W listopadzie 1937 roku wódz Trzeciej Rzeszy Adolf Hitler ujawnił szefom swoich służb wojskowych, że ma zamiar w przyszłości rozpocząć wojnę z Wielką Brytanią. Zdawał sobie sprawę, że choć Wehrmacht ma ogromną przewagę na lądzie nad armią brytyjską, bardzo słaba niemiecka marynarka wojenna nie miałaby żadnych szans w starciu z potężną Royal Navy.

Plan Z

Żeby całkowicie zwyciężyć wielkie imperium brytyjskie, Hitler potrzebował silnej floty złożonej z potężnych okrętów wojennych. Tak powstał tzw. plan „Z” – plan znacznej rozbudowy marynarki i położenia nacisku na budowę potężnych pancerników i krążowników. Plan „Z” zakładał, że flota budowana ma być podzielona na cztery grupy: okręty zdolne walczyć z brytyjską Home Fleet, okręty „rajdery” – zdolne dokonywać dalekich rajdów w celu atakowania statków handlowych – oraz dwie grupy składające się z okrętów wsparcia dla dwóch pierwszych grup uderzeniowych.

Do chwili wybuchu wojny ledwie rozpoczęto realizację tego nader ambitnego planu. Z zakładanych dziesięciu pancerników, trzech pancerników kieszonkowych, szesnastu krążowników, dwóch lotniskowców i 190 U-Bootów niewiele udało się wybudować. Wystarczy przytoczyć, że Wielka Brytania w drugiej połowie 1939 roku miała przewagę nad Niemcami w samych pancernikach w stosunku 7:1. W tej sytuacji oczywiście niemożliwe było podjęcie walki z Royal Navy, gdyż taka próba skończyła się by się samobójczo dla Kriegsmarine.

Bismarck – pierwsza odsłona

Wielki admirał Raeder nie mógł jednak się poddać i pozwolić sobie na bezczynność, nawet w obliczu przytłaczającej przewagi wroga. Ponieważ otwarta konfrontacja z okrętami floty brytyjskiej nie wchodziła w grę, naczelne dowództwo Kriegsmarine postawiło na przechwytywanie i niszczenie konwojów alianckich z pomocą dla zagrożonej Wielkiej Brytanii. Logiczne było, że im więcej statków handlowych z zaopatrzeniem niezbędnym dla kontynuowania wojny pójdzie na dno, tym trudniejsza stanie się sytuacja Wysp Brytyjskich. Niszczenie i dezorganizowanie dostaw – to był główny cel, który wyznaczono krążownikom, U-Bootom i przede wszystkim pancernikom floty niemieckiej. Niemcy zdecydowanie postawiły na korsarstwo, bardzo skutecznie w ramach operacji „Berlin” zaprezentowana przez dwa bliźniacze pancerniki – Scharnhorst i Gneisenau, które w ciągu 59-dniowego rajdu w lutym i marcu 1941 roku zatopiły dwadzieścia dwa alianckie statki handlowe. Raeder, zachęcony takimi spektakularnymi sukcesami jego mniejszych pancerników, postanowił użyć asa atutowego. Zdecydował się wypuścić w morze kolosa, który miałby siać zniszczenie na wodach Oceanu Atlantyckiego, niszcząc konwój za konwojem i osłabiać w ten sposób gospodarkę Wielkiej Brytanii. Tym „największym piratem” Atlantyku był Bismarck – najpotężniejszy (wspólnie z bliźniaczym Tirpitzem) pancernik niemiecki, jaki kiedykolwiek powstał.

Bismarck został zamówiony już w 1935 roku w stoczni Blohma i Vossa w Hamburgu i tam też został zwodowany 14 lutego 1939 roku. Na ceremonii wodowania obecny był Hitler i wielu innych dygnitarzy partyjnych. Nowy niemiecki pancernik był naprawdę potężną i nowoczesną jednostką. 42 tysiące ton wyporności standardowej, 251 metrów długości, silne opancerzenie, nowoczesny system kierowania ogniem, skomplikowany system grodzi wodoszczelnych czy wreszcie potężne uzbrojenie czyniły z Bismarcka prawdziwego „asa atutowego” Kriegsmarine. Ten atut Niemcy postanowili wykorzystać, by skutecznie niszczyć konwoje z pomocą dla Wysp Brytyjskich i przechylić w ten sposób szalę w tej wojnie na swoją korzyść.

