Dowódca holenderskich sił powietrznych, generał broni Dennis Luyt, powiedział, że holenderskie lotnictwo będzie się w najbliższym czasie koncentrowało na szkoleniu w prowadzeniu walk powietrznych. Umiejętność ta została zmarginalizowana w ostatnich latach na rzecz misji atakowania celów lądowych.

W ostatnich latach w czasie operacji prowadzonych w Afganistanie, Iraku czy Afryce piloci myśliwców i śmigłowców koncentrowali się na misjach powietrze–ziemia, osłabiając swoje umiejętności w walkach powietrznych. W czasie ostatniej misji mającej na celu zwalczanie islamistów na Bliskim Wschodzie sześć holenderskich F-16 wykonało ponad 2000 misji i zrzuciło ponad 1800 bomb. Z kolei cztery śmigłowce AH-64 i trzy CH-47 działały w Mali odpowiednio do grudnia ubiegłego roku i do marca tego roku.

Generał Luyt dodał, że misje wsparcia wojsk lądowych dały duży wkład w bezpieczeństwo narodowe, ale teraz sytuacja się zmieniła: przewagi w powietrzu nie można już uznawać za pewnik i trzeba ją sobie będzie wywalczyć. Dlatego wycofanie się z misji w Afrycie i na Bliskim Wschodzie ma pozwolić nie tylko na poprawienie stanu technicznego maszyn, ale również na przeprowadzenie szkoleń dla pilotów, którzy od dawna zajmowali się tylko jednym typem misji.

Częścią planu szkolenia był udział holenderskich pilotów w tegorocznych ćwiczeniach „Red Flag” w Stanach Zjednoczonych i krajowych „Frisian Flag”, a przed nimi jeszcze kilka ćwiczeń europejskich.

Po tej serii manewrów holenderskie samoloty powrócą do wykonywania misji międzynarodowych. Powrót na Bliski Wschód planowany jest na początek przyszłego roku, a śmigłowcowa misja w Mali miałaby się ponownie rozpocząć w 2019 roku. Jak jednak podkreślił generał, ostateczne decyzje polityczne jeszcze nie zapadły.

(defensenews.com)

US Air Force / Samuel King Jr.