Batalion strzelców podhalańskich stał się spadkobiercą tradycji Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich dowodzonej przez generała Zygmunta Bohusz-Szyszko, która wsławiła się w walkach w rejonie Narwiku w maju 1940 roku. Po powrocie z Norwegii, mimo możliwości wyładowania całej brygady na Wyspach Brytyjskich, wysłano ją na front we Francji, gdzie został rozbita. Mniejszymi oddziałami żołnierze przedostawali się do Wielkiej Brytanii, gdzie odbudowywano polskie jednostki. Tam z ocalałego wojska sformowano batalion strzelców podhalańskich.

W lipcu 1940 roku król Norwegii Haakon VI nadał żołnierzom Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich prawo noszenia na lewym ramieniu sznura w barwach Norwegii, z tarczą herbu Norwegii i węzłem. Żołnierze batalionu, którzy nie walczyli pod Narwikiem, mieli prawo noszenia sznura, lecz bez węzła i tarczy. Dzień 28 maja stał się dniem święta batalionu, na pamiątkę tych walk. W 1943 roku batalion włączono w skład 16. Brygady Pancernej 1. Dywizji Pancernej, gdzie pełnił analogiczną funkcję do 10. batalionu dragonów 10. Brygady Kawalerii Pancernej. Po reorganizacji 1. Dywizji Pancernej batalion wszedł w skład 3. Brygady Strzelców.

Bojowy szlak „Podhalan” wiódł przez Francję (sierpień 1944), gdzie wsławili się zdobyciem Saint-Sylvain i w walkach na „Maczudze”; Belgię (wrzesień 1944), gdzie wyzwolili Ypres i Stekene; Holandię, gdzie uczestniczyli między innymi w walkach o kanał Axel-Hulst (wrzesień 1944), w operacji zdobycia Bredy (październik 1944) i kanału Mark (listopad 1944); oraz Niemcy (kwiecień 1945), gdzie walczyli między innymi o Winschoten, Aschendorf i Papenburg.

Podczas walk straty batalionu wyniosły 660 ludzi, w tym 173 poległych żołnierzy. Batalionem dowodzili kolejno płk dypl. Władysław Dec (25 VI 1940–12 VII 1941), płk dypl. Benedykt Chłusewicz (1941–1942), ppłk Marian Wieroński (1942), ppłk dypl. Wacław Kobyliński (1942–13 X 1943) i ppłk Karol Complak (od 1 XII 1943). Warto nadmienić, iż w batalionie służyło wielu rodowitych górali. Przykładem może być dowódca 4. kompanii strzeleckiej, kpt. Stanisław Tkacz, przedwojenny oficer 4. Pułku Strzelców Podhalańskich z Cieszyna, weteran walk pod Narwikiem.

Lądowanie w Normandii, 2–7 VIII 1944 roku

2 sierpnia od wczesnych godzin porannych żołnierze batalionu rozpoczęli wyładunek na plaży Graye-Sur-Orne. Mimo że noc była pogodna, morze nad ranem było dość wzburzone, co nie ułatwiało „przeprowadzki” ze statków na stały ląd. Szczęśliwie obyło się bez wypadków i pod wieczór zdecydowanie większa część batalionu (32 oficerów i 602 żołnierzy) stanęła na biwaku w pobliżu La Rosière. Minęły jeszcze dwa dni, zanim wszyscy byli w komplecie1. Kolejne dni minęły na ostatnich przygotowaniach do mającego się rozpocząć działania. Żołnierze korzystali także z dobrej pogody, odwiedzali sąsiednie oddziały i przede wszystkim spekulowali, jak będzie wyglądać ich pierwsza walka.

7 sierpnia od 9.00 w związku z planowanym przejściem w bezpośrednią strefę działań ogłoszone zostało „pogotowie”. Jak odnotowano w „Dzienniku działań”: „Dużo roboty. Wszyscy trochę podnieceni”1. Noc upłynęła na gorączkowych przygotowaniach i o godzinie 3.35 batalion wyruszył w kierunku Caen, do którego dotarł o godz. 9.00. Przejście przez całkowicie zniszczone i opustoszałe miasto zajęło ponad godzinę. Zgodnie z rozkazem 3. Brygady Strzelców do działań na następny dzień batalion wraz III dyonem artylerii przeciwpancernej (bez jednej baterii) oraz pluton ciężkich karabinów maszynowych i zespół sanitarny w pierwszej fazie operacji miał za zadanie oczyścić i utrzymać Rénémesnil (1152). W drugiej fazie działania 3. Brygady Strzelców żołnierze batalionu mieli oczyścić i obronić lasek 135480 i las Chemin Haussé (140490). W ostatniej, trzeciej fazie działania brygady Podhalanie otrzymali zadanie oczyszczenia i obrony Olendon4.
podhalanie_002

