. Kremlowski watażka powiedział i w ślad za wycofaniem się z porozumienia zbożowego (o czym pisaliśmy wczoraj) zagroził niszczeniem frachtowców, które zaryzykowałyby uczestniczenie w eksporcie ukraińskich płodów rolnych.

Rzecz jasna, groźby nie wyrażono aż tak wprost. Zamiast tego ministerstwo „obrony” oświadczyło, że od 20 lipca wszystkie statki wchodzące do ukraińskich portów będą uznawane za przewożące uzbrojenie. Państwa, w których takie jednostki są zarejestrowane, będą zaś uznane za uczestników wojny po stronie Ukrainy. Oczywiście w tym wszystkim kryje się też groźba zatapiania statków bez ostrzeżenia.



Prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował tymczasem, że w atakach na infrastrukturę portową w obwodzie odeskim przeprowadzonych nocą z 18 na 19 lipca Moskale zniszczyli między innymi 60 tysięcy ton zboża w Czarnomorsku pod Odessą. Czekało ono na załadunek i przewóz do Chin, które są największym odbiorcą ukraińskiego zboża (notabene drugim największym jest… Hiszpania). Ten konkretny transport miał opuścić Ukrainę już dwa miesiące temu, co najlepiej pokazuje, jak bardzo utrudniony jest eksport.

Pojawiło się już kilka pomysłów, jak zaradzić tej sytuacji. Jedna opcja to otwarcie nowego korytarza zbożowego przez wody terytorialne Rumunii i Bułgarii. Są to państwa członkowskie NATO, więc statki byłyby tam bezpieczne. Po wyjściu z Odessy statek miałby do pokonania 140 kilometrów, nim znalazłby się na wodach, na których Rosja nie odważyłaby się go zaatakować. Ale w pierwszej fazie rejsu byłby narażony przez wiele godzin na ataki zwłaszcza ze strony okrętów podwodnych. A przecież Ukraina nie ma praktycznie żadnych środków ZOP.

Większą nadzieję może budzić opcja chorwacka. Tamtejszy resort obrony zaproponował otwarcie swoich linii kolejowych i portów na Adriatyku do celów eksportu ukraińskiego zboża.

Tranzyt zboża przez Polskę trwa – zakaz importu obejmuje wyłącznie import na rynek polski, a nie tranzyt. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział już, że zakaz (obejmujący pszenicę, kukurydzę, rzepak i słonecznik) będzie utrzymany dłużej niż do przewidzianego decyzją Komisji Europejskiej 15 września. Ale (wbrew alarmistycznym komentarzom pojawiającym się tu i ówdzie w mediach) tranzytu nikt nie zakazuje. Szkopuł w tym, że infrastruktura w naszym kraju nie da rady przesłać całego ukraińskiego eksportu na Bałtyk. Nawet nie ma o czym marzyć.



W wywiadzie udzielonym magazynowi Time ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba powiedział, że Kijów jest gotów wznowić eksport zboża pomimo blokady i że nie cofnie się przed żadnym ryzykiem. Podkreślił jednak, iż Ukraina nie zamierza szafować niczyim życiem i ma nadzieję, że sojusznicy wraz z ONZ znajdą rozwiązanie i obnażą rosyjski blef.

A co na froncie?

Dziś najcięższe walki trwały na niewielkim odcinku między Krasnohoriwką a Marjinką, tuż obok Doniecka. Ukraińcy odparli tam zakrojone na dużą skalę natarcie, niszcząc prawdopodobnie trzy czołgi i sześć pojazdów opancerzonych. Pochwalili się także postępami na kierunku tawrijskim (a może bardziej po naszemu: taurydzki?), czyli po prostu krymskim. Ukraińcy określają go w ten sposób, aby uniknąć dyskusji, czy wolno im odbijać Krym czy też byłaby to zbyt wielka zniewaga dla Putina. Rzecznik ugrupowania walczącego na tym kierunku Walerij Szerszeń stwierdził, że ukraińska szpica posunęła się o kilometr naprzód.

Po udanym ukraińskim ataku na skład amunicji na poligonie koło miasta Stary Krym (rzecz jasna, na Krymie) władze okupacyjne podjęły dziś rano decyzję o ewakuowaniu około 2 tysięcy mieszkańców okolicznych wsi. Droga z Sewastopola do Kercza, mająca kluczowe znaczenie dla sprawnego funkcjonowania półwyspu, została zamknięta na odcinku przy Starym Krymie. Nieoficjalnie wiadomo, że w składzie mogło się znajdować kilkadziesiąt irańskich samolotów pocisków Szahed-136.

Prokremlowskie kanały na Telegramie piszą, że za sytuację w Nowym Krymie odpowiadają dostarczone przez Wielką Brytanię pociski manewrujące Storm Shadow.

Teraz – kiedy piszemy niniejszy tekst – jest tuż przed północą. W obwodzie odeskim ponownie ogłoszono alarm lotniczy. Najeźdźcy będą trzeci dzień z rzędu próbowali sparaliżować port i sterroryzować mieszkańców.

Aktualizacja (20 lipca, 15.20): W reakcji na rosyjskie groźby Ukraina postanowiła odpowiedzieć pięknym za nadobne. Ukraińskie ministerstwo obrony potępiło Moskali za atakowanie prawa wolności żeglugi, przypomniało los krążownika Moskwa i zapowiedziało, że od północy 21 lipca wszystkie jednostki zmierzające do rosyjskich portów czarnomorskich, a także do portów ukraińskich okupowanych przez Rosję, mogą być uznane za transportujące ładunki o przeznaczeniu wojskowym „ze wszystkim odpowiednim ryzykiem”.

© Raimond Spekking / CC BY-SA 4.0 (via Wikimedia Commons)