26 kwietnia 1941 r. wielki admirał Raeder postanowił, że „Ćwiczenia Reńskie”, czyli rajd Bismarcka na Atlantyk w celu niszczenia konwojów, mają rozpocząć się jak najszybciej i że pancernikowi w tej wyprawie towarzyszyć ciężki krążownik Prinz Eugen. Wyznaczony na dowódcę operacji admirał Günther Lütjens nie był zadowolony z decyzji przełożonego – Prinz Eugen był po prostu za słaby, żeby podjąć skuteczną walkę z ewentualnym zagrożeniem w postaci brytyjskich pancerników. Raeder postawił na swoim, argumentując, że wojna na Atlantyku musi rozstać skutecznie ożywiona. Lütjens wraz ze sztabem zaokrętował się więc 12 maja na pokładzie Bismarcka, co dowódca pancernika, komandor Ernst Lindemann, przyjął z wielkim niezadowoleniem. Żaden dowódca nie lubi, gdy w jego bezpośrednim otoczeniu wciąż znajduje się przełożony, który przejmuje w praktyce dowodzenie, odsuwając go na margines.

Bismarck wychodzi w morze

18 maja 1941 roku Bismarck wyszedł z portu w Gotenhafen (Gdyni), rozpoczynając tym samym „Rheinubung” – operację „Ćwiczenia Reńskie”. W jego zbiornikach, mogących pomieścić około 8300 ton paliwa, w wyniku pęknięcia węża do tankowania znalazło się około 200 ton paliwa mniej, co poważnie zaważyło na dalszych losach okrętu.

Następnego dnia Bismarck spotkał się koło Rugii z Prinzem Eugenem i niszczycielami eskortowymi. Zespół skierował się ku Cieśninie Duńskiej. Okazało się to błędem, ponieważ na tym obszarze panował ożywiony ruch statków i przejście dużego zespołu okrętów niemieckich zostało łatwo dostrzeżone. Załoga neutralnego statku szwedzkiego poinformowała o ruchach wrogich okrętów brytyjskiego attaché morskiego w Sztokholmie, który szybko skontaktował się z admiralicją w Londynie. 21 maja rano cztery brytyjskie samoloty dostrzegły Bismarcka i Prinza Eugena, a w południe dokładne zdjęcia obu jednostek cumujących w norweskich fiordach koło Bergen wykonał pilot Supermarine’a Spitfire’a Michael Suckling. Niemieckie rajdery utraciły istotny element zaskoczenia.

Brytyjczycy zareagowali szybko. Jednak wysłane przez nich nad fiordy bombowce spóźniają się – pięć bombowców zrzuciło bomby na pusty fiord, gdzie wcześniej stacjonowały niemieckie okręty. Te zaś kierowały się już w kierunku przejścia między Grenlandią a Islandią, licząc na swą szybkość i trudne warunki atmosferyczne bardzo utrudniające ich dostrzeżenie przez jednostki brytyjskie. Jednak głównodowodzący Home Fleet, admirał sir John Tovey, po otrzymaniu meldunków, że fordy norweskie gdzie wcześniej stacjonowały rajdery są puste, założył słusznie, że będą chciały się szybko przedrzeć na Atlantyk drogą duńską właśnie przez cieśninę. Nie chcąc czekać dłużej i obawiając się o los 9 konwojów będących obecnie na oceanie i ich konfrontacji z potężnym Bismarckiem, zespół operacyjny Home Fleet pod dowództwem wiceadmirała Lancelota Hollanda wyszedł 21 maja ze swej bazy w Scapa Flow na Orkadach. Składał się z największego wówczas okrętu świata – krążownika linowego Hood – dumy marynarki brytyjskiej, nowego pancernika Prince of Wales a także z sześciu niszczycieli. Następnego dnia do pościgu dołączył King George V (okręt flagowy Toveya), lotniskowiec Victorious, cztery krążowniki i niszczyciele oraz krążownik linowy Repulse – silnie uzbrojony w sześć dział kalibru 381 mm. Rozpoczęło się wielkie polowanie.