Pierwsze starcia do 12 VIII 1944 roku

8 sierpnia około godziny 13.00 czołowe elementy batalionu osiągnęły południowo-wschodnie przedmieścia, gdzie dalszy ruch powstrzymało zbombardowanie przez własne lotnictwo. Bezpośrednio Podhalanom nie wyrządziło ono żadnych szkód. O godzinie 15.00 zajęto stanowiska w rejonie Hubert Folie (0662). O godzinie 21.30 do batalionu dotarł rozkaz dowódcy 3. Brygady Strzelców do natarcia na lasek położony w pobliżu Robertmesnil (1054), ostatecznie jednak natarcie zostało odwołane i żołnierze batalionu spędzili noc w Saint-Aignan-de-Cramesnil (0956)1.

Wczesnym rankiem 9 sierpnia, około godziny piątej, realizując rozkaz z nocy, batalion zajął podstawę wyjściową na pozycji 093557. W kierunku Robertmesnil i pobliskiego lasu wysłano patrol oficerski pod dowództwem porucznika Sucheckiego, który przyprowadził ze sobą 18 jeńców i stwierdził jednocześnie, że tak wieś, jak i pobliski las są wolne od nieprzyjaciela. Wyniki przeprowadzonego rozpoznania pozwoliły na przesunięcie batalionu do przeczesanego wcześniej lasu, gdzie wkrótce żołnierzy zluzował 8. batalion strzelców. Krótki odpoczynek umożliwił zjedzenie obiadu, podczas którego nieprzyjaciel ostrzelał ogniem artylerii pozycje batalionu.

W godzinach popołudniowych batalion otrzymał rozkaz zajęcia podstawy do natarcia na Saint-Sylvain (1254). Atak miał być przeprowadzony o godzinie 19.30 z małego lasku położonego na współrzędnych 1054. Uczestniczyli w nim także – wobec spodziewanej silnej obrony nieprzyjaciela – żołnierze 8. batalionu strzelców2. Akcja rozpoczęła się zgodnie z planem – pierwszy rzut stanowiły 3. i 4. kompania. W drugim rzucie atakowały 1. i 2. kompania. Całość ataku koordynowało dowództwo batalionu, które zajęło pozycję przy drodze z Saint-Sylvain (1254) do Cintheaux (0753), skąd doskonale było widać przebieg działań, obserwowanych także przez dowództwo dywizji, brygady i dowódców kanadyjskich1. O godzinie 21.15 miasto zajęto do wysokości kościoła (w swoim raporcie generał Stanisław Maczek podaje, że nastąpiło to dopiero o godzinie 22.002) za cenę pięciu żołnierzy poległych i 38 rannych (w tym trzech oficerów: majora Kazimierczaka, porucznika Wróblewskiego i podporucznika Koczwarę). W działaniu wzięto 30 jeńców1. Do północy zajęto także Saint-Martin-des-Bois2. Odniesiono sukces, ale opinie na temat sposobu i okoliczności przeprowadzenia natarcia były krytyczne. Zastępca dowódcy 3. Brygady Strzelców ówczesny ppłk dypl. Władysław Dec pisał: „[…] uderzenie brygady panc. w kier. płd /Covicourt/ odbyło się z «pogwałceniem» wycinka terenowego, którego wschodnia granica przebiegała przez St. SYLVAIN. Na gwałt pod wieczór trzeba było montować natarcie na St. SYLWAIN [sic], by wyeliminować ogień NPLA z kier. wsch. i płn.-wsch. na bok i tyły 10.B.K.Panc. «Paliło się», więc stąd nakaz pośpiechu i dlatego dca baonu miał tylko ½ godziny na montaż natarcia i zgranie baonu z artylerią. Nie było przygotowania art. mimo że wiedziało się, że NPL trzyma St. SYLWAIN. W czasie natarcia «na chybcika» okazała się gwałtowna potrzeba uzyskania wsparcia lotniczego /wyjątkowo w ciągu 20 minut/ i całej AGRY. Dopiero po takim wsparciu natarcie ruszyło dalej i opanowało przedmiot. Jednak walka trwała całą noc, walka w miejscowości gdzie NPL wykorzystał w 100 % swe prerogatywy «taktycznie silnych stanowisk»”6. Podobną opinię miał na ten temat sam dowódca Podhalan ppłk Karol Complak. W jego opinii: „Czas dany do zorganizowania natarcia wynosił około pół godziny; w tak krótkim czasie zorganizowanie natarcia na miejscowość bronioną jest prawie, że niemożliwe do wykonania. Przed natarciem Baon nie otrzymuje żadnych wiadomości co do siły npla oraz sposobu zorganizowania obrony miejscowości. Natarcie wychodzi nieprzygotowane, bez rozpoznania, bez dokładnego omówienia działań z artylerią oraz bez przygotowania art. Do natarcia, a w szczególności do natarcia na miejscowość musi być dany czas do zorganizowania działania, należy przeprowadzić dokładne rozpoznanie sił npl, dać dobre przygotowanie art., i omówić współdziałanie z art. w czasie natarcia z najdrobniejszymi szczegółami”7.

