Wiele wskazuje na to, że wydarzenia zapoczątkowane wizytą Nancy Pelosi w Tajpej przejdą do historii jako czwarty kryzys tajwański. W Cieśninie Tajwańskiej doszło do gwałtownej eskalacji chińskich działań, aczkolwiek na razie niewiele jest „wydarzeń bez precedensu”. Może wydać się to zaskakujące, ale po przyjęciu odpowiednich założeń kryzys służy wszystkim zainteresowanym stronom.

Nawet nie z perspektywy czasu wybuch dużego kryzysu w Azji Wschodniej wydawał się nieunikniony. Związane to było z jednej strony z napięciami strukturalnymi w relacjach amerykańsko-chińskich, a także z osobowością Xi Jinpinga. Za jego rządów chińska polityka zagraniczna z asertywnej przeistoczyła się w agresywną, co doprowadziło do częstych kryzysów w stosunkach z Japonią, obiema Koreami, Wietnamem, Filipinami, Indiami, a nawet utrzymującymi przez lata poprawne stosunki z Pekinem Indonezją, Malezją i Mjanmą.

—REKLAMA—

Największy wzrost napięcia wystąpił jednak wokół Tajwanu. Przyłączenie wyspy będącej od roku 1949 siedzibą Republiki Chińskiej, a tym samym symboliczne zakończenie wojny domowej, jest od samego początku wysoko na liście priorytetów władz Chińskiej Republiki Ludowej. Różnica, która zaistniała w ostatnich latach, sprowadza się do tego, że dla Xi jest to osobisty cel. Likwidacja autonomii Hongkongu skutecznie jednak przekonała Tajwańczyków, że „zjednoczenie z kontynentem” nie jest atrakcyjną opcją. Jako że Xi najwyraźniej zależy na czasie, na stole pozostały rozwiązania siłowe. Na razie mają one charakter próby zastraszenia i przekonania mieszkańców wyspy o bezcelowości oporu. Warto też wrócić uwagę, że intensyfikacja działań nastąpiła wraz z wybuchem pandemii COVID-19.

Efekty okazały się jednak odwrotne do zamierzonych. Na wzmożoną presję Tajwan odpowiedział usztywnieniem stanowiska, a Stany Zjednoczone okazały się chętne do pomocy. Poza wzrostem dostaw amerykańskiego uzbrojenia, zapoczątkowanym przez administrację Donalda Trumpa, Joe Biden kilkakrotnie już sugerował możliwość porzucenia „strategicznej niejednoznaczności” w sprawie Tajwanu. Polityka ta zakłada brak jasnej deklaracji, czy przyjdzie z pomocą Republice Chińskiej w przypadku inwazji ze strony Chińskiej Republiki Ludowej. W założeniu ma to odstraszać Pekin od podjęcia działań zbrojnych, a jednocześnie powstrzymywać Tajpej przed podejmowaniem ryzykownych kroków, jak ogłoszenie niepodległości jako Tajwan.

Nancy Pelosi po lądowaniu na Tajwanie.
(中華民國外交部)

Kolejnym nieprzyjemnym dla Chin efektem własnych działań jest zmiana pozycji Japonii. Tokio porzuca neutralność i raz po raz deklaruje gotowość do podjęcia działań w przypadku inwazji na wyspę. Ubiegłoroczna Biała Księga „Obrona Japonii” jasno powiązała bezpieczeństwo Tajwanu z bezpieczeństwem Kraju Kwitnącej Wiśni.

Wzmożona presja zaowocowała również nagłośnieniem sprawy Tajwanu na arenie międzynarodowej. W rezultacie, ku rosnącej złości Pekinu, wyspę zaczęły otwarcie odwiedzać coraz liczniejsze delegacje polityków z USA i Europy. Na początku maja na Tajwan przybyła delegacja amerykańskiej Izby Reprezentantów. Miał to być wstęp do wizyty przewodniczącej Izby Nancy Pelosi, jednak na przeszkodzie oficjalnie miało stanąć zachorowanie na COVID-19.



Pod koniec lipca w mediach pojawiły się nieoficjalne doniesienia, że Pelosi odwiedzi Tajwan podczas podróży po Azji Wschodniej. Histeryczna reakcja Chin, z jawnymi, acz nieoficjalnymi groźbami zestrzelenia samolotu z przewodniczącą na pokładzie, sprawiły, że Stany Zjednoczone nie mogły ustąpić. Wobec prężenia muskułów przez Pekin Waszyngton zrobił to samo. Nastąpiła nie widziana od lat koncentracja amerykańskich okrętów lotniczych na zachodnim Pacyfiku.

