Amerykańska marynarka wojenna i piechota morska rozpoczęły wielki test nowej koncepcji użycia okrętów lotniczych. Na okręcie desantowym USS Tripoli (LHA 7) typu America rozmieszczono dwadzieścia wielozadaniowych samolotów bojowych F-35B Lightning II – najwięcej w historii jakiegokolwiek okrętu (na Queen Elizabeth było ich maksimum szesnaście). Taki sposób użycia okrętu nosi nazwę Lightning Carrier. Wbrew pozorom tytuł tego artykułu nie jest więc (tylko) kiepskim żartem.

7 kwietnia Tripoli wyszedł z kalifornijskiej bazy North Island wraz z Lightningami II pochodzącymi z dwóch eskadr liniowych, VMFA-211 „Wake Island Avengers” i VMFA-225 „Vikings”, oraz 1. Eskadry Doświadczalnej (VMX-1). Pierwsze dwie należą do 3. Skrzydła Lotniczego Piechoty Morskiej, a ich bazą macierzystą jest Yuma w stanie Arizona. Pierwsze maszyny przybyły na pokład okrętu już 30 marca, ostatnie – 4 kwietnia. Przygotowania do prób trwały sześć miesięcy.

Na pokładzie znalazło się też miejsce dla trzech śmigłowców MH-60S Seahawk z eskadry HSC-23 „Wildcards”. Ich obecność jest niezbędna w celu zabezpieczenia operacji lotniczych, a zwłaszcza podjęcia z wody pilota po ewentualnym katapultowaniu.

–REKLAMA–

Testy prowadzone na pokładzie USS Tripoli mają zweryfikować, czy okręty desantowe typu America mogą działać – tu cytat – „w razie potrzeby jako wyspecjalizowane platformy dla samolotów uderzeniowych, zdolne dostarczyć samoloty piątej generacji krótkiego startu i pionowego lądowania tam, gdzie są potrzebne”. Przekładając z pentagońskiego na ludzki: Tripoli jest testowany w roli lotniskowca lekkiego (CVL).

Okręt wiodący typu, USS America (LHA 6), był już wszechstronnie testowany pod kątem współdziałania z F-35B. Jesienią 2019 roku na jego pokładzie pojawiło się aż trzynaście Lightningów II z eskadry eskadry VMFA-122 „Flying Leathernecks”. A już w listopadzie 2016 roku przeprowadzono operacje lotnicze z udziałem dwunastu F-35B oraz MV-22B, AH-1Z i UH-1Y. Z jednej strony już wtedy można było mówić o użyciu Ameriki jako lotniskowca lekkiego, z drugiej – dwadzieścia F-35B to zupełnie inny rząd wielkości, jeśli chodzi o potencjał uderzeniowy, a nowe realia globalne wymuszają poszukiwanie takich rozwiązań.

F-35B z VMFA-225 ląduje na USS Tripoli, 3 kwietnia 2022.
(US Marine Corps / Sgt. Samuel Ruiz)

– Przez ostatnie dwadzieścia lat walczyliśmy oczywiście według innego modelu – powiedział pułkownik Chad A. Vaughn, dowódca 13. Dywizjonu Lotniczego Piechoty Morskiej z Yumy. – Na Bliskim Wschodzie było mnóstwo różnych eskadr robiących różne rzeczy według potrzeby i według rozkazów

Nowi przeciwnicy, z którymi Amerykanie spodziewają się walczyć, to zupełnie inna kategoria wagowa pod względem potencjału w powietrzu (i nijak nie zmienia tej oceny kompromitacja rosyjskich sił zbrojnych – także lotnictwa – w Ukrainie). Wobec tego eskadry, w tym eskadry US Marine Corps, muszą być gotowe walczyć w ramach operacji połączonych organizowanych na większą skalę i angażujących jednostki wyższego szczebla organizacyjnego. 13. Dywizjon po raz ostatni walczył jako pełna jednostka w 2003 roku.



Sama koncepcja „lightningowca” ma korzenie właśnie w tym okresie – w wojnie z Irakiem. Na dwóch okrętach desantowych typu Wasp, USS Bataan (LHD-5) and USS Bonhomme Richard (LHD-6), zaokrętowano dwie eskadry samolotów uderzeniowych AV-8B Harrier II, co zyskało obu jednostkom przezwisko „harrierowców” (Harrier carriers).

Marzenia US Navy i US Marine Corps o lotniskowcach lekkich są co najmniej równie wiekowe jak sam program Joint Strike Fighter. Często przejawiają się w postaci wizji okrętów zupełnie nowego typu na bazie sprawdzonych już projektów. Ponad rok temu pisaliśmy, że analizowane pod tym kątem są zmodyfikowane okręty desantowe typu America i znacznie pomniejszone lotniskowce typu Ford.