10 sierpnia o godzinie 5.00 batalion został zluzowany przez pododdział brytyjskiej 51. Dywizji Piechoty i opuścił Saint-Sylvain (1254), przechodząc na krótki odpoczynek do Saint-Aignan-de-Cramesnil (0956). Kilka spokojnych godzin zakończyło się już przed południem. Przed jedenastą Podhalanie ruszyli w stronę Renemesnil (1152), by zająć w jego pobliżu nowe pozycje. Gdy przechodzili przez miasto, okazało się, że są w nim aktywni snajperzy nieprzyjaciela, co spowodowało nieznaczne opóźnienie marszu. Jednocześnie przemarsz utrudniał ogień niemieckiej artylerii, który ranił kilku żołnierzy1.

W nocy do batalionu dotarł rozkaz wykonania natarcia na Montboint (1446) i Rouvres (1648). Obok Podhalan w akcji wziąć miał także udział 10. Pułk Dragonów, wzmocniony pododdziałem 1. Pułku Pancernego, i 11. kompania saperów. Wsparcie zapewnić miał ogień 1. i 2. Pułku Artylerii. Przed północą zakończono przygotowania do natarcia, które ostatecznie nie doszło do skutku. Żołnierze pozostali przez resztę nocy i kolejny dzień na zajmowanych stanowiskach. Po południu 11 sierpnia dotarła do nich informacja, że mają być zluzowani i przejść na dwudniowy odpoczynek do Saint-Aignan-de-Cramesnil (0956). O 22.30 batalion przemieścił się do wskazanego rejonu1.

Jort, 13–16 VIII 1944 roku

W praktyce okazało się, że planowany na dwa dni odpoczynek trwał nieco krócej i był dodatkowo „urozmaicony” ostrzałem prowadzonym przez niemiecką artylerię dalekiego zasięgu. 13 sierpnia rano dowódca batalionu i dowódcy kompanii wyjechali rozpoznać nowy odcinek, na który przejść mieli żołnierze – wzgórze 195 (0846) położone w pobliżu Fontaine-le-Pin (0844). O 22.00 działanie to zostało zakończone. Jak podkreślono w „Dzienniku działań”: „Odcinek wydaje się na razie spokojny”1.

Poranek 14 sierpnia przywitał żołnierzy mgłą. Warunki te sprzyjały wykonaniu patroli w kierunku na Quesnay (1047), Fontaine-le-Pin (0844) i Bray-en-Cinglais (0754). Pierwszym dowodził chorąży Florian Górecki. Zadanie nie zostało wykonane – powróciła z niego jedynie część żołnierzy bez dowódcy. Nieco lepiej poszło podchorążemu Arkadiuszowi Twarożkowi, który wraz z żołnierzami stwierdził w kolejnej z miejscowości natężony ruch pojazdów mechanicznych nieprzyjaciela. Ostatni z patroli, pod dowództwem porucznika Michała Bochniewicza, zbliżył się co prawda do miejscowości, ale nie mógł nic stwierdzić, gdyż został powstrzymany ogniem broni maszynowej1. O 10.30 do batalionu dotarł rozkaz cofnięcia się o kilometr w związku z planowanym bombardowaniem pozycji niemieckich. Już na nowych stanowiskach około południa batalion został silnie i celnie ostrzelany przez moździerze nieprzyjaciela. Jednocześnie z udziałem 4. kompanii zorganizowana została grupa bojowa, która po bombardowaniu miała natrzeć na Fontaine-le-Pin (0844) i Ussy (0842). Obok żołnierzy batalionu w jej skład weszły: 3. szwadron 24. Pułku Ułanów, drużyna ppanc. i dwie drużyny carrierów1. Celem tego działania miało być przecięcie drogi wiodącej do Falaise (1435)5.