23 maja wieczorem płynące już bez eskorty niszczycieli Bismarck i Prinz Eugen w najwęższym miejscu Cieśniny Duńskiej nawiązały po raz pierwszy walkę. Brytyjski ciężki krążownik Norfolk, od pewnego czasu tropiący oba okręty, w wyniku błędu nawigacyjnego i złej pogody podpłynął zbyt blisko obu rajderów i został ostrzelany, na szczęście nie przyjmując żadnego bezpośredniego trafienia. Sam Norfolk jednak nie stanowił zagrożenia dla Bismarcka a co dopiero dla dwóch okrętów niemieckich razem. Bismarck był naprawdę potężnym okrętem, mógł podejmować równą walkę z każdym nawet najsilniejszym pancernikiem Royal Navy. Jego artyleria główna – osiem dział kalibru 381 mm – potrafiła wystrzeliwać ogromne pociski na odległość 36,2 km z bardzo dobrą celnością, co było zasługą wyszkolenia artylerzystów i świetnego systemu kierowania ogniem. Ponadto uzbrojony był w dwanaście dział kalibru 150 mm artylerii średniej i pięćdziesiąt dział artylerii przeciwlotniczej kalibru od 20 do 105 mm, co łącznie dawało mu wielką siłę ognia i możliwość walki z więcej niż jednym na raz przeciwnikiem. Strzały oddane w kierunku Norfolka nie były jednak popisowe – nie dość, że były niecelne, to jeszcze siła wstrząsu podczas oddawania salw uszkodziła dziobową stację radiolokacyjną, co w praktyce oślepiło Bismarcka od przodu i zmusiło Prinza Eugena do wysunięcia się na czoło zespołu. Był to kolejny niefortunny dla załogi Bismarcka incydent, co prawda nie bardzo poważny, ale skutecznie obniżył sprawność bojową okrętu, która dla powodzenia misji powinna być najwyższa.

Następnego dnia po małej potyczce z Norfolkiem w wyniku meldunków z jego pokładu oraz z pokładu Suffolka (bliźniaczego okrętu Norfolka, trzymającego się z tyłu za niemieckimi piratami) wiceadmirał Holland otrzymał dokładne położenie rajderów i postanowił nawiązać bitwę. O godzinie 5.47 rano 24 maja marynarze niemieccy z pokładu Bismarcka dostrzegli dwa wielkie okręty brytyjskie. Wiceadmirał Holland dowodzący z pokładu Hooda popełnił jednak na początku poważny błąd, idąc na cel pod ostrym kątem, co wyłączało z walki sześć dział burtowych i rufowych artylerii głównej Hooda (notabene takiej samej jak na Bismarcku: osiem dział kalibru 381 mm). Do walki z potężnym korsarzem musiały więc wystarczyć działa dziobowe. Holland szedł pod tak ostrym kątem, ponieważ pragnął jak najszybciej skrócić dystans i nie dopuścić, aby pociski wroga nie dosięgły zbyt cienko opancerzonych pokładów Hooda – poważnego mankamentu, od dwudziestu lat nienaprawionego. Jak się okazało, śmiertelnego w skutkach.

Wielkie zwycięstwo Bismarcka

Dwa potężne okręty brytyjskie zaczęły tytaniczną bitwę, jedną z najbardziej znanych w historii bitew morskich drugiej wojny światowej. Potężne działa rozpoczęły ogień z 23 kilometrów, koncentrując go na… Prinzu Eugenie, który z dalekiej odległości był łudząco wręcz podobny do Bismarcka (ten sam profil, układ kominów itp.). Był to bardzo poważny w skutkach błąd, bowiem podczas gwałtownej wymiany ognia między wielkimi jednostkami liczyły się skuteczne i szybko uzyskane trafienia i koncentracja ognia na silniejszym przeciwniku. Żadnego z tych warunków nie udało się w już od początku potyczki uzyskać okrętom brytyjskim. Na domiar złego żadna salwa ich dział nie wyrządziła żadnej krzywdy mniejszemu krążkownikowi niemieckiemu, który wkrótce przyłączył się do wspierania ogniem Bismarcka, skupiającego już ostrzał na groźniejszym Hoodzie. Już trzecia jego salwa celnie nakryła największy okręt Royal Navy. Prinz Eugen także trafił Hooda, wywołując na jego pokładzie pożar. Cztery minuty później pocisk wystrzelony z dział Bismarcka przebił cienko opancerzony pokład okrętu, wpadł do umieszczonego pod pokładem magazynu amunicji przeciwlotniczej kalibru 102 mm i rozerwał się tam, powodując gigantyczną eksplozję. W jednej chwili wybuchło 100 ton kordytu, a ogień błyskawicznie ogarnął rufę statku. Wybuch był tak potężny, że wręcz rozerwał Hooda na kawałki. Kula ognia – olbrzymi słup dymu i płomieni – wzniosła się na 300 metrów! Siła eksplozji wyrzuciła w górę dwa rufowe 15-calowe działa umierającego krążownika, a dwa przednie działa oddały nagle samoistnie salwę, spowodowaną zapewne zwarciem w obwodach elektrycznych w wieży. W ciągu zaledwie dwóch minut Hood wraz z 1420 członkami załogi i wiceadmirałem Hollandem zatonął w głębinach. Później udało się uratować tylko trzy osoby.