Lightningi II w hangarze (ang. maintenance bay) na USS Tripoli
(US Marine Corps / Sgt. Samuel Ruiz)

Amerykanie przyznają, że dwie główne dziedziny, w których CVL nigdy nie dorówna Fordom, to tempo rotacji samolotów (to znaczy przyjmowania ich na pokład, odtwarzania gotowości, posyłania ich w powietrze) oraz mobilność (zasięg i prędkość). Aby jakoś zaradzić tej pierwszej kwestii, w toku prób sprawdzono możliwość użycia dwóch punktów lądowania także w nocy, a nie tylko w dzień, co wymagało zmiany konfiguracji oświetlenia.

Pierwotnie zmianę tę obmyślono, aby chronić powierzchnię pokładu lotniczego, która mogła się nadmiernie nagrzewać od gazów wylotowych z silnika F-35B. Wprawdzie część rufową, gdzie odbywają się lądowania, pokryto specjalną metalowo-ceramiczną okładziną zwaną thermion, ale każdy środek ochronny ma jakieś granice wytrzymałości. Mimo to obecnie na pierwszy plan wysuwa się szybsza rotacja samolotów. Do tego możliwość przyjmowania Lightningów w dwóch miejscach powinna ułatwić manewrowanie nimi po (dość ciasnym) pokładzie nawet wtedy, kiedy czas nie gra istotnej roli.

Tripoli i jego dwudziestka Lightningów II widziane z góry. To zdjęcie doskonale pokazuje, jak ciasno jest na pokładzie lotniczym przy tak dużej liczbie samolotów.
(US Marine Corps / Sgt. Samuel Ruiz)

Niska prędkość stawia pod znakiem zapytania użycie zmodyfikowanego projektu typu America. Prędkość maksymalna okrętów typu America jest niejawna, ale prawdopodobnie wynosi zaledwie około 25 węzłów. To konsekwencja pudełkowatego kształtu kadłuba – ten zaś jest pochodną funkcji okrętu, obejmującej zdolność spuszczania desantu na wodę z doku na rufie. Wprawdzie pierwsze dwa okręty typu, America i Tripoli, nie mają doku, ale będzie on obecny na wszystkich kolejnych jednostkach począwszy od trzeciej – budowanego od trzech lat Bougainville (LHA 8).

Pamiętajmy, że docelowo powstanie prawdopodobnie aż jedenaście okrętów typu America. Być może w pewnym momencie zapadnie decyzja, aby wrócić do projektu pozbawionego doku, za to dysponującego większym pokładem hangarowym.



Wydaje się, iż plany stworzenia nowego typu okrętu odłożono na półkę. Trudno się dziwić, biorąc pod uwagę spodziewany koszt takiego przedsięwzięcia. Być może w późniejszych jednostkach typu America zostaną wprowadzone modyfikacje pod kątem użycia ich w roli lotniskowców lekkich – z pewnością dużo będzie zależało właśnie od testów na USS Tripoli – ale nie należy się spodziewać rewolucji. Żadnych mini-Fordów również nie zobaczymy.

F-35B z otwartą pokrywą pionowej dyszy na pokładzie USS Tripoli, widziany od góry

F-35B Lightning II z VMFA-122 tuż przed startem z USS Tripoli.
(US Navy / Mass Communication Specialist 2nd Class Theodore Quintana)

Już w 2017 roku USMC pisał w planie rozwoju lotnictwa, że „o ile okręt desantowy nigdy nie zastąpi lotniskowca, o tyle może go uzupełniać, jeśli będzie użytkowany w kreatywny sposób. […] Lightning Carrier, dzięki wykorzystaniu w pełni okrętu desantowego jako bazy morskiej, może zapewnić siłom morskim i połączonym znaczące możliwości w zakresie dostępu, zbierania danych i zadań uderzeniowych”. Pięć lat później widzimy zalążek urzeczywistniania się tej wizji.

Wkrótce Tripoli – przyjęty do służby po dużym opóźnieniu w lipcu 2020 roku – wyruszy w pierwszy rejs operacyjny w ramach grupy desantowej szybkiego reagowania (ARG). Dokładny skład jego komponentu lotniczego na ten rejs jeszcze nie jest znany, ale nie należy się spodziewać powtórki z opisywanych tutaj testów. Na pokładzie okrętu znajdzie się zapewne nie więcej niż osiem F-35B, a obok nich pionowzloty MV-22B Osprey i śmigłowce kilku typów.

Zobacz też: Nowe pomysły na organizację niemieckich wojsk lądowych

US Marine Corps / Sgt. Samuel Ruiz