Nie ma pewności co do odkrycia i pierwszych osadników na położonych na południowym Atlantyku Falklandach. W zależności od tego, kogo spytamy, możemy otrzymać odpowiedź, że pierwszymi odkrywcami wysp byli: Magellan, Amerigo Vespucci, John Davis, John Strong (którego oficjalnie uznaje kartografia anglosaska i który nadał wyspom nazwę Falklandy od ówczesnego skarbnika Admiralicji, lorda Falklanda), Sebald van Weert czy niezidentyfikowani bliżej Francuzi, którzy nazwali je Îles Malouines, skąd później wzięła się nazwa Malwiny (Islas Malvinas). W epoce kolonialnej wyspy wielokrotnie przechodziły z rąk do rąk będąc pod kontrolą kolejno: Brytyjczyków, Francuzów, Hiszpanów, Zjednoczonych Prowincji La Platy (Argentyny), aż w końcu w roku 1833 archipelag ponownie znalazł się pod kontrolą Brytyjczyków, którzy w 1908 roku uregulowali jego status prawny, tworząc terytorium zależne.

Stan ten trwa aż do dzisiaj, z krótką przerwą, kiedy to w 1982 roku Argentyna podjęła próbę siłowego zajęcia wysp, co spotkało się ze zdecydowaną reakcją Wielkiej Brytanii i w konsekwencji doprowadziło do wojny między oboma krajami. Ze względu na brak dogodnych baz i odległość od wysp macierzystych Londyn polegać musiał głownie na siłach morskich i lotnictwie pokładowym. Wyjątek stanowiły operujące ze środkowego Atlantyku bombowce średniego zasięgu Vulcan. Właśnie o udziale tych samolotów w wojnie falklandzkiej jest niniejszy artykuł.

Falklandy położone są około 12 000 kilometrów od wysp macierzystych. Żaden samolot, którym ówcześnie dysponował RAF (Royal Air Force, Królewskie Siły Powietrzne), nie był w stanie dolecieć tak daleko bez wielokrotnego uzupełnienia paliwa w locie. A nawet gdyby spróbował, to po drodze nie było baz, z których mogłyby operować latające cysterny. Jedynym miejscem, gdzie samoloty mogłyby lądować, była Wyspa Wniebowstąpienia, brytyjska posiadłość na Atlantyku, jednak znajdujące się na niej lotnisko należało do US Air Force, a to początkowo nie zezwalało na wykorzystanie bazy przez Brytyjczyków.

Cała doktryna obronna Wielkiej Brytanii, poza utrzymywaniem niewielkich sił pilnujących resztek dawnego imperium kolonialnego, nastawiona była na odstraszanie w ramach NATO Związku Radzieckiego przed atakiem na zachód Europy. Z tego względu samoloty o zasięgu większym niż niezbędny na dolot do Moskwy czy Leningradu nie były potrzebne. Do tego dodać należy, że miasta te nie miały być bombardowane w sposób klasyczny, z bombowców miały być odpalane pociski samosterujące z głowicami nuklearnymi. I chociaż nikt tego głośno nie mówił, liczono się z możliwością, że będzie to misja jednorazowa, ponieważ w razie ewentualnej wojny lotniska macierzyste bombowców zostałyby zapewne szybko zniszczone i samoloty nie miałyby po prostu gdzie wylądować.

Schemat uzupełniania paliwa w czasie operacji Black Buck

Schemat uzupełniania paliwa w czasie operacji Black Buck. Strzałki pokazują, kto komu przekazywał paliwo.
(Createaccount, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0, via Wikimedia Commons)

Ostatecznie po bezpośredniej rozmowie premier Margaret Thatcher z amerykańskim prezydentem Ronaldem Reaganem Stany Zjednoczone wyraziły zgodę na użycie znajdującego się na Wyspie Wniebowstąpienia lotniska Wideawake do celów związanych z wojną. W krótkim czasie zorganizowano tam wielką bazę logistyczną dla okrętów i samolotów biorących udział w konflikcie. Głownie chodziło o uzupełnienie paliwa w okrętach i lotnisko operacyjne dla samolotów, które nie mogły operować z pokładów lotniskowców. Paliwo dostarczano na wyspę przy pomocy wojskowych i wyczarterowanych cywilnych tankowców, które z powodu braku odpowiednich zbiorników na wyspie, pełniły również funkcję magazynową. Do przewozu zaopatrzenia wykorzystywano też samoloty C-130 i VC-10. Aby niezbędne materiały szybciej dostawały się z wyspy na okręty operujące w strefie wojennej, ładowano je na C-130, które po kilkukrotnym uzupełnianiu paliwa z latających cystern KC-130 i kilku doraźnie przerobionych do tej funkcji Vulcanów, zrzucały ładunek do wody w szczelnych zbiornikach, by podjęły je okrętowe śmigłowce.

