„W imieniu armii”
Banałem będzie stwierdzenie, że każdy konflikt stanowi źródło inspiracji dla różnej maści artystów. W dzisiejszych czasach rolę malarzy batalistów i pisarzy przejęli przede wszystkim filmowcy. Nie inaczej jest z wojną w Iraku.
Banałem będzie stwierdzenie, że każdy konflikt stanowi źródło inspiracji dla różnej maści artystów. W dzisiejszych czasach rolę malarzy batalistów i pisarzy przejęli przede wszystkim filmowcy. Nie inaczej jest z wojną w Iraku.
Gdy tylko huk ostrzału trochę przycichł, Lambert wybiegł po schodach z piwnicy do centrum dowodzenia. Napływały tam kolejne raporty o działaniach nieprzyjaciela w całym sektorze bronionym przez 99. Dywizję. Niemcy przypuścili zmasowane natarcie. Tłumy niewyraźnych postaci w kombinezonach narciarskich przepływały przez zamglone lasy i brały z zaskoczenia odizolowane posterunki i kompanie liniowe.
Wszyscy trzej byli aroganccy, szukali rozgłosu i mieli wady charakteru, ale przede wszystkim odznaczali się geniuszem w dowodzeniu ludźmi i niezrównanym entuzjazmem do walki. Wszyscy osiągali spektakularne sukcesy na polu bitwy. Każdy patrzył na wojnę przez pryzmat własnych ambicji i rywalizacji z innymi.
Otwarcie przyznaję, że długo zastanawiałem się, jak powinienem zacząć tę recenzję. Jak usprawiedliwić przed Czytelnikami fakt, że na naszych elektronicznych łamach pojawia się science fiction – powieść, której fabułę osadzono w dalekiej przyszłości na odległej planecie, gdzie ludzkość zmaga się z najazdem tajemniczych, dysponujących niezwykle zaawansowaną i niszczycielską technologią obcych.
Zapewne większość z Was pamięta doskonale, co to była III Rzesza. 15 września 1935 roku Reichstag uchwalił Ustawy Norymberskie, w których skład wchodziła między innymi „Ustawa o ochronie krwi niemieckiej i niemieckiej czci”. Na jej mocy dziecko z niemiecko-żydowskiego małżeństwa określano mianem „żydowskiej krzyżówki pierwszego stopnia”. Taką „krzyżówką” była autorka.
Radziecką kronikę filmową przedstawiającą walki o Festung Posen rozpoczynają zdjęcia czerwonoarmistów jadących na czołgach i samochodach. Tym i kolejnym zdjęciom towarzyszy następujący komentarz: „Z każdym przebytym kilometrem zbliżała się wyczekiwana chwila. Zbliżały się granice Niemiec. Nasze oddziały są już na przedpolach Poznania. […]
Na 250 stronach autorzy w lekki – publicystyczny, można by rzec – sposób analizują charakter samego zjawiska władzy, od czasów najstarszych do współczesności oraz tych, którzy ową władzę sprawują. Przechodząc po łebkach po historii, koncentrują się na czasach nam najbliższych i analizują to zjawisko z kilku głównych stron: jak zdobyć władzę? jak ją utrzymać? jak władza zmienia charakter ludzi? i jak na to wszystko reagują społeczeństwa?
Ostatnia część trylogii opowiada o wydarzeniach, które nastąpiły tuż po bitwie pod Gettysburgiem aż do zakończenia wojny (lipiec 1863–kwiecień 1865). Na przemian towarzyszymy armii Północy, próbującej zadać ostateczny cios rebeliantom, albo wojskom generała Roberta Lee, skutecznie – do czasu – opierającym się atakom wroga. Po dzewięciomiesięcznym oblężeniu Petersburga i zastosowaniu przez Północ taktyki spalonej ziemi przegrana Konfederacji stała się już tylko kwestią czasu.
„GRU” jest książką pokrewną z „Akwarium”. Obie opowiadają o tej samej instytucji, tyle że ta druga jest zbeletryzowaną autobiografią Suworowa, który służył w GRU, a recenzowana tutaj praca miała być rzetelną, na tyle, na ile było to możliwe, monografią radzieckiego wywiadu wojskowego. Pierwotnie była napisana dla potrzeb brytyjskich służb wywiadowczych, ale po drobnych korektach i zmianach, aby była bardziej przystępna dla szerszego grona odbiorców, trafiła na ogólny rynek.
Książka Williamsona na trzystu stronach opisuje tło kampanii polskiej, jej przebieg (podkreślmy w tym miejscu: to nie była kampania „wrześniowa”, trwała bowiem jeszcze w październiku) i następstwa. Emocjonalny tytuł (w oryginale „Poland Betrayed”, tłumaczenie tytułu jest więc dosłowne) zdradza od razu, jakie autor ma zdanie na temat przebiegu wydarzeń z lata i jesieni 1939 roku, ale praca pod względem metodologicznym jest zupełnie w porządku i nie można jej zarzucić braku obiektywizmu.