Bombardowanie rozpoczęło się zgodnie z planem o 14.00, ale ponownie bardziej zaszkodziło niż pomogło własnym oddziałom. Część z bomb spadła na rzuty A1 i A2 brygady, co spowodowało już na samym początku planowanego działania sporo zamieszania (w jednym z pojazdów spłonął historyczny sztandar batalionu będący darem księdza Józefa Gawliny – biskupa polowego Wojska Polskiego). Ostatecznie 4. kompania i pozostałe pododdziały nie zdołały osiągnąć Fontaine-le-Pin (0844), powstrzymane silnym ogniem nieprzyjaciela z lasu Quesnay (1047). W jakiś czas później do Fontaine-le-Pin (0844) wysłano patrol oficerski pod dowództwem porucznika Michała Bochniewicza, który stwierdził, że miejscowość jest wolna od Niemców, a na jej południowych krańcach słychać ruch pojazdów mechanicznych nieprzyjaciela, który prawdopodobnie wycofywał się1.

Po północy 15 sierpnia przez pozycje Podhalan przeszli żołnierze 9. batalionu strzelców, którzy ostatecznie zajęli miejscowość, napotykając jedynie na słaby opór dwóch grup żołnierzy niemieckich17. O 15.40 batalion został zluzowany przez żołnierzy kanadyjskich i otrzymał rozkaz przejścia na inne pozycje. Ostateczny cel tego „przeniesienia” był niewiadomą. Jak napisano w „Dzienniku działań”: „Idziemy na nowy wschodni odcinek, w którym kierunku dokładnie jeszcze nie wiemy. Cały ten ruch wygląda na zagadkę”1.

Około 17.00 zagadka jednak rozwiązała się: batalion podążyć miał trasą Sassy (1845)–Jort (2344), gdzie planowano utworzyć przyczółek mostowy, który należało utrzymać za wszelką cenę3. Drogę w kierunku miasta żołnierze pokonać musieli nocnym marszem bez pojazdów mechanicznych. Gdy Jort zostało osiągnięte, okazało się, że jest pod ogniem nieprzyjaciela. W mieście zastano saperów i 10. Pułk Strzelców Konnych. Przeprawy zdołano opanować. 1., 2. i 3. kompania przekroczyły rzekę i zajęły teren po jej wschodniej stronie. Kompania 4. została pozostawiona w samym mieście jako odwód. Przez całą noc trwały walki z nieprzyjacielem – w samym Jort zabity został dowódca 2. kompanii, porucznik Suchecki (dowodzenie objął porucznik Bochniewicz). W starciach zdobyto kilka niemieckich pojazdów, które użytkowane były przez Podhalan1. Dowódca batalionu raportował: „W czasie natarcia na m. Jort po raz pierwszy następuje współdziałanie baonu z oddziałami panc. Baon otrzymuje zadanie przejęcia i utrzymania przyczółka mostowego od 10 P.S.K. Brak łączności z 10 P.S.K. oraz z oddziałami które z nim występowały […] stwarza sytuację taką, że przejmowanie odcinka trwa przez całą noc i przynosi straty. Jedyny środek łączności – ofic. łącznikowy nie przyjeżdża na czas. Późniejsze działanie cechuje brak regulacji ruchu na moście w m. Jort, przez co ruch oddziałów przez most nie jest płynny, powstają „korki”, co opóźnia działanie. Przejmowanie odcinka lub działanie oddziału od innego oddziału musi być dokładnie opracowane, omówione przez obydwie strony, nie tylko przez dców oddziałów ale przez dców poszczególnych pododdziałów co czyni przejmowanie sprawniejsze i unika się niepotrzebnych strat”7.

16 sierpnia batalion w dalszym ciągu pozostawał na zajmowanych pozycjach. O 2.30 w nocy sztab polskiej dywizji zameldował do sztabu II korpusu kanadyjskiego, że batalion strzelców podhalańskich i 2. Pułk Pancerny sforsowały rzekę Dives. Niemcy praktycznie przez cały czas prowadzili do Polaków bardzo celny ostrzał zarówno z dział, jak i z moździerzy. Batalion próbował podejmować wypady na niemieckie pozycje, ale zawsze powstrzymywany był silnym ogniem broni maszynowej. W czasie jednej z takich „wycieczek” poległ podporucznik Pietrawski. Dramatyczne okoliczności jego śmierci wspominał nieznany z imienia i nazwiska żołnierz batalionu: „Ppor. Pietrawski ze swoim plutonem leży przy drodze, a w prawo i w lewo od drogi, po opłotkach kryją się jego żołnierze. Oczy wszystkich skierowane są przed siebie tam, gdzie jeszcze nasi nie byli, a gdzie są Niemcy […]. W odległości około 1 km zarysowują się pierwsze domki i ogrody małego osiedla Vicquette. Nie widać tam najmniejszego ruchu. Panuje zupełna cisza. Ppor. Pietrawski długo patrzy przedpole […]. Woła kaprala i każe mu wraz z trzema żołnierzami pójść na patrol i zbadać czy w pierwszych domkach Vicquette są Niemcy. Patrol odchodzi. Posuwa się […] wykorzystując wkopanie drogi i zakrzaczenia. Przebył już dwie trzecie odległości dzielącej go od wioski, gdy nagle z strony, ze skraju pierwszego ogrodu Vicquette, rozlega się seria karabinu maszynowego. Patrol pada. Po chwili znowu się podrywa do dalszego marszu. Nowa seria przygniata go znów do ziemi. Kilka razy jeszcze patrol próbuje się poderwać, by iść naprzód, ale ciągły ogień niemiecki uniemożliwia mu ruch. Wszystko to dzieje się na oczach całego plutonu […]. Ppor. Pietrawski wydaje krótkie rozkazy. Ściąga pluton do drogi i posuwa się z nim aż do wzniesienia, skąd ogniem można przydusić Niemców do ziemi. Żołnierze idą szybko. Już są na miejscu. Tam podsuwają się na skraj pagórka i na rozkaz dowódcy zaczynają strzelać. Chwilę trwa gwałtowna wymiana ognia. Ppor. Pietrawski daje znak patrolowi aby wracał. W tym momencie musiał się trochę podnieść. I gdy dawał znak ręką, padł nagle strzał. W zapale walki mało kto to zauważył. Dopiero dowódca patrolu, który zbliżył się do niego po wycofaniu, zobaczył, że leży bezwładnie”8.