Ponieważ jednak główny ciężar prowadzenia działań spoczywał na zespole operacyjnym kontradmirała Woodwarda, a wiele jego dużych okrętów operowało stosunkowo niedaleko argentyńskich brzegów, głównym zagrożeniem powodzenia brytyjskiej operacji odbicia Falklandów było użycie przez nieprzyjaciela samolotów odrzutowych zdolnych przenosić pociski powietrze-woda. Zagrożenie to zresztą znalazło później potwierdzenie, gdy zostały zatopione HMS Coventry i HMS Sheffield. Aby zmniejszyć to zagrożenie i ograniczyć zasięg argentyńskich samolotów A-4 Skyhawk i Super Étendard, postanowiono uniemożliwić im wykorzystywanie lotniska Port Stanley poprzez jego zbombardowanie. Drugim celem było zniszczenie znajdujących się na wyspie stacji radiolokacyjnych. Do przeprowadzenia zaskakujących ataków wyznaczono bombowce Vulcan, a operacje przeciwko lotniskom oznaczono kryptonimem „Black Buck”.

W zamierzeniu plan był prosty. Bombowce miały wystartować z Wyspy Wniebowstąpienia, uzupełnić paliwo w locie, zbombardować cele i po ponownym tankowaniu w powietrzu zakończyć misję w miejscu startu. To, co w założeniu nie wyglądało bardzo skomplikowanie, okazało się trudniejsze do zrealizowania niż oczekiwano. Po pierwsze bombowce Vulcan skonstruowano jako bombowce strategiczne przeznaczone do ataków wyłącznie bronią nuklearną. Tym razem jednak plan akcji zakładał bombardowanie klasycznymi bombami o wagomiarze 454 kilogramów. Pierwszym problemem było więc odpowiednie przeprojektowanie komory bombowej, aby można było zastosować nowe uzbrojenie, ale o wiele ważniejszą kwestią było nauczenie pilotów prawidłowego bombardowania z użyciem uzbrojenia konwencjonalnego. W tym celu należało zorganizować przyspieszony kurs bombardierski, który uzupełniono nauką tankowania w powietrzu. Było to konieczne, ponieważ kilka lat wcześniej z Vulcanów zdemontowano instalacje do uzupełniania paliwa w powietrzu i załogi nie miały odpowiedniego doświadczenia w tej kwestii. Co się z tym wiąże, na egzemplarzach wybranych do misji na południowym Atlantyku trzeba było ową instalację ponownie zainstalować, co pociągnęło za sobą kolejne koszty. Przy okazji samoloty doposażono w zasobnik walki elektronicznej ALQ-101B, który zainstalowano pod prawym skrzydłem, gdzie pierwotnie miał znajdować się pocisk z głowicą nuklearną Skybolt. Dopiero po pomyślnym – jak sądzono – rozwiązaniu tych kwestii można było przystąpić do realizacji misji bojowych.

Konwersji poddano trzy samoloty, po jednym z 44., 50. i 101. Eskadry RAF-u. Dwa miały wykonywać misje, a trzeci był maszyną zapasową. Po dotarciu do Wyspy Wniebowstąpienia okazało się jednak, że na miejscowym lotnisku nie wystarczy miejsca dla trzech Vulcanów, dlatego podjęto decyzję o przebazowaniu maszyny rezerwowej z powrotem do Wielkiej Brytanii. W ten sposób w teatrze działań wojennych zostały tylko dwa bombowce.

