Amerykańska Agencja Departamentu Obrony do spraw Współpracy w Sferze Bezpieczeństwa (DSCA) poinformowała o wyrażeniu zgody przez Departament Stanu na sprzedaż Korei Południowej kolejnych dwudziestu pięciu F-35A Lightningów II. Wraz z pakietem wyposażenia dodatkowego, szkoleniem oraz wsparciem technicznym i logistycznym Seul zapłaci za samoloty 5,06 miliarda dolarów, co przekłada się na 202 miliony za sztukę. Kwota obejmuje także przyszłą modernizację do standardu Block 4.

Mimo że transakcję zapowiadano od dawna, zwraca uwagę, że zatwierdzono ją akurat dziś. Być może tak się po prostu złożyło, a machina urzędnicza działała tylko swoim tempem, ale byłby to rzadki zbieg okoliczności. Do Moskwy przyjechał właśnie północnokoreański dyktator Kim Dzong Un z ofertą wsparcia Rosji w jej zbrodniczej wojnie w Ukrainie – nie bezpośrednio, ale na przykład dostawami starej amunicji artyleryjskiej i pocisków rakietowych sowieckiego standardu. W północnokoreańskich składach zalegają prawdopodobnie miliony nabojów, a Rosja pilnie potrzebuje amunicji na froncie.



Oczywiście nie ma nic za darmo. Analitycy przewidują, że oferując stosunkowo niewiele, Kim uzyska obietnice kompleksowego wsparcia naukowo-technicznego dla swoich sił zbrojnych i tamtejszego przemysłu (w tym w zakresie technologii nuklearnych). I tak oto, żeby mu się humor za bardzo nie poprawił, Amerykanie mogli postanowić, że tego samego dnia ogłoszą sprzedaż najnowocześniejszych samolotów bojowych świata do Korei Południowej.

Dla Seulu F-35A to kluczowy czynnik rozwijanej od kilku lat strategii Kill Chain. Zakłada ona ewentualność uderzeń wyprzedzających na północnokoreańskie instalacje jądrowe, rakietowe i stanowiska dowodzenia. Wiąże się to, rzecz jasna, z ogromnymi wydatkami, ale kolejne północnokoreańskich testy rakietowe zmusiły polityków z Południa do pogodzenia się z tą koniecznością. W tym miejscu należy przypomnieć, że w ubiegłym tygodniu Pjongjang zwodował nowy okręt podwodny, uzbrojony prawdopodobnie w dziesięć pocisków balistycznych z głowicami jądrowymi. Niezależnie od zacieśnienia więzi Kima z Putinem zagrożenie ze strony Północy nie maleje, co oznacza, że F-35 są niezbędne.

Ponadto F-35A mają być konieczne do utrzymania potencjału południowokoreańskiego lotnictwa w drugiej połowie obecnej dekady. Nawet jeżeli program rodzimego myśliwca KF-21 Boramae będzie dalej przebiegać w tak imponującym tempie, w związku z planowanym wycofaniem F-4 i F-5 bez kupna dodatkowych samolotów w latach 2025–2031 spodziewany jest niedobór około siedemdziesięciu maszyn w stosunku do wymaganego minimalnego rozmiaru floty operacyjnej. Wojskowi przedstawili ten problem kancelarii prezydenckiej w marcu ubiegłego roku.



Korea Południowa jest drugim po Japonii użytkownikiem F-35 w Azji. W roku 2014 Seul zamówił czterdzieści maszyn. Według źródeł w wojsku i przemyśle Lightning II okazał się jedynym samolotem spełniającym wymagania południowokoreańskiego lotnictwa odnośnie do zdolności penetracji obrony powietrznej i ataku na kluczowe cele na terytorium Korei Północnej. Dostawy ruszyły w roku 2018 i według Lockheeda Martina zostały zakończone w grudniu 2021 roku. Samoloty są na wyposażeniu dwóch eskadr – numer 151. i 152. bazujących w Cheongju. Wszystkie maszyny reprezentują standard Block 3.

Na pierwszym planie amerykański F-35A, za nim – południowokoreański.
(USAF / Senior Airman Trevor Gordnier)

Czy kupno dodatkowych F-35 w jakikolwiek sposób zagraża KF-21? Na pewno nie w bliskiej perspektywie czasowej. Boramae to myśliwiec generacji 4,5 – względnie tania maszyna przewidziana do roli konia roboczego. Lightning II ze swoimi lepszymi właściwościami stealth i bardziej zaawansowanymi zdolnościami sieciocentrycznymi ma służyć do przełamywania północnokoreańskiej obrony powietrznej, ataków na szczególnie ważne i silnie bronione cele oraz walki z wrogimi myśliwcami piątej generacji, takimi jak chiński J-20. Nawet planowane wersje rozwojowe KF-21 będą ustępować Lightningowi II. Produkcja maszyn w konfiguracji Block 2, zdolnej do przenoszenia szerszego wachlarza uzbrojenia i o znacznie mniejszej skutecznej powierzchni odbicia ma ruszyć w 2028 lub 2029 roku.