Podobny przebieg miała także akcja plutonu rozpoznawczego batalionu, który został wysłany do Courcy (2544), ale musiał się wycofać napotkawszy zdecydowany opór nieprzyjaciela. Rozstrzygnięcie i dalszy ruch w przód umożliwiło działanie oddziałów pancernych na kierunku Louvagny (2541). Umożliwiło ono 4. kompanii zajęcie Courcy, opuszczonego przez nieprzyjaciela. Żołnierze jeszcze w Jort mieli także okazję zobaczyć dowódcę dywizji: „[…] z twarzy jego widać, że jest zadowolony, uśmiecha się do wszystkich i salutuje”1.

Maczuga, 17–22 VIII 1944 roku

Przedpołudnie 17 sierpnia minęło bez istotnych wydarzeń. O godz. 14.00 do batalionu dotarł rozkaz zluzowania 2. Pułku Pancernego na wzgórzu 259 położonym na północ od Trun (3029). Przemarsz na te pozycje odbył się w nocy, w bardzo trudnym, zadrzewionym terenie. Po dotarciu na miejsce okazało się, że wraz z pułkiem pancernym znajduje się tu już jeden z batalionów strzeleckich1.

Rankiem 18 sierpnia 2. i 4. kompania odeszła do 1. Pułku Pancernego w celu wykonania „zadania specjalnego”1. Reszta batalionu zorganizowały przed południem pivot na wzgórzu 240. Około 14.00 żołnierze otrzymali ponownie rozkaz dalszego marszu, tym razem w stronę skrzyżowania 411600, po osiągnięciu którego musiano zatrzymać się z powodu korków na drodze. Zgrupowanie zostało jednocześnie ostrzelane przez samoloty Hawker Typhoon. Na szczęście nadgorliwi lotnicy nie wyrządzili większych szkód1.

19 sierpnia 2. i 4. kompania w dalszym ciągu prowadziła działania z 1. Pułkiem Pancernym, natomiast reszta batalionu pozostawała w rejonie zakorkowanego skrzyżowania. Około 10.30 wyszło na nie uderzenie nieprzyjaciela. Jedno z niemieckich dział przeciwpancernych podjechało na tyle blisko, że udało mu się trafić kanadyjskiego carriera i kanadyjskie działo przeciwpancerne. W międzyczasie Polacy schwytali niemieckiego oficera, który miał pełnić funkcję oficera łącznikowego jednego z niemieckich korpusów. Przy jeńcu znaleziono ważne dokumenty i wraz z nimi został on odesłany do sztabu. 3. Brygady Strzelców. O 13.00 Podhalanie (za wyjątkiem 2. i 4. kompanii) zostali zluzowani przez 9. batalion strzelców i przeszli na wzgórze 24017.