HMS Hood z profilu, stan na rok 1921 (rys. Emoscopes, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0)

HMS Hood z profilu, stan na rok 1921
(rys. Emoscopes, Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0)

W ciągu trwającej ledwie sześć minut wymiany ognia wielki Hood został zdruzgotany i poszedł na dno. Na placu boju pozostał Prince of Wales, nowoczesny brytyjski pancernik uzbrojony w dziesięć dział kalibru 356 mm. Prinz Eugen i Bismarck szybko przerzuciły ostrzał na niego, uzyskując w ciągu dwunastu minut od siedmiu do ośmiu trafień; brytyjski okręt stracił trzynastu ludzi i nabrał 300 ton wody. Uszkodzony pancernik postawił zasłonę dymną i zaczął uciekać, jednak admirał Lütjens, bojąc się, że Prince of Wales mógłby naprowadzić jego zespół na pancerniki brytyjskie i ponadto mając mało paliwa, pozwolił mu odpłynąć. To posunięcie zostało skrytykowane zarówno przez komandora Lindemanna, jak i przez samego Hitlera, który był niezadowolony, że Bismarck nie osiągnął pełnego zwycięstwa i nie zatopił także drugiego przeciwnika.

Mimo to nie ulegało wątpliwości, że Bismarck i towarzyszący mu krążownik odniosły wielkie zwycięstwo, zatapiając dumę Royal Navy i zadając tym samym potężny cios dumie brytyjskiej admiralicji oraz zmuszając do ucieczki Prince of Wales. Załoga Bismarcka otrzymała odznaczenia, a sami Lindemann i Lütjens – bardzo wysokie odznaczenia. Hitler w specjalnej depeszy gratulacyjnej wysławiał dzielnych i zwycięskich marynarzy i oficerów Bismarcka, dumy i chluby Kriegsmarine.

Jednak ta radość, z czego najlepiej zdawała sobie sprawę załoga Bismarcka, była przedwczesna. Pancernik został dość dotkliwie uszkodzony przez pociski Prince of Wales, które spowodowały wyciek mniej więcej 1000 ton ropy z pękniętych zbiorników. Ponadto 2000 ton wody wdarło się do okrętu, a w wyniku dalszych uszkodzeń prędkość okrętu zmalała do 28 węzłów. Do tego istniały poważne rozbieżności co do dalszych działań zespołu Lütjensa. Sam admirał, zdając sobie sprawę z uszkodzeń jego okrętu, skłaniał się ku zawinięciu do portu w Saint-Nazaire w Normandii, gdzie był suchy dok dość duży, aby przyjąć ćwierćkilometrowy pancernik. Komandor Lindemann optował natomiast za powrotem do Norwegii, do Trondheim. Lindemann argumentował, że jest to dystans bliższy o 600 mil niż port we Francji, a do tego w razie wzięcia kursu na Saint-Nazaire Bismarck musi liczyć się z napotkaniem silnej eskadry okrętów brytyjskich z Gibraltaru – Force H – oraz innych okrętów już odwoływanych z atlantyckich konwojów w celu osaczania niemieckiego pancernika. Lütjens jednak ostatecznie odmówił i Bismarck wziął kurs na port w Normandii, natomiast Prinz Eugen, który miał już resztki paliwa, miał odłączyć się od pancernika, pobrać ropę od zbiornikowca i samotnie wyruszyć na dalszy piracki rajd. Prinz Eugen oderwał się więc od Bismarcka i później bezpiecznie zawinął do portu w Breście (krążownik przetrwał wojnę i jego kres nastąpił dopiero w listopadzie 1946 roku, kiedy to został zniszczony przez Amerykanów jako jeden z okrętów celów podczas próbnej eksplozji bomby atomowej w pobliży wyspy Kwajalein).