F-35 a sprawa lotniskowcowa

Pierwsze doniesienia o zainteresowaniu Seulu dodatkowymi F-35 pojawiły się pod koniec roku 2017. Z czasem narrację zdominowały spekulacje i nieoficjalne doniesienia na temat pozyskania samolotów w wersji skróconego startu i lądowania F-35B. Miałyby one stanowić trzon skrzydła pokładowego lotniskowca lekkiego. Południowokoreańska marynarka wojenna oficjalnie wyraziła zainteresowanie F-35B w roku 2018. W sierpniu 2020 pojawiły się informacje, że Seul planuje kupić dwadzieścia F-35A i dwadzieścia F-35B. Były to jednak doniesienia nieoficjalne.



Jak pisaliśmy rok temu, wydawało się, że nowa administracja prezydenta Yoon Suk-yeola złoży do grobu ambitny projekt budowy lotniskowca. Świadczyć o tym miało usunięcie finansowania programu z projektu przyszłorocznego budżetu. Lobby lotniskowcowe trzyma się jednak mocno.

Generał Kim Seung-kyum, przewodniczący połączonego szefostwa sztabów, oświadczył przed parlamentarną komisją obrony, że w grę ponownie wchodzi budowa lotniskowca średniego, czyli według południowokoreańskich kryteriów – o wyporności powyżej 60 tysięcy ton. Koncepcja takiego okrętu pojawiła się w mediach jesienią 2019 roku. Zakładała ona lotniskowiec o wyporności 71 400 ton i długości 298 metrów. Grupa lotnicza miała się składać z trzydziestu dwóch samolotów i ośmiu śmigłowców. Pomysł lotniskowca średniego pierwotnie odrzucono jako zbyt drogi. CVX miał powstać jako lżejszy okręt o wyporności blisko 40 tysięcy ton, długości 265 metrów i szerokości 40 metrów. W skład skrzydła lotniczego wchodziłoby szesnaście F-35B i osiem śmigłowców.

Generał dodał, że istnieją argumenty na rzecz opracowania myśliwca pokładowego własnymi siłami. Jedynym kandydatem jest właśnie KF-21 Boramae, a ten nie ma możliwości pionowego startu i lądowania. Z tego względu potrzebny ma być większy okręt. Na targach DX Korea koncern KAI zaprezentował model pokładowego KF-21N. Widoczne zmiany w stosunku do wersji lądowej ograniczają się do składanych skrzydeł i haka. Myśliwiec pokładowy ma być też nieco większy. Według informacji uzyskanych przez serwis Naval News projekt zakłada wydłużenie kadłuba z 16,9 metra do 17,1 metra i rozpiętości z 11,2 metra do 12,3 metra.



Pod uwagę trzeba jednak brać inny wariant. Być może rozmowy w sprawie pozyskania F-35B nie idą po myśli Seulu lub Amerykanie nie chcą podzielić się technologią budowy pokładu lotniczego przystosowanego do obsługi maszyn pionowego startu i lądowania. Najistotniejsze są tutaj powłoki wytrzymujące działanie gazów wylotowych o wysokiej temperaturze. Tą drogą USA mogą sygnalizować, że uważają projekt południowokoreańskiego lotniskowca za niepotrzebny.

Działania kształtujące zakupy sojuszników przez Waszyngton są szczególnie widoczne w Azji. Siły tamtejszych sojuszników mają uzupełniać amerykański potencjał na wypadek wojny z Chinami. O ile w przypadku Japonii integracja sił zbrojnych jest daleko posunięta, zaś interesy, a tym samym założenia strategiczne i operacyjne zbieżne, o tyle w przypadku Tajwanu trwa już zawzięta dyskusja. Waszyngton uważa, że wyspa musi położyć większy nacisk na środki asymetryczne, Tajpej zasadniczo się zgadza, ale nie chce rezygnować z zakupów systemów konwencjonalnych, jak czołgi i samoloty bojowe.

Zobacz też: Wojna w Ukrainie a likwidacja sił pancernych US Marine Corps

Lockheed Martin / Alexander H Groves