Chiny ogłaszają ćwiczenia

Pelosi bezpiecznie wylądowała na Tajwanie późnym wieczorem 2 sierpnia, bardzo ciepło witana przez mieszkańców wyspy. Po dniu wypełnionym spotkaniami z politykami i obrońcami praw człowieka udała się w podróż powrotną przez Seul i Tokio. Pomińmy teraz wątki czysto polityczne i skupmy się działaniach Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.

2 sierpnia Pekin ogłosił ćwiczenia wojskowe na dużą skalę, które miały zostać przeprowadzone w dniach 4–7 sierpnia sześciu strefach naokoło Tajwanu. Manewry objęły połączone działania marynarki wojennej i lotnictwa z użyciem ostrej amunicji, a także testy pocisków balistycznych i rakietowych. Po raz pierwszy strefy ćwiczeń objęły tajwańskie wody terytorialne, a także wody wyłącznych stref ekonomicznych Japonii i Tajwanu.

Pierwsza strefa znajduje się u północnego końca Cieśniny Tajwańskiej, w jej najwęższym miejscu, i objęła wody po wschodniej stronie linii mediany, nieformalnego rozgraniczenia między oboma państwami. Według chińskich ocen wywalczenie panowania w tym rejonie ma pozwolić na zamknięcie cieśniny. Celem ćwiczeń w tym rejonie może być również podważenie linii mediany – chińskie okręty i samoloty rzadko zapuszczają się na wschód od niej.



Druga strefa została wyznaczona w pobliżu północnego krańca wyspy i wkracza na wody terytorialne Tajwanu. Co istotne, znajduje się w pobliżu stołecznego Tajpej i Keelungu, dwóch istotnych portów, oraz lotnisk Taoyuan i Songshan. W połączeniu z kilkoma spośród nielicznych plaż nadających się do desantu daje to idealny region do lądowania sił inwazyjnych i próby schwytania władz Republiki Chińskiej.

To samo dotyczy strefy trzeciej, położonej na północny wschód od wyspy. W tym przypadku rejon odgrywa jednak większą rolę w przypadku próby nałożenia blokady i powstrzymania odsieczy idącej z Japonii. Strefa obejmuje także wody w pobliżu spornych z Japonią wysp Senkaku/Diaoyu.

Strefa czwarta zlokalizowana jest około 130 kilometrów od środkowej części wschodniego wybrzeża Tajwanu. Także tutaj istnieje możliwość wysadzenia desantu i zablokowania amerykańskich sił zmierzających z Guamu. Strefy trzecia i czwarta flankują ponadto japońskie wyspy Yonaguni i Miyakojima, które odgrywać będą istotną rolę w razie wojny. Japońskie Siły Samoobrony rozmieściły tam radary, systemy przeciwokrętowe, przeciwlotnicze i walki elektronicznej.

Strefa piąta obejmuje wody kanału Bashi, łączącego Morze Południowochińskie z Filipińskim i uważanego za idealny rejon dla chińskich okrętów podwodnych do przedostania się na otwarte wody. W pobliżu leżą kontrolowane przez Tajwan wyspy Pratas. Przebiega tamtędy również kilka istotnych kabli podmorskich, których przecięcie poważnie zakłóciłoby łączność i działanie Internetu w regionie. Z tych powodów region jest w ostatnich latach częstym miejscem ćwiczeń chińskich sił, a zarazem incydentów z okrętami US Navy.



Wreszcie strefa szósta położona naprzeciw południowo-zachodniego wybrzeża Tajwanu. Działania w tym regionie są istotne z kilku powodów. Przede wszystkim pozwalają na zablokowanie Kaoshiungu, najważniejszego portu na wyspie. Znajdują się tam odpowiednie plaże, aby podjąć próbę inwazji. Ponadto rejon jest uznawany za ostoję proniepodległościowej Demokratycznej Partii Postępowej. Wczesna okupacja umożliwiłaby zatem szybkie rozprawienie się z najbardziej zagorzałymi przeciwnikami, z czym chińscy oficjele się nie kryją.