20 sierpnia cały batalion osiągnął północne wzgórze 262 (4355), gdzie żołnierze zastali „całą brygadę piechoty oraz dwa pułki pancerne”1. Przez cały dzień trwały zacięte walki, a polskie oddziały atakowane były praktycznie ze wszystkich stron. Sytuacja na słynnej „Maczudze” opisana zastała w „Dzienniku bojowym” co prawda niezbyt precyzyjnie, ale z dramatyzmem niewłaściwym dla tego typu dokumentów: „Cały dzień ciężkie walki […]. Są duże straty w zabitych i rannych. Zostajemy odcięci od własnego zaplecza. Rannych nie można ewakuować; wieczorem sytuacja staje się prawie tragiczna. Zaopatrywania nie ma, brak wody, amunicja prawie na wykończeniu. Żądamy pomocy kilkakrotnie; wyższe władze obiecują pomoc, która jednakowoż nie nadchodzi. Noc cała bez zmian tj. w dalszym ciągu ogień moździerzy, art., i działanie patroli npla. W godzinach wieczornych Niemcy wdzierają się do środka naszego ugrupowania. Punkt opatrunkowy zostaje zajęty przez Niemców”1. Faktycznie położenie batalionu było w tym momencie bardzo trudne, ale sprawnie przeprowadzony kontratak 3. kompanii wyparł ostatecznie nieprzyjaciela z własnych pozycji. Umożliwił on także – przynajmniej częściowe – odbicie jeńców1.

Ranek 21 sierpnia nie przyniósł poprawy sytuacji. Wody i żywności pozostały minimalne zapasy. Z 38 oficerów batalionu, którzy znaleźli się na „Maczudze”, jedynie siedemnastu nie odniosło obrażeń w walce. Na szczęście ataki niemieckich oddziałów zelżały, a o godzinie 16.00 nadeszły pierwsze kanadyjskie czołgi. Morale wojska natychmiast uległo poprawie: „Duch wojska znacznie się podniósł, trzeba żołnierzy zapędzać do rowów gdyż kręcą się zbytnio i oglądają swoich pomocników”1. W godzinach wieczornych na wzgórzu pojawił się dowódca 3. Brygady Strzelców – pułkownik Marian Wieroński1.

22 sierpnia żołnierze spędzili na „Maczudze”. Prawdopodobnie wieczorem do batalionu dotarła informacja, że następnego dnia przejdą na odpoczynek. Trasa przemarszu wiodła przez poprzednio zajmowane pozycje i wywarła na wojsku duże wrażenie: „to co widać na drogach” – odnotowano w „Dzienniku działań” – „wprost nie do opisania. Olbrzymia ilość zniszczonego sprzętu, trupy ludzi, koni – wszystko zmieszane razem”1. Ze znaczenia odniesionego zwycięstwa szeregowy żołnierz batalionu, często zdawał sobie sprawę dopiero nieco później. Jan Bula, żołnierz szwadronu sztabowego, wspominał po latach: „Wtedy w czasie bitwy pod Falaise nie wiedziałem, że to jest taka wielka bitwa, że tam zostało zamknięte tyle niemieckiego wojska. Dopiero po walce się tego wszystkiego dowiedziałem. W czasie bitwy zwykły żołnierz nie zdawał sobie sprawy z jej znaczenia i wielkości”9.

TINTA I

Z pierwszej linii frontu…

Niepublikowane wspomnienie strzelca Stanisława Grandysa z batalionu strzelców podhalańskich, Zakopiańczyka, weterana walk pod Narwikiem i w Normandii (gdzie został ranny) oraz w Holandii i w Niemczech, odznaczonego Krzyżem Walecznych.

31 lipca [1944 roku – aut.] 1. Dywizja Pancerna wypłynęła z portu u ujścia Tamizy w kierunku brzegów Francji. Opuszczamy statek i wsiadamy na barki desantowe. Po wylądowaniu idziemy do punktu zbornego dywizji. Nareszcie wyruszamy na linie bojową. Przejeżdżamy przez zrównane z ziemią miasta. Samoloty przez pomyłkę bombardują naszą artylerię i tabory zaopatrzeniowe, jest wielu zabitych i rannych. Tego wieczora zostaliśmy przesunięci do miejscowości St. Aigun de Cramesnil [winno być: Saint-Aignan-de-Cramesnil – przyp. aut.), gdzie studnie nie były zniszczone, a woda była nam potrzebna. Nazajutrz rano 9 sierpnia 44 roku, kiedy ruszyło natarcie w godzinach popołudniowych na St. Sylvain [winno być: Saint-Sylvain – przyp. aut.] zostałem ciężko ranny w walce wręcz. Odczuwałem wielki szum w głowie i wielki ból. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Tak mi przynajmniej opowiadał jeden z kolegów. Podobno zapytywałem ciągle, co mi jest, i co się ze mną dzieje. Pragnąłem jedynie ciszy i spokoju a tymczasem ból ciągle się wzmagał. Wreszcie dobiegł do mnie warkot samolotu, straciłem przytomność. Tyle zapamiętałem. Po trzech tygodniach odzyskałem przytomność i nagle odczułem wielkie torsje, wymioty dużymi skrzepami, że ledwie mi przez usta przechodziły, myślałem, że to już koniec bytowania na tej ziemi. Sanitariuszki nagle poderwały się widząc, że się duszę. Chcąc mi pomóc same dostały olbrzymich torsji, bo był to smród nie do zniesienia. Ledwie personel uporządkował pościel, ponownie dostałem torsji, po czym nagle odczułem olbrzymia ulgę i zasnąłem. Było to w szpitalu w Liwerpulu [winno być: Liverpoolu – przyp. aut.], był to szpital tylko z ciężkimi urazami głowy i kręgosłupa. Okazało się, że te trzy tygodnie przeleżałem w izbie przeznaczonej dla konających. Izba ta nie posiadała żadnych okien, tylko pomarańczowe światła. Mówili, że prawdopodobnie jedynie ja wyszedłem z tej izby żywy.