24 maja wieczorem osamotniony Bismarck wziął kurs na Saint-Nazaire. Był to poważny błąd taktyczny Lütjensa – nie jedyny zresztą, ale fatalny w skutkach, jak się później okazało. Brytyjczycy zmobilizowali przeciwko niemu ogromne siły, zdecydowani wymazać hańbę, jaką był zatopienie Hooda, i unicestwić największy okręt Kriegsmarine. Rozpoczął się największy pościg w historii wojen na morzu.

Wielki pościg Royal Navy za Bismarckiem

Brytyjczycy zmobilizowali potężne siły przeciwko samotnemu Bismarckowi. W gigantycznej obławie na obszarze około 2 milionów kilometrów kwadratowych wzięły udział: Krążownik linowy Repulse, pancernik King George V, lotniskowce Ark Royal i Victorious, krążownik liniowy Renown (siostrzany okręt Repulse’a), lekki krążownik Sheffield, pancerniki Revenge, Rodney i Ramilies oraz chmara niszczycieli, wśród których znajdował się polski ORP Piorun. Poza tym za Bismarckiem płynęły ciągle Norfolk i Suffolk oraz uszkodzony, ale ciągle groźny Prince of Wales.

Bismarck, mając świadomość, że zgromadzono przeciwko niemu wielkie siły, płynął tak szybko, jak tylko mógł w stronę portu Saint-Nazaire. W nocy z 25 na 26 maja udało mu się oderwać od podążających za nim trop w trop okrętów Home Fleet i zyskać w ten sposób kilkadziesiąt mil przewagi. Jednak już 26 maja rano łódź latająca Catalina dostrzegła Bismarcka, znajdującego się w odległości 690 mil od portu w Normandii. Wieczorem tego samego dnia samoloty torpedowe Swordfish z lotniskowca Ark Royal zaatakowały pancernik. Zaciekły ogień 50 działek przeciwlotniczych nie na wiele się zdał wobec zaciekłości i determinacji atakujących pilotów brytyjskich, którzy dostali rozkaz: za wszelką cenę trafić choć jedną torpedą w cel i spowolnić okręt! I ten rozkaz udaje się wykonać. Bismarck po zaciekłym ataku Swordfisha pilotowanego przez ppor. Moffata traci sterowność – torpeda trafiła poniżej linii wodnej w okolicach rufy, niszcząc przekładnie i blokując stery okrętu, a inny samolot, wykorzystując to, trafił torpedą kalibru 460 mm w śródokręcie kolosa. Bismarck zataczał niekontrolowane koła i ustawił się na niedającym się skorygować kursie północno-zachodnim, który naprowadził go wprost na szlak nadpływających brytyjskich okrętów.

Wkrótce po ataku Swordfishów Bismarcka dopadła eskadra niszczycieli pod dowództwem komandora Philipa Viana, wezwanych z osłony konwoju WS-*B idącego na Bliski Wschód. Pięć niszczycieli: Cossak, Maori, Zulu, Sikh i polski Piorun wdały się w długą i zaciekłą wymianę ognia z potężniejszym przeciwnikiem. Przez ponad godzinę niszczyciele wiązały ogniem pancernik (którego pełna salwa burtowa ważyła osiem ton wobec 132 kilogramów pojedynczego niszczyciela), wykonując pod koniec potyczki ataki torpedowe.

Przed północą 26 maja eskadra straciła kontakt z Bismarckiem, którego trapił kolejny już problem-awaria turbin. Wielki korsarz wlókł się z prędkością zaledwie 10 węzłów. Cała załoga Bismarcka, wiedziała już, że nieuchronnie zbliża się koniec. O godzinie 7.10 rano 27 maja, admirał Lütjens poprosił o przysłanie U-boota, by ten mógł przejąć dziennik pokładowy pancernika. Na to było już jednak za późno. Rozpoczął się ostatni akt dramatu, a los Bismarcka został już przesądzony.

Zatopienie Bismarcka

O godzinie 8.47 dowódca Home Fleet admirał Tovey dostrzegł z pokładu King George V swój upragniony łup, płynący prosto na jego okręty. Chwilę potem rozpoczęła się nierówna bitwa. Bismarcka zaatakowały jednocześnie 2 pancerniki – King George V i Rodney i 3 krążowniki – Norfolk, Suffolk i Dorsetshire. Brytyjczycy mieli ogromną przewagę ognia: 9 dział kal. 406 mm Rodneya i 10 dział kal. 356mm King George’a i silne działa krążkowników przeciwko 8 działom kal. 381mm i 12 działom kal. 150mm.