Rozpoczęcie ćwiczeń oznaczało przede wszystkim skokowy wzrost aktywności chińskiego lotnictwa. Tak wielu wtargnięć w tajwańską strefę identyfikacji obrony powietrznej (ADIZ) nie widziano od października ubiegłego roku. Do tej pory najintensywniejszy był 5 sierpnia, gdy zanotowano obecność czterdziestu dziewięciu chińskich samolotów. Nadal jednak nie pobito rekordu z 4 października 2021 roku, gdy ministerstwo obrony Republiki Chińskiej zaobserwowało łącznie pięćdziesiąt sześć maszyn sił powietrznych Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.

Mimo to, a także mimo dużej aktywności chińskiej marynarki wojennej, nie odnotowano żadnych naruszeń przestrzeni powietrznej ani wód terytorialnych Tajwanu, aczkolwiek w sieci pojawiają się takie fake newsy. Dużo więcej natomiast dzieje się na mniej widocznych obszarach konfrontacji. Tajpej informuje o skokowym nasileniu od końca lipca kampanii dezinformacyjnych i ataków hakerskich na strony rządowe. Ma być ich aż dwadzieścia trzy razy więcej niż zwykle. Zaobserwowano również pojawienie się chińskich bezzałogowców nad kontrolowaną przez Tajwan wyspą Kinmen u wybrzeży kontynentu.

Natomiast od lat niewidzianą formą presji był test kilkunastu pocisków balistycznych przeprowadzony 5 sierpnia. Kilka z nich przeleciało nad Tajwanem i spadło do morza w japońskiej wyłącznej strefie ekonomicznej. Trudno postrzegać to inaczej jak ostrzeżenie pod adresem Tokio. Efekt, jak zwykle, okazał się odwrotny do zamierzonego. Po weekendzie w japońskich mediach pojawiły się informacje, że w ramach przetasowań w gabinecie premiera Fumio Kishidy ministerstwo obrony może przypaść Sanae Takaichi, polityczce pozującej na japońską Margaret Thatcher. Takaichi ma być przeciwwagą dla bardziej ugodowego i lubianego w Chinach ministra spraw zagranicznych Yoshimasy Hayashiego.



Testy pocisków balistycznych były głównym narzędziem Chin podczas trzeciego kryzysu tajwańskiego w latach 1996–1997. W największym skrócie Pekin chciał w ten sposób zmusić Tajwańczyków, aby w wyborach prezydenckich zagłosowali na prochińskiego kandydata. Plan oczywiście się nie powiódł, a na wody wokół Tajwanu weszły dwie amerykańskie grupy lotniskowcowe. Upokorzone Chiny musiały się wycofać. Wydarzenie to miało istotny wpływ na chińskie kalkulacje strategiczne i plany ewentualnej wojny z USA.

Pociski nie są wszakże jedynym łącznikiem między oboma kryzysami. W połowie lat 90. jednym z oficjeli partyjnych w prowincji Fujian, położonej naprzeciwko Tajwanu, był nie kto inny, tylko Xi Jinping. W trakcie trzeciego kryzysu tajwańskiego pełnił funkcję wicesekretarza KPCh w prowincji i komisarza politycznego jednej z rezerwowych dywizji artylerii przeciwlotniczej. Można więc założyć, że wydarzenia lat 1996–1997 wywarły na niego duży wpływ.

Ćwiczenia nie zakończyły się 7 sierpnia. Dowództwo Wschodniego Teatru Działań, które odpowiada za Tajwan, ogłosiło ich na dobrą sprawę bezterminowe przedłużenie, aczkolwiek intensywność działań zmalała. Kolejne manewry ruszyły 8 sierpnia na wodach zatoki Pohaj i Morza Żółtego, część tych akwenów ma pozostać zamknięta dla cywilnego ruchu morskiego i lotniczego aż do 8 września. To istotny sygnał: Chiny nadal prężą muskuły, ale ciężar działań zostaje przesunięty dalej na północ, co zmniejsza ryzyko incydentów i spowodowanych nimi niekontrolowanej eskalacji. Warto też zwrócić uwagę, że po przelocie samolotu Nancy Pelosi i opuszczeniu przez lotniskowiec USS Ronald Reagan Morza Południowochińskiego zmalała intensywność chińskich demonstracji w tym regionie.