Źródło: Z archiwum Beskidzkiego Stowarzyszenia Maczkowców.

TINTA II

Pułkownik Karol Józef Complak urodził się 20 II 1899 roku w Przemyślu–Zasanie w rodzinie Franciszka i Weroniki (z domu Kotapka). Od 1906 roku uczęszczał do Szkoły Ludowej im. Cesarza Franciszka Józefa I, a następnie do c.k. Gimnazjum w Przemyślu, gdzie przez rok należał do polskiej drużyny strzeleckiej. W styczniu 1915 roku przerwał naukę i wstąpił do Legionów Polskich, gdzie służył w 3. Pułku Piechoty II Brygady Legionów. Za walki na froncie wołyńskim odznaczony został Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari V kl. 12 XI 1916 roku awansowany na kaprala, w maju 1917 roku skierowany został do Szkoły Oficerskiej przy 3. Pułku Piechoty Legionów Polskich w Zegrzu, a następnie z początkiem 1918 roku do Szkoły Podchorążych w Bolechowie. Pod koniec I wojny światowej pełnił służbę na froncie włoskim w 32. Pułku Piechoty armii austriackiej. W listopadzie 1918 roku wstąpił do nowo formującego się Wojska Polskiego. W tym też roku uczestniczył w walkach o Przemyśl i w odsieczy Lwowa wraz z 37. Pułkiem Piechoty. 20 V 1919 roku został awansowany na stopień podporucznika. Za wojnę polsko-bolszewicką został odznaczony po raz pierwszy Krzyżem Walecznych. W okresie od 1 V 1930 do 1 II 1933 roku był kierownikiem referatu wyszkolenia DOK X w Przemyślu. Po ukończeniu kursu informacyjno-wywiadowczego w Oddziale II Sztabu Głównego w Warszawie pracował w Sztabie Głównym jako oficer ochrony w stopniu kapitana. W 1937 roku awansował na stopień majora. 1 IX 1939 roku otrzymał przydział na stanowisko oficera informacyjnego Szefa Sztabu Naczelnego Dowództwa. 18 IX 1939 roku przekroczył granicę polsko-rumuńską z personelem Sztabu Naczelnego Dowództwa. Po krótkim okresie internowania na terenie Rumunii przez Jugosławię i Włochy dotarł do Francji. W maju 1940 roku objął dowództwo III batalionu 9. Pułku Piechoty 3. Dywizji Piechoty. Po rozwiązaniu 3. Dywizji Piechoty ewakuował się do Wielkiej Brytanii, gdzie przydzielony został do 4. Brygady Kadrowej Strzelców. W lipcu 1941 roku przeszedł szkolenie spadochronowe, a 23 IX 1941 roku uczestniczył w ćwiczebnym desancie na wzgórzu Kincraig, po czym otrzymał zwykły znak spadochronowy. W dniu tym 4. Brygada Kadrowa Strzelców przemianowana została na 1. Samodzielną Brygadę Spadochronową. W wyniku przekroczenia limitu wieku odszedł z Brygady i 2 XII 1943 roku objął stanowisko dowódcy batalionu strzelców podhalańskich, z którym przeszedł cały szlak bojowy oraz pełnił służbę okupacyjną na terenie Niemiec. Z wojska odszedł 30 IX 1949 roku. Po wojnie pracował m.in. na farmie. W 1964 roku otrzymał stopień pułkownika. Zmarł 11 XII 1967 roku w Londynie. Odznaczony m.in. Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari V kl. (1920), Krzyżem Walecznych 1919–1920, trzykrotnie Krzyżem Walecznych 1939–1945, brytyjskim Distinguished Service Order, francuskim Croix de Guerre Alec Etoile d’Or i holenderskim De Bronzen Leeuw.

