Pod tym kryptonimem siły powietrzne Stanów Zjednoczonych przeprowadziły w pierwszej połowie kwietnia na Alasce zakrojone na dużą skalę ćwiczenia. Nikt nie zwróciłby na nie większej uwagi gdyby nie para dziennikarzy magazynu „Wired” – David Axe i Noah Shachtman, którzy doszukali się w nich drugiego dna.

Oficjalnie podczas manewrów miano przećwiczyć współdziałanie bombowców B-1 z myśliwcami F-22 i F-16, a także atakowanie celów naziemnych przy użyciu pocisków AGM-158 JASSM. Trenowany wariant działań przypominał pierwsze dni operacji Odyssey Dawn przeciwko Kaddafiemu. Tymczasem zdaniem publicystów „Wired” ćwiczono klasyczną operację „wymiatania”, gdzie myśliwce torowały bombowcom drogę nad cel, a manewry symulowały konflikt z Chinami. W swoim artykule dowodzą, że głównym celem ćwiczeń było sprawdzenie przyjętej koncepcji zwalczania chińskiego lotnictwa nad zachodnim Pacyfikiem oraz możliwości przełamania obrony powietrznej ChRL.

Chiny od lat sukcesywnie rozbudowują swoją obronę powietrzną oraz wszelkie środki, które utrudniłyby operowanie amerykańskich grup lotniskowcowych u wschodnich wybrzeży Azji. Przedstawiciele chińskich sił zbrojnych posuwali się nawet ostatnio do stwierdzenia, że udało im się stworzyć bardzo skuteczny system obrony powietrznej. Nie negują tego autorzy artykułu, koncentruję się bardziej na postawieniu pytania czy środki jakimi dysponuje USAF są dostatecznie liczne aby obezwładnić taki system i odpowiedź jaką uzyskali nie napawa Amerykanów optymizmem. Niemniej analitycy podkreślają, że USA ciągle znajdują się „krok przed” Chinami.

(Asia Times, Wired)