Natomiast na okres 7–12 sierpnia swoje ćwiczenia ogłosił Tajwan. Obszary ćwiczeń częściowo pokrywają się z chińskimi strefami czwartą i szóstą. Czy zwiększa to ryzyko incydentów i eskalacji? Niekoniecznie. W ostatnich dniach tajwańskie lotnictwo i marynarka uważnie i często z bliskiej odległości obserwowały chińskie działania i śledziły chińskie okręty. Tą drogą Tajpej demonstruje swoją determinację.



Jak zwraca uwagę były analityk CIA John Culver, równie istotne jest to, czego Chiny nie robią. Jak już wspomniano, nie zanotowano naruszeń tajwańskiej przestrzeni powietrznej ani wód terytorialnych, nie ma przelotów samolotów załogowych nad tajwańskim terytorium. Nie zarejestrowano także wzmożonej aktywności chińskiej straży wybrzeża i milicji morskich, które odgrywają istotna rolę we wszystkich rozważanych scenariuszach blokady. Brak również doniesień, by Chińczycy stwarzali sytuacje mogące sprowokować Tajwańczyków do otwarcia ognia.

Cele i korzyści Chin

Jakie są cele chińskich ćwiczeń oprócz demonstracji siły i niezadowolenia? Na pierwszym miejscu pojawia się podkopywanie status quo w Cieśninie Tajwańskiej. Chodzi nie tylko o linię mediany. Od pewnego czasu Pekin zaczął określać cieśninę jako chińskie wody wewnętrzne. Mamy więc do czynienia z długoterminową strategią zmierzającą do wypchnięcia Stanów Zjednoczonych z regionu i pełzającej aneksji wód wokół Tajwanu.

Strefy ćwiczeń wyznaczono tak, aby wyraźnie, ale niezbyt dotkliwie zdezorganizować ruch morski i lotniczy w rejonie wyspy. Tym samym Tajwan został objęty symboliczną blokadą. Dalej Pekin nie pójdzie z prostego powodu: skutki byłby dotkliwe dla chińskiej gospodarki. Wśród ponad setki tajwańskich firm obłożonych embargiem znaleźli się producenci żywności, a nawet producent elektroniki Pegatron, zabrakło natomiast TSMC, światowego potentata w produkcji półprzewodników. Musimy zdać sobie sprawę, że pomimo licznych wysiłków i niemałych sukcesów na polu półprzewodników wartość ich importu przez Chiny w ostatnich latach regularnie przekracza wartość importu ropy naftowej.

Istotny jest również front wewnętrzny. Kryzys otwiera okazję do zwierania szeregów i nakręcania nacjonalistycznej gorączki, służącej legitymizacji władzy Komunistycznej Partii Chin. Demonstracje siły pod adresem krajowej publiczności przybierają przy tym niekiedy kuriozalne formy jako pojawienie się czołgów pływających ZTD-05 na zatłoczonej plaży w Xiamenie.



Można wręcz zaryzykować hipotezę, że kryzys spadł Xi Jinpingowi z nieba. Chiński przywódca musi się mierzyć z serią kłopotów wewnętrznych, z których wiele sam spowodował. Polityka zera zachorowań na COVID-19 i twardych lockdownów negatywnie odbiły się na gospodarce, już teraz wiadomo, że nie uda się osiągnąć zakładanego wzrostu gospodarczego na poziomie 5,5%. Do tego dochodzą problemy na rynku nieruchomości i w sektorze bankowych oraz rosnące zadłużenie państwa.

Kolejny problem to krytyka bliskich związków z Moskwą. Rosyjskie niepowodzenia w wojnie z Ukrainą miały pozwolić złapać wiatr w żagle wewnątrzpartyjnej opozycji. Walka o władzę w łonie KPCh jest tym bardziej istotna, że jesienią ma odbyć się zjazd partii, na którym Xi będzie ubiegać się o bezprecedensową trzecia kadencję. Stawka jest wysoka, tym bardziej że Xi zdemontował system władzy ustanowiony w latach 80. i 90. przez Deng Xiaopinga. Deng miał dwa cele. Pierwszym, bardziej znanym, było zapobieżenie koncentracji władzy na wzór Mao Zedonga. Drugim, często pomijanym, było natomiast uniemożliwienie pojawienia się chińskiego Gorbaczowa, który zdemontowałby system.