Bismarck, mimo tego iż był już skazany w obliczu tak wielkiej przewagi, walczył i umierał długo. Już jego trzecia salwa dosięgła potężnego Rodneya – pierwszy okręt Royal Navy, który otrzymał działa kal. 406mm. Jednak odpowiedź Rodneya była porażająca, tym bardziej, ze Bismarck utracił wcześniej możliwość manewru i możność unikania pocisków. Potężne działa obu pancerników i krążowników szybko zdruzgotały dziobowe stanowisko kierowania artylerią. Wkrótce wybuchł magazyn pocisków kalibru 150 mm. Rodney podpłynął zaledwie na 4 km i z tej odległości masakrował Bismarcka. O godzinie 9.31 umilkło ostatnie działo „dumy Kriegsmarine” i odtąd pancernik był już całkowicie bezbronny i bezkarnie masakrowany. Płyty pancerne na jego pokładzie rozpaliły się do białości, wszędzie szalały pożary, masowo ginęli ludzie, ale Bismarck nie chciał zatonąć. Załoga przygotowała szybko okręt do samozatopienia, zakładając w siłowni ładunki wybuchowe z 10 minutowym opóźnieniem. Dopiero po ich eksplozji, kolos zaczął się wolno zanurzać. Jednak na tyle wolno, że zniecierpliwiony tym Rodney odpalił z bliska kilka torped w stronę Bismarcka, z których jedna trafiła w cel (pierwszy w historii przypadek, gdy pancernik został storpedowany przez inny pancernik). O godzinie 10.15 admirał Tovey rozkazał przerwanie ognia do zmasakrowanego okrętu. Jego jednostki miały już bardzo mało paliwa i szybko musiały wracać do portów. Widząc jednak, że Bismarck wciąż utrzymuje się jakimś cudem na wodzie, rozkazał krążownikowi Dorsetshire storpedować i ostatecznie zatopić Niemca. O godzinie 10.36 trzecia z torped brytyjskiego okrętu pogrąża pancernik, który ostatecznie o 10.40 zatonął, przewracając się stępką do góry i idąc na dno.

W ciągu niespełna godzinnej bitwy, okręty Royal Navy zasypały Bismarcka 2157 pociskami i wieloma torpedami. Z całej załogi Bismarcka utonęło 1977 osób, a uratowało się 115. Hood został pomszczony, a najpotężniejszy okręt Hitlera spoczął na dnie Atlantyku. Gdy Führer dowiedział się o tej klęsce, rozkazał by odtąd wojnę na oceanie prowadziły już tylko łodzie podwodne. Wielki admirał Raeder, zatonięcie pancernika skomentował w ten sposób: „utrata Bismarcka miała decydujący wpływ na wynik wojny na morzu”.

Pancernik Bismarck: dane taktyczno-techniczne

Główne parametry
Wyporność standardowa: 41 700 ton
Wyporność pełna: 50 900 ton
Długość: 251 metrów
Szerokość: 36,2 metra
Maksymalne zanurzenie: 10,2 metra
Prędkość maksymalna: 30,8 węzła
Opancerzenie
Główny pas burtowy: 320 mm
Opancerzenie wież artylerii głównej: 13-360mm
Górny pokład: 50-80 mm
Wieża dowodzenia: 220-350mm
Przedział torpedowy: 45mm
Uzbrojenie
Artyleria główna: 8 dział kal.381 mm (2 działa w 4 wieżach) (960 pocisków o zasięgu do 36,2 km)
Artyleria średnia: 12 dział kal.150 mm (2 działa w 6 wieżach)
Ciężka artyleria przeciwlotnicza: 16 działek kal.105mm (2 działa w 8 wieżach)
Średnia artyleria przeciwlotnicza: 16 działek kal.37 mm (2 działa w 8 wieżach)
Lekka artyleria przeciwlotnicza: 18 działek kal. 20mm (1 działko w 1o wieżach i 4 działka w dwóch wieżach)
Załoga: 2200 osób

Bundesarchiv, Bild 193-04-1-26 / CC-BY-SA 3.0