TINTA III

Lista poległych żołnierzy Batalionu Strzelców Podhalańskich 8–22 VIII 1944

9 VIII 1944 roku: strz. BRODA Franciszek (pseud. BRYCHCY Franciszek), strz. LOSIZE Chaim, st. strz. RUDNIK Józef Antoni, strz. RZĘDZIAN Julian, strz. STOLAR Arseni, st. sierż. SZYMCZAK Leon, strz. WANAGO Jan.
10 VIII 1944 roku: strz. KASPRZYK Jan, st. strz. KŁAKUS Kazimierz (pseud. DŁUGOSZEWSKI Kazimierz).
11 VIII 1944 roku: st. strz. CZEZAK Michał.
14 VIII 1944 roku: kpt. BEDNARSKI Edward, sierż. BŁANIK Dominik, sierż. BRYŁA Stanisław, kpr. DEJNAROWICZ Jarosław, chor. GÓRECKI Florian, st. strz. JANUSZ Mieczysław, st. strz. KRAWCZYK Józef, MALINOWSKI Stanisław, st. strz. SIECZKO Tadeusz, strz. STANEK Ludwik, st. strz. STRAWCZYŃSKI Judka, strz. SYNOWIEC Jan, kpr. TOMCZAK Józef, strz. WALICHOWSKI Stefan, strz. WĘGLARZ Adam, strz. WRÓBEL Eryk (pseud. POSIŁEK Eryk), kpr. ZĘBIK Julian, strz. ZIARKO Stanisław.
15 VIII 1944 roku: st. strz. GRABOWSKI Józef, strz. ŁUKASEWICZ Kazimierz, kpr. SADŁOWSKI Bronisław, kpr. SKORUPSKI Alojzy, kpr. WESOŁOWSKI Edmund.
16 VIII 1944 roku: st. strz. KRZEMIEŃ Antoni, plut. PIASKOWSKI Ignacy, ppor. PIETRAWSKI Józef, por. SUCHECKI Jan, strz. ŻELAZIK Bronisław.
18 VIII 1944 roku: kpt. BOCHNIEWICZ Michał, strz. LEWKUT Józef, strz. TOMCZYK Stanisław.
20 VIII 1944 roku: plut. DZIADUS Józef, plut. GRZENIA Paweł Piotr, strz. GUMOWSKI Kamil, strz. JAROSZUK Franciszek, kpr. LACHMAN Bohdan, strz. LEWKO Włodzimierz, kpr. MAZUR Jan, strz. MUSZAK Kazimierz, strz. WITKO Jan.
21 VIII 1944 roku: st. strz. AMBIK Jan Zbigniew, strz. BANWIC Jerzy (pseud. NALEPA Jerzy), kpr. DUNAJSKI Tadeusz, strz. KULHAWY Władysław, kpr. pdchor. RUCKI Rudolf Adam, strz. SPRYSZ Bolesław (pseud. KOBERSKI Bolesław), strz. WRZASK Stanisław (pseud. DORNIK Stanisław), sierż. ZARZYNA Jerzy.

Przypisy

1. Batalion Strzelców Podhalańskich, Dziennik Działań za czas od 1. do 24.VIII.1944 r., IPMS, sygn. C71.

2. Raport bojowy dowódcy 1. Dyw.Panc. /walki za okres 7–12.VIII.44 r./, [w:] Raporty bojowe nr 1–7, 7 VIII-8 IV 45, IPMS, sygn. A.V.1/1.

3, Raport bojowy dowódcy 1. Dywizji Pancernej /walki za okres od 12.8.-22.8.1944 r./, [w:] Raporty bojowe nr 1-7, 7 VIII-8 IV 45, IPMS, sygn. A.V.1/1.

4. Rozkazy dowódcy 3. Brygady Strzelców 7 VIII 44-1VI 45 r., IPMS, sygn. A.V. 1/18.

5. Historia 1 DPanc oprac. przez gen. Dworaka, IPMS, sygn. A.V. 1/70.

6. 3. Brygada Strzelców L.dz. 2680/Op./44., Doświadczenia z zakresu współdziałania broni za okres od 8 VIII do 4 XI 1944 r., IPMS, sygn. A.V. 1/3.

7. Baon Strzelców Podhalańskich L.dz. 2808, Uwagi i spostrzeżenia z działań Baonu we Francji, Belgii i Holandii. Okres od 7–12 VIII 1944 r., IPMS, sygn. A.V. 1/3.

8. Pierwsza Dywizja Pancerna w walce, Brussels 1947.

9. Wywiad z Janem Bulą przeprowadzony we wrześniu 1999 roku w Bredzie [w:] J. Zuziak, 1 Dywizja Pancerna gen. Stanisława Maczka we wspomnieniach żołnierzy, cz. I, Warszawa 2000.

10. J. Kutzner, 9. batalion strzelców w działaniach bojowych polskiej 1. Dywizji Pancernej (8–22 sierpnia 1944 roku), „Militaria XX wieku”, 2009, nr 6.