Sprawne zarządzanie kryzysem, co oznacza również uniknięcie nadmiernego pogorszenia relacji z USA, może więc wzmocnić pozycję Xi Jinpinga. Kryzys pozwala także odwrócić uwagę od problemów wewnętrznych, aczkolwiek konieczna była interwencja aparatu propagandy i cenzury. Obserwatorzy chińskich mediów społecznościowych zwracają uwagę, że tamtejsi internauci początkowo nie byli zainteresowani wizytą Pelosi na Tajwanie, a ich uwaga koncentrowała się serii pobić kobiet w miejscach publicznych i skandalicznej reakcji policji, a także fali odwołań konwentów komiksowych i wzorowanych na japońskich przyświątynnych festiwali.

Korzyści z kryzysu wynosi też ChALW. Wojsko ma okazję przećwiczyć pewne elementy ewentualnej kampanii, a przede wszystkim koordynacje dużych sił morskich i powietrznych prowadzących względnie intensywne operacje. Koordynacja dotyczy również marynarki wojennej. Zbudować najliczniejszą flotę świata to jedno, natomiast logistyka i koordynowanie działań licznych zespołów okrętów to drugie. Chińska marynarka wojenna ma świadomość tych braków.



Warto również przyjrzeć się działaniom dyplomatycznym podjętym wobec Waszyngtonu. 5 sierpnia Pekin ogłosił zamknięcie kanałów komunikacji wojskowej, zawieszenie współpracy w zakresie zwalczania międzynarodowej przestępczości i handlu narkotykami, a nawet rozmów w sprawie zmian klimatu. Zwłaszcza pozbawienie regionalnych dowództw wojskowych możliwości wzajemnej komunikacji sprawia groźne wrażenie, jest to jednak wkalkulowane ryzyko i standardowe chińskie zachowanie w takich sytuacjach.

Amerykańscy i japońscy dyplomaci i urzędnicy podkreślają, że w sytuacjach kryzysowych ich chińscy odpowiednicy unikają kontaktu nawet nieoficjalnymi kanałami. Tym sposobem Pekin stara się ustanowić ścisłą kontrolę nad przepływem informacji, a tym samym zdobyć dominację na tym polu. Prócz tego celami tak prowadzonej wojny informacyjnej są zdezorientowanie przeciwnika i wywarcie presji psychologicznej. W ten sam schemat wpisuje się odwołanie rozmów z Japończykami.

Cóż jednak chińskim decydentom uczynili urzędnicy i eksperci odpowiadający za ochronę środowiska, pola pozbawionego znaczenia w kontekście obecnego kryzysu? Nic, jednak ekologia jest ważna dla administracji Bidena. Ma więc to być atak na cel dla przeciwnika wartościowy, działanie symboliczne, a tym samym próba zmuszenia go do ustępstw. Wątpliwe jednak, aby Waszyngton dał się złapać na taki podstęp.

Tajwan i USA

W kontekście Tajwanu interesy i cele Republiki Chińskiej zawsze schodzą na dalszy plan w stosunku do Chin i USA. O co zatem gra Tajpej? Sprawa jest prosta: utrzymanie niezależności od Pekinu i zachowanie status quo w Cieśninie Tajwańskiej. Wbrew pozorom Tajpej może sporo ugrać na kryzysie. Chińska reakcja przyczyniła się do dalszego nagłośnienia i umiędzynarodowienia kwestii Tajwanu. Na wyspę wybierają się kolejne delegacje parlamentarne, co jest formą uznania dla Republiki Chińskiej. Przez kilka dni Tajwan gościł w nagłówkach gazet i głównych wydaniach telewizyjnych programów informacyjnych, w relacjach z zagranicy spychając na drugi plan Ukrainę. To niemały sukces. Do tego agresywna retoryka Pekinu i ćwiczenia wojskowe na dużą skalę ułatwiają przedstawianie Chin jako agresora i zdobywanie przez Tajwan sympatii opinii publicznej w krajach Zachodu.



Jakie są natomiast cele i zyski Stanów Zjednoczonych? Należy odrzucić hipotezę, że wizyta Pelosi była efektem li tylko jej próżności, symbolicznym zwieńczeniem obfitującej w antychińskie wystąpienia kariery politycznej. Pelosi jest na to zbyt doświadczona. Chociaż przy obecnie dostępnych informacjach trudno wypowiadać się na temat koordynacji i zgodności działań między Kongresem, Białym Domem, Departamentem Stanu i Pentagonem, można wskazać kilka punktów ciężkości działań waszyngtońskiej administracji.