Black Buck 1

Celem było zniszczenie pasa startowego na lotnisku w Port Stanley. Do misji wystartowały oba samoloty, z których jeden (XM607) przeznaczony był na maszynę rezerwową w razie gdyby drugi (XM598) z jakiegoś powodu musiał przerwać misję. Zapobiegliwość się opłaciła, ponieważ niedługo po starcie prowadzący musiał zawrócić na lotnisko z powodu problemów technicznych. Do dyspozycji samotnego Vulcana zostały trzy samoloty rozpoznawcze Nimrod i jedenaście latających cystern Victor. Operacja uzupełniania paliwa w locie polegała na tym, że część Victorów przekazywała swoje paliwo pozostałym latającym cysternom, a następnie zawracały do bazy. Później kolejne samoloty przekazywały paliwo sobie, tak że na końcu przy bombowcu pozostała tylko jedna latająca cysterna. Jak widać, było to wielkie przedsięwzięcie logistyczne i nie obyło się bez problemów. W jednym z tankowców, który miał pobierać paliwo do dalszego lotu, złamała się sonda, więc podjęto decyzję, że on przekaże swoje paliwo wcześniej i wróci do bazy. Jednak w czasie tankowania duża ilość paliwa nieoczekiwania wyciekła, czego nie uwzględniono w planowaniu. Konieczne więc było przysłanie z wyspy kolejnego Victora.

Ostatnie tankownie przeprowadzono około 500 kilometrów od celu, po czym Vulcan obniżył pułap lotu do 75 metrów, by uniknąć wykrycia przez Argentyńczyków. Przed samym atakiem wzniósł się na trzy kilometry i dokonał bombardowania, a następnie bez przeciwdziałania ze strony zaskoczonego przeciwnika rozpoczął lot do bazy na ponad 12 kilometrach. W tej podróży towarzyszyły mu ciągle jeszcze cztery tankowce i rozpoznawczy Nimrod. Po 15 godzinach i 45 minutach Vulcan wylądował w bazie macierzystej. Za wykonanie tej misji pilot samolotu numer XM607 Martin Withers otrzymał Distinguished Flying Cross, a pilot Victora, który leciał z Vulcanem najdłużej, otrzymał Air Force Cross.

Efekt bombardowania nie był porażający, pas startowy został jedynie częściowo uszkodzony i po szybkiej naprawie mógł być użyty ponownie. Jednak do przebazowania argentyńskich myśliwców do Port Stanley nigdy nie doszło i ocenia się, że była to między innymi zasługa tej misji, która choć nie do końca udana, zademonstrowała przeciwnikowi brytyjskie możliwości dokonania niespodziewanego nalotu na lotniska, co odwiodło Argentyńczyków od podejmowania ryzyka zniszczenia ich samolotów w Port Stanley.

Black Buck 2

Misję przeprowadzono w nocy z 3 na 4 maja. Tym razem wystartował tylko jeden Vulcan (XM607), ten sam, który dokonał pierwszego bombardowania, jednak za jego sterami usiadł John Reeve. Podobnie jak wcześniej celem było lotnisko w Port Stanley. Tym razem misja obyła się bez jakichkolwiek komplikacji technicznych i logistycznych, tyle że efekt ataku był jeszcze mniejszy. Żadna z bomb nie trafiła w wyznaczony cel. Była to w głównej mierze wina słabego wyszkolenia pilotów, chociaż z drugiej strony trudno mówić w tym przypadku o winie skoro nigdy wcześniej – nie licząc krótkiego szkolenia – nie byli trenowani w bombardowaniu konwencjonalnym.

Black Buck 3

Ten sam samolot wystartował 13 maja z identyczną jak poprzednim razem misją. Jego uzbrojenie stanowiło 21 bomb o wagomiarze 453 kilogramów. Z powodu silnego wiatru czołowego, który wyraźnie zwiększył zużycie paliwa, misję przerwano. Mimo to Vulcan musiał być tankowany w powietrzu osiem razy, a wszystkie samoloty zabezpieczające przelot bombowca zużyły paliwo wystarczające do zatankowania sześciuset myśliwców Harrier.

Niemniej jednak prowadzone nieustannie rozpoznanie celu wykazało zniszczenie i wyłączenie lotniska z użycia. Jak się okazało, gdy brytyjskie wojska znalazły się ponownie na falklandzkiej ziemi, był to tylko sprytny fortel wojenny zastosowany przez Argentyńczyków. Usypali oni na pasie startowym kręgi z ziemi, które na zdjęciach lotniczych wyglądały jak leje po bombach. Brytyjczycy doszli do wniosku, że wcześniejsze bombardowania przyniosły zamierzony rezultat i więcej tego lotniska nie atakowali, podczas gdy Argentyńczycy aż do końca wojny wykorzystywali je jako bazę dla samolotów nawet tak dużych jak C-130.