Podobnie jak w Chinach, także w USA zbliża się ważny punkt wewnętrznego kalendarza politycznego: przewidziane na jesień wybory uzupełniające do Kongresu. Podobnie więc jak w przypadku ChRL można zaryzykować hipotezę odwrócenia uwagi opinii publicznej od problemów wewnętrznych, trudno jednak zakładać, że uda się utrzymać ten efekt do jesieni. Pelosi na pewno pokazała, że Kongres odgrywa istotną, choć często pomijaną rolę w tworzeniu amerykańskiej polityki zagranicznej.

Jeżeli przewodnicząca Izby Reprezentantów działała wbrew Białemu Domowi, nie byłby to pierwszy taki przypadek. Wystarczy wspomnieć uchwalony w roku 1979 Taiwan Relations Act (TRA) wyznaczający ramy amerykańskiej pomocy dla Tajwanu. Kongres stworzył ustawę wbrew administracji prezydenta Jimmy’ego Cartera, po tym gdy ta nawiązała oficjalne stosunki dyplomatyczne z Chinami. Pomimo takich niesprzyjających początków TRA stał się z czasem fundamentem polityki USA wobec Tajwanu.

Inne potencjalne motywy Waszyngtonu to podrzucenie Xi kolejnego problemu, ale także stworzenie zasłony dymnej dla działań bardziej dotkliwych dla Chin. Chodzi oczywiście o półprzewodniki. Uchwalony niedawno CHIP Act ma stymulować produkcję układów scalonych w USA, obiecuje także wsparcie i liczne korzyści dla tajwańskich i południowokoreańskich producentów, którzy zdecydują się na współpracę z Amerykanami. Warunkiem jest jednak ograniczenie współpracy z Chinami. Do tego Waszyngton pracuje nad zablokowaniem Chinom dostępu do oprogramowania pozwalającego projektować zaawansowane półprzewodniki, dziedziny, w której USA są monopolistą.



Wizyta Pelosi miała również bardzo duże znaczenie dla wzmocnienia tajwańskiego morale. Pokazała, że Stany Zjednoczone nie są całkowicie zaprzątnięte Ukrainą i patrzą Chinom na ręce. W pewnym stopniu mogło też chodzić o zwarcie szeregów z regionalnymi sojusznikami i partnerami. Reakcje w tej grupie są podzielone. Korea Południowa i Singapur krytycznie odniosły się do wizyty, uznając ją za nieodpowiedzialność i niepotrzebne awanturnictwo, w Seulu nikt nie przywitał Pelosi na lotnisku, a prezydent Yoon Suk-yeol odmówił spotkania. Ale najważniejsi sojusznicy, czyli Australia i Japonia, w pełni poparli USA.

Wreszcie ćwiczenia dają doskonałą okazję do obserwacji ChALW. Chodzi o zdobycie danych sugerujących ewentualne plany inwazji i ich ocenę. Równie duże znaczenie ma obserwacja, jak chińskie wojsko radzi sobie z prowadzeniem zakrojonych na dużą skalę manewrów, gotowości operacyjnej marynarki wojennej i jej zdolności do prowadzenia wspólnych działań z lotnictwem, a także interakcji miedzy oboma rodzajami wojsk. Zdobyte informacje pozwolą również na ocenę możliwości i zdolności dowództwa Wschodniego Teatru Działań do prowadzenia działań w wielu domenach. Oprócz morza i powietrza w grę wchodzą jeszcze cyberprzestrzeń i spektrum elektromagnetyczne. Są to bezcenne dane, pozwalające na lepsze przygotowanie gier wojennych prowadzonych przez Pentagon i amerykańskie think tanki.

Widomym znakiem tego zainteresowania jest wzmożona aktywność amerykańskich samolotów rozpoznania elektronicznego. Same Chiny informowały 5 sierpnia o wykryciu siedmiu takich maszyn. Ciekawym wątkiem jest tutaj współpraca w ramach AUKUS. Dowództwo sił powietrznych USA na Pacyfiku poinformowało o locie pojedynczego RC-135W Rivet Jointa z mieszaną amerykańsko-australijsko-brytyjską załogą. Nie ujawniono, czy maszyna operowała w rejonie Tajwanu. Można jednak zakładać taki scenariusz.

Opublikowaliśmy addendum do niniejszego artykułu: Gra o Tajwan nie ustaje, a stawka rośnie.

Wang Yu Ching / Office of the President