Black Buck 4

Do kolejnej misji Black Buck doszło dopiero pod koniec maja; było to związane z koncentracją i przygotowaniem sił morskich i lądowych do desantu na wsypy. Tym razem celem była umieszczona na wzgórzu niedaleko Port Stanley stacja radiolokacyjna systemu obrony powietrznej. Ponieważ bombardowanie z użyciem klasycznych bomb nie gwarantowało wymaganej precyzji, zdecydowano się na atak pociskami antyradiolokacyjnymi AGM-45 Shrike. Oczywiście, jak można się domyślić, Vulcany nie były przystosowane do ich użycia, niezbędna więc okazała się kolejna konwersja. Zmodyfikowano dwa egzemplarze znajdujące się w Wielkiej Brytanii i wysłano je na Wyspę Wniebowstąpienia w miejsce poprzednich dwóch maszyn wykonujących misje Black Buck 1–3. Każdy z samolotów mógł przenosić cztery pociski AGM-45 – po dwa pod każdym skrzydłem. Podobnie jak w przypadku dwóch ostatnich misji, i teraz wystartowała tylko jedna maszyna, a rezerwowa pozostała na ziemi.

Pierwszy nalot z użyciem AGM-45 miał się odbyć 28 maja. W piątej godzinie lotu misję przerwano z powodu awarii systemu do tankowania w powietrzu na jednym z Victorów. Vulcanem, który miał dokonać tego ataku, był XM597, a maszyną rezerwową – XM598.

Black Buck 5

Misję przeprowadzono 31 maja. Lot Vulcana XM597 przebiegł bez zakłóceń. Gdy Vulcan znalazł się w pobliżu celu, uchwycił wiązkę radarową stacji Westinghouse AN/TPS-43 i odpalił pociski. Niestety do dnia dzisiejszego nie udało się jednoznacznie ustalić rezultatów tego ataku. Brytyjczycy twierdzą, że zakończył się pełnym sukcesem i stacja radiolokacyjna została zniszczona. Argentyńczycy natomiast mówią, że rakiety w porę wykryto, radar wyłączono i Shrike’i chybiły celu (w innych opracowaniach można spotkać wersję, że trafiły w jakiś inny, mniejszy radar). Utrzymują też, że stacja radiolokacyjna będąca celem ataku została zniszczona przez samych Argentyńczyków przed wycofaniem się.

Black Buck 6

O tym, że to argentyńska wersja może być bliższa prawdzie, świadczyć może powtórzenie 3 czerwca ataku przeciw stacjom radiolokacyjnym. Było to wynikiem zestrzelenia 1 czerwca myśliwca Sea Harrier nad Port Stanley rakietą z zestawu przeciwlotniczego Roland. Samolot XM597 pilotowany przez Neila McDougalla bezpiecznie dotarł do celu i odpalił pociski, niszcząc stację radarową systemu Skyguard.

Misja została zakłócona w drodze powrotnej, gdy podczas uzupełniania paliwa w locie, daleko od macierzystego lotniska, w Vulcanie złamała się sonda do pobierania paliwa. Ponieważ bombowiec nie miał szans dolecieć do Wyspy Wniebowstąpienia, zdecydowano się na lądowanie w Brazylii, na lotnisku w Rio de Janeiro. Dwie nieodpalone rakiety AGM-45 postanowiono zrzucić do oceanu, jednak tylko jedna odczepiła się od pylonu. Druga pozostała zablokowana. Również poufne dokumenty zrzucono do wody. Samolot lądował na końcówce paliwa, która nie pozwalała nawet na ewentualne wykonanie drugiego podejścia na lotnisko. Według prawa międzynarodowego samolot wraz z załogą powinien zostać internowany, jednak dzięki zabiegom brytyjskiej dyplomacji już po dziewięciu dniach maszyna mogła odlecieć do bazy pod warunkiem, że nie weźmie więcej udziału w tej wojnie. Pocisk Shrike, którego nie udało się zrzucić do oceanu, został skonfiskowany przez Brazylijczyków.

Artykuł z brazylijskiej gazety dotyczący internowania Vulcana. Rakieta AGM-45 została przez dziennikarzy błędnie rozpoznana jako AIM-9 Sidewinder.

Black Buck 7

12 czerwca przeprowadzono ostatnią operację Black Buck. Przeprowadził ją ponownie samolot przystosowany do bombardowania konwencjonalnego XM607, pilotowany przez biorącego udział w pierwszej misji Martina Withersa. Nalot skierowano przeciw argentyńskim pozycjom na wschodnim końcu lotniska w Port Stanley. Według planu bomby miały eksplodować jeszcze w powietrzu, by zniszczyć znajdujące się w pobliżu samoloty, instalacje i magazyny bez niszczenia pasów startowych. Koniec wojny był już bowiem bliski i Brytyjczycy przygotowywali się do przebazowania na wyspy samolotów F-4 Phantom II, które potrzebowały sprawnego lotniska. Niestety wskutek błędu bomby miały zapalniki uderzeniowe i chociaż nalot się powiódł, spowodował większe starty niż zakładano.

Zakończenie

Trudno dokonać jednoznacznej oceny operacji „Black Buck”. Z jednej strony straty poniesione przez Argentyńczyków były niewielkie (mimo bombardowań z lotniska Port Stanley mogły korzystać nawet samoloty wielkości C-130), a poniesione przez Brytyjczyków koszty ich przeprowadzenia – ogromne. W końcu trzeba było błyskawicznie zmodernizować i przystosować do nowej roli kilka bombowców, przeprowadzić szkolenie załóg, wreszcie każdy z siedmiu lotów pochłaniał gigantyczne ilości paliwa. Z drugiej strony zaskakujące ataki bombowe z pewnością wywarły wrażenie na argentyńskich generałach i politykach, którzy nie tylko powstrzymali się od rozmieszczenia na Falklandach nowoczesnych myśliwców z napędem odrzutowym, które mogłyby paść ofiarą kolejnych nalotów, ale także musieli brać pod uwagę, że równie dobrym celem co Falklandy mogą stać się obiekty (wojskowe i cywilne) w Argentynie kontynentalnej. Taki atak z pewnością miałby katastrofalny wpływ na morale tamtejszej ludności, która błyskawicznie mogłaby odwrócić się od rządzącej krajem junty.

Z pewnością operacja „Black Buck” po raz kolejny (po wojnie wietnamskiej) pokazała, że bombowce strategiczne nie muszą odgrywać jedynie roli nuklearnego straszaka, ale mogą być wykorzystane także w charakterze taktycznego środka walki, co znalazło później kolejne potwierdzenie w użyciu amerykańskich B-52 w Iraku i Afganistanie. Ostatnio do roli samolotów bliskiego wsparcia przystosowuje się nawet naddźwiękowe bombowce B-1 Lancer.

Było to też niezwykle dokonanie z lotniczego punktu widzenia. W tym czasie były to najdłuższe loty bombowe w historii, za każdym razem Vulcany pokonywały ponad siedem tysięcy kilometrów. Rekord ten pobito dopiero w operacji „Pustynna Burza”, gdy B-52 startowały do nalotów na Irak z Wielkiej Brytanii i tam też wracały bez międzylądowania. Różnica polegała na tym, że latające cysterny rozmieszczono w różnych bazach na trasie przelotu B-52, a na Falklandach Victory musiały lecieć niemal równie daleko co Vulcany.

Bibliografia:

1. Chant Ch., Air War in the Falklands 1982, Osprey Publishing, Oxford 2001
2. Dobrzycki W., Historia stosunków międzynarodowych 1815–1945, SCHOLAR, Warszawa 2003
3. Kubiak K., Wojny, konflikty i punkty zapalne na świecie, wyd. TRIO, Warszawa 2005
4. Kubiak K., Falklandy – Port Stanley 1982, Bellona, Warszawa 2007
5. Wikipedia contributors. „Operation Black Buck.” Wikipedia, The Free Encyclopedia. Wikipedia, The Free Encyclopedia, dn. 29.04.2012
6. Cielma M., Lotnictwo w konflikcie o Falklandy – 1982, militarium.net, dn. 